Chciałabym się podzielić ze wszystkimi moją historią, którą przeżyłam w domu dysfunkcyjnym.

Wiele słyszałam o tych problemach DDA na You Tube i w radiu. Szczególnie problemy z emocjami, nazywaniem ich oraz tłumieniem i nie wyrażaniem ich, są mi bliskie.

U mnie w domu do pewnego etapu dzieciństwa było dobrze. Nic nie zapowiadało nagłych zmian, jak wiadomo na gorsze.

Rodzice gdy mialam 12 lat nie pomogli mi, kiedy w szkole cierpiałam z powodu prześladowania kolegów. Naśmiewali się i jeden z nich bił mnie po ramieniu mocno. Zaczęli mnie przezywać „pleśń”, w domu nie było warunków do częstej kapieli. Prosiłam Boga o pomoc, bo jak wyznałam w myślach nie wytrzymuję tego psychicznie (już wtedy umiałam nazwać moje cierpienie) i mnie wysłuchał, to taki aspekt religijny i to optymistyczny.

Mama przez wiele lat nie odzywała się do mnie, krzyczała, dawniej biła pasem za drobne figle np. stłuczenie czegoś, co też nie było celowe i czułam się z tym źle, miałam i tak duże poczucie winy, że nabroiłam. Mama rozpieszczała moją siostrę, dawała jej co chciała do ubrania, a do mnie mówiła, że mamy sobie pożyczać, co nigdy nie miało miejsca. Nic na własność nie dostawałam. Ja nie potrafiłam, nie miałam pojęcia i odwagi, by prosić o ubrania, buty… Uważałam, że rodzice są w trudnej sytuacji finansowej, tak to sobie tłumaczyłam. Żyjemy na wsi, w starym domu wiele się rzeczy psuło, było biednie.
Mama nalewała mi zupę nie patrząc na mnie, z jakby wyrzutem, czemu ja się urodziłam.

W gimnazjum przeprowadziliśmy się do nowego domu. Mama mnie uciszała przy stole, panowało zdanie, że dzieci i ryby głosu nie mają, więc nie mogę rozmawiać nawet z bliskimi przy spotkaniach. Wbrew pozorom siostra mogła, choć jest tylko 2 lata starsza ode mnie, była traktowana jak dorosła. Szturchała mnie pod stołem, tak by nikt nie widział i w swojej wielkiej nienawiści do mnie mówiła z okropnym wyrazem twarzy „cicho”.
Zaczęłam być zalękniona, nie wierzyłam w siebie, bałam się jej, nie wiedziałam o co chodzi. Zaczęłam siadać zdala od niej, ale i to nie pomagało, bo szła za mną i robiła swoje.
Płakałam do poduszki, cierpiąc w samotności, czułam i czuję się samotna w domu. Siostra tylko raz przyszla do pokoju spytać się, co się dzieje (chodziło o mój stan). Ja odparłam, że nie wiem, bo skąd mam wiedzieć czemu mi to robi.
Poza tym nie mogłam wyjść nigdzie, traktowała mnie jak więźnia.

Nie umiałam nazywać emocji, a jakieś się we mnie rodziły. Spychałam je, by nie czuć złości, gniewu, nie chciałam tych uczuć bardzo. Pragnęłam tylko radości, szczęścia i nic więcej. Byłam zbyt ufnym dzieckiem, dlatego każdy mnie wykorzystywał jak chciał, czy to fizycznie, by coś zrobić, czy materialnie, gdy miałam w gimnazjum kieszonkowe. Bałam się mówić NIE, mama się wzburzała, zresztą dalej to robi i nazywa mnie smarkulą. Wpędza mnie w poczucie winy, że mam być wdzięczna za to co mi daje, bez grymaszenia, potulnie na wszystko sie zgadzać.

Siostra stała się jej sojusznikiem, ja byłam dzieckiem we mgle, a ona bohaterem, bo miała dobre oceny, a mamie na tym dalej zależy, na nauce. Pozwalała jej chodzić na dyskoteki, bawić się, cieszyć się życiem. Czułam, że coś jest nie tak, widziałam że traktuje mnie gorzej i dawała mi gorsze jedzenie, jakbym na nic nie zasługiwała.

Siostra wierzy mamie, bo ta naopowiadała o mnie same złe rzeczy, a siostra temu wierzy, ona nie ma swojego zdania o mnie, nie mam z nią dobrych relacji. Odcięła sie ode mnie w gimnazjum, przestała się przyznawać przy koleżankach, znajomych.

Tata widzi całą tą sytuację, wie, że mama robi źle nie dając mi żyć, mówi że to nie ludzkie, ale nie chce nic zrobić, by to zmienić, chce mieć przysłowiowy spokój. Jeździ na ryby, drażni tym mamę, bo jak ona mówi – nie spędza czasu z rodziną. No ale jak, skoro nie da się z mamą wytrzymać? Jest okropną materialistką, egoistką, niby kocha, ale niszczy relacje między nami, chyba jest wampirem emocjonalnym, obie z siostrą szantażują emocjonalnie.

Sporo wypracowałam u siebie między innymi prawo do własnego zdania, że mój głos jest słyszalny, a dawniej nie był i wiele innych. Zostają emocje, które dalej blokują mój potencjał moje skrzydła, tak obcinane przez mamę. Mam stłumione poczucie wstydu, poczucie winy, brak akceptacji, że mam prawo do błędu, bo nikt nie jest idealny.

Postanowiłam odszukać forum by zrzeszać się z osobami, które też przeżyły koszmar w domu i nie mieli wsparcia u nikogo jak ja.

Moja mama dalej jest zaborcza, gdy się stawiam w dobrym słowa tego znaczeniu, krzyczy jak nie wiem.

Katarzyna, kbrzezina199@gmail.com