Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Depresja ukochanej (zdiagnozow.),moje lęki i fobie

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 11)
  • Autor
    Wpisy
  • MarekDz
    Uczestnik
      Liczba postów: 5

      Witam, jestem nowy na forum. Mam problem z ukochaną, mianowicie jesteśmy w wieku 21 oraz 20 lat, od 4 lat razem, nigdy nie było rozstań, powrotów, przerw. Nigdy nie odczułem ani na moment, że mam się odsunać, ani nie byłem odsuwany, nigdy partnerka nie wymyślała powodów dla których miałbym nie przychodzić (nie mieszkamy jeszcze razem). To jest tytuł wstępu.

      Problem nie dotyczy mnie, ale partnerki, chciałbym byście Państwo pomogli mi zrozumieć. W wieku 12 lat ukochanej zmarła mama, trafiła do babci, z babcią nie ma za dobrego kontaktu, babcia jest mało uczuciowa, wyrozumiała dla Marty (moja partnerka). Marta nigdy nie czuła, że babcia ją kocha, odkąd jesteśmy razem, ciagle mówiła o mamie, o jej tęsknocie, jakiś czas temu poszła (moze rok temu) do psychologa nastepnie do psychiatry, dostała psychotropy, zdiagnozowano depresje, wsrod ludzi i otoczenia Marta jest usmiechnieta, ze mna równiez, ale było mnostwo momentow w których siedzielismy i pytałem co Ci jest, a Marta odpowiadała, że nie wie, że jest jej źle. (Najgorsze jest to, że staram się przedstawić państwu najdokładniej a czym dalej piszę tym gorzej mi to wychodzi) Starałem się pomóc, nie natrętnie, obecnością, Marta mowiła , ze gdyby nie ja dawno by sobie coś zrobiła, ach i zapomniałem dodać, ojciec zostawił ich dawno temu, więc nie ma z nim kontaktu. Ostatnio mieliśmy kłótnie, oczywiscie zdarzały sie one zawsze wszystko wracało do normy, Marta mnostwo razy mowila, ze kocha, ze wie jaki jestem, ze klotnie to normalka i tak dalej, oczywista oczywistosc. Wracajac, mieliśmy kłotnie, minęły 2 dni i powiedziała mi, że była u psychologa i psychiatry, doradzono jej, żeby musi pobyć sama, Marta powiedziała, że czuje w środku pustkę, i powiedziała, że mamy przerwę, najgorsze jest to, że nie powiedziała jasno, że przerwa i będzie dobrze i wrócimy. Nie chce byc egoistka, chce jej pomoc, rozumiem, że teraz mam nie dawać znaku życia mam ją zostawić w spokoju, ale prosze Państwa, co dalej? Jak mam pomóc ? Czy to będzie jeszcze możliwe? Czy problemy się nawarstwiły i przytłoczyły ją? Czy to chwilowe załamanie? Nie oczekuję cudów, ale naprawdę tracę grunt pod nogami, chociaż zdaję sobie sprawę, że to Marta tutaj potrzebuje pomocy, tylko jak mam to zrobić, nie chcę by to się skończyło tak po prostu, Marta nigdy nie dawała nawet mi w ułamku procenta, że jej przeszkadzam, że coś, mówiła od dłuższego czasu o wspólnym zamieszkaniu, skończeniu studiów… Mowiła, że musi pokochać siebie , musze daj jej czas. Oczywiście wiem, że państwo nie są jasnowidzami, ale chcialbym by ktokolwiek nakreślił mi co może się wydarzyć, czy jest nadzieja, na jej dojście do siebie i oczywiscie bysmy pozbierali sie wspolnie do kupy..

      Dziękuję za ewentualne porady..

      PS. Piszę roztrzęsiony i nie dodałem oczywistej kwestii, czyli mojej roli. Nie mam zdiagnozowanej choroby, bo nigdy tez nie odważyłem się pojść do psychologa, podejrzewam u siebie nerwicę natręctw i lęki, ciągłe myśli, których nie chcę, boję się iść do lekarza, po bilet, po bułki, zrobię to, ale z takich stresem, z pulsem 130, czasem i z niestrawnościami.. i ciągle myśli, których ja nie jestem autorem, to w skrócie, pytałem się Marty setki razy, czy wytrzymie ze mną, czy to, że 2 osoby mają problemy psychologiczne, nie stanowi problemu, bo szczerze mówiąc może mam problemy, ale to ,że Marta była obok dawało mi się, żebym wstał, Marta mówiła, że absolutnie nie, że po to się jest parą , poważną parą, by przejść wszystko razem, jeśli jej chęć przerwy to chwiloa niedyspozycja i nawał wszystkiego to naprawdę dziekowałbym wszystkiemu, ale mój największy strach polega na tym, by nie okazało się, że postanowi żyć samotnie, bo tak będzie jej lepiej, ale proszę, mi wytłumaczyć, jeśli nie ma się wokół siebie osób do pomocy, a Marta ma właśnei taką sytuację, to dlaczego odrzuca jedyną pomoc, którą mowiła, że kocha?

