Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Trudna rozmowa z mamą

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • agatka23
    Uczestnik
      Liczba postów: 20

      Witam, po 38 latach swego życia odważyłam się otworzyć przed mamą i powiedziałam jej, co mi na sercu leży. Zapytałam, czemu nie starała się odejść od męża alkoholika za wszelką cenę, że życie tam miało ogromny wpływ na moje dalsze istnienie, że wiele problemów, które mam są wynikiem traumy z tamtych lat. Opowiedziałam, że dręczą mnie wspomnienia sytuacji z tamtych lat, że myślę, analizuję ich wpływ na moje bieżące życie. W zamian usłyszałam, że ona nie może pojąć, jak można tak wracać do przeszłości i rozmyślać o tym. Mam odganiać te myśli, ona nie wraca do przeszłości i idzie do przodu. Mam robić tak samo. Nie rozumie po co mi psychoterapia, trzeba samemu się z tym uporać. Żadne leki też nie są mi potrzebne, bo tylko szkodzą, a ja sama jestem w stanie sobie z tym poradzić. Czuję się tragicznie po tej rozmowie, sama nie potrafię nazwać w pełni tych uczuć. Jakbym sobie wyimaginowała na siłę problemy, bo przecież to nic wielkiego się nie wydarzyło i to takie proste odgonić natrętne myśli i poradzić sobie z traumą. Jakby zaprzeczyła wszystkiego temu, co czuję. Czy Wasi rodzice postępują podobnie? Jak można negować krzywdę wyrządzoną na psychice dziecka? W ogóle nie widzieć tego.

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Cześć, @agatka23. Mama zrobiła dokładnie to, co napisałaś – zaprzeczyła wszystkiemu temu, co rzeczywiście czujesz. Owszem, doskonale znam bagatelizowanie moich problemów i unikanie jak ognia rozmów o uczuciach. To był standard w moim domu i nic się nie zmieniło z jej strony.

        Terapia jest po to, żebyś to ty mogła coś zmienić w swoim życiu, jeśli tak wybierzesz. Nie wiadomo jak zareagują inni ludzie w twoim otoczeniu, oni mają własne problemy i strategie radzenia sobie z nimi. Zamykanie oczu, bagatelizowanie i unikanie to jeden z (dysfunkcyjnych) sposobów.

        Przykro mi, że mama cię nie zrozumiała i w zasadzie się odcięła. Możesz czuć żal, wściekłość, rozpacz, poczucie winy – tak to słyszę, ale najlepiej sama sprawdź czy rzeczywiście to.

        Masz kogoś w otoczeniu, kto cię wspiera i rozumie?

        dda93
        Uczestnik
          Liczba postów: 630

          Częściowo przyznałbym rację Twojej mamie, bo: 1) przeszłości nie da się zmienić, trzeba ją zostawić, 2) leki przeciwdepresyjne i psychotropowe, zwłaszcza przepisane bez solidnych wskazań, często niweczą efekty psychoterapii i tylko uzależniają.

          Twoja mama natomiast nie rozumie chyba różnicy pomiędzy „zapomnieć i zostawić” a „przepracować i zostawić”. Takie umniejszanie tego, co się stało, jest jednym z dyżurnych mechanizmów obronnych rodziców.

          Rodzice „mają swój świat”. Matka może nie rozumieć, jakim dramatem jest dla dziecka, gdy w wieku 7 czy 10 lat jest obarczane jej dorosłymi problemami. Widzi tylko, że dziecko wracało ze szkoły przez półmetrowe zaspy śniegu (co dla dziecka mogło być akurat frajdą). Ojciec nie zrozumie czym jest dla dziecka brak przytulenia albo częsty widok pijanego rodzica, skoro sam innej rzeczywistości nie zaznał.

          Dlatego właśnie nasze DDA-urazy warto przepracować nie z rodzicami, a z terapeutą czy w grupie. Bo inaczej często będzie to rozmowa z niewidomym o kolorach. Jednym pomaga psychoterapia, innym nie – ale jeśli Tobie pomaga, to jak najbardziej masz prawo z niej korzystać.

          agatka23
          Uczestnik
            Liczba postów: 20

            Niestety nie mam kompletnie nikogo, kto rozumiałby skalę problemu i był wsparciem. W terapii też nie jestem. Liczyłam, że jak szczerze powiem rodzicowi, co czuję i wytłumaczę skąd się to bierze, to w końcu to zrozumie i przestanie zaprzeczać. Tymczasem czuję się, jak wariatka, która sobie wymyśla na siłę problemy z niczego. Dziękuję Wam za ważne dla mnie odpowiedzi.

