Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD W domu ciągle ekrany

Otagowane: 

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
  • Autor
    Wpisy
  • mewa
    Uczestnik
      Liczba postów: 5

      Cześć.

      Być może z racjonalnego punktu widzenia nie ma potrzeby, bym pisała na forum o takiej tematyce, ale jednak coś mnie tu zatrzymało. Zobaczyłam ładną, napawającą spokojem szatę graficzną, zobaczyłam, że ludzie tu odpisują, i to całkiem kulturalnie, więc pomyślałam: napiszę. Nie mam się do kogo zwrócić i chciałabym, aby ktoś obiektywnie przyjrzał się temu, co opiszę.

      Nie chcę podawać mojego wieku, ale bliżej mi do trzydziestki niż dwudziestki (kobiety chcą jak najdłużej mówić o swoim młodym wieku, ja coraz bardziej zauważam mentalny upływ czasu). Mieszkam z rodzicami, bo z powodu niepełnosprawności jestem zależna od ich pomocy (nie chcę opisywać dokładnie, o co chodzi). Ale właśnie ostatnio ta zależność daje mi się coraz częściej we znaki. Mamy małe mieszkanie i mam poczucie, że brakuje mi życiowej przestrzeni, tak fizycznie jak i mentalnie. Powinnam się cieszyć, że ma się kto mną opiekować, ale w głębi serca coraz częściej nie czuję się wolna. Kilka lat temu zbliżyłam się do Pana Boga, wiara stała się dla mnie ważna, poczułam, że mogę w życiu mieć coś więcej, działać w Kościele, ale hamuje mnie życie, jakie wiodę.

      W moim domu od zawsze były włączone ekrany. Rodzice ciągle oglądali telewizję, potem pojawił się pierwszy komputer w moim pokoju. Kolejne lata utrwaliły we mnie i rodzeństwie taką praktykę (rodzeństwo to jedna osoba): jeśli komputer jest włączony przez cały dzień (tak było zwykle w weekendy), były zmiany: dwie godziny jedna osoba, następne dwie – druga. Tak było często od rana do wieczora. W ciągu tygodnia po szkole internet był dla nas jedyną rozrywką, chociaż ja jeszcze lubiłam czytać książki, ale i tak internet był najważniejszy. Z biegiem czasu miałam więcej wspomnień z życia wirtualnego niż prawdziwego, bardzo intensywnie emocjonalnie angażowałam się w znajomości internetowe, z których żadna nie przetrwała do dziś i nie była warta zmarnowanego czasu.

      Dzisiaj, przy nowych technologiach, które często wypierają komputery stacjonarne, tych ekranów jest znacznie więcej. Często każda osoba w naszym domu siedzi w swoim ekranie. Prawie nigdy nie jadaliśmy i nie jadamy posiłków przy wyłączonym telewizorze. Telewizor wypełnia domową przestrzeń, bez niego cisza w domu, mam wrażenie, jest niezręczna.

      Nie czuję się w domu swobodnie pod względem emocjonalnym. Mam do siebie o to pretensje, ponieważ powinnam się cieszyć, że ma się kto mną opiekować, że w naszym domu nikomu nie dzieje się krzywda. Ale od dawna mam poczucie, że rozmowy w naszym domu są powierzchowne. Nie oczekuję, że ktoś będzie mnie zajmował rozmową jak małe dziecko, po prostu mam wrażenie, że coś jest nie tak. Często też w różnych, dla mnie błahych, sprawach, jestem pouczana, że robię coś nie tak. Nie za bardzo też lubię w domu wypowiadać odmienne zdanie na różne tematy, bo to nie jest dobrze widziane. Często z tego powodu boję się, co myślą o mnie ludzie poza domem, bo choć sama miałabym pewność siebie (czasem nagle mnie ona pozytywnie zaskakuje), to pamiętam, co powiedziano mi w domu.

