Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 81 do 90 (z 91)
  • Autor
    Wpisy
  • kala2
    Uczestnik
      Liczba postów: 107

      Witam!

      Wiesz rozumiem Cię bo mi tez najbardziej przeszkadza u siebie moj kontakt z ludzmi i np to ze ciezko mi byc soba kiedy w otoczeniu tym jest osoba ktora mnie lubie lub ktorej ja nie lubie..
      A kiedy ktos jest dla mnie mily to nie potrafie go czasem szanowac bo chyba mam takie przekonanie ze ktos kto szanuje mnie ( a ja mam niskie poczucie wlasnej wartosci) to juz w ogole na szacunek nie zasluguje..

      Troche to chore ale tak jest. Czasem sie na tym lapie zeby tak nie robic.
      Dzisiaj troche poszlam wtym wszystkim do przodu bo zdobylam sie na odwage i wyrzucilam wszytko chlopakowi z ktorym sie nie dogadywalam i w jego towarzystwie bylam zamknieta zawsze…okazalo sie ze jemu przeszkadza we mnie to ze jestem "za mila" i "za dobra" i ze zbyt biore wszystko do siebie co on mowi. Ma troche racje.. Nie wiem moze u ciebie jest podobnie?
      Nie chodzi o to zeby nie byc milym i dobrym dla ludzi.. ale zeby umiec tez powiedziec "nie" a nie na wszystko sie zgadzac i byc dobrym nawet wtedy kiedy ktos nas poniza..

      mamy prawo do wyrazania swoich uczuc, emocji.. nie powinnismy sie z nich tlumaczyc tylko mowic co nam nie pasuje inaczej zamkniemy sie w sobie a wszystko w okol nas bedzie jeszcze gorsze i potem nie damy rady zeby to udzwignac..

      Tak na prawde nie wiemy co ten drugi czlowiek o nas mysli nie powinnismy sami sobie tego dopowiadac i wmawiac…

      kala2
      Uczestnik
        Liczba postów: 107
        w odpowiedzi na: Moj osobisty demon #76409

        Tak ja tez o tym slyszalam.. to sie nazywa kurcjata bezalkoholowa u nas.. ja podjelam sie tego 8 listopada 2009 takze niewiele juz zostalo. Codziennie sie modle za rodzicow i przez to nawet nasz kontakt sie troche polepszyl.

        kala2
        Uczestnik
          Liczba postów: 107
          w odpowiedzi na: Moj osobisty demon #76403

          Znalazlam wlasnie ten list w "ogloszeniach"

          List alkoholika

          Jestem alkoholikiem. Potrzebuję twojej pomocy.
          Nie rób mi wymówek, nie obwiniaj mnie, nie złorzecz mi.
          Nie byłabyś zła na mnie, gdybym był chory na gruźlicę lub cukrzycę.
          Alkoholizm to też choroba. Nie wylewaj mojego alkoholu, to po prostu strata ponieważ ja zawsze znajdę sposób na zdobycie dalszej porcji alkoholu.
          Nie pozwól mi wywoływać u Ciebie złości. Jeśli zaatakujesz mnie słownie lub fizycznie, będziesz mnie tylko upewniała w złej opinii jaką mam o sobie.
          Ja już wystarczająco nienawidzę siebie. Niech twoja miłość do mnie i lęk o mnie nie doprowadza Ciebie do robienia tego, co sam powinienem robić. Jeśli weźmiesz na Siebie odpowiedzialność za wszystko, oduczysz mnie podejmowania odpowiedzialności.
          Będę miał większe poczucie winy a Ty będziesz czuła się urażona. Nie przyjmuj moich obietnic. Obiecam wszystko, by wyjść z kłopotów, ale charakter mojej choroby powstrzymuje mnie przed dotrzymywaniem obietnic nawet tych, o których mówię z pocztku serio. Nie groź mi, jeżeli nie masz zamiaru spełnić groźby. Jeśli już raz podęłaś decyję trzymaj się jej. Nie wierz w to wszystko co mówię o tobie, to może być kłamstwo. zaprzeczanie oczywistym faktom jest symptomem mojej choroby. Co więcej – najcześciej tracę szacunek dla tych, których zbyt łatwo można oszukać.
          Nie pozwól mi mieć nad Tobą przewagi, nie daj się wykorzytywać przeze mnie. Miłość nie może długo istnieć bez wymiaru sprawiedliwości.
          Nie ponoś za mnie lub nie próbuj odzielić mnie od konsekwencji mojego picia.
          Nie kłam za mnie, nie płać za mnie rachunków. Takie postępowanie zmniejsza lub zapobiega kryzysowi, który mógłby zmobilizować mnie do szukania pomocy.
          Dopuki będziesz ratowała mnie z każdej opresji, będę mógł zaprzeczyć temu, że mam problem alkoholowy. Ponad wszystko, ucz się wszystkiego, co tylko możliwe o alkoholiźmie i Twojej roli w stosunku do mnie. Przychodź na otwarte zebrania AA. Uczęszczaj na spotkania Al-Anon regularnie. Czytaj literaturę i utrzymuj osobisty kontakt z członkami Al-Anon. Są to ludzie, którzy mogą dopomóc zobaczyć jasno Twoją sytuację.

