Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD co wam dala terapia indywidualna?

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 21)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 869

      maju85 zapisz:
      „ja wam powiem tak: bylam wczoraj u tej psychoterapeutki, ale odnioslam wrazenie, ze troche ze mnie drwi, nie do konca dobrze sie czulam, nie ufam ludziom i wczoraj probowalam, ale tak jakos dziwnie i tak nie pwoiedzialam to co chcialam opowiedziec, chyba mi nie siadlata pani. nie wiem. w ogole to teraz mysle, ze latwiej , lepiej na grupowej by bylo. mysle, ze zrezygnuje z tej indy…. tak sie tam wczoraj zastanawialam co ja tu robie,przeciez mam meza, dziecko kochane, nie jestem sama. ze dam rade sobie sama. do tejpory z gorszymi rzeczami dawalam sobie rady, a swiadomosc,ze jestem dda i ze moge isc do terapeuty mnie nakreciloto na terapie. mysle,ze trzreba zostawic to za soba, wpierw zaakaceptowac to co bylo, zostawic za soba to co bylo i zyc zyciem tu i teraz, cieszyc sie tym co sie ma!”

      Maju, myślę, że terapia nie może byc przyjemna. Jak rozmawiam z osobami z terapii grupowej, to też tak mówią. Ale oczywiście decyzja należy do Ciebie. Terapeuci potrafią zszokowac…

      Dahlia Rose
      Uczestnik
        Liczba postów: 475

        Ja cie do niczego przekonywac nie bede tylko napisze jak u nas bylo.Maz DDA mial 6 tyg coaching.Psycholog powtorzyl to co juz wiedzielismy (w innych slowach).Powiedzial ze mechanizmy maz zna i ma sie brac za zmiany sam bo do konca zycia konsultowal sie z nim nie bedzie i musi sobie radzic.Zyje nam sie spokojnie, zmieniamy to co nam wadzi ,kryzysy przebrnelismy.I jak to moj TZ mowi -mozgu sobie nie wymienimy i trzeba sie pogodzic ze doskonali nie bedziemy.

        mrutek
        Uczestnik
          Liczba postów: 857

          ja powiem o sobie…zaczęłam od indywidualnej terapii, ale teraz – z perspektywy czasu wiem, że wtedy nie wiedziałam co chcę, czego oczekuję. Jakie miały by być efekty. Terapeuta też chyba nie był dobry (chociaż może się mylę). Potem byłam na grupowej…i na własne życzenie "ginęłam w tłumie". Niby otworzyły mi się oczy, że jest więcej ludzi na świecie, którzy mieli podobne dzieciństwo do mojego, niby otwarcie rozmawialiśmy o różnych tematach, ale ja się często wycofywałam, nie zabierałam głosu. A ponieważ ileś tam osób było, zawsze ktoś coś mówił, to ja nie musiałam zabierać głosu. Prześlizgałam się. Wiem, wiem, moja w tym zasługa :blush: Zmarnowałam pieniądze NFZ:S Teraz jestem na indywidualnej terapii ponownie i….i tutaj jestem "przyparta do muru". Nie ma nikogo innego, kto się odezwie za mnie. Tutaj mówię ja albo jest cisza…a uwierz mi, milczeć 45 min w obecności terapeuty to chyba niemożliwe 😉 Więc ja osobiście na chwilę obecną wolę indywidualną terapię.
          Co do wstydu, to mi też ciężko było na początku. Latwiej się zrobiło jak nabrałam zaufania do terapeutki. Trochę dziwnie się czuję, bo wydaje mi się ciut młodsza ode mnie, postrzegam ją jako poukładaną osobę, a ja czasem jaj opowiadam o moich zachowaniach jakbym miała naście lat. Ale myślę sobie, trudno, ona jest po to by mnie słuchać, by mi pomóc, by uzmysłowić mi schematy. Więc jej opowiadam i dobrze mi to robi.

