Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD bloki

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 15)
  • Autor
    Wpisy
  • smutnadda
    Uczestnik
      Liczba postów: 104

      Chciałam zapytac czy wy też macie takie coś. Np. rozmawiam z partnerem i coś mnie w jego gadaniu zaboli, urazi moje uczucia albo coś w tym stylu( nachodzą wtedy myśli bardzo rożne i jest ich strasznie duzo), robię się wtedy smutna i nie potrafie tego powiedziec. Widac to po mnie, nie chowam tego ale nie umiem tego powiedziec ”jestem smutna, uraziles mnie tym i tym” .Tylko czekam aż on się domyśli o co mi chodzi, czemu mi smutno. Chcę żeby pomagał mi to powiedziec. Gorzej jak druga osoba tego nie zauwazy(wtedy bede pokazywała to bardziej czyli jeszcze bardziej milczała) albo zauwazy i nic z tym nie zrobi czyli nie powie tego co ja bym chciała usłyszec typu” powiedz slonko o co chodzi, czemu jestes smutna, pomoge ci to powiedziec, rozumiem ze jest ci ciezko ale pomoge ci to wydusic”. Ostatnio zdałam sobie sprawę że druga osoba faktycznie nie musi się domyślec o co mi chodzi, więc nie wiem dlaczego tak robię. Chciałabym wyrazic te uczucia prosto z mostu bo im dłyzej to trzymam tym sie gorzej czuje. Nawet nie wiem jak to opisac, ma ktoś podobnie?

      vanilka
      Uczestnik
        Liczba postów: 63

        Kiedyś tak miałam… ale na szczęście mi przeszło:-) Takie trzymanie w sobie i czekanie aż druga połowa się domyśli było straszenie męczące. Teraz mówię wprost… ale trochę to trwało. Takie nasze zachowanie wynika z naszych stereotypów… trzeba to zmieniać… inaczej doczekamy się czegoś zupełnie innego. Kiedyś oglądałam też program, w którym mówili, że mężczyzna raczej się nie domyśli, my mamy jednak większą intuicje. My jesteśmy stworzone do domyślania się, zanadto nawet, u mężczyzn jest odwrotnie. To nie jest złe ani dobre, to po prostu tak jest. Mężczyźni nawet oczekują abyśmy my mówili wprost. Oczywiście nie zawsze i do każdego mężczyzny, zawsze są wyjątki od reguły. Miło nam będzie jak się czasem domyślą… słowo czasem, to słowo klucz 🙂
        Polecam mówić co czujemy, co pragniemy, czego oczekujemy,, a dzięki temu pozwalać naszym mężczyznom dać się poznać 🙂 Cały związek będzie szczęśliwszy. Rozmowa czyni cuda. W naszych rodzinnych domach nie mogliśmy wyrażać naszych oczekiwań, zawsze to inni mieli wobec nas…. niech tak nie będzie…
        Powodzenia 🙂

        smutnadda
        Uczestnik
          Liczba postów: 104

          Dziekuję vanilko za odpowiedź:)Wiem faceci tak są już skonstruowani, że się nie domyślą:( Dla mnie mówic wprost co czuję jest bardzo trudne, nawet pozytywnych emocji nie lubię wyrażac a co dopiero złych. Muszę nad tym popracowac;) Nie lubię nawet mówic słowa przepraszam i nawet nie umiem. Jest to dla mnie jakieś dziwne. Wychodzi, że mam duzo problemów ze sobą, och :S Jak nie wiedziałam o tym DDA to żyłam w nieświadomości i może to było lepsze, uważałam że mam taki charakter poprostu, że mało się odzywam w towarzystwie, że nie lubie gadac z ludźmi itd

          Czarna
          Uczestnik
            Liczba postów: 318

            Ja mam dokładnie tak samo jak smutnadda. A co najgorsze bardzo łatwo mnie urazić. I wtedy też zamykam się w sobie, milknę co mój partner od razu zauważa : "Coś zmilkłaś kochanie, coś się stało?" A co ja wtedy mówię? "Nic". No i wtedy on zaczyna drążyć temat i wyciągać ze mnie dotąd aż powiem mu co mnie uraziło. Bo jakoś od razu sama z siebie nie potrafię mu tego powiedzieć. Co najlepsze obcej osobie lub komuś na kim mi nie zależy walę prosto z mostu…. Przed kimś kogo kocham jestem maksymalnie zblokowana…I to jest jedna z wielu rzeczy we mnie do zmiany.

