Dorosłe dziecka alkoholika i dorosłe dziecko dysfunkcji. To określenie pasuje do mnie jak ulał. W domu nigdy nie miałam nic do powiedzenia ani ja ani moja mama. Moje uczucia, odczucia były nieważne, moje zdanie się nie liczyło, a jeśli już coś powiedziałam i ktoś to zechciał usłyszeć, to i tak nie miało to najmniejszego znaczenia albo konczyło się na tym, że przecież ja i tak nic nie wiem, jestem bezmozgowcem, bez pojęcia itd (nieważne, że robię doktorat). Skonczyło się na tym, ze nadal jestem [u]dzieckiem[/u], ktore nic samo nie potrafi zrobić, jego zdanie się nie liczy, chociaż bardzo się staram aby się liczyło…To jest bardzo trudne do opisania, bo targaja mna sprzeczne uczucia. Jestem więc dzieckiem, ktore chciałoby być w koncu normalnym dorosłym…