          Edytowany przez: mrutek, w: 2013/11/22 22:21

          jagoda352
          Uczestnik
            Liczba postów: 29

            jestem na drugiej terapii indywidualnej. po pierwszej wyszłam jeszcze bardziej poraniona i miałam poczucie ze jestem najgorsza na świecie – moja terapeutka potrafiła mi wmówić ze moją winą jest molestowanie seksualne, którego padłam ofiarą…
            drugą terapię podjęłam będąc w szpitalu i potem psychoterapeutka zaproponowała mi kontynuacje (na NFZ!) teraz choć jest mi trudno, ale wiem, ze mnie rozumie i wspiera nie jest lekko bo terapeutka tez jest młodsza i włącza się wstyd i tematy są trudne ale widzę ze warto… naprawdę warto… natomiast ja nie czuje się absolutnie gotowa na grupowa bo tez bym się prześliznęła i nie odezwała się.. tym bardziej ze byłam (jestem) dzieckiem we mgle wiec taki schemat znikania – działania bardzo dobrze mi znany – ale najczęściej ja sama tez dochodze do tego jak zyć i jak chce zyć…

            maju85
            Uczestnik
              Liczba postów: 89

              hhhhmmmm, duzo myslalam i mysle nad tym czy kontynuowac i dochodze do wniosku, ze tak bo bedzie mnie meczylo pytanie jak by bylo, czy cos sie zmieni, a moze sie zmienic, mysle, ze na gorsze nie, jestem tez bardzo ciekawa jak ta terapia sie rozwinie,duzo sie zastanawiamnad soba, mysle, ze jestem osoba bez wyraznej osobowosci, podejzewam rowniez u siebie to "dziecko we mgle" bo czesto tak jest , ze w towarzystwie nie wylaniam sie, kiedy jestem sam na sam z jedna osoba to jest ok, moge porozmawiac itd,a kiedy jest wiecej ludzi i to nie wazne czy rodzina czy znajomi to ja zawsze siedze cicho, nawet tesciu kiedys sie mnie wprost zapytal przy wszystkich (przy siostrze, bracie swojej zonie i szwagrowi mojego meza) czemu ja tak cicho siedze, czemu nie rozmawiam? on mial wtedy cos wypite wiec byl odwazny…. nie wazne.

              ja zawsze bylam jakby cieniem mojej siostry, ona zawsze byla zywa, kolorowa, towarzyska, rozgadana,wszedzie jej pelno, a ja na odwrot, zamknieta w sobie, nie majacego wlasnego zdania , poszukujaca wciaz wlasnego stylu, taka nijaka. nie wiem jaka jestem, jaka chce byc. to jest okropne bo zdaje sobie sprawe , ze kiedy ja nie wiem jaka jestem to nie jestem dobrym wzorcem dlanaszej corki.

              ja tez nie wiem czego oczekuje od terapeutki, od terapii, ona mi mowi, ze na pierwszych spotkaniach poznamy siebie nawzajem…. pozniej ja mam zdecydowac czy chce z nia kontynuowac terapie czy nie, a jak tak to wyrusze z nia w podroz, nie wiem czemuona to okreslajako podroz, ja sie zasmialam bo smieszne okreslenie troszke. mowie, ze nie rozumie tego, a czy wy tez slyszeliscie takie okreslenie "podroz"?

              jagoda bardzo miprzykro, ze tak zle przezycia mialas.

              mrutek ja tez chyba na grupowej bym zniknela, slizgalabym sie, prosze jesli mozesz opisz mi co sie dzieje z dzieckiem we mgle, czy ty sama to usiebie odkrylas? jak sobie z tym radzisz? czy terapeuta tez jest w staniepomoc z tego wyjsc czy to zostaje na zawsze?

              aha, a jeszcze jedno, ja balam sie terapii i nadal boje, a dlatego, ze hmmm moze to glupio zabrzmiec, ale boje sie , ze powie mi, ze cierpie na jaks chorobe psychiczna, hehe. glupie to troche,co?

              mrutek
              Uczestnik
                Liczba postów: 857

                Maju85 – na innej stronie tego forum znalazłam
                "’Dziecko 'niewidzialne’ (zwane także dzieckiem we mgle lub dzieckiem zagubionym) zachowuje się tak, jakby go nie było. Godzinami potrafi zajmować się sobą. Nie sprawia kłopotów wychowawczych, zwykle niczego nie chce. W kontaktach społecznych jest wycofane, czasem uznawane za nieśmiałe. Robi wszystko, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Czasem udaje mu się to na tyle dobrze, że wychowuje się w swoistej izolacji społecznej, pomimo ludzi wokół. Takiemu dziecku brakuje podstawowych umiejętności interpersonalnych: nawiązywania kontaktu, wyrażania swoich potrzeb czy współpracy z innymi. W szkole wyraźnie odbiega od swoich rówieśników poziomem umiejętności społecznych.
                'Niewidzialne’ dziecko czuje się bezwartościowe, niegodne uwagi innych i osamotnione. Ale równocześnie jest zagniewane, iż nikt nie zwraca na nie uwagi"

