Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Czy ja nie mogę normalnie funkcjonowac?

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 15)
  • Autor
    Wpisy
  • Szima
    Uczestnik
      Liczba postów: 6

      Witam,

      Dawno mnie nie było.

      Czuje, ze mam potrzebe wyrzucenia z siebie wszystkiego co ostatnio mnie spotyka..a myślę, że to miejsce jest najodpowiedniejsze.

      Zacznę od tego, ze jakiś czas temu się wybrałam do poradni , mianowicie do psychoterapeuty. Były dwa spotkania indywidualne, a następnie dostałam skierowanie na spotkania grupowe DDA. Tyle, że się nie zdecydowałam. Po tych dwóch spotkaniach z terapeuta czulam sie gorzej niż wcześniej.. i wlasnie po tych spotkaniach zaczęlam postrzegac wszystko jeszcze gorzej niż wcześniej. Nie wiem dlaczego.. chcialam się poczuć lepiej… mialam nadzieje, że jak wyrzuce wszystko z siebie wkoncu dla kogos zupelnie obcego to poczuje się lepiej.. a niestety z dnia na dzien czuje się gorzej..

       

      Najgorsze jest to, ze mam ukochaną osobą. Wie, ze jestem DDA.. tylko jemu to trudno zrozumieć.. a mną z dnia na dzien szarpią zmienne uczucia.. najpierw radosc, za chwile placz.. i mam ochote wszystko zakonczyc i byc sama.. Czy to strach? Nawet ufać nie potrafie.. wszedzie widze czarno bialo.. nic nie ma sensu.. kazdy dzien to dziwna walka z sama sobą. Boże! Jak ja bym chciala umiec sie usmiechac, wierzyc w jego w milosc, w to,ze nie ma zlych intencji.. Paralizuje mnie strach przed samotnoscia , ale ta bez Niego..a  czuje, ze chce miec z Nim dom, rodzine .. ale nie umiem sobie pomoc. 

       

      Czuje się taka zagubiona… 

       

      Aneta.

       

       

      Sergiu
      Uczestnik
        Liczba postów: 6

        Hej. To mój pierwszy wpis na tym forum. Jednak chciałbym oznajmić jak wiele znajduje cech wspólnych z Twoimi .Ja również mam mieszane odczucia związane z moimi pierwszymi próbami szukania pomocy u psychoterapeuty. Wierze jednak, że Nasza świadomość,którą niewątpliwie posiadamy nakłoni Nas do działania. Pójście dwa razy na terapie nie obliguje  do wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków.. Terapia to proces,który musi trwać jednocześnie uwalniając Nas stopniowo od błędnego postrzegania Nas samych jak również innych. Ich zamiarów, intencji, oraz okazywanych uczuć. To wszystko pięknie brzmi a każdy z Nas musi na co dzień borykać się ze swoją karuzelą. Niestety. Mamy możliwość to zmienić głęboko w to wierze, Jeśli tylko będzie możliwość będę dzielił się z Tobą postępami w tym temacie o co również Ciebie proszę. Pozdrawiam.

        Sergiusz

        ddamian
        Uczestnik
          Liczba postów: 14

          Witaj

          Co prawda jestem na początku mojej drogi (póki co mam za sobą testy i wywiady psychologiczne, jeśli wszystko dobrze pójdzie, to we wrześniu zacznę psychoterapię), ale w trakcie pierwszej rozmowy z psychiatrą, w ośrodku do którego się wybrałem (http://kctu.pl) pani powiedziała, że terapia jest takim procesem, który czasami może powodować większy ból, by finalnie zapewnić poprawę. Przepracowanie niektórych rzeczy wymaga poruszenia bolesnych wspomnień, a sama zmiana zachowań i sposobu myślenia także nie jest łatwa. Z tego co zrozumiałem należy się wręcz spodziewać, że w trakcie terapii będą pojawiać się takie okresy i jest to jak najbardziej normalne. Konieczne jest znalezienie w sobie siły na to, by kontynuować to, co się zaczęło.

          Jest oczywiście też tak, że można trafić na psychiatrę/psychoterapeutę/psychologa, który nam nie będzie odpowiadał i przez to też będziemy czuć się źle po rozmowach z nim. W takim przypadku na pewno warto pójść gdzieś indziej – szukać osoby, z którą będziemy się czuć lepiej, pewniej, tak byśmy mogli zaufać, że mimo bólu, droga którą nam pokazuje jest odpowiednia.

          Niezależnie od powyższego warto też opowiedzieć psychoterapeucie o swoim stanie, myślach, obawach. Powinien on ułatwić Ci zrozumienie tej całej sytuacji.

          Trzymaj się ciepło!
          Damian

           

          Szima
          Uczestnik
            Liczba postów: 6

            Sergiuszu i Damianie dziękuje za słowa wsparcia. Ciągle myślę, nad terapią..nad jej kontynuacją w innym mieście… bo akurat juz nie mieszkam tam gdzie wczesniej. Na pewno tu mam większe możliwości. BARDZO DZIĘKUJE.

             

            Pozdrawiam ciepło!

             

            A.

            anna_92
            Uczestnik
              Liczba postów: 33

              Hej, mimo, że się nie znamy, to chciałabym powiedzieć: Trzymaj się Anetko!

