Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Apel – po związku z DDA

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • Krzysia T
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      Cztery miesiące temu zakończyłam półroczny związek z DDA. Bardzo mocno to przeżyłam, ponieważ zakochałam się. Napoczątku było wspaniale jak z bajki! Niestety z niewiadomych mi (wtedy) względów dość szybko zaczęło się psuć. On zaczął się odsuwać, budować mur zachowywać się jakbym mu wręcz przeszkadzała. Dlugo tego nie dostrzegałam bo to odsuwanie się było tylko wtedy, kiedy się widzieliśmy. Kiedy się niewidzieliśmy cały czas pisał do mnie, był zainteresowany mną (mieszkamy w sąsiednich miastach, Śląsk). Nie okazywał mi wcale czułości, bronił się ile mógł przed moim budowaniem bliskości, czasem wręcz dosc nie miło. O seksie można było zapomnieć, choć próbowałam kilka razy o tym rozmawiać. Ale ile można znosić upokorzenia. Pomimo tego, że zaczęłam darzyć go dużym uczuciem postanowiłam zakończyć to. Na odchodne powiedział ze życzy mi powodzenia, bo on nie umie się zaangażować, a ja zasługuje na kogoś kto mnie pokocha, bo jestem super. Jakiś czas później jego siostra (przyrodnia, w innym domu się wychowywała) powiedziała mi że on jest DDA. I nagle zrozumiałam że to odsuwanie się, budowanie muru było spowodowane tym, że zaczął zakochiwać się we mnie, a nie mnie nie cierpieć. Dowiedziałam się też, że w trakcie jak chodziliśmy ze soba to spotkał się kilka razy z eks. Teraz już wiem, że to też typowe dla DDA. Kilka dni temu spotkaliśmy się i chyba blokada mu przeszła, bo prosił żebyśmy znowu byli razem, ze jestem uczuciem jego życia. Ja teraz już nie mogę z nim być, bo potrzebuje być z chłopakiem, który umie mnie przytulić, ma.radosc ze wspólnego przebywania, weźmie mnie za rękę. Mam apel do DDA. To nie wasza wina, co wam zgotowali rodzice. Ale waszą winą jest to że nie próbujecie się z tym uporać i rujnujecie uczucia innych osób. DDA to nie katar samo nie przejdzie. A jeśli traficie na osobę na której będzie wam naprawdę zależeć to robicie sobie ogromną szkodę bo nie wyleczyliście się i nie umiecie wejść w miłość. Idźcie na terapię, nie niszczcie czyiś uczuć i swojego życia.

      • Ten temat został zmodyfikowany 2 miesięcy, 2 tygodni temu przez Krzysia T.
      dda93
      Uczestnik
        Liczba postów: 630

        Witaj, Krzysiu,

        Apel jak najbardziej na miejscu, choć jak padało tutaj już wielokrotnie: nie da się wszystkiego zwalić na syndrom DDA.

        Ile osób, tyle wersji DDA. Jedni coś z tym robią, inni uderzają w pracoholizm, alkohol, seksoholizm, prochy (także te na receptę) tudzież tkwienie w chorych i dawno przeterminowanych układach rodzinnych. Nikt nie jest doskonały…

        Ale też to choroba naszych czasów: wygodnictwo, samotność, anonimowość, alienacja, gra pozorów, mega lęk przed odpowiedzialnością i nawiązywaniem bliskich relacji. Podobne skutki mogą nieść za sobą depresja, borderline czy inne zaburzenia, które nie są DDA. Tak samo jak niektóre indywidualne cechy, jak nadmierna lękliwość, wycofanie czy złe wzorce przejęte z otoczenia.

        Troszeczkę w tym też wina osób, które zbyt szybko i łatwo ulegają efektowi „jak w bajce”, temu pierwszemu, bezkrytycznemu zachłyśnięciu się obecnością drugiej osoby. Oczekiwaniem ciągłego „bycia na haju” z powodu bycia w związku. Zamiast poczekać i dać się sobie nawzajem poznać.

        Winić też można osoby, które – podświadomie lub nie – na własne życzenie wybierają sobie do „zbawiania” same najcięższe przypadki – alkoholików, narkomanów, skrajnych introwertyków, patologicznych kłamców, maminsynków i mamicórcie z nie odciętą pępowiną, lekomanki itd.

        Twoje potrzeby zdają się być bardzo normalne. Obyś znalazła kogoś normalnego, kto będzie umiał tę normalność i bliskość docenić.

