Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD co sie zemna dzieje?

Przeglądasz 2 wpisy - od 1 do 2 (z 2)
  • Autor
    Wpisy
  • adelcia81
    Uczestnik
      Liczba postów: 5

      witajcie kochani
      niewiem czemu tak mam, alejak co kolwiek w swym zyciu chce zrobic, to musze miec kogos, ktomi powie z emu zalezy na tym bym to czy tamto zrobilam i wtedy
      nabiera to sensu i tes ja zaczynam chciec to zmienic. Ale jak nikogo niema to mi wszyscy mowia ze powinnam tego chciec chocias by dla siebie. Ale to dla
      mnie kompletnie bez sensu. Bo ja sama dla siebie sie nielicze. Lubie, Kocham innych, robie dlanich co tylko moge ale jak cos mam zrobic dla siebie tak
      ze chce tego ja to mi czegos do tego zabraknie i niema to sensu. Jestem jakas nienormalna czy co? pa adelcia
      ps dla lubiacich czytanie podsylam jedna z mojich prawdzywych hystorii

      Edytowany przez: adelcia81, w: 11.04.2007 01:56[color=#FF0000][/color][color=#0000FF][/color][color=#0000FF][/color][color=#0000FF][/color][size=4][/size][size=5][/size][color=#008000][/color][color=#0000FF][/color]

      Edytowany przez: adelcia81, w: 11.04.2007 02:00

      yucca
      Uczestnik
        Liczba postów: 588

        Może tu chodzi o przyzwolenie, moze szukasz wciaż w innych pozwolenia na to co chcesz zrobić. Czy rodzice nie mieli do ciebie pretensji za to, że sama coś robisz, sama podejmujesz decyzję poza ich wiedza? Czy bali się że przez to straca kontrolę nad wszystkim? Robienie czegoś z inna osoba może dawac takie odczucie, że skoro robimy to razem i oboje się cieszymy i tego chcemy, to znaczy, że wszystko jest w porzadku.

        Druga rzecz, czy rodzice traktowali Ciebie jako zywa istotę, majaca potrzeby?
        Pamiętam jak moja matka mowiła, że ucze sie dla siebie, kompletnie nie rozumiałam o co jej chodzi. Przecież dla siebie nie wolno robić nic bo zawsze ktoś inny ma ważniejszy kłopot. To co sie robi dla siebie jest nic nie wartymi duperelami. Moje potrzeby przecież nie znaczyły nic, nikogo to nie obchodza, nikt na nie nie reaguję, wiec jeśli mam sie uczyc dla siebie to mam to w nosie… Ale mieć nie mogłam, bo wiadomo, ja musialam być naj… i takie to było uczenie dla siebie, tylko gdy było wszystko w porzadku i oceny mamę cieszyły, wtedy nie było pochwał tylko to chłodne zdanie – uczysz sie dla siebie a nie dla mnie. No gorzej gdy oceny nie podobały sie matce… To było takie podpuszczanie osła na marchewkę wiszaca na kiju. W rezultacie nie miałam ani wolności ani radości z pochwały – kompletna głupota i niekonsekwencja mojej matki.

        Nauczono mnie, że lepiej jest robić coś co sprawi przyjemność innym (lub nie tylko mnie) a robienie czegoś dla siebie, w dodatku bez pytania jest jesli nie czymś złym, to na pewno nietaktem i strata czasu na pierdoły… A potem wielkie pretensje, że nie jestem ambitna, że zamiast coś robić to siedzę w pokoju wpatrzona w sufit. A mi to nie sprawiało zadnej frajdy… to całe zajmowanie sie duperelami…
        Moze znajdziesz w tym co napisałam coś "swojskiego"
        Pozdrawiam
        yucca

      Przeglądasz 2 wpisy - od 1 do 2 (z 2)
      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.