Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Czy dda unika harmonii … ?

Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Zawsze tęskniłam za spokojem, bliskościa i poczuciem bezpieczenstwa, z racji posiadanych lękow sa to dla mnie teraz rzeczy niczym towar luksusowy z wyższej połki. Teraz wydaje mi się że skrzętnie unikam jednak tego czego pragnę czyli harmonii i wszystkiego co jest z tym zwiazane. Jeśli jest względny spokoj zaczynam się ¼le czuć, brak mi czegoś. To tak jakbym nie wiedziała co mam zrobić z ta harmonia i jak się w niej poruszać. Jeśli było się cały czas narażonym na niepewność to tak jakbym ciagle oczekiwała czegoś złego. A przecież chcę odwrotnie. Czy to już tak ma być ? Czy Wam jednak udało się coś zmienić a jeśli tak to jak ?

      Pozdrowionka.

      sztywny
      Uczestnik
        Liczba postów: 409

        Mam dokładnie ten sam problem.
        Cały czas chcę spokoju wewnętrznego, pogody ducha i poczucia bezpieczenstwa. Czasami, choć rzadko, jest OK. Jednak podświadomie szkukam wtedy konfliktow, chyba DDA nie sa przyzwyczajeni do tego, aby żyć w spokoju i radości i gdzieś tam głęboko schowane emocje musza co jakiś czas ulatywać. Normalnie gdy jest za spokojnie, to zaczyna mnie to drażnić, czuję, że to kłuci się z moja natura.

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          Wiesz co Sztywny ? Ten spokoj ktorego pragniemy nie jest chyba jeszcze do zaakceptowania przez nas bo pewnie nie jesteśmy jeszcze gotowi na to aby pozwolić sobie go doświadczyć. To jest jak błędne koło, chcesz się wyrwać z matni a nie możesz, chcesz żyć pełnia życia ale nie wiesz jak to jest bo takiego uczucia nigdy nie doświadczyłeś, chcesz kochać i być kochanym ale nie wiesz co to miłość i poczucie bliskości z tym zwiazane bo brak odpowiednich wzorcow, chcesz być spontaniczny a nęka Cię paraliżujacy strach w kontaktach interpersonalnych, chcesz bezpieczenstwa a szukasz sytuacji, ktore powoduja lęk … Nieee to jest nie fair, należałoby się urodzić na nowo i moc nigdy nie odczuwać żalu za tym co się utraciło bezpowrotnie. Jeśli okres kształtowania się rozwoju dziecka w tak zwanych normalnych rodzinach kształtuje się na przestrzeni mniej więcej 20 lat to … ja wysiadam z tego pociagu. Jeśli dziś zacznę swoj proces wychowawczy to szczęśliwie skonczę przy 60 -tce. Ale perspektywa nie ma co 🙂

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            Oczywiście Mgiełko, że nie jesteśmy gotowi na czerpanie z życia pełnymi garściami. Nikt nas tego nie nauczył, zazdrościłem chłopakom z osiedla już w przedszkolu, kiedy obierali ich ojcowie. Ja zawsze byłem sam, wracałem do domu sam, bo ojciec codziennie przychodził pijany w po¼nych godzinach nocnych, a ja w wieku 6 lat musiałem wstawać o 4 rano czyścić ojcu buty na glanc do pracy. Jak mu się nie podobało do dostawałem przez łeb. Zabawne, co dziecko zapamiętuje z tak wczesnych lat. Matka znosiła to cierpliwie, przeważnie robiła krotka awanturę, bo ojciec nic z tego sobie nie robił. Czasem jednak wygladało to okropnie. Matka czeka na ojca z wałkiem, bad¼ z nożem, ile razy ojciec miał rozbita głowę?, bo matka miała ciężka rękę, ile razy były wyrzucane jego rzeczy przez okno bad¼ drzwi?, ile razy walka szła na młotki?, tak że leciały szyby. Jednak był to dziwaczny zwiazek, tych dwoje ludzi pomimo, że rzucali do siebie nożami, to wydaje mi się że w głębi duszy kochali się, ja ich też kochałem. W koncu to sa rodzice. I kiedy matka odeszła z tego świata, wszystko we mnie pękło. Musiałem przerwać studia i zajać się domem. Gotowanie, mycie, sprzatanie po ojcu, ktory zaczał robić sobie maratony pijackie po kilka miesięcy w nietrze¼wości. Aż teraz się zastanawiam, ile człowiek może jeszcze wypić. W tym roku minie 13 lat od śmierci matki, a ojciec nadal ma tylko kilka dni trze¼wych w ciagu roku, do tego delirium, padaczka, schizmy itd.
            Nie będę się Mgiełko rozpisywał, bo jakoś mi się ciężko na duszy nagle zrobiło.
            Jak widać nie sa to przykłady na bazie ktorych można budować pozytywne relacje z natura i Bogiem. Ale nawet jeżeli tak jak twierdzisz naprawa tego potrwać może nawet 20 lat, to i tak się na to pisze. Jest to chyba najlepsza rzecz, jaka możemy zrobić. A zaczać musimy, tak mi się wydaje, od dotarcia do naszej podświadomości i wyrzucenia z niej tego co jest dla nas złe, a powoli wprowadzać to co dla nas najlepsze.
            Pamiętajmy: Jeżeli zaufamy Bogu, wtedy nie ma dla nas barier nie do pokonania.

