Dzisiaj mam 23 lata i poniekąd nadal żyję w toksycznej rodzinie. Jestem ostatnim dzieckiem. Mam jeszcze 5 sióstr i brata. Aktualnie mieszkam sama z rodzicami. Mój ojciec był alkoholikiem, natomiast matka jest nadopiekuńcza.

W opowiadaniu wyjdzie na jaw, kiedy odkryłam, że mam problem.

Historia zaczyna się tak, że odkąd pamiętam moje życie było pełne wrażeń.
Kiedy ktoś wspomina temat ojca… mam w głowie jeden obraz, który utkwił mi w pamięci.

Miałam mniej niż 10 lat, lub trochę więcej. Była noc, ojciec był w kuchni… zawsze mama zamykała nas w jednym pokoju z dala od ojca, ale ja uciekłam wtedy. Zajrzałam do kuchni… ojciec strasznie krzyczał po pijanemu, mama wezwała starszą siostrę, specjalnie przyjechała z nadzieją, że go ucieszy. Krzyczał, groził i rozwalał meble. Jest to jakby przebłysk, który pamiętam z dzieciństwa. Później wiadomo… nałogowo pił, siostry biegały po niego do baru, siedział tam codziennie. Później zaczęło go straszyć i nawrócił się, zaczął chodzić do Kościoła. Jednakże, przestając chodzić do baru, musiał znaleźć inne miejsce do picia… był to dom. Często obok kanapy miał mini barek, jedna wódka była na 2 łyki.

Kiedy chodziłam do gimnazjum, ojciec miał bardzo poważny wypadek w pracy. Spadł z dachu na beton. Lekarze dali mu 4% szans na przeżycie. Przyjechał jego szef i rozmawiał po cichu z matką. Ja już wiedziałam, że coś się stało, chciałam tylko wiedzieć, czy żyje. W końcu mi powiedziała, a ja tak jak stałam oparta o ścianę, ze szlochem zsunęłam się na ziemię i zostałam.

Każdy telefon wywoływał u nas gęsią skórkę i przeraźliwą panikę. Wiadomości z szpitala były cały czas takie same, jest coraz gorzej. Mama wzięła wszystkich i pojechaliśmy do Turzy Śląskiej, ksiądz był tak uprzejmy, że odprawił mszę za ojca. Gdy przyjechaliśmy do domu, dostaliśmy telefon. Stan ojca jest oszacowany jako stabilny.

Śmiało mogę powiedzieć, że Bóg go uratował. Ojciec miał wybity obojczyk, złamany kręg szyjny, paraliż prawej strony, nie słyszy na jedno ucho i nie widzi na jedno oko, krwiak mózgu, pęknięta czaszka od ust do tylnej części głowy i inne. Dzisiaj zostało mu pęknięcie czaszki, nie widzi na oko i nie słyszy na jedno ucho, chodzi bo uczył się od nowa i potrafi zrobić dużo rzeczy.

Kiedy leżał w szpitalu umarła jego matka. Jeśli jesteśmy już przy babciach, dziadków nie pamiętam, jedna babcia nie lubi dzieci i nie chciała, żebym do niej przychodziła. Drugiej babci razem z tatą codziennie pomagałam na gospodarstwie, a nawet nie dostałam podziękowania, podczas gdy dzieci wujka przychodziły tylko na 10 minut zapytać co u babci i na wstępie na dzień dobry dostały po 50 zł.

Pomijając ten fakt… po wypadku, kiedy tylko znalazłam jakiekolwiek hobby, konie czy deskorolka, mama zaraz mi zabraniała, bo wymyśliła jakiś powód, dla którego chodzić tam nie mogłam. Mimo, że chodziłam do gimnazjum, mama prowadziła mnie często do szkoły, w podstawówce codziennie…. jak była jakaś wycieczka, to mówiła, że nie ma kasy, a kiedy chciał mi dać ją tata, ona mówiła ?nie jedź, bo będziesz płakać za nami, nie wytrzymasz bez nas, będziesz po nas dzwoniła?. Ze strachu nigdy nie jechałam, dzieci często śmiały się ze mnie, nigdy nie mówiłam o tym rodzicom.