            binka
            Uczestnik
              Liczba postów: 95

              Czarna zapisz:
              ” Co najlepsze obcej osobie lub komuś na kim mi nie zależy walę prosto z mostu…. Przed kimś kogo kocham jestem maksymalnie zblokowana…”

              U mnie jest dokładnie to samo. Może chodzi o to, że obcym nie boimy się mówić wprost co myślimy, właśnie dlatego, że nam na nich aż tak nie zależy? Dlatego się nie boimy… W rodzinie dysfunkcyjnej nie mogliśmy wyrażać naszych myśli i uczuć – to był nasz obraz miłości. W związku z tym, choć przy ukochanym czujesz się bezpieczna i wiesz, że zostaniesz wysłuchana, to jednak ciężko się przełamać i wymaga to czasu i pracy, jak sama napisałaś. Trzeba się oswoić, że ktoś Cię kocha szczerze i zdrowo, i nawet pomaga Ci wyciągnąć z Ciebie to, co Cię boli 🙂

              Edytowany przez: binka, w: 2011/05/19 20:49

              smutnadda
              Uczestnik
                Liczba postów: 104

                Ja nawet przed obcymi mam ciezko powiedziec jesli mi cos nie pasuje.I jak czarna radzisz sobie z tym?Ja walcze ze swoimi myślam, żeby wyrazi to co czuje, ale jest to trudne:/ Nie wiem jak to zmienic:( Ostatnio chciałam przestac spotykac sie z chlopakiem ze wzgledu na to DDA i nie potrafiłam powiedziec o co mi chodzi. Nie moglam wydusic tego, że chodzi o to że wstydze się że tata pije, że wstydzę się go zaprosic. Chciałam to wszystko powiedziec a nie mogłam.A poza tym w takiej rozmowie trudnej nie lubie jak druga osoba sie na mnie patrzy, chowam sie, przytulam tak żeby mnie nie widział (jakie to jest dziecinne zachowanie).

                Czarna
                Uczestnik
                  Liczba postów: 318

                  Jak sobie radzę? No teraz już jakoś sobie radzę, o dda/ddd wiem gdzieś od 5-6 lat i powiedzmy, że jestem na którymś tam etapie tej wiedzy (jeśli to można tak określić).
                  Pierwszym etapem było zdziwienie i niedowierzanie, mętlik w głowie, żal, łzy, ból, gniew i bunt. Mnóstwo informacji i odnajdywanie w tym siebie i poniekąd ulga, że wreszcie wiem co się ze mną dzieje. Ale też rozpacz widząc, że jestem w zamkniętym kole swoich emocji. Potem przyszło jakieś przygnębienie i opłakiwanie siebie-alkohol, zapominanie się, autoagresja-by czymś zagłuszyć ten ból w sobie. Potem kontakt z ludźmi z czata-czułam się jak u swoich, i tak bezpiecznie bo tylko przez internet…Potem oddalenie się od tematu (pozorne) i zagłuszenie kontaktem z ludźmi bez problemów. Okazało się, że zaczynam widzieć więcej, że wokół mnie są tacy jak ja DD i ja ich rozpoznaję…Potem próba terapii-pan psycholog powiedział, że mam w sobie bunt nastolatki- wtedy odkryłam, że po odejściu ojca od matki jakbym uwolniła się trochę od niego i mam w sobie siłę do walki z KAZDYM, kto chce mnie w jakikolwiek sposób skrzywdzić. Więc stałam się z grzecznej pyskata, waląca prosto z mostu jak mi coś nie pasuje, uszczypliwa, złośliwa. Oczywiście tylko do obcych lub kogoś na kim mi nie zależało. Tyle osiągnęłam. Mimo, że nie wiem czy to dobra ścieżka. Przecież nie można całe życie walczyć z całym światem 🙁
                  Co do osoby bliskiej, nadal mi ciężko, ale niewątpliwie On mi bardzo pomaga, stara się rozumieć, choć ciężko mu bo ogromna ze mnie złośnica raniąca za każdym razem gdy tylko poczuje strach (nawet wyimaginowany ;/ ). Staram się przyjmować Jego punkt widzenia, staram się postawić w jego sytuacji, oczywiście jak ochłonę już z emocji :blush: Ale nadal raczkuję w tym temacie i wiele razy wstyd mi, że tak się zachowuję. Więc tak naprawdę myślę, że na takie małe zwycięstwa potrzeba po prostu czasu, przemyśleń i oswojenia się pomału z trudnymi sytuacjami. No i terapia, która niedługo mnie znów czeka.