      Czuję, że nie mam prywatności; mamy małe mieszkanie, dzielę pokój z rodzeństwem. Siedzimy przy swoich laptopach, ja czasem coś czytam, ale czasem chciałabym się pomodlić i niby mogę, ale to jest takie dziwne uczucie, po prostu nie jestem sama. Z powodu tej zależności i braku prywatności nie mam za bardzo z kim porozmawiać o tym wszystkim, bo i tak rodzice by się dowiedzieli, bo się mną opiekują.

      Nie umiem podejmować decyzji, nie wiem, kim jestem (tzn.: jakie są moje cele, marzenia itd., niby je mam, ale co z tego, jeśli ich nie zrealizuję?), bo ukształtowały mnie lata siedzenia na forach internetowych. Zaczęłam się budzić z tego stanu dopiero po podjęciu decyzji o zbliżeniu się do Boga. Próbowałam wtedy ograniczyć internet. Pojawiły się problemy z koncentracją i uświadomiłam sobie uczucie dojmującej pustki w życiu. Nie skończyłam studiów, bo te, które mnie interesują, są w innym mieście, a ja bym sobie nie poradziła bez rodziców. I wiecie co, długo myślałam, że tylko ze mną może coś jest nie tak. Ale moje rodzeństwo jest po studiach na słabej uczelni w naszym mieście (mało kierunków), nie ma marzeń, planów, nie wie, czego chce i robi to samo, co przez ostatnie kilkanaście lat, czyli internet jedyną rozrywką. Widzę, że też źle się z tym czuje, ale boi się opuścić dom rodzinny, chociaż nie ma przeszkód zdrowotnych.

      Jestem coraz bardziej zdezorientowana. Gdyby nie Pan Bóg, nadal żyłabym w przekonaniu, że internet jest sensem mojego życia, teraz z tym przekonaniem nieudolnie walczę. Mam wyrzuty sumienia, że o tym piszę, ale nie mam komu o tym powiedzieć, ale mam też wyrzuty sumienia, że tak myślę, bo krzywda mi się nie dzieje, a ja zaczynam się zastanawiać, czy relacje w moim domu są zdrowe. Jak Wy to widzicie? Czy słusznie się niepokoję, czy to tylko moje wymysły?

      Chciałabym odzyskać koncentrację (zabiera mi ją internet i dręczące myśli), wyjechać gdzieś, studiować i zaangażować się bardziej w Kościele. Czuję, że coś jest nie tak i to uczucie mam, odkąd wróciłam do Boga – a ponieważ wierzę, że On jest dobry, wydaje mi się, że chce mi pokazać, że mogę żyć pełniej. Tylko czy warto sięgać po wolność? Czy ja nie jestem wolna?

      Proszę, bądźcie dla mnie wyrozumiali i napiszcie, jak widzicie to, co opisałam.

      • Ten temat został zmodyfikowany 3 lat, 2 miesięcy temu przez mewa.
      2wprzod1wtyl
      Uczestnik
        Liczba postów: 1177

        Czuję, że nie mam prywatności; mamy małe mieszkanie, dzielę pokój z rodzeństwem. Siedzimy przy swoich laptopach, ja czasem coś czytam, ale czasem chciałabym się pomodlić i niby mogę, ale to jest takie dziwne uczucie, po prostu nie jestem sama.

        Mewa w Twoim wpisie słyszę, że masz poczucie winy z naturalnej potrzeby każdego człowieka jaką jest autonomia.

        Potrzeba autonomii jest czymś naturalnym i wręcz bym powiedział, że skoro ją zauważasz tzn. że już zrobiłaś pierwszy krok czyli świadomość.

        Jak najbardzieś masz prawo bez wyrzutòw sumienia poprosić rodzinę o autonomię.

        Wyobrażam sobie, że z jednej strony Tobie może być trudno to przeskoczyć a drugiej może być brak zrozumienia np. rodzeństwo, ktòre może mieć poczucie, że wszystko kręci się wokòł siostry z niepełnosprawnością a ona i tak chce więcej. (nie musi tak być, ale tak też bywa i rozumienie tego daje przestrzeń Tobie do zrozumienia ew. reakcji).