Chodziłam całą podstawówkę w jednych spodniach, bo wolałam pieniądze wydać na chleb. Nie chciałam, żeby mama kupowała mi cokolwiek. Spałam z mamą w jednym łóżku do 16 roku życia… Kąpałam się tylko co tydzień, w tej samej wodzie po kąpieli mamy, bo nie pozwalała mi się kąpać częściej. Nawet w liceum kąpałam się co tydzień, nieważne czy był w-f czy nie… po prostu nie mogłam…
Ubrania prała co 4 tygodnie, więc chodziłam w tych bluzkach długo.

Liceum to był też wiek buntu… Chodziłam często z znajomymi po lasach pić wódkę, w wakacje namioty i inne różności. Ocknęłam się, kiedy jeden chłopak został narkomanem (gwoli ścisłości, nigdy nie wzięłam do ust nawet marihuany), a ja miałam zagrożenie z matematyki.

W międzyczasie w moim domu co noc straszyły mnie duchy, nie będę się wgłębiać, ale było źle. Oczywiście rodzice mnie wyśmiali. Zaczęłam chodzić do Kościoła i jak ręką odjął.

W tym czasie moja matka chodziła również do swojej mamy, bo była w złym stanie. Jak wyszła z domu rano po zrobieniu mi śniadania, tak przychodziła, kiedy już spałam. Praktycznie się nie widziałyśmy, więc kiedy chciałam z nią pogadać, to dzwoniłam przez stacjonarny telefon.

Trwało to rok. Skończyłam liceum, zaczęłam robić zaocznie Technika BHP. W między czasie znalazłam pracę na pełen etat w lakierni (części samochodowe). Pracowałam ciężko na II zmianę, po czym w weekend do godz. 12:00, a prosto z pracy do szkoły.

Nie miałam przyjaciół. Jeśli wygospodarowałam czas wolny, czytałam książkę albo oglądałam film.

Nie zapominając o ojcu – on dalej sobie pił… Wracając raz z urodzin wujka był mocno pijany, stanął przy naszej bramie i mówi, że co byśmy z mamą zrobiły, gdyby poszedł w dół ulicą i nie wrócił. Oczywiście mówiłam ?Tato przestań, chodź!?, nie odpuścił, szedł w stronę drzwi od domu… ale skręcił w gospodarstwo, wziął siekierę i poszedł głęboko w zaułek. Mama krzyknęła, że mam wejść do domu i pobiegła za nim.
Stałam w domu i się trzęsłam. Wrócili oboje, tata poszedł do swojego pokoju, a mama powiedziała mi po cichu, że tata chciał się zabić.

Nie muszę mówić, że matka nie czuje do ojca nic, wiecznie się kłócili. Ja byłam ich łącznikiem, ?Idź do ojca, powiedz to…?, ?Powiedz mamie to…?.

Raz siedziałam w pokoju (miałam 20 lat), ojciec idzie po schodach (nie wiedziałam, że jest pijany) i mówi, że mam coś tam zrobić. Ja na to, że za zaraz, bo teraz oglądam film… Na to on ?Cooooo? coś Ty powiedziała? Chcesz dostać?? …i podniósł rękę. A ja cisza… Mama wkroczyła i mówi, że ma mnie zostawić, na co on wziął jej zmiotkę, którą sprzątała i pchnął w nią.

Skończyłam studium, miałam najlepszy wynik w klasie. Ale nie byłam z tego zadowolona. W pracy z szaraka awansowałam do biura. Nie wiem jak to się stało, ale się stało. Pracowałam w biurze przeszło rok… Była to praca w mobingu. Stres i nerwy były na porządku dziennym. Schudłam 10 kilogramów, ważyłam 49 kg na wzrost 165cm. Mieliśmy program mentoringu, opiekowała się mną kobieta, która na moje błaganie o pomoc zaczęła się użalać nad sprawczynią mojej krzywdy, nie mną.
Niedawno moja była koordynatorka doszła do wniosku, że nie może żyć dalej bez przeproszenia mojej osoby, bo ją to gnębi, że mnie tak traktowała. Dużo ludzi się zwolniło przede mną.