      tamaryszek
      Uczestnik
        Liczba postów: 148

        Przeczytałam uważnie,ciężka sprawa,Twoje lęki i fobie plus problemy ukochanej i wasze wspólne problemy w związku..
        Nikt nie jest jasnowidzem i nie powie ze 100% pewnością,że będzie tak albo tak, można jedynie gdybać. Dobrze,że Twoja dziewczyna poszukała fachowej pomocy,myślę,że powinieneś pójść w jej ślady i też skorzystać z pomocy psychologa.
        Jeśli sie faktycznie kochacie i zależy Wam na sobie szczerze,to z pewnością przetrwacie,ale będzie to wymagało wysiłku z Waszej strony.
        Problemy skumulowane,jeszcze z dzieciństwa nie tak łatwo od razu rozwiązać.Potrzeba czasu,cierpliwości, pracy nad sobą,no i oczywiście nie można sie zniechęcać,gdy nie będzie sie wszystko od razu pięknie układać,bo może być różnie,jeden dzień lepiej, inny – gorzej.
        Jeśli Twoja dziewczyna potrzebuje czasu i przestrzeni,by samą siebie zrozumieć,to daj jej to i nie pytaj,czasem wystarczy być po prostu tylko obok. I nic więcej.

        życzę Wam obojgu powodzenia,nie zniechęcaj się:)

        MarekDz
        Uczestnik
          Liczba postów: 5

          Dziękuję za odpowiedź.

          Jutro pędzę do psychologa, moje fobie i lęki chwilowo przestały mieć znaczenie, boję się bardzo straty najważniejszej osoby w moim życiu. Próbówałem wczorja pisać smsy i czegoś się dowiedzieć, ale było one lakoniczne, Marta zawsze była ciepła i kochana, naturalna, jak można sobie tylko wyobrazić, teraz pierwszy raz w życiu pisze lakonicznie, nawet nie podejrzewałbym, że potrafi, naprawdę. To boli i straszy.. A co pisze, pisze ciągle w kółko, ,,potrzebuje czasu uszanuj to" ,,niczego nie ułatwiasz daj mi czas" jeśli naprawdę czas jest potrzebny chwilowo by odzyskać równowagę ja to rozumiem w 100 % , ale boję się, że to może trwać miesiącami.. skoro od 2006 roku Marta nie poradziła sobie z czego od 2009 jesteśmy razem, czyli dłużej jest ze mną niż w samotni po stracie mamy, i nie dała rady..to nie wiem co sądzić 🙁 miała iść na psychoterapię, pojechaliśmy nie wiem czy to było rok temu, czy półtora, pojechaliśmy zapisaliśmy się tzn Marta. Była tam, ale coś się okazało się, że Pani doktor długo nie będzie i jakoś zrezygnowała z tego, mówiłem mnóstwo razy kobieto podstawaą leczenie jest psychoterapia , a nie te psychotropy od psychiatry.. nie wiem, nie wiem, teraz w sobotę oznajmiła przerwę, i że naprawdę musi iść na terapię i poukładać wszystko sobie, tylko dlaczego dopiero teraz jak mowilem o tym i teraz jak chce mnie odsunac dlaczego 🙁 . Wiem , że dwoje ludzi z problemami psychologicznymi to trudność, ale ludzie mają kryzysy, problemy z mnóstwem rzeczy takie jest życie, ale razem RAZEM da się radę, czy może mi ktoś choćby trochę nakreslić jak ciepła kobieta, która nawet nie pisnęła nigdy o przerwie, czy czymkolwiek takim, która dbała, kochała, nagle odpisuje lakonicznie, nie chce się widzieć chce przerw? Jeszcze w poprzedni weekend, zawisła mi