        Ja osobiście wierzę w „efekt wow” – jeśli w drugiej osobie wzbudzasz zachwyt, to gdy pierwsza fascynacja opadnie, możecie być dla siebie „w sam raz”. Jeśli związek zaczyna się od gderania, budowania barier i stawiania warunków, lepiej się odwrócić na pięcie póki czas…

        abcd
        Uczestnik
          Liczba postów: 218

          Krzysia, porządek miłości zobowiązuje, że seks dopiero po Sakramencie małżeństwa i to też nie dla samego seksu, a w otwarciu na przekazywanie życia.
          I żebyś nie wymagała od normalnego faceta seksu przed ślubem, bo po prostu nie godzi się.
          I miłość to też nie kumbaja trzymanie się za rączki i cium cium przytulaszczki…”(…)i nie pluszowy miś ani kwiaty(…)”
          Tak tylko, bo sprawiasz wrażenie niedojrzałej, ale uczuciowej dziewczyny.
          Pzdr

          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 630

            Ja bym Koleżance życzył raczej związków szczęśliwych, długotrwałych i udanych niż sakramentalnych lub incydentalnych.

            Moim zdaniem każdy normalny człowiek używa swej wolnej woli, aby znaleźć swój zdrowy środek między rozwiązłością a „świętoj**liwością” i świeckim celibatem.

            Tłumienie potrzeb seksualnych może być przyczyną wielu niebezpiecznych zachowań, w tym obsesji religijnych, połączonych z próbami „nawracania” wszystkiego, co nie zielone i na drzewo nie ucieka, aż po poważne zaburzenia sfery psychicznej maskowane płaszczykiem „religijności”.

            Co do tego, że „tylko sakramentalny związek gwarantuje szczęście”, cóż, tysiące poniżanych, gwałconych i bitych żon sakramentalnie poślubionych świrów i moczymordów nie mogą się mylić…

            abcd
            Uczestnik
              Liczba postów: 218

              Tak jakby związek sakramentalny kłócił się ze szczęśliwym (udanym, długotrwałym) związkiem i używaniem wolnej woli (i odpowiedzialności wynikłej z decyzji tej woli).

              Przecież w związku ludzi dojrzałych, mądrze kochających się oczywistym jest czasami stłumienie potrzeb seksualnych, bo na zdrowy rozum, inaczej taki związek staje się ciągłym pornosem i coraz większym wyuzdaniem.
              Uważasz że jeżeli codziennie ma się ochotę na seks, to nie powinno się jednak w niektórych sytuacjach stłumić tej ochoty, tylko podążać za popędem?
              Na pewno „składową” szczęścia jest godziwe postępowanie. A człowiek, który bardziej chce ggbyć człowiekiem na pewno stara się postępować w porządku miłości, czyli m.in. godziwie w stosunku do Boga i oczywiście bliźniego(w tym siebie).

              dda93
              Uczestnik
                Liczba postów: 630

                Podziwiam to, że próbujesz podejść do sprawy w sposób zrównoważony i może to być ciekawe pytanie do zadania osobie świeckiej udzielającej nauk przedmałżeńskich.

                Kiedyś pewna mądra znana mi siostra zakonna powiedziała, że taka widać jest wola Boga i to bardzo dobrze, że popęd seksualny istnieje, bo bez tego nie byłoby ani małżeństw, ani dzieci.

                Myślę, że tu wiele opiera się na fundamencie, że Bóg (jakimkolwiek imieniem go nazwiemy) obdarzył ludzi wolną wolą, dając im szansę do refleksji i zdrowego umiaru we wszystkim.

                Myślę też, że swoją miłość Stwórca bardzo często objawia ludziom „dając im” innych ludzi: małżonków, rodziców, przyjaciół – dbając w ten sposób o nasze potrzeby emocjonalne, duchowe i cielesne.

                To, czym będzie pożycie między dwojgiem osób, zależy od tego, co sami do tej relacji wniosą i z jakim nastawieniem przyjdą.

