Skończyłam 25 lat, mieszkam sama, pracuję, tworzę szczęśliwy związek z najwspanialszym mężczyzną na świecie. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie to, że jestem DDA…
Właśnie dziś coś we mnie postanowiło się przełamać, nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam, nigdy nie zwierzałam się z tego problemu, ale od początku…

Wychowywałam się z rodzicami i dwójką młodszego rodzeństwa w małej wsi, każdy znał każdego, wiedziało się o sąsiadach wszystko, np. to, że ktoś jest alkoholikiem. I tym właśnie alkoholikiem był i nadal jest mój ojciec. Najwcześniejsze wspomnienie mam z około 2 roku życia, pamiętam ojca, który leżał pijany i poobijany na schodach przed domem, płaczącą mamę i płaczące niemowlę (moją siostrę), krzyczącego dziadka. To pierwsze wspomnienie małego dziecka, chyba nie takie powinno być… Już jako kilkuletnia dziewczynka wiedziałam, kiedy należy siedzieć cicho w pokoju, bo tata może się obudzić i bić mamę, wiedziałam kiedy należy zabrać siostrę i brata i uciekać z domu, aby gdzieś się schować. Kolejnym wspomnieniem jest wigilia, rodzina siedząca przy stole, wszyscy mają smutne twarze, niespełna 2-letni brat siedzi zapłakany w krzesełku. Nagle słychać krzyk ojca, tłukące się talerze, płacz mamy i przewracającą się choinkę. Wtedy pierwszy raz odważyłam się uciekać dalej niż obejście gospodarstwa. Jedyne co zabrałam ze sobą to rodzeństwo i kocyk dla brata. Uciekliśmy do babci, która mieszkała 10 km od naszej wioski, nie miałam kurtki, przez większość drogi musiałam nieść brata i zmuszać siostrę, aby nie siadała w zaspach śniegu tylko szła dalej. Miałam wtedy 6 lat…

Całe dzieciństwo upłynęło w strachu, wśród ciągłych kłótni, jedyne co pamiętam to obraz pijanego taty.

Szkoła, do której chodziłam znajdowała się we wsi obok. Wszyscy (uczniowie i nauczyciele), wiedzieli o sytuacji jaką miałam w domu, nie chwaliłam się tym, nawet na początku nikomu o tym nie mówiłam, ale jak wiadomo w małych miejscowościach takie rzeczy rozchodzą się bardzo szybko, zwłaszcza, że mama pracowała w tej szkole jako woźna i co jakiś czas przychodziła z podbitym okiem, rozciętą wargą czy posiniaczonym ciałem. Kiedy w końcu postanowiłam poprosić o pomoc nauczycieli, nie dostałam jej i o to chyba mam żal do tej pory, gdyby wtedy ktoś wyciągnął rękę do mojej rodziny, nasze życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Od tamtej pory straciłam zaufanie do ludzi.

Szkołę średnią zaczęłam z dala od domu, zamieszkałam w internacie. Najpierw do domu wracałam na każdy weekend, później już coraz rzadziej. Sprawiało mi to ogromną radość, brak kłótni, brak ucieczek. Jednak wciąż myślałam o mamie i o rodzeństwie, chciałam coś osiągnąć, chciałam zabrać ich z domu, zapewnić lepsze, szczęśliwsze życie, niestety, nie wszyscy mamy równy start w życiu… Nadszedł w końcu weekend, kiedy musiałam wrócić do domu, był początek czerwca, wieczór zapowiadał się spokojny. Jak ja się wtedy myliłam… To była najgorsza noc w moim życiu.
Jak można się domyśleć, ojciec wrócił do domu pijany, standardowo zaczęła się kłótnia, szarpanina, ale prawdziwe piekło miało się jeszcze zacząć… Schowaliśmy się z mamą i rodzeństwem za domem. Mama postanowiła pójść i zobaczyć czy ojciec poszedł spać i nagle usłyszeliśmy przerażający krzyk mamy, kiedy byliśmy na miejscu zobaczyliśmy ojca próbującego się powiesić, cała reszta nocy upłynęła na pilnowaniu i błaganiu ojca, aby nie robił sobie krzywdy.

To podłe z mojej strony, ale w pewnych chwilach żałowałam, że tego nie zrobił…

Dziś jestem dorosła, jednak każdy dzień kończę telefonem do mamy, pytam czy wszystko jest w porządku, czy ojciec jest trzeźwy, czy nic złego jej nie zrobił. Ona nie chce go zostawić i podejrzewam, że nigdy już tego nie zrobi. Nigdy więcej, od czasów podstawówki nikomu nie powiedziałam o ojcu alkoholiku, nawet mój chłopak o tym nie wie. Czuję straszny wstyd, jestem wycofana, ciężko mi nawiązywać kontakty z ludźmi, nie potrafię nawiązywać przyjaźni, zdarza mi się wybuchać złością, jestem nadopiekuńcza względem mamy i rodzeństwa, staram się im pomagać jak tylko mogę, staram się mieć wszystko pod kontrolą, nie potrafię być szczęśliwa, boję się, że swoje powodzenia czy sukcesy spotka mnie kara.

Nigdy z nikim nie dzieliłam się swoimi przeżyciami, aż do dzisiaj… Po dłuższym czasie trzeźwości, ojciec znów się upił, znów uderzył mamę, znów musiała uciekać, a ja czuję się winna, czuję strach, że kiedyś to wszystko może źle się skończyć, że on skrzywdzi mamę lub zrobi coś sobie.

Moja historia jest jedną z wielu, nie jest wyjątkowa, ale w końcu chciałam się nią z kimś podzielić.

Jestem DDA…

Gdyby ktoś chciał podzielić się swoimi przeżyciami, spostrzeżeniami lub po prostu chciał pogadać mój adres e-mail: sadwiola@op.pl

Wiola