Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Czy ja jestem mniej ważna niż inni?

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • niezdecydowana
    Uczestnik
      Liczba postów: 3

      Witam! Jestem tutaj po raz pierwszy.Zastanawiam się dlaczego tak jest,że zawsze sprawy innych ludzi a w szczególności alkoholików są dla mnie ważniejsze niż ja sama czy moje dziecko? Mam matkę alkoholiczkę,ojca alkoholika,który już nie żyje,brata alkoholika a żeby było tego mało to jeszcze jestem w związku z alkoholikiem.Czuję się inna,samotna brakuje mi pomysłów jak sobie radzić z tym wszystkim i w ogóle jak żyć.Nawet nie wiem kim jestem tak naprawdę i po co jestem? Chce żyć normalnie ale nawet nie wiem co znaczy ta normalność ,chyba raczej powinnam napisać chce żyć inaczej ale mam zawsze problem z podjęciem jakiejkolwiek decyzji bo wciąż czuje się jak dziecko,któremu trzeba wszystko pokazać i powiedzieć co ma robić. Mam 31 lat i innym potrafię coś doradzić,pomóc a sobie NIE!

       

      „Iść w stronę słońca”
      Uczestnik
        Liczba postów: 203

        Witaj, rodzina alkoholika jest współuzależniona,czyli kieruje się pewnymi schematami.Z reguły takie zachowania sprzyjają piciu alkoholika,choć my myślimy, że jest inaczej.Współuzależnienie jest uleczalne,aczkolwiek trzeba fachowej pomocy,grup wsparcia, terapii.

        Ty żyjesz od lat zapewne w tym współuzależnieniu, otoczona większością osób pijących, nie mająca wsparcia od rodziców, od których to w pierwszej kolejności powinnaś je dostać.Nauczyłaś się jak funkcjonować w takiej rodzinie, aby przetrwać i aby ta rodzinna funkcjonowała. Doskonale to znając wybierasz związek z alkoholikiem, bo to znajomo „brzmi”, a Ty wiesz jak w tym funkcjonować, jak się opiekować…

        Terapia pozwala nam wrócić do dzieciństwa, do tego co zostało skrzywdzone, nienauczone,do nazywania i odkrycia emocji, do opieki nad swoim wewnętrznym dzieckiem.Gdy to wszystko poukładasz będzie łatwiej określić czego chcesz w życiu, jakie powinno być to normalne życie oraz podejmować decyzje.Niestety, to praca nad sobą.Każdy ma swój czas.Warto popytać w ośrodkach o taką terapię.Masz o co walczyć, jesteś matką.Dziecko potrzebuje matki spokojnej, pewnej siebie, bo jesteś dla niego teraz najważniejsza.

        10 lat temu byłam na podobnym rozdrożu , czułam się jak w matni, z której nie ma wyjścia.Chciałam uciec, a nie miałam dokąd…nie wiedziałam czego chcę w życiu, dla siebie,a wydawało się, że inni powinni się zmienić, żebym była szczęśliwa.Miałam szczęście trafić na dobrą psychoterapeutę, która posłuchała mojej historii i wskazała mi co mogę zrobić.I tak zaczęła się praca i zmiana.Jeszcze długo nie umiałam podejmować decyzji, odwracałam się ciągle w przeszłość…bałam się tego co inne, nowe.Na moje szczęście zdążyłam się pojednać z ojcem przed jego śmiercią.Dziś mam nastoletniego syna,w porę zdążyłam, być taką matką jaką zawsze chciałam być.Wiesz, że ci dla których chciałam zmian, nigdy się nie zmienili.Ja zaś jestem coraz dalej…na zawsze pozostanę córką alkoholika…tego nie zmienię…ale umiem patrzeć w dobrym kierunku, wybieram to co dobre z bycia Dda, staram się być sobą. Nie zawsze się udaję, bo nie wszystko da się wyleczyć,ale codziennie zaczynam od nowa.”Bo jeśli nie teraz,to kiedy?”

        AnnaUp
        Uczestnik
          Liczba postów: 43

          Niezdecydowana, skoro tu napisałaś, to myślę, że ten stan Ci doskwiera.
          A ten ból może być początkiem zmiany. Dla Ciebie. Dla Twojego dziecka.

          Ja pamiętam, że wewnętrzny ból nie do wytrzymania był dla mnie motorem do zmiany, do zaczęcia poszukiwania pomocy, do terapii.

          życzę Ci odwagi w postawieniu pierwszych małych kroczków w tej drodze.

          http://enterprisehouse.pl/category/problemy-w-domu/dorosle-dzieci-alkoholikow/

          niezdecydowana
          Uczestnik
            Liczba postów: 3

            Cześć! Chce podziękować za odzew z waszej strony i zrozumienie,którego mi brakuje. Oczywiście jestem świadoma tego że trudno będzie zmienić swoje dotychczasowe życie ale mam już dość być poniewieraną przez innych. Największy problem na dzień dzisiejszy sprawia mi fakt,że aby zacząć się zmieniać będę musiała wybaczyć ludziom,którzy mnie krzywdzą. Jest to dla mnie zupełna abstrakcja!!!!!!!!

