Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Czy dać kolejną szansę?

Przeglądasz 2 wpisy - od 1 do 2 (z 2)
  • Autor
    Wpisy
  • Poziomka90
    Uczestnik
      Liczba postów: 1

      Jestem w związku od trzech miesięcy z osobą z DDA, a w zasadzie to sama nie wiem na czym stoimy. Bo była sytuacja w której była ostra wymiana zdań, po której teoretycznie wszystko się zakończyło. Jednak nie minęło kilka godzin i zaczęła walić drzwiami i oknami bym dała jeszcze jedną szansę, że możemy razem pracować nad Naszym związkiem, że to tylko może Nas umocnić. A ja, ja mam mętlik w głowie, bo nie wiem czy zaufać czy też brać pod uwagę to co mówi większość moich przyjaciół – uciekaj, nie marnuj swojego czasu, to tylko 3 miesiące. Łatwo powiedzieć, bo wpadłam jak śliwka w kompot, i zakochałam się ponownie od wielu wielu lat. To co czuję gdy jesteśmy razem i gdy wszystko jest dobrze, jest czymś niesamowitym. No właśnie gdy wszystko jest dobrze…

      Jesteśmy ze sobą 3 miesiące, a w zasadzie w dużej mierze od prawie samego początku, były jakieś zgrzyty. Na pewno nie pomaga fakt, że jest to związek na odległość, ale wszyscy mi powtarzają ? na początku powinna być mega euforia i rzyganie tęczą, motyle w brzuchu?. Że przez pierwsze miesiące tych negatywnych rzeczy się nie dostrzega u drugiej osoby. A my?
      – 1 randka super, druga też, potem przyjechała na weekend, po którym miałyśmy pierwszy zgrzyt – odsunięcie się, milczenie, oschłe wiadomości, że ona w zasadzie sama nie wie czego chce; pogodziłyśmy się i ja wyjechałam w podróż służbową na 2 tyg ? w trakcie których codziennie rozmawiałyśmy przez telefon, mimo że byłam na drugim końcu świata
      – Gdy wróciłam, przyjechała na weekend ? a po weekendzie ? powtórka z rozrywki. Odsunięcie się, oschłe wiadomości pisane od nie chcenia. Miało to miejsce przed długim weekendem, na który razem miałyśmy jechać nad morze. Nie chciała się ze mną spotkać by porozmawiać i wyjaśnić, gdy po kilku wymianach zdań, przestałam pisać, nie odzywała się przez 1,5 dnia po czym otrzymuje sms?a, że przestało mi zależeć. Wymiana która potem nastąpiła, była mym ciągłym przekonywaniem, że damy radę, że na odległość jest ciężko, ale 1,5 h samochodem to nie tragedia, i jej odbijaniem piłeczki, że ona tego nie chce, że jesteśmy zbyt różne. Jestem osobą empatyczną, wyrozumiałam i dość cierpliwą, ale pociągnęła za takie sznureczki, że już nie wytrzymałam, i powiedziałam, że to koniec. Mija kilka dni i piszę czy mam ochotę i czas się spotkać? Spotkałyśmy się, wyjaśniłyśmy sobie wiele rzeczy, ja przeprosiłam za siebie, gdyż to, że poniekąd chciałam za dużo i za szybko, mogło sprawić, że czuła się przytłoczona, ona przyznała mi rację, że faktycznie sporo z jej zachowań wynika z sytuacji z rodziną ? matka alkoholiczka wysoko funkcjonująca, ojciec pracował za granicą więcej go nie było, dzieciom nie wierzył, brat starszy z problemami. Obecnie z rodziną nie utrzymuje jakichkolwiek kontaktów. W między czasie zdarzały się małe zgrzyty, tak więc nauczyłam się, że potrzebuje chwilę czasu by przemielić pewne rzeczy, po czym sama przychodziła i mówiła o co chodzi.
      – 2 tyg spokoju i znowu ? tym razem poszło o to, że ponieważ w piątek miałam imprezę służbową, to ona nie widzi potrzeby by przyjeżdżać w ogóle w ten weekend. Gdy powiedziałam, że ja mogę przyjechać do Niej, powiedziała, że też nie widzi takiej potrzeby. W ostateczności przyjechała, a ja na imprezę nie poszłam. A cały weekend spędzony w dość napiętej atmosferze, z jej częstym milczeniem. W niedziele natomiast, z rana się zapakowała i wyjechała. Gdy rozmawiałyśmy w tyg, była zdystansowana, oschła, zaczęła mówić, że kocha mnie ale nie wie czy to ma sens, po co w to dalej brnąć. Znowu się spotkałyśmy porozmawiałyśmy, i do końca roku był spokój, a ja wyjechałam na wakacje na 2,5 tyg. Proponowałam jej, prosiłam by poleciała, ale nie chciała, a że wykupione było wszystko nim się poznałyśmy, to wsiadłam i poleciałam. Gdy byłam na wakacjach, znowu rozmowy po nocach, gdyż byłam na drugim krańcu świata. Wróciłam, i pierwsze co zrobiłam wskoczyłam, do samochodu i pojechała, by chociaż 1,5 dnia spędzić razem. Wszystko było ok. Kolejny weekend nie mogła przyjechać, mówię spoko to ja przyjadę. I w trakcie Tego weekendu nie wiem co się wydarzyło, ale znowu miała swoje zjazdy, że mnie kocha, że chce być ze mną, ale nie wie czy to ma sens. Czy mi nie przeszkadza to z jakiej rodziny pochodzi. Jak sobie wyobrażam Naszą przyszłość. Cierpliwie odpowiadałam, zapewniając, że znajdziemy rozwiązania. Na co ona, że dla mnie wszystko jest takie proste. Faktycznie jestem osobą, która z wielu rzeczy nie robi problemów. Jeżeli coś trzeba zrobić, zaplanować, rozwiązać to to robię a nie rozpaczam. Jeżeli kogoś kocham, to zakładam, że zawsze się znajdzie jakieś rozwiązanie, tak długo jak dopisuje zdrowie, i ma się kochających ludzi obok siebie.