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              Kiedyś wydawało mi się, że jak wyprę z pamięci doznane upokorzenia w dziecinstwie to wszystko zniknie, zapomnę i sprobuję żyć inaczej. Jednak okazało się, że cała rzecz jest w tym, że ja nie znam innej rzeczywistości i nie bardzo potrafię sobie ja wyobrazić. Nigdy rzecz jasna nie chciałam żyć tak jak rodzice ale wchodzac w dorosłość nie bardzo wiedziałam jak mam to zrobić. Okazuje się, że wyjście z ograniczajacych schematow jest bardzo trudne. Oczywiście nie trwa jak wcześniej napisałam lat dwudziestu ale tak kilka to co najmniej, człowiek dorosły i dojrzały w pewnym zakresie uczy się zdecydowanie szybciej i jeśli na dodatek ma taka silna wolę walki i nauki jak Ty to ten czas zapewne jeszcze bardziej się skroci 🙂 Ten długi czas potrzebny jest na zmianę wyobrażen, nauki nowych emocji i sposobu reagowania na nie, oraz co tu jest szalenie istotne podnoszenia własnej samooceny. Ja doszłam do etapu uświadomienia sobie w czym tkwi problem i z czego to wynika. Ale nie wiem co dalej ? Skoro jest postawiona diagnoza to powinien się rozpoczać czas ozdrowienia i rehabilitacji tylko jak ?
              Możliwe że jestem obecnie podczas jakiegoś zniechęcenia ale też chciałabym przestać żyć złudzeniami, mam teraz jeden wielki mętlik w głowie, za dużo teorii a problemem pewnie jest brak praktyki. A może to już wiek zrobił swoje i trzeba by odpuścić. Ale nie – ja podobnie jak Ty chcę żyć pełnia życia i nosi mnie w środku aż od tego. Chcę zaufać i poczuć się spokojnie i bezpiecznie.
              A wracajac do Twojego postu to szczerze Ci wspołczuję, ponieważ wiem jak i też wielu tu innych na forum co oznacza agresja alkoholika w domu rodzinnym. Nie jest ważny wtedy wiek dziecka czy to ma 2 czy 6 lat, jednakowo jest bite, poniżane i terroryzowane. Ja też wiele pamiętam z okresu dziecinstwa. Sadzę nawet że mogłabym się cofnać do wieku 4-5 lat i przytoczyć przykłady pijackich burd i awantur. Sztywny – ja nie sadzę aby to co było między rodzicami można nazwać milościa, teraz z perspektywy czasu wiem, że to było chore uzależnienie. Jako dziecko rownież sadziłam, że to miłość a dlaczego ? Bo innej nie znałam, urodziłam się już w takiej miłości – pijackiej i awanturniczej. Teraz jestem już ponad tym wszystkim, oboje rodzice nie żyja więc teoretycznie powinien to być teraz czas do naprawy swojej osobowości.

              A Ty Sztywny – bad¼ dalej nosicielem tej pozytywnej energii i wytrwaj w swoim postępowaniu i pisz jak jest na mitingach ( mam nadzieję, że i ja z takiego skorzystam) jednak okazuje się, że w 64 tys. mieście nie ma ani jednej grupy 🙁

              Pozdrawiam Cię ciepło 🙂

            Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.