        Oddzielną kwestia takiego komunikowania z Twojej strony, że potrzebujesz samodzielności i autonomii jest ew. lęk rodzicòw (zrozumienie, że mogą mieć lęk i używać go nieświadomie do manipulacji Tobą też może dać Ci przestrzeń do zrozumienia ich lęku i ew. komunikowania w taki sposòb by to uwzględniać)

        Nie znam Twojej sytuacji w jaki ew. sposòb mogłabyś zrealizować swoją naturalną potrzebę autonomii jednak jestem przekonany, że poczucie winy jakie się pojawia można rozładować. (bez krytyka 'egoista’ jaki może się włączać)

        Jest taka zasada, że w drugiej fazie (pierwszą fazą jest moment decyzji, że od teraz będziemy realizować swoje potrzeby) uzewnętrzniania swoich potrzeb wchodzimy w fazę 'tupet’ (jest to taki bunt, że teraz będą realizowane moje potrzeby)przez co w tej fazie często zrażamy do siebie ludzi. Na szczęście jest to moment przejściowy, bo docelowy to wyrażanie i realizacja swoich potrzeb z uwzględnieniem potrzeb innych (w większości przypadkòw się da mimo, że często wydaje się nam to niemożliwe).

        Nie doradzę Ci jak zakomunikować rodzinie o swojej naturalnej potrzebie autonomii z jednoczesnym uwzględnieniem ich lęku, może zazdrości a może irytacji i ich potrzeb, ale mniej więcej w tych ramach warto poszukać.

        Wyobrażam sobie, że masz wiele innych naturalnych potrzeb i je też bez poczucia winy możesz komunikować lub realizować.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
        mewa
        Uczestnik
          Liczba postów: 5

          Dziękuję za spostrzeżenia. To ciekawe, że temat dotyczy ekranów, a Ty piszesz przede wszystkim o potrzebie autonomii. To prawda, mam wrażenie, że przez moją zależność od innych w moim życiu jest niewiele autonomii. Ale jestem też świadoma, że moja zależność może odebrać wolność innym. Np. ja chciałabym wyjść do kościoła nie tylko w niedzielę, a ktoś musi mnie tam zaprowadzić. Może mieć przecież inne plany, może nie chcieć być w kościele. Jednak mi już coraz trudniej tkwić w takim ograniczeniu, jakkolwiek często spotykam się z zarzutem, że myślę tylko o sobie. Trudno żebym nie myślała; czuję coraz większą tęsknotę, trochę poznałam, jak to jest angażować się w kościele i teraz chcę więcej. To prawda, że często nie czułam się zawiedziona i ta pomoc się znalazła, ktoś mnie zaprowadził, zawiózł. Ale czy możesz wyobrazić sobie moje ustawiczne poczucie niepewności i lęku, że przez zależność od innych nie zawsze mogę dostać to, czego chcę? Co dostałabym, gdybym była niezależna, bo mogłabym sięgnąć po to sama? To jest bardzo męczące.

          Zresztą, bywa, że słyszę, iż inni w moim stanie radzą sobie lepiej. To prawda, zdarza się, że inni, nawet z większymi problemami, są bardziej niezależni. Ale dla mnie wszystko jest za trudne. Wiele rzeczy mnie przerasta, wielu rzeczy nie mogę zrobić, by sobie nie zaszkodzić.

          Bardzo chciałabym jednak dowiedzieć się, jak mam patrzeć na kwestię ekranów. Czy w tym, co opisałam wcześniej, jest coś niezdrowego? Z jednej strony żałuję czasu zmarnowanego w internecie; kiedy moi znajomi po lekcjach chodzili do szkoły muzycznej, na naukę śpiewu, kółka teatralne albo robili cokolwiek innego sensownego, ja siedziałam na forach i pisałam z toksycznymi ludźmi, bo byli inteligentni i chciałam im imponować. Z drugiej strony internet mnie kształtował, nie wiem, jak wyglądałoby moje życie bez świata wirtualnego, nie potrafię sobie tego wyobrazić, widziałabym w tym jakąś pustkę. Dopiero teraz odkrywam życie poza internetem: pasje, udzielanie się w kościele, naukę języka. Mimo to internet nadal jest dla mnie bardziej naturalny niż wszystko inne, po prostu brakuje mi „siedzenia w internecie”, nawet jeśli to nie ma żadnego celu. Dziwnie się czuję bez internetu. Ale prawie nikt mi nigdy nie zwracał uwagi, że internetu jest w moim życiu za dużo, bo jak wspominałam, ekrany są w moim domu niemal ciągle włączone. Czy to słusznie mnie niepokoi?