            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Moja mama, której niestety nie ma od niedawna, przybierała podobną postawę wobec moich wyrzutów (których jej nie szczędziłem w pewnym okresie). Twierdziła, że za dużo „grzebię” w przeszłości, że terapie to marnowanie pieniędzy, że nie ma co szukać usprawiedliwień, tylko trzeba samemu „brać się w garść”, bo nikt nam nie pomoże… Budziło to we mnie ogromny bunt. Perswadowałem jej, że lepiej by było nam wszystkim, gdyby odeszła od ojca. Czasem nawet potrafiła przyznać, że może faktycznie byłoby to lepsze, jednak – niezbyt chętnie to wyznawała – po prostu nie miała dokąd pójść, kobieta koło trzydziestki z dwójką małych dzieci, z niewielką pensją.

              Wydaje mi się, że liczni krewni, znajomi i przyjaciele musieli wiedzieć, jak odnosi się do niej (i do dzieci) mąż, jednak racjonalizowali swoje spostrzeżenia lub odwracali wzrok. Nikt nie zaoferował wsparcia. Nie pomogło nawet starsze zamożniejsze rodzeństwo i rodzice. Została z tym sama. Z drugiej strony była też dumna, nie umiała sama z siebie okazać bezradności, skarżyć się czy prosić o pomoc – a może kiedyś spróbowała, ale nacięła się boleśnie? Zacisnęła więc zęby i trwała w milczeniu. DLA DOBRA DZIECI. Tak twierdziła.

              Moim zdaniem żony alkoholików, to jedne z najtwardszych kobiet na świecie. Musiały odpuścić bardzo wiele marzeń. Skupić się na przetrwaniu. Otoczyć swą wrażliwość grubym murem. W pewnym sensie musiały zaprzeć się siebie – swojego dawnego radosnego „ja”. Tylko tak mogły wytrzymać z nałogowcem.

              Moja matka mówiła, że dopiero małżeństwo z ojcem ją „zbudowało”. Zmusiło do myślenia i walki o siebie. Wcześniej była naiwną dziewczynką.

              Myślę, że te kobiety z czasem uznają, że „opanowały” sytuację. Na tyle, że czują się w niej pewnie, nic ich nie zaskoczy i mają wypracowane reakcje obronne. Dlatego w tym trwają. Nie wiem, czy to jest szczęście. One chyba jednak nie myślą o szczęściu. Wystarczy im kontrola.

              Jestem jednak pewien, że płacą swoim zdrowiem za taki wybór. Ciągłe napięcie, czujność, stres musi odbijać się na ciele. Taki alkoholik (o ile nie zapija się w trupa), często jest w ogólnie lepszej kondycji zdrowotnej niż jego niepijąca żona. Ją dopadają dziwne i przewlekłe choroby autoimmunologiczne, nowotwory, zaburzenia różnych narządów, itd. To ciernista droga.

              Myślę, że głównym powodem pozostania przy alkoholiku jest jednak właśnie to, że te kobiety nie mają dokąd pójść. Nikt nie wyciąga do nich ręki.

               

              Fenixx
              Uczestnik
                Liczba postów: 74

                Do Jakubka

                Przykro mi z powodu Twojej Mamy. Mam nadzieję, że trzymasz się a to co udało Ci się do tej pory, przez te wszystkie lata wypracować pomoże Ci przetrwać ten trudny dla Ciebie czas.

                Przepraszam, za wtrącenie bez związku z wątkiem.

                Raphtalia_88
                Uczestnik
                  Liczba postów: 1

                  U mnie było bardzo podobnie. Usłyszałam też, że została z ojcem bo „dzieci muszą mieć ojca” i nie przeprowadziła się z nami do dziadków (mieszkali w tym samym mieście tylko na uboczu, więc miała dokąd pójść), bo „do szkoły mieliśmy blisko”. Jedyne co wtedy poczułam to jakby mi dała w twarz i kopnęła w brzuch, tak mnie z nerwów wykręciło. Jak już wyszłam od niej to wciąż mi dudniły te słowa w głowie „bo do szkoły mieliście blisko”, a ja bym na nogach do innego województwa wolała chodzić niż żyć z ojcem pod jednym dachem.

                  To zabrzmiało dokładnie tak jak to opisałaś, że ja sobie jakieś problemy wymyślam. To ze mną jest coś nie tak, przecież ojciec tylko pił i krzyczał, a że się parę razy z rękami na mamę rzucił to się zdarza…. Normalnie powtarzałam sobie jej słowa w kółko, chyba żeby siebie przekonać, że miały jakiś sens. Najgorsze jest to, że chyba wolałabym żeby mnie ochrzaniła, że zadaje jej takie pytania niż odpowiedziała w ten sposób. Dokładnie tak jak napisałaś, poczułam się jak idiotka, która szuka nie wie czego po tylu latach.

                  Uwierzyłam, że to ja jestem głupia, że dla mnie taka odpowiedź to szaleństwo. Do dziś mam do niej pretensje mimo, że udaje przed innymi, że wszystko jest dobrze.

                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.