                  smutnadda
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 104

                    No właśnie postawic się na miejscu tej drugiej osoby. Gdybym ja nie wiedziała o co chodzi drugiej osobie pewnie źle bym się czuła. Chciałabym pomóc ale jak pomóc jak się nie wie o co chodzi. Ja o DDA wiem jakiś juz czas ale nie dopuszczałam tej wiedzy do siebie, teraz korzystam tylko z forum, czasem ide na miting. Co do jakiejs terapii to boję się że jak zaczne gadac o tym co było kiedyś to mnie bardziej dobije. Poza tym jak nie czytałam o DDA to myślałam że taka jestem bo taki mam charakter i wtedy siebie akceptowałam. Teraz kiedy wiem wiecej o DDA co raz mniej siebie akceptuje

                    Czarna
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 318

                      Jeśli chcesz pomóc to wpierw pomóż sobie, przełam się i idź na terapię, niestety to boli i ciężko jest jak nie wiem ale patrz ilu ludzi dało radę i Ty też dasz 🙂
                      Mówisz, że jak nie wiedziałaś o DDA to było Ci lepiej? A co z Twoimi relacjami z całym światem? Były zdrowe? Nie przyjmowałaś zbyt wiele na siebie albo zbyt mało? Nie miałaś problemu z zaufaniem i nie wiedziałaś czemu? Ciężko Ci było z kimś się związać, wytrwać w związku, pokochać, zawierzyć siebie w czyjeś ręce? Nie zjadała Cię nadwrażliwość albo zupełne skamienienie? Ja też miałam taką myśl, że bez wiedzy kim jestem było mi lepiej. Ale to nieprawda. Nie było mi lepiej tylko żyłam w świecie, który sobie stworzyłam, żeby przetrwać. A mamy żyć żeby być szczęśliwymi. Gdzie każdy dzień sprawia nam radość a nie ból. I o to chodzi w terapii, żeby nauczyć się normalnie żyć w relacjach zdrowych dla nas samych i dla ludzi, którzy nas otaczają.

                      Onaa
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 275

                        Zupełnie jakbym czytała o sobie. Siedzimy razem on coś mówi, a mnie to rani… milkne smutnieje myśle tylko o tym i nakręcam się dodatkowo. Nie umiem mu tego powiedzieć wprost, chce ale nie mogę…. coś w środku dusi i przeszkadza , jakaś wewnętrzna blokada. Chce żeby najpierw zauważył, że coś jest nie tak a potem jeszcze domyślil się o co chodzi. I jak on może nie pamiętac w której chwili zamilkłam, posmutniałam, no niech sobie przypomni!!!
                        To opis "starej mnie" czasem jeszcze się to zdarza ale o wiele wiele rzadziej.
                        Ja do tej pory nie odważyłam się na terapie, próbowałam (próbuje) sama walczyć o siebie sama siebie leczyć. Nie licze na spektakularne sukcesy, ale coś się we mnie zmienia.
                        Skoro nie umiałam mu tego powiedziec wprost, w oczy, starałam się pisać, maile listy smsy, nawet jak był tuż obok. Kiedy to czytał odwracalam się bo nie chciałam żebym na mnie patrzył…chciałam się schować … było mi wstyd. Kolejnym etapem było mówienie mu, ale przy zgaszonym świetle… głupie ale mi jakos bardzo pomagało. Z czasem jakoś nie wiem nawet kiedy, otworzyłam się i coraz łatwiej przychodzi mi mówienie takich rzeczy. Oczywiscie nie zawsze, ale przeważnie się udaje.
                        🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 15)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.