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez mewa.
          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez mewa.
          2wprzod1wtyl
          Uczestnik
            Liczba postów: 1177

            Co do zależności to już tak jakoś jest, że wszyscy jesteśmy od kogoś zależni ( rozumiem ròżnicę wymiaròw), tak samo jak praktycznie wszyscy mamy tendencję do idealizowania innych (inni w tym czasie… zwłaszcza internet to potęguje). Natomiast przyjmowanie to druga strona medalu asertywności (często odbierana jako litość). Dlatego według mnie poproszenie innych lub wręcz zbudowanie całego systemu podwożenia jest oznaką samodzielności. (bez zastanawiania się nad wdzięcznością, chciał to pomògł, bo gdy ktoś pomaga w założeniu robi to bez oczekiwania zwrotu)

            Oddzielną kwestią jest Twòj i rodziny czas przed ekranem. Co uzyskujesz?   może jakaś akceptacja? może poczucie, że w sieci możesz się mierzyć? przez co coś uzyskujesz? Odpowiedzenie sobie jakie potrzeby wypełniasz może być kluczem (a może też w jakieś części uzależnienie co dziś jest częste)

            Nie wiem ile jest dla Ciebie w sam raz, ale wiem, że imponowanie innym to szukanie uznania na zewnątrz (sam miałem z tym problem) w kategoriach wiary jest to pròżna chwała. Dziś wiem, że imponowanie, udowadnianie innym mnie nie wykarmi a wręcz na końcu wpędzi w złość lub smutek albo takie 'złudne uwielbienie'(iluzję).

            Co do czasu spędzanego przed ekranem przez rodzinę niestety nie mamy wpływu na to co robią inni. Często jesteśmy bezradni gdy nasi bliscy w czymś się zatracają, ale uważam, że możemy to zakomunikować (bez oskarżania)

            Ze  swej strony uczę się tego by rozpoznawać i komunikować swoje potrzeby i jak uda mi się przy tym uwzględnić potrzeby innych to już duży sukces. Nie wszystkie potrzeby zaspokoimy.

            Jeszcze taka myśl odnośnie Twojego wpisu na tym forum i w pewnym sensie sedno. Zaważam sporo podobieństw w Twoim wpisie z tym o czym pisze Truskawek w kontekście osòb ddd gdzie ciężko coś pokazywać rodzicom np,  że w pewnym sensie wypchnęli Cię do internetu (przepraszam jeżeli jest to za mocne), bo teoretycznie wszystko jest ok.  a tak naprawdę są ignorowane jakiekolwiek potrzeby. Stąd myślę, że nie tylko tło i kultura forum przyciągnęło Twoją uwagę. Nie jest takie łatwe to wszystko ponazywać, zakomunikować zwłaszcza rodzicom, ale powoli rozpoznając można.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Może zajrzyj tam, poczytaj i sprawdź, czy odbywają się mityngi:

              lub poszukaj tematyki „12 kroków” + „uzależnienie od internetu”. W dobie pandemii większośc grup 12 krokowych spotyka się on line lub telefonicznie (telekonferencje). Możesz więc nawet zajrzeć na mityng dda/ddd. Będzie to przynajmniej pożyteczne wykorzystanie sieci.

              2wprzod1wtyl
              Uczestnik
                Liczba postów: 1177

                Jeszcze jedna taka myśl. Nie ma sprzeczności w potrzebie autonomii i jednoczesnej potrzebie bliskości, relacji, przynależności choćby w rodzinie. (już tak mamy, że potrzebujemy i tego i tego- jedni trochę mniej inni trochę więcej).
                I jeżeli np. smuci Cię albo irytuje, że rodzina siedzi w ekranach można spròbowac powiedzieć mniej więc tak. Słuchajcie smuci mnie/irytuje, że spędzamy tyle czasu przy ekranach, bo chciałabym częściej rozmawiać z wami czy moglibyśmy np. raz dziennie przez 1-2 godziny spędzić czas razem na rozmowach? w domu lub spacerze.