                Poza tym to nie tylko sam akt, ale cały kontekst. Jeżeli kogoś kochasz, jest on dla Ciebie tak samo ważny „przed”, „w trakcie” i „po”. Myślisz o nim. Troszczysz o nią lub o niego. Martwisz, gdy długo nie wraca…

                Sądzę też, że seks bywa przereklamowany, więc z czasem jak wszystko może on się znudzić. I wtedy zostajemy w prawdzie, czy są wzajemne porozumienie i przywiązanie, czy już nie ma o czym gadać…

                dda93
                Uczestnik
                  Liczba postów: 630

                  Dla mnie „seks” to również całus przed wyjściem do pracy, przytulenie bliskiej osoby, (nie tylko) gdy ma gorszy dzień, wspólny obiad czy uśmiech, gdy ktoś koło ciebie w nocy strasznie chrapie 😉

                  Gdy już znajdziesz odpowiednią osobę, zobaczysz w relacji to, co będziesz chciał i będziesz umiał zobaczyć. Gdy będziesz szukał piękna, znajdziesz piękno. Gdy będziesz szukał brudu, znajdziesz brud.

                  abcd
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 218

                    dda93:
                    „Kiedyś pewna mądra znana mi siostra zakonna powiedziała, że taka widać jest wola Boga i to bardzo dobrze, że popęd seksualny istnieje, bo bez tego nie byłoby ani małżeństw, ani dzieci.”

                    Ale że z tego co owa Siostra powiedziała miałoby wynikać, że jak człowiek ma pociąg seksualny to ma iść za tym pociągiem za każdym razem? Albo gdy popęd seksualny rozbudzony, to chlapać spermą gdzie popadnie?
                    Oczywiście dobrze, że w człowieku są i popęd, i pociąg seksualny, bo człowiek jest istotą płciową. Tylko przecież to nie oznacza, że pociąg i popęd są istotą człowieka. Są co najwyżej „składową” istoty człowieka. Poza tym mogą być też zaburzone.
                    Na pewno człowiek może nad tymi sferami panować, jeżeli dojrzeje, i gdy nie ma istotnego zaburzenia uniemożliwiającego panowanie nad sobą (w tych sferach).

                    „Myślę, że tu wiele opiera się na fundamencie, że Bóg (jakimkolwiek imieniem go nazwiemy) obdarzył ludzi wolną wolą, dając im szansę do refleksji i zdrowego umiaru we wszystkim.”

                    No właśnie. I rozumem obdarzył. By rozeznawać po co, dlaczego jest m. in. pociąg i popęd i jak z tych sfer korzystać/ bądź nie korzystać by kochać (naprawdę).

                    „Myślę też, że swoją miłość Stwórca bardzo często objawia ludziom „dając im” innych ludzi: małżonków, rodziców, przyjaciół – dbając w ten sposób o nasze potrzeby emocjonalne, duchowe i cielesne.”

                    Podzielam.

                    „To, czym będzie pożycie między dwojgiem osób, zależy od tego, co sami do tej relacji wniosą i z jakim nastawieniem przyjdą.”

                    Dwojgiem osób, którzy są małżonkami. W innych przypadkach takie pożycie będzie odejściem od woli Bożej (porządek miłości jest w istocie miłości (też zmysłowej/erotycznej), czyli jest wolą Boga by najpierw osoby udzieliły sobie Sakramentu małżeństwa w obecności Kościoła katolickiego (prawdziwego), a dopiero po tym współżyli też seksualnie). Tak tylko doprecyzuję. Co do reszty podzielam.

                    „Poza tym to nie tylko sam akt, ale cały kontekst. Jeżeli kogoś kochasz, jest on dla Ciebie tak samo ważny „przed”, „w trakcie” i „po”. Myślisz o nim. Troszczysz o nią lub o niego. Martwisz, gdy długo nie wraca…”

                    Oczywista. Jeżeli drugi człowiek (zawsze względem Boga) pozostaje wartością samą w sobie, bo jeżeli tak nie jest, to statystycznie patrząc, raczej takie podejście do miłości zanika, i partner zostaje sprowadzony do wyglądu, doznań seksualnych, innych przyjemności, pieniędzy, władzy itp. bo tak materialistycznie rozumiana jest miłość i człowiek (prędzej facet niż kobieta) mają to wszystko zapewnić (bo to znaczy że kocha).

                    „Sądzę też, że seks bywa przereklamowany, więc z czasem jak wszystko może on się znudzić. I wtedy zostajemy w prawdzie, czy są wzajemne porozumienie i przywiązanie, czy już nie ma o czym gadać…”

                    Jeżeli hormony płciowe w porządku. Brak urazów psychicznych do żony/męża/ innego typu, i ciągłe otwarcie na życie, to myślę że do końca życia raczej seks nie będzie przereklamowany. Ale wiadomo, że z wiekiem pewne procesy w organizmie zachodzą, które wpływają na intensywność, częstotliwość.
                    Ale ogólnie, zgadzam się Dda93.

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.