W ciągu tego roku poznałam chłopaka przez internet, nie wiem czy była to prawdziwa miłość, ale na pewno była pierwszą. Chłopak miał ewidentny problem z alkoholem. Potrafił w jednej minucie mówić, że szaleje za mną, a w następną, że mnie nienawidzi i jestem **** (itd.). Nie wahał się wyzywać mnie od najgorszych, a ja nie wiedziałam, za co obrywam.
Ja chciałam mu pomóc, chciałam go wyleczyć, był całym moim życiem. Oddychałam dzięki niemu. Po 6 miesiącach wreszcie do niego pojechałam – 300 kilometrów. Tłukłam się różnymi autobusami, ale dotarłam bez problemu. Ja jechałam, a on spał zapijaczony i obudził się, kiedy byłam w drodze już po 200 kilometrach.
Jechałam generalnie w ciemno. Rodziców okłamałam.

Byłam u niego… 2 razy. Przez te dwa razy widziałam, jak on się zmienia. Namawiał mnie do picia, ale mówiłam ?nie!?. Tłumaczyłam mu, że to nie wyjście, to nie ma sensu. Był dla mnie miły, trzymałam go za rękę, bo gdy mnie puścił tylko, ja zaczęłam panikować.

Na pierwszą noc wysłałam go do innego pokoju. Jego matka porównała mnie do innych dziewczyn i powiedziała, że jeszcze takiej nie widziała. Mówił mi na żywo, że on się chyba zakochał… czuje się znów jak 16 latek.

No niestety, minęły 2 tygodnie naszego związku… po tym jak nie chciałam do niego jechać na Mikołajki, dowiedziałam się, że zdradził mnie z jego przyjaciółką, z którą jest dzisiaj już około dwóch lat. Weszłam na jego FB i dowiedziałam się wielu rzeczy. Że jest seksoholikiem i alkoholikiem, nie dałam mu tego, co chciał, więc poszedł do innej. Okazało się, że przez całe 6 miesięcy pisania notorycznie sypiał z przyjaciółką, która jest w nim zakochana od kilku lat. Kiedy dowiedziałam się o tym, przez miesiąc leżałam w łóżku, nie jadłam, nie piłam, nie chcę nawet mówić co czułam. Nie można tego opisać.

Próbowałam potem na ślepo szukać kogoś innego, aby zagłuszyć ból. Potrzebowałam 2 lat, aby się odkochać. Po jakimś dłuższym czasie znalazłam mojego teraźniejszego chłopaka, który jest kochający, miły i nie ma nałogów. Dopiero po 10 miesiącach związku, w wieku prawie 23 lat, straciłam z nim niewinność. Jednakże miałam problem zaczynając nową pracę, który pozostawił po sobie skutek, że miałam fobię i nie mogłam być z inną osobą w cichym pomieszczeniu. Siedzenie w biurze to była katorga, siedzenie w jednym pokoju z chłopakiem.

Psycholog wysłał mnie do psychiatry. To właśnie on po wywiadzie wysłał mnie do psychologa, bo ponoć mam syndrom DDA. Dostałam tabletki, przyjmowałam rok.Teraz jest lepiej… choć nie mogę kontynuować drugiego kierunku studium, które rzuciłam po pół roku chodzenia. Zwykła lekcja to był dla mnie problem, nie mówiąc o egzaminach.

Aha, no i jeszcze w pracy biegał za mną żonaty bogacz, który szukał chwili, aby ze mną pobyć, nie dawał mi spokoju, uciekał się do prób molestowania. Trwało to rok. Oczywiście słowa ?nie życzę sobie…? to było dla niego nic.