          kala2
          Uczestnik
            Liczba postów: 107

            Iza a probowalas porozmawiac o tym ze swoim chlopakiem? Co czujesz? Moze moglibyscie jakos razem przez to przejsc..

            kala2
            Uczestnik
              Liczba postów: 107
              w odpowiedzi na: Moj osobisty demon #76353

              Dzieki.

              Tak samo jak jest z naszymi problemami tak samo przychodzi tez poczucie winy i odowiedzialnosci za rodzicow.. takie mysli "a co jesli"…trzeba sobie to chyba uswiadomic ze dluzej tak nie mozna. ja nawet keidys sie z tego wyspowiadalam a jak mi ksiadz powiedzial ze to nie moja wina to pomyslalam " ale ksiadz mi sie trafil.." to chore troche..
              tak czy inaczej smutne jest to bardzo ze nie mozna pomoc komus kogo sie kocha ale chyba tzreba im po prostu przebaczyc to wszystko co zrobili i zyc dalej..
              Moge jeszcze o cos zapytac?
              Nawet jesli mialabym sie nie czuc winna za ich zycie to czy to znaczy ze mam ich w ogole nie odwiedzac? A jak juz to robic to jak sie w stosunku do nich zachowywac… wiem ze te pytania sa troche smieszne ale ja czasem na prawde nie wiem co zrobic..

              Co do spotkan to wlasnie zamierzam teraz sie udac i zobaczyc. Chyba od pazdziernika ruszy. W ogole to jeszcze 2 dni temu nie zdawalam sobie sprawy z tego ze nas jest tak duzo. Do tej pory jak probowalam o tym komus powiedziec to dziwnie reagowali a ja potem zalowalam ze zaczynalam w ogole temat..
              Mysle ze bardzo mozemy pomoc sobie nawzajem i ciesze sie trafilam tutaj bo wiem ze nie jestem juz sama w tym wszystkim..

              kala2
              Uczestnik
                Liczba postów: 107
                w odpowiedzi na: Moj osobisty demon #76345

                U nas w domu bylo tak ze najpierw wyjechala moja siostra do wiekszego miasta do szkoly sredniej. 5 lat pozniej ja wyjechalam ale nie mialam zadnych watpliowsci co do tego. Nie moglam doczekac sie dnia kiedy to wszystko sie skonczy i zaczne nowe zycie. Bylam wtedy na etapie nienawisci do rodzicow. Teraz odwiedzam ich raz na 2 miesiace patrzac jak marnuja swoje zycie i pomagajac w sprzataniu.. bardzo mi zal ze tak sie stalo ale nie moge dluzej obwiniac siebie. Decyzja o wyjezdzie byla jedna z lepszych w moim zyciu z tym ze wydawalo mi sie ze opuszczajac ten dom myslalam ze moje problemy sie skoncza a dopiero teraz je zauwazam. Slyszalam tez od kolegi ktory jest dda ze nie powinnam w ogole im pomagac ani odwiedzac bo wtedy nigdy nie zrozumieja ze robia zle.. ala ja tak chyba nie potrafie. Boje sie ze cos im sie moze stac a ja sobie nie wybacze ze stracilam z nimi kontakt..