      – Po weekendzie wróciłam do siebie. Rozmawiamy w poniedziałek, odnośnie długiego weekendu który miałyśmy spędzić razem. Ona ferie, ja wolne. I nagle mi mówi, że ona ma takie marzenie i chce je spełnić i pojechać tu i tam i co ja na to. Mówię w sumie pomysł fajny, ale nie wiem czy się odważę, bo nigdy Tego wcześniej nie robiłam. Tak więc muszę zbadać temat i dam jej znać. I zamiast w razie ?w? zaproponować coś innego, jej automatyczną odpowiedzią było ? a czy będzie Tobie przeszkadzało, jeżeli ja w takim razie pojadę z kimś innym. Ktoś inny ? przyjaciel, z którym zna się od kilku lat, a który się w Niej podkochuje i ona o tym wie. Z którym też cały czas przechodzi burze, i który pije dość sporo. Gdy jej powiedziałam, że jeżeli taka będzie jej decyzja, to wiem, z kim będzie jechała, i że jej ufam. Na co usłyszałam, że nie powinnam jej może tak do końca ufać, bo może zmieni zdanie. Wpuściłam jednym, wypuściłam drugim. Zbadałam temat, i mając całe info, mówię, jadę. Dwa dni później rozmawiamy, i mówię, że wiem, że przyjeżdża w piątek, i pytam o której, bo zostałam do przyjaciela na tort urodzinowy zaproszona, tak więc 2 h i mogę ją odebrać z dworca, na co ona, ale jak to? Że ona ma plany, na co mówię, że przecież niezmiennie razem spędzimy ten wieczór razem, a plany można przełożyć na sobotę. Liczy się, że przyjedzie. Zadała mi pytanie, dlaczego nie zaproponowałam by ją zabrać. Tak więc szczerze odpowiadam, że urodziny 40 ste kumpla, który nawet nie wie, że jestem w związku, gdzie będzie jego rodzina etc. Nie jest miejscem, by przedstawiać moją dziewczynę o której nie wie. Poza tym będzie tam również mój brat i moja rodzina, i nie chcę by pierwszy raz się poznali w ten sposób. Po moim wyjaśnieniu, zabrakło jej argumentów, rozmowę zakończyłyśmy. I co, i milczenie. W piątek, nie wytrzymałam, napisałam jak gdyby nigdy nic, odnośnie Naszego wyjazdu. Na początku odpisywałam krótko od niechcenia, potem, się rozkręciła, że tęskni, a po południu zadzwoniła. Na początku ok, a potem drobne pytanie z mojej strony ? Jakie masz plany na wieczór?, ona ? Spotykam się ze znajomymi?, ja ? Super, idziesz do Nich, posiedzieć czy gdzieś idziecie?, ona ? Ja się Tobie nie muszę tłumaczyć, nie muszę Tobie mówić gdzie i z kim idę?. I zonk z mojej strony, bo dla mnie to jest normalna konwersacja. Gdyby ona się mnie zapytała, to normalnie bym odpowiedziała, bo nie robię z Tego tajemnicy. A tutaj, nie był to pierwszy raz gdy coś takiego usłyszałam. I poleciało dalej. Aż w końcu powiedziałam, by spojrzała na to jak się zachowuje, i niech zacznie brać pod uwagę uczucia innych a nie tylko i wyłącznie myśli o sobie, o tym co dla Niej jest najlepsze i najważniejsze, bo relacje z drugim człowiekiem, czy to w związku czy w każdej innej relacji, nie polegają na tym, że tylko jedna ze stron bierze i bierze, a druga ma się na to godzić, musi być jakiś kompromis. Rozmowa zakończona, nie mija 10 min sms ? Rezygnuje ze wspólnego wyjazdu. Znowu zonk, bo wyjazd miał mieć miejsce za 2 tyg.
      Po tym wszystkim, była ostra wymiana smsów, bo znowu nie chciała się spotkać twarzą w twarz i porozmawiać. W poniedziałek coś mnie natchnęło, i przypomniałam sobie Naszą rozmowę, odnośnie Tinder ? ściągam, wertuje, patrze i jest, i to nie ze starym kontem, tylko nowa fotka sprzed dwóch dni. Przyuważyła mnie na nim, po czym dostaję sms?a ? szybki powrót do świata randek?. Jakbym Plaskacza w twarz dostała, bo w żadnej wymianie, którą miałyśmy, nie padły słowa, że kończymy ten związek i że już nie jesteśmy razem. Co też jej napisałam dodając, że jak widać memo nie dostałam, ale w związku już nie jestem. Zaczęła pisać, że zrypała, że to jej wina, ale nie będzie się tłumaczyć z tego Tindera, poza tym skoro sama teraz twierdze, że nie jesteśmy w związku to ona nawet nie będzie próbowała zmieniać mojego zdania. Po kolejnych wymianach piszę, dobrze spotkajmy się, porozmawiajmy. Kilka wymian dalej umawiamy się na piątek, na rozmowę, po czym pyta się czy może zadzwonić. Mówię, że nie, lepiej byśmy ochłonęły, spotkamy się w piątek. I co, jazda, że ona tak nie potrafi, że jej jest ciężko, że spotkania nie będzie. Odpisałam jej, że umowa była jasna, wierzę, że przyjedzie. Nie pisała nic przez kilka dni, tak więc w czw piszę, że nie mogę jej do niczego zmusić, i sama musi chcieć, ale niech mi da znać, czy będzie w ten piątek. Ona, że tak, i że sobie przemyślałam, ale że przyjedzie tylko po to by zakończyć te związek i bym nie miała złudzeń i czy może jednak w sobotę bo jednak nie będzie po nocy w piątek wracać. Na co ja, że cieszę się, że chce przyjechać i wyjaśnić sobie wszystko ? wyszłam z założenia, że skoro jest to już koniec, to należy się spotkać jak dorosłe osoby i porozmawiać o tym co się wydarzyło, chciałam też by mi wyjaśniła różne rzeczy ? w każdym razie w sobotę nie mogę. I się zaczęło, że w co ja gram, że czemu zależy mi na piątku, że czemu piszę że się cieszę skoro, tak naprawdę to chcę się spotkać, po to by twarz zachować. Po kilku dalszych wymianach, już miałam dość i wypunktowałam ją w 18 pkt, co czułam, jak mnie traktowała, że doprowadza do tego, że tak jak chce spotkania nie będzie i żegnam.

