Wysłuchałem. Miły głos. Przyjemnie się słucha. Uznanie za zdolności aktorskie (przedrzeźnianie matki). Przekaz ważny. Czuję, że lektorka pracuje nad soba. Odniosłem tylko wrażenie pewnej niespojności. Deklaracja, że należy się zająć wyłącznie sobą i własnymi uczuciami nie za bardzo pokrywa się z późniejszą krytyczną analizą emocji innych osób (koleżanka przestraszona bójką, kłótliwa rodzina na pogrzebie).
Chodzi mi o to, że widzę pułapkę w myśleniu „Nie jestem już taki, jak oni, więc czuję się dobrze„. Moim zdaniem to nadal zafiksowanie na sprawach i uczuciach innych ludzì oraz porównywanie się z nimi (ona panikuje w kontakcie z przemocą, a ja już to przepracowałam i mam olew). Dla mnie zdrowie oznacza taki stan, w którym zaglądam głęboko w siebie i widzę tam, że czuję się dobrze. Inni i ich zachowania nie mają znaczenia.
Piszę to jednak z pozycji człowieka nadal mocno uwikłanego w poczucie winy, więc mogę się mylić.