                kala2
                Uczestnik
                  Liczba postów: 107

                  Wiecie co ja tez z tego powodu zrywalam z chlopakami, pozniej sie zakochalam tak na powaznie i bylam w zwiazku przez 3.5 roku ale czulam sie tak beznadziejna w tym zwiazku ze postanowilam zerwac. Wiedzialam ze dopoki nie pokocham samej siebie i nie pokaze sobie ze mnie na cos stac samej to nie bede szczesliwa w zwiazku bo ciagle go bede obarczac wina za swoje dziwne stany emocjonalne. Chcialam o tym wiele razy rozmawiac ale widzialam ze on mnie nie do konca rozumie i chcialam tez dla niego dobrze. Wyjechalam na 3 lata studiowacw sumie to przez ten caly czas szukalam na sile chlopaka i chcialam sie zakochac ale mi to nie wychodzilo. Pomyslalam ze juz zawsze bede sama.. Na prawde przez ten czas wiele sie wydarzylo, wiele zrozumialam a pod koniec tego 3 ego roku kiedy moja przyjazn z jednym chlopakiem prawie przerodzila sie w cos wiecej ja zrozumialam ze kocham tamtego i teraz jestesmy razem kilka miesiecy i jest zupelnie inaczej. Mowilam mu o tym ze kiedys nie bylam z nim do konca szczesliwa, ze ludzie mnie lubilitylko dlatego ze bylam jego dziewczyna a ja potzrebowalam czuc ze jestem cos wiecej warta..
                  teraz zaczelam mu o wszystkim mowic i chociaz widze ze nie zawsze mnie rozumie to widze tez ze bardzo sie stara i jest przy mnie nawet wtedy kiedy ja czuje sie nic nie warta i nie chce mi sie zyc..
                  Takze chyba juz przestalam sie bac tej wlasnie bliskosci i czuje sie teraz gotowa na zwiazek chociaz momentami jest ciezko to warto. On wie jaka ja jestem i to nie przeszkadza mu w tym zeby ze mna byc..
                  kiedys sie tego wstydzilam mowic mu o tym ale teraz troche bardziej zaufalam..
                  Nie wiem czy czyttalyscie ksiazke "jak kochac i byc kochanym" ale mi ona bardzo pomogla zrozumiec wiele spraw..
                  Nie mowie ze pozbylam sie wszystkich problemow bo wiele ich jeszcze zostalo ale widze ze otworzyly mi sie oczy na wiele spraw. ja po prostu sobie wiele rzeczy wmawialam i nie dopuszczalam wielu mysli do siebie.Dopiero kiedy zrozumialam ze chce tak na prawde jego szczescia to to jest wlasnie milosc a dla tego warto jest pokonywac swoje lęki..
                  Nie ma sensu tez robic czegos na sile bo moze dla kazdego przychodzi ten moment kiedy pewne rzeczy zaczynaja wygladac zupelnie inaczej…
                  Aha i moge jeszcze dodac ze kiedys mnie przerażala mysl ze mam za niego wyjsc za mąż i zerwalam tez dlatego bo wszystko szlo " za szybko" i jego mama ciagle wchodzila na ten temat co mnie juz denerwowalo..

                  kala2
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 107
                    w odpowiedzi na: Moj osobisty demon #76317