      Nie mija kilka godzin, pisze sms?a, że skoro podjęłam decyzję o tym że to już jest koniec, to chce mi tylko powiedzieć, że nie chciała mnie krzywdzić, że może nie było zawsze kolorowo, ale że mnie kocha i, że życzy mi szczęścia. Nie odpisałam, to przysłała maila ? ten sam tekst, troszkę poprawiony. Nie odpisałam, telefon wieczorem, którego nie odebrałam, po czym sms, że ona chce porozmawiać, że chce się spotkać, i przyjechać. Nie odpisałam, kolejny, byśmy przeszły przez ten kryzys razem. Nie odpisuje, to rano uderza na Messangerze ? nie byłyśmy w znajomych tak więc poza jedną wiadomością nie wiele mogła zrobić ? bym nie paliła mostów, że to wszystko może Nas tylko wzmocnić, że chciała i chce się ze mną spotkać, wie że źle zrobiła, że chce to naprawić etc. Nic nie odpisałam, a wieczorem, poszedł człowiek na imprezę, po kieliszku wina, zeszło ze mnie wszystko i napisałam ? czy ma świadomość Tego jak jej postępowanie mnie zraniło, że straciłam do Niej zaufanie, że nie wiem, czy potrafię ją mieć w moim życiu jako koleżankę, i że obawiam się, że będąc DDA bez terapii nie będzie w stanie wypracować tych mechanizmów postępowania, które posiada i że potrzebuję czasu.