             

            anianiulka
            Uczestnik
              Liczba postów: 4

              Witaj
              jest blog kobiety która jest żoną alkoholika. Fajnie się go czyta: insane reality.

              atanazy
              Uczestnik
                Liczba postów: 19

                Zastanawiam się dlaczego tak jest,że zawsze sprawy innych ludzi a w szczególności alkoholików są dla mnie ważniejsze niż ja sama czy moje dziecko? (…) Nawet nie wiem kim jestem tak naprawdę i po co jestem? Chce żyć normalnie ale nawet nie wiem co znaczy ta normalność ,chyba raczej powinnam napisać chce żyć inaczej ale mam zawsze problem z podjęciem jakiejkolwiek decyzji bo wciąż czuje się jak dziecko,któremu trzeba wszystko pokazać i powiedzieć co ma robić.

                Tak może być według mnie z dwóch powodów. Po pierwsze, mogłaś być bohaterem rodzinnym nakierunkowanym na zaspokojenie potrzeb innych bądź niewidzialnym dzieckiem, niewyrażającym swoich potrzeb. Ja byłem takim niewidzialnym dzieckiem i dlatego czasem wciąż czuję się jak dziecko, które nie wie, czego chce, nie potrafi podjąć decyzji itd. Ja uciekałem w książki, a pijaną matką zajmował się tata. Taktyka była wtedy skuteczna, ale jej ceną była utrata części niezależności/samodzielności na rzecz taty. Po drugie, angażowanie się w sprawy innych ludzi może być formą ucieczki od swoich problemów i od konfrontacji z demonami własnego dzieciństwa. Ja czasem mam wrażenie, że uciekam w pracę itd. byle nie myśleć o dzieciństwie i byle nie dopadł mnie kłąb smutku, żalu i złości.
                Może masz (macie) podobnie?

                niezdecydowana
                Uczestnik
                  Liczba postów: 3

                  Ja ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć,że jeżeli mam tylko chwilę aby pobyć sama ze sobą to myślę tylko o tym jaka jestem naiwna,dlaczego pomimo swojego wieku wciąż walczę o miłość matki mimo  iż tyle krzywd spowodowała w moim życiu. Dlaczego tak ciężko mi jest w ogóle przebywać w swoim towarzystwie i czuć się z tym tak okropnie a wręcz beznadziejnie? Jedyne moje zajęcie to właśnie zajmowanie się kimś bo nawet w pracy byłam wykorzystywana żeby robić więcej niż się należało.Niestety nawet gdy czuję, że czegoś nie chcę zrobić to moje”NIE” jako odpowiedz istnieje tylko w mojej głowie!!!!Uciec?…. Ale gdzie?One wszędzie cię dopadną,gdyż zawsze są z tobą nawet jeśli bardzo tego nie chcesz( takie są po prostu myśli)!!!

                  „Iść w stronę słońca”
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 203

                    To są nasze myśli możemy je zmieniać.Te wyuczone latami pojawiają się kiedy chcą.Część z nich to autodestrukcyjne przekonania, których można się „pozbyć”.Zastępując je oczywiście nowymi.Polecam „ABC Emocji”Anety Łastik, jest to książka w formie ćwiczeń, są tam właśnie myśli destrukcyjne, które powodują negatywne emocje i zachowania.Trzeba codzienne ćwiczyć, choć po kilka minut.Efekty nie przychodzą od razu, ale są.

                    „Bardzo lubię słuchać auta w radiu, kiedy mi się zepsuło nie mogłam się przyzwyczaić do ciszy.Kiedy wsiadałam nawykowo wciskałam guzik, choć ono było głuche.Po mniej więcej pół roku naprawiłam radio.I…zapominam je włączać,zapominam, że jest zrobione, przyzwyczaiłam się do ciszy w aucie.”

                    Czyli wniosek jest taki, iż niektóre nasze zachowania są wyuczonymi nawykami, które powtarzamy z uporem, nieważne jakie mają na nas wpływ.Tak samo jest z myślami.Jeśli będziemy nad nimi pracować, nasze emocje będą adekwatne do myśli, które chcemy mieć.Ważne jest poznanie 5 zasad zdrowego myślenia.Jeśli męczy nas jakaś myśl, można ją poddać 5 zasadom i czasem okazuje się już przy pierwszej zasadzie  („czy moja myśl oparta jest na faktach?”), że nie jest ona oparta na fakcie, tylko ja ją sobie tworzę, nakręcam się, po której następują takie emocje jak niepokój czy lęk.

                    Zmiany nie zachodzą od razu,trzeba pracować, jeśli rodzic nam przez lata mówił, że nic nie osiągniemy, to tak mocno mamy to zakorzenione,że nie sposób od razu „wygonić” tę myśl, nawet jeśli poddamy ją zasadom racjonalnego myślenia.Trzeba kilkakrotnie to powtarzać.

                    Moja praca nad sobą trwała latami.Dziś wracają czasem te stare myśli, czasem trudno mi je „odgonić”,ale mam świadomość, że one długo nie posiedzą w mojej głowie, nie mają już tego komfortu, że je pielęgnowałam latami.Zajrzą i widzą, że nic tu po nich.Bledną i idą tam gdzie będą je karmić!

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.