                Nie do końca do mnie ten opis pasuje. Owszem, nie sprawiałam kłopotów wychowawczych, owszem potrafiłam się zajmować sobą, owszem zwykle niczego nie chciałam. Ale nie jestem wycofana w kontaktach społecznych, potrafię się odnaleźć w "tłumie", potrafię zabrać głos, zażartować, potrafię nawiązać relacje interpersonalne. Lubię towarzystwo ludzi i chętnie spędzam z nimi czas.
                Moje wycofanie na terapii grupowej bardziej postrzegam jako unikanie bólu. Kojarzę, że kiedyś był temat, o którym mówiłam, a po tym spotkaniu byłam m.n. wkurwiona na maxa. Nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, co się dzieje. Musiałam się nad tym zastanowić i potem doszłam do wniosku, że te uczucia to także żal, smutek, ból. I chyba takich stanów nie chciałam doświadczać i dlatego "znikałam" w tłumie terapeutycznym. Teraz z kolei jak wychodzę z terapii i mną nie wstrząśnie uczuciowo to mam wrażenie, że to stracony czas. Chociaż wiem, że nie jest on stracony. Ja też na początku zapoznawałam się z terapeutką, ale ja o swojej wiedziałam już po drugim spotkaniu, że chce z nią pracować. Bo już na tym drugim – w odpowiednim momencie – "walnęła mi między oczy" -"najważniejsze w terapii to nie oszukiwać się"…i pomyślałam sobie "ona mnie pzyprze do muru, jak będę próbowała ściemniać/kombinować" 😀 O "podróży" nie słyszałam. Ale może miała na myśli "podróż"w głąb siebie? 🙂

                p83
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2114

                  Cechy "dziecka we mgle" często mieszają się z innymi "postaciami". Mamy pewne wspólne cechy jako DDA.

                  maju85
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 89

                    mrutek i p83 dziekuje za odpowiedz. u siebie zauwazam niektore cechy tego dziecka we mgle, a bardziej bym siebie okreslila jako zagubione dziecko, czasem nie wiedzace czego chce, jaka jestem, jaka chce byc, czy chce sie otwierac czy pozostac w swoim zamknietym swiecie, spokojnym i ulozonym. czasem wlasnie sa takie chwile, ze bardzo mnie ciagnie do ludzi, a czasem , czesciej jest tak,ze chce byc sama, tez zawsze bylam sama soba zajeta, umialam sama sie bawic,ale doskwieral mi smutek, ze nie mam przyjaciolki takiej prawdziwej, mialam ja tylko w swojej siostrze, ale nawet siostra okazywala sie byc tksyczna, zwiazki z partnerami, chlopakami poprostu tez byly toksyczne i mialam jedna przyjaciolke ktora juz od bardzo dlugiego czasu bo juz 10lat nie jest ze mna, odcielam sie od niej bo dzieki niej moj stan psychiczny pogorszyl sie baaaardzo. powiem krotko: laczyly nas narkotyki, a wczesniej zanim sie pojawily to zawsze ona mnie potrzebowala do towarzystwa zeby nie tkwila sama w bagnie, innym niz narkotyki, chcoc wiem teraz , ze ona wczesniej juz kiedys miala z tym do czynienia.

                    nic musze sie wziac w garsc,zrobic na zlosc sobie, albo tej terapeutce, nie wiem jeszcze do konca komu i pojawic sie na kolejnym spotkaniu.

                    a mam jescze jedno pytanko, czy wy tez tak macie, ze ukladacie sobie jakis scenariusz przed jakims obojetnie jakim wydarzeniem w waszym zyciu, w ktorym macie uczestniczyc, albo chocby rozmowa z teraputa wlasnie, albo spotkanie z szefami i rozmowa z nimi, albo cos takiego co wywoluje u was stres, czy wyobrazacie sobie jak to bedzie, jak prezprowadzac rozmowe, co powiedziec, jak sie zachowac czy jestescie poprostu wyluzowani i spontaniczni?

                    p83
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2114

                      Tak jest to normalne, często już wiesz co inna strona zrobi i jak zareaguje, w konsekwencji można nawet nie zrobić czegoś, bo wiesz że tak i tak zareaguje, co oczywiście nie jest prawdą. Nie pamiętam jak to się nazywa w psychologii.

                      Jak zareaguje ktoś nie wiemy, możemy tylko przypuszczać, a nie jesteśmy alfą i omegą i jak nie spróbujemy to się nie dowiemy.

                      veganzg
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 14
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 21)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.