                 

                 

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                mewa
                Uczestnik
                  Liczba postów: 5

                  Ważniejszy od spędzania czasu z ludźmi jest dla mnie rozwój intelektualny i artystyczny; nie czuję potrzeby relacji jako takiej, jedynie tylko bycia wysłuchaną, a sama nie chcę słuchać. Jestem raczej aspołeczna i szczerze nie rozumiem, jak ludzie lubią spędzać czas na rozmowach. Ja potrzebuję dziennie czterech godzin na czytanie książki, bo czytam cztery strony na godzinę przez kłopoty z koncentracją i już nie daję rady. Książki to moja pasja, kiedyś czytałam krócej, ale więcej, odkąd spadła mi koncentracja, jest z tym coraz gorzej. Mam też inne zainteresowania, a kontakty z ludźmi tylko mi je odbiorą, żyję w ciągłym lęku z tego powodu, bo wymagania świata są takie, że trzeba być z ludźmi, a ja nie umiem pogodzić jednego z drugim… Nie mogę się na niczym skupić, na niczym…

                  I możecie mi pisać, że jestem egoistką, ale ja naprawdę nie czuję potrzeby przebywania z ludźmi, to mnie szybko męczy, zabiera mi energię. Gdy się robi coś kreatywnego, tak. Ale poza tym? Nie mam potrzeby relacji. Chcę tylko, by się mną opiekowano, gdy tego potrzebuję.

                  A teraz życzyłabym sobie, abyście zrobili tych kilka rzeczy: usunęli ten temat i moje konto, bo już was nie potrzebuję i musicie to zrobić, bo chroni mnie RODO, a wy powinniście mieć sumienie do tego, by spełnić moje życzenie, wszak napisałam tu coś osobistego.

                  I nie piszcie mi, jaka ze mnie egoistka, bo jestem przyzwyczajona. Nie rozumiem ludzi, którzy czerpią radość z bycia dla innych. Wiem, że tak trzeba, że trzeba innym pomagać, czasem poświęcić swój czas. Ale ja prawie NIGDY tego nie czułam.

                  Zróbcie, o co proszę i żegnam.

                  Jakubek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 931

                    Na koniec tylko dorzucę, że to, iż ludzi odbieramy jako „męczących”, może być czymś naturalnym. Sam tak mam. Polecam książkę:

                    https://www.empik.com/sekretne-zycie-introwertykow-granneman-jennifer,p1246956296,ksiazka-p

                    Pogody ducha

                    2wprzod1wtyl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1177

                      Mewa po Twoim ostatnim wpisie wcale nie uważam, że jesteś egoistką wręcz słyszę konkretną potrzebę. Nie jestem jakimś znawcą, ale dla mnie jest jak najbardziej ok. że ktoś wprost mówi o swoich potrzebach.

                      Odnośnie Twojej prośby zgadzam się aby moje wpisy w tym wątku też zostały usunięte co pewnie ułatwi ew. usunięcie wątku.

                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                      dda93
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 630

                        Mewo, możesz uciec przed nami, ale nie przed sobą 🙂 Nie wiem, czy ktokolwiek usunie Twoje wpisy – wszak jesteś tu anonimowa i żadnych danych osobowych nie podałaś… Może to i lepiej, bo nie zapomnisz, co Cię skłoniło do napisania tych kilku postów…

                        Co do ekranów, myślę, że masz absolutną rację – gdy są w nadmiarze, rozbijają zdolność skupienia, choć same w sobie nie są złem – wszystko zależy od tego, jak się ich używa.

                        Co do możliwości kształcenia osób z niepełnosprawnościami – są już takie inicjatywy w naszym kraju i zdarzają się uczelnie, które mają do tego celu specjalne programy – przykład:

                        https://ckiron.uph.edu.pl/kontakt

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.