              Prawdę, którą Ci napiszę „czuję” co prawda dziś (a nie wiadomo jak bd jutro, ale to nie znaczy, że nie jest słuszną i logiczną), że nie taki strach straszny jak go malujemy. Jako DDA/DDD ja też niebywale często zapominam o tej prawdzie – i tak to możesz wytłumaczyć swojemu chłopu:

              – DDA/DDD nie radzą sobie ze stresem, bo mieli w przeszłości silnie stersujące doświadczenie przekraczające możliwości, więc na stres reagują paniką.  A teraz podejmujesz wielki wysiłek tj. terapię (- jak mniemam, w dużej mierze ze względu na relację z ukochaną osobą) – to niczym alpinista najpierw się męczysz wspinaczką a potem cieszysz sie widokiem. I każde Twoje podejście warte jest radości:)

              – tak mu możesz powiedzieć:)

              anna_92
              Uczestnik
                Liczba postów: 33

                – ps. nie studiowałam psychologii, więc dokładnie nie wiem ale starałam się opisać to na chłopski rozum…

                wienia1
                Uczestnik
                  Liczba postów: 18

                  Witam, jestem tu pierwszy raz, choć nie pierwszy raz słyszę i myślę o DDA. Mam 37 lat, od 14 lat jestem mężatką, matką dwójki dzieci. Na pozór naprawdę życie ułożyło mi się cudownie. Tata nie pije od lat 17, mama jest dziwna, tzn. toksyczna, ale oczywiście zaraz ją usprawiedliwiam, mam też braci. Rodzina męża w porządku, kochają rodzinne spotkania, uwielbiają pomagać, są uczynni. A ja….depresyjna, dorosła, nie radząca sobie ze sobą kobieta. Mam tego dość od dawna i choć po drodze próbowałam szukać pomocy, kiedy poczułam się lepiej, wszystko rzucałam. Nienawidzę siebie, uciekam od ludzi, od sytuacji różnych, uważam, że nie potrafię wychować dzieci, nie umiem funkcjonować w małżeństwie. Wszyscy radzą sobie lepiej ode mnie.  Jestem też świetną aktorką i wszyscy mają mnie za duszę towarzystwa (potrafię, ale ze stanu euforii szybko wpadam w tydzień płaczu i narzekania na siebie). Przeszkadza mi to w życiu. Kiedy czytam wasze różne historie widzę tam siebie, choć zawsze tłumaczę, że u mnie w domu nie było tak źle i pewnie nie mogę się z nikim tu porównać, że powinnam się wziąć w garść bo tylko szukam dziury w całym. Nie mam już sił tak sobie tłumaczyć. Nie potrafię się cieszyć z życia, prezentów, tego że ktoś chce ze mną spędzać czas, nie cieszą mnie wczasy, wakacje. Jak to możliwe? Mam wszystko a jednocześnie jestem nieszczęśliwa. Gardzę sobą, że tak to czuję, że nie potrafię być wdzięczna losowi za to co mi  daje!!!Oczywiście zgłosiłam się do psychiatry, dostałam leki bo kilkukrotnie, podczas odwiedzin rodziny męża , kładłam się do łóżka i bałam się do nich dołączyć. Potem targały mną wyrzuty sumienia, ze tak się zachowałam. Myślałam, że leki pomogą ale niestety nie. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, wydaję mi się, że wszyscy byliby szczęśliwsi beze mnie.

                   

                  Sergiu
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 6

                    Wieniu,  jeżeli będziesz chciała opowiedzieć o swojej historii w Rodzinie chętnie wysłucham. Pozdrawiam serdecznie.

                     

                    wienia1
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 18

                      Chciałabym żeby ktoś mi pomógł żyć szczęśliwie bo mam ku temu warunki. Wczoraj usłyszałam, że nie potrafię brać, potrafię tylko dawać, wszystkiego się boję, wszystko biorę bardzo bezpośrednio do siebie, nie widzę niczego pozytywnego w sobie. Uważam też że jestem kłamczuchą, wolę zatuszować sprawę żeby nikt o mnie źle nie pomyślał, właśnie bardzo mi zależy na opinii ludzi, nie umiem utrzymywać bliższych kontaktów, nigdzie nie czuję się swobodnie i bezpiecznie. Uciekam, bo wiem ze kiedy jestem sama nikogo nie krzywdzę. Właśnie powinnam jechać do pracy i nie zbieram się, czy to normalne?Leżę w łóżku, bo tak jest prościej. Autodestrukcja. Nie nawidze siebie. Sergiu może i mogłabym sie wygadać, ale co to da. Gdzie, na maila?

                      Sergiu
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 6

                        Jeśli nie masz nic przeciwko możesz również tutaj na forum. W Twoim ostatnim wpisie znowu zauważam kilka cech wspólnych. Walka o opinie ludzi to coś co mnie najbardziej męczy, bo kiedy już zdobędę aprobatę drugiej osoby,odwracam się i tak w kółko. Zarzucam sobie wtedy, że jestem fałszywy w stosunku do innych.

                        Wielu ludziom możliwość wygadania się przynosi ulgę. Wieniu napisałaś, że potrafisz dawać nie brać.. Dla mnie to by był komplement, bo zdaje się mam na odwrót- tylko brać a nic od siebie. Nie pojmuj tego jako coś negatywnego. Popracuj jedynie nad tą drugą stroną, bo może warto by było czasami wziąć co ktoś nam oferuje 😉

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 15)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.