Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Bezpieczne przejście

Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
  • Autor
    Wpisy
  • Kłos
    Uczestnik
      Liczba postów: 106

      Jest taka książka o dda pt. "Bezpieczne przejście" i myślę, że jest to tytuł idealnie dobrany. Ja właśnie stoję pomiędzy tym starym sposobem życia, pełnym uników, inercji a nowym – odpowiedzialnym, w którym wszystko zależy ode mnie, i jakoś nie mogę przejść na tę drugą stronę. Straciłem złudne poczucie bezpieczeństwa, ten kokon który sobie wiłem przez lata, ale żyć nie żyjąc dłużej się nie dało. Odzyskałem świadomość i utracone przez myślenie, że kiedyś coś się wydarzy i wszystko się zmieni, poczucie rzeczywistości. Nie wiedziałem, że aż tak mocno zakorzeniony jest we mnie lęk przed odpowiedzialnością, samodzielnością, porażką. Czuję się bezbronny jak dziecko, a najgorsza jest świadomość, że nie ma dokąd wrócić.Ten stary świat jest fikcją, a do tego by swobodnie poruszać się w nowym – nie nabylem jeszcze niezbędnych umiejętności. Z mozołem buduję w sobie przekonanie, że mogę sobie zaufać, że potrafę sam zadbać o siebie. Mój system przekonań rozpaczliwie opiera się zmianom. Efekt – nerwica i stany lękowe, depersonalizacja (nie życzę nikomu) i tym podobne wytwory zmaltretowanego sysytemu nerwowego.
      Ale to jedyna droga – żyć. Bo żyć nie żyjąc po prostu się nie da.

      Napiszcie czy Wam się udało.

      Edytowany przez: Kłos, w: 2007/06/13 18:40

      luckra
      Uczestnik
        Liczba postów: 299

        Witaj! Zastanawiam sie czy mi sie "udało ". Skoro jestem wsrod osób "zywych" mysle, ze tak. Zycie to ciagła walka. Mysle, ze przebywałes w stanie "zadzumionym" i całe szczescie, ze udało Ci sie z tego stanu wyrwac. Szukasz rozwiazan, "nowego " zycia… Dla mnie taki moment jest przełomowy. Jesli chodzi o moje osobe, była to swiadoma decyzja podjeci walki o swje zycie, na jakosci ktorego zaczeło mi zalezec. Przestałam chłonac wszytsko w takiej postaci, w jakiej do mnie przychodzi, a zaczeła przekszytałcac i tworzyc cos nowego. Pojawiła sie nowa jakosc, jaka jest zgoda / badz niezgoda na sytuacje, ktore maja miejsce – wolny wybór, wola. Moment tej przemiany jest dla mnie najwaznijeszy. Co on przyniosł w konsekwencji ? Niepewnosc, obawy , leki ..wszytsko to, co w okresie dziecinstwa zepchnełam w obszry podswiadomosci. Jednak, aby moc kiedys " na prawade zyc " musze z wieloma uczuciami ,we mnie tkwiacymi , uporac sie. Oczywiscie nie jest to sprawa łatwa, lecz mam swiadomosc, ze wraz z upływem kolejnego dnia jestem juz o krok blizej swojego celu….
        Mysle, ze zrozumienie pewnych mechanizmów sterujacych naszymi zachowaniami to juz bardzo wiele. Napisałes, ze udało Ci zostawic swoje dawne zycie i wejsc w nowe. Spojrz zatem, jak wiele udało Ci sie juz osignac! Mysle, ze w miare upływu czasu i Twojej pracy nad soba uda Ci sie osiagnac stan spokoju, ktory bedzie poczatkiem nowego, "lepszego" zycia. Pozd

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          Witaj : ) Ja rowniez jestem w trakcie "Bezpiecznaego przejscia: i przyznam ze lektura naprawde pomaga mi bezpiecznie przejsc przez kilka koszmarow ktorych do niedawna balam sie dotykac. Gdzies tam jest napisane ze droga DDA do "wyzdrowienia" jest dluga, meczaca, czesto bolesna ale warta przejscia, bo zawsze przynosi zmiane, a skoro w rodzinie bylo tak zle to przeciez i tak nie mam juz nic do stracenia bo kazda zmiana we mnie i dookola mnie moze przyniesc tylko lepsza jakosc. Ja swoja "droge zmian" zaczelam 6 lat temu, wtedy alkoholizm moich rodzicow rozlozyl mnie na lopatki i odebral sily do zycia nie mialam wyjscia musialam zaczac szukac pomocy, bo inaczej mysle… ze juz nie byloby mnie na tym swiecie. Mitingi Al-anon, spotkania z terapeuta, i terapia DDA daly mi sile do tej drogi i odwage do stawienia czola temu koszmarowi. Trzy lata temu wyjechalam z kraju i tym sposobem zerwalam calkowicie fizyczny kontakt z moja rodzina, niestety zwiazane bylo to rowniez z urwniem kontaktu z fachowa pomoca.. ( nie tak latwo znalezc pomoc dla DDA na obczyznie w ojczystym jezyku, ale dojzewam do angielskojezycznej terapii : ) jeszcze niedawno mialam uczucie ze te trzy lata kiedy nie pracowalam nad soba,(tzn. nie mialam kontaktu z terapeuta) byly zmarnowanym czasem, ale teraz wiem ( min. dzieki Lekturze "bezpiecznego przejscia") ze to rowniez byla droga do zdrowienia , nawet jesli cofnelam sie chwilami do starych nawykow, to po to by je jeszcze wyrazniej zobaczyc. Ja mam wrazenie tzn. teraz jestem tego pewna ze jesli weszlo sie na droge zdrowienia to nie mozna juz z niej zawrocic, a sam fakt podjecia tego wysilku jest juz SUKCESEM. Czasami dobrze jest "NIE MIEC DOKAD WROCIC" bo to otwiera nowe mozliwosci ( do szczesliwosci : ) a jesli stary swiat wydaje sie fikcja to tym bardziej nie wrto do niego wracac. Ja tez chwilami czuje sie jak bezbronne dziecko i boje sie i nie znam odpowiedzi, ale Z perspektywy czasu widze ze znam odpowiedzi na pytanie ktore byly dla mnie zagadka jeszcze kilka lat temu, ze radze sobie tam gdzie kiedys nie potrafilam.
          Mysle ze sie UDAJE i warto isc…… nawet jak boli i strasznie samotnie jest czasami….
          Pozdrawiam i szczesliwosi zycze

        Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
        • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.