Dzień dzisiejszy: Tata się uspokoił. Rozmawiam z mamą 2 dni w tygodniu, bo przez resztę dni się kłócimy – nie ufam jej i nie mówię nic, bo nie dotrzymuje słowa i wszystko wszystkim rozgaduje. Dalej nie mam ciepłej wody w domu, ale pomimo kłótni oraz tego, że mi zabrania, kąpię się prawie codziennie. Już nie kontroluje mi moich pieniędzy, bo założyłam swoje konto i płacę tylko kartą. Dalej nie mogę zamykać drzwi od mojego pokoju, a ona wiecznie wchodzi bez pytania i sprząta. Rodzice dalej się kłócą, tzn. teraz nie rozmawiają ze sobą już od marca, a jest koniec września. Tata sam pojechał na wakacje, mama dała mu dużo pieniędzy, a mimo to, ku zgorszeniu matki, wziął kredyt na 1,5 tys. Nie będę wdawała się w szczegóły, ile razy chcieli się rozwieść, ile razy tata ograniczał mamie pieniądze i zabierał wypłatę.

Pierwsze moje wakacje były w to lato, 4 dni. Ale oczywiście mama nie mogla wytrzymać i zadzwoniła, by popsuć mi humor i wyżalić się, że tata zrobił jej to i to. Ona utrzymuje, że ona mi o tym mówi codziennie, ale ja się mam nie wtrącać, że jestem tak w ogóle najgorszą córką na świecie, nie umiem nic zrobić, jestem leniem, a kiedy jestem chora, coś mnie boli, to przesadzam.

Moje uczucia i zachowanie: Jestem bardzo wybuchowa, nie radzę sobie z nerwami, kiedy w pracy szef powie mi, że mogłam coś lepiej zrobić, myślę zaraz, że to koniec świata, chce mnie zwolnić, że jestem do niczego, muszę być perfekcyjna. Nałogowo również kłamię, ciągle mam stres w domu czy pracy.

Słowa „Kocham Cię” nie mają prawa wypłynąć z moich ust, ponieważ jest tam gigantyczny szlaban. Nie ufam absolutnie nikomu, nie mogę przekazać swoich uczuć na zewnątrz, jestem cicha i nieśmiała, kiedy mój chłopak próbuje mnie przytulić, ostatnio uświadomił mnie, że automatycznie robię na mojej klatce piersiowej z rąk krzyżyk, tak aby między nim a mną był mur, moje ręce, abym czuła się bezpiecznie. Nawet tego nie zauważyłam.

Nienawidzę dzieci, nie odwiedzam rodziny w ogóle i nie odzywam się do ich dzieci… nie chcę swoich, ale chyba będę musiała, bo ojciec powiedział, że zanim umrze chce widzieć mój ślub i moje dziecko. Chciałabym to dla niego zrobić, ale nie chcę dzieci. Generalnie nie cieszy mnie nic, często mam doła, płaczę, czuję pustkę, bez powodu wyżywam się na chłopaku, po prostu go nienawidzę momentami bez powodu…

Od dzieciństwa towarzyszy mi myśl, że gdyby ktoś zapewnił mi bezbolesną śmierć, to bez wahania się zgadzam. Raz nawet po pytaniach do Boga „dlaczego nie zabierzesz mnie do siebie?” próbowałam podciąć sobie żyły, ale nie miałam odwagi. Chciałam się wyprowadzić, ale moi rodzice mają po 70 lat i ja nie chcę ich zostawić samych, nie ma mowy, że to zrobię.

Rodzina na jakiekolwiek sugestie, że mam w domu nie za wesoło, olewają sprawę.

Przepraszam, że napisałam chaotycznie. Pewnie pominęłam pewne rzeczy, natomiast czy ktoś powie mi czy powinnam udać się po pomoc? Czy to poprawi komfort mojego życia?

Dziękuję, pozdrawiam i życzę powodzenia dla innych użytkowników strony.

Martyna, 23 lata
tynkatynkowska@gmail.com