      Wieczorem dostałam maila ? bardzo długiego, ładnie napisanego, w którym mnie przeprasza, że wie że źle postępowała, że mnie skrzywdziła, że nie liczyła się z moim zdaniem. I że głupio by było prosić o kolejną szansę. Pada takie zdanie, że ona starała się, by ta miłość była prawdziwa, i bym miała odczucie, że jestem kochana. Potem jest bardzo długa część o tym co przeszła, ale że wiele rzeczy wynika z jej charakteru, że może w przyszłości zdecyduje się na terapię, ale bardziej niż pomoc osób trzecich, ceni sobie niezależność. Że od wielu lat sama pracuje nad sobą, gdyż wie, że jest DDA, i że i tak przez ostatnich kilka lat bardzo się zmieniła. Że teraz jedyne czego jej w życiu potrzeba, to obecność drugiej osoby, która ją będzie kochać za to jaka jest. Że będzie nad sobą pracować, ale nie może mi obiecać, że się zmieni. Padło jeszcze coś takiego, że życie z drugą osobą, to nieustanna praca nad związkiem, i że moje podejście do trudnych sytuacji ma duże znaczenie, bo albo będę mocno brała do siebie i przeżywać co się dzieje, stawiać siebie w roli ofiary i mnie to będzie niszczyć, albo spuszczę z tonu dla własnego dobra. I jak czytam Tego maila, to mam takie wrażenie, że ma lekki wydźwięk ? mam problem, wiem o tym, będę nad nim pracować, ale jeżeli się nie uda, nie rób z siebie ofiary, wiedziałaś o tym jaka jestem decydując się na bycie ze mną.

      Mam straszny dysonans, ponieważ z jednej strony twierdzi, że będzie nad sobą pracować, z drugiej strony cały czas mam w głowie to co się wydarzyło – ilość razy gdy zmienia stanowisko, to jak się zamyka, jak jest nastawiona tylko na siebie, akcja z Tinderem.