                    Nie poddawaj sie! Wiara i nadzieja to jedyne co nam zostalo. Ty jeszcze masz wielka szanse zeby stworzyc normalna i zdrowa rodzine. Wiem ze to nie jest latwe bo wiele razy probowalam rozmawiac ze swoja mama. Za kazdym razem keidy przyjezdzam do domu probuje. Obwiniam nawet siebie za to ze juz jej tak nie okazuje milosci jak kiedys i ze za malo sie staram w stosunku do niej, ze powinnam zrobic wiecej. A prawda jest taka ze ja kocham i mam nadzieje ze kiedys zrozumie to wszystko. Raz nawet sama sie przyznala i zapisala sie na terapie potem powiedziala ze juz 2 tyg nie pije potem okazalo sie to klamstwem bo nastepnego dnia znow byla pijana. Znienawidzialam ja wtedy bo mnie strasznie zawiodla ale nie na tym to polega. Oni sa chorzy i nie wiedza co robia a my miejmy nadzieje ze kiedys zrozumieja.. zawsze mi cala rodzina powatrzala ze tzreba kochac rodzicow takimi jakimi sa a ja wtedy myslalam " co oni moga wiedziec" dzisiaj bardziej to rozumiem.. a teraz wiem ze zycie ma sens i mozna zyc normalnie trzeba tylko bardzo chciec a nowy dzien moze przyniesc wiele niespodzianek. trzeba sie tylko troche na nie otworzyc.
                    Takze pamietaj tez ze nie jestes sama w tym wszystkim chociaz czasem to moze tak wyglada..to my tutaj wszyscy jestesmy podobni i wiemy co przezywasz..

                    kala2
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 107

                      Wiecie dla mnie tez mój chłopak jest osoba przy której jestem soba i jak opowiadam mu o swoich problemach z pracy to on nie potrafi zrozumiec ze tam jestem inna i zachowuje się inaczej. Raz poszlismy na poprawiny do kolegi a ja tam tak wpadlam w panike ze wszyscy ze soba rozmawiaja a ja siedze sama ( bo nie umialam sie otworzyc) ze poszlam do domu i zazelam plakac i mam takie stany raz na jakis czas ale potem jest lepiej.. ostatnio sobie zdalam sprawe ze nie mozna tak dluzej zyc i ciagle unikac spotkan z ludzmi.. tez kiedys myslalam ze wyjade z mojego rodzinnego miasta,z tego domu w ktorym dzialo sie tyle złych rzeczy i zaczne swoje zycie na nowo.. ale te wszystkie problemy postanowily chyba pojechac ze mna. Mysle ze wiele osob nie zdaje sobie sprawy z tego co my wewnatrz przezywamy a ja w sumie dzięki tej stronie zobaczylam ze jest nas wiecej tylko po prostu nikt o tym nie mowi..
                      Dzierlatka jesli chodzi o to ze wydaje ci sie ze wszyscy na ciebie patrza nawet na ulicy i oceniaja to ja mam czasem podobne myslenie. Ale kiedy podniose glowe do gory npw tramwaju to widze ze to mi sie tylko wydaje bo kazdy jest czyms innym zajety.. ciezko jest tak zyc i myslec za kazdym razem jak inni nas odbieraja i co o nas mysla…

                      kala2
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 107
                        w odpowiedzi na: izolacja #76266

                        Ja mam czasem tak ze kiedy mi sie juz zacznie "unikanie ludzi" to potem bardzo ciezko mi wyjsc z tego. A jednak prawdą jest to,że to ludzie dają prawdziwe szczescie. Kiedy sobie przypomne dobre chwile z mojego zycia, kiedy bylam na prawde szczesliwa to zawsze gdzies tam oni byli i nie bylam sama. Mysle ze to ludzie sie prawdziwym lekarstwem na nasze problemy. A takie izolowanie sie moze tylko pogorszyc nasz stan i spowodowac ze sie cofniemy a nie pojdziemy na przód..najlepiej jest tez kiedy mamy w okol siebie ludzi z pasja i optymistycznym nastawieniem. Oni potrafia zarazic ta energia..

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 81 do 90 (z 91)