      Sama pochodzę z domu w którym mimo statusu, też za dzieciaka nie było wesoło i mój ojciec bił moją mamę. Sama chodziłam na terapię, i nauczyłam się by zawsze rozmawiać o tym co czujesz i myślisz, a nie by się zamykać i olewać innych. Na dodatek jestem po psychologii, ale w tym wypadku cała wiedza idzie za okno, jedyne co nie idzie za okno, to świadomość Tego, że bez terapii się nie obejdzie, a na Nią sama musi chcieć iść. Zostać i mieć nadzieję, dać kolejną szansę i jeżeli znowu coś się zrypie za kilka miesięcy, wtedy odpuścić. Mieć nadzieję, że faktycznie sama podejmie decyzję o terapii i na Nią pójdzie? Czy też mimo, że ją kocham to zakończyć związek, i powiedzieć, że jeżeli pójdzie na terapię i przejdzie przez Nią, wtedy będzie miejsce dla Niej w moim życiu, nie koniecznie związku, ale chociaż znajomości. Zakończyć związek i powiedzieć, że jeżeli zdecyduje się na terapie to może liczyć na moją pomoc ? chociaż jak to moi przyjaciele mówią ? nie rób z siebie Matki Teresy. Ale wiem, że nie ma przyjaciół wielu, praktycznie w ogóle i nie chcę jej z tym wszystkim zostawiać samej.
      Wiem na pewno, że nim podejmę finalną decyzję, się z Nią spotkam. Nie lubię pisać wiadomości wolę rozmowę twarzą w twarz, chce jej zadać kilka pytań, zobaczyć czy będzie mówiła prawdę i jak się będzie zachowywała. Bo pisać ładne maila to wielu z Nas potrafi.

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Hej,

        Na terapii nauczyłem się głównie tego, żeby słuchać siebie na bieżąco i nie dostałem żadnej ogólnej regułki co robić – nie znam takiej.

        Miałem podobny dylemat i przez ponad rok (w tym mojej terapii) byłem w związku, w którym się męczyłem, a moi przyjaciele to widzieli, martwili się i życzyli mi, żebym się od niej uwolnił jak najszybciej. Ale dziś tego nie żałuję, bo w swoim tempie sprawdziłem wszystko co tylko mi przyszło do głowy, i nie nachodzą mnie myśli, że może mogłem zrobić coś jeszcze, żeby naprawić ten związek. Oczywiście nie mam pojęcia jakie jest twoje tempo ani tym bardziej ile czasu chcesz zaryzykować na sprawdzanie.

        Po trochu zacząłem dbać o siebie w tym związku, ale nie widziałem zmiany z jej strony, aż któregoś dnia poczułem, że to się już raczej nie zmieni, a na pewno ja już nie chcę dalej sprawdzać. To był dla mnie szok, ale ponieważ mi nie minął przez kilka dni, to decyzja przyszła szybko. Jak wcześniej bałem się żeby czegoś nie przegapić, to w tym momencie bałem się, żeby nie zacząć udawać, że jeszcze chcę.

        Myślę, że gdybym się poddał za szybko (np. słuchając życzliwych rad przyjaciół), to bym pewnie teraz wracał do tego i żałował. Może nawet zrobiłbym sobie z tego jakiś mityczny związek i się dobijał tym, jak kiedyś było fajnie i jak mogłoby być. Gdybym jednak ciągnął za długo, to z kolei miałbym wyrzuty i wstydziłbym się oszukiwania, i oczywiście znów bym sobie dowalał za to. Tak czy owak bym cierpiał. A tak jest mi oczywiście żal, ale nie mam o to pretensji do siebie i w ogóle nie szukam winnych. To ja sprawdziłem co to dla mnie znaczyło „za krótko” i „za długo” w tej konkretnej sytuacji.

        Rozumiem też twój dylemat na jakiej stopie chcesz mieć z nią kontakt. Ja mam kontakt z byłą dziewczyną i jeśli akurat chcę, to z nią rozmawiam jak z taką bliższą znajomą, ale trzymam dystans, żebym się czuł bezpiecznie i nie wszedł w taką samą huśtawkę jak poprzednio. To ja wybieram i sprawdzam czego chcę, a czego nie, i z taką granicą jak obecnie jest mi bezpiecznie wobec niej. Jednego dnia chcę sam albo się zgadzam chwilę pogadać, a innego jej unikam i nie ufam, bo to nie jest takie zerojedynkowe, a najważniejsze że nadal słucham siebie jak się akurat czuję i to fajnie mi się sprawdza. Zerwanie związku oczywiście sporo zmieniło, ale to nie jest jakaś magiczna bariera, która wszystko mi załatwiła.

      Przeglądasz 2 wpisy - od 1 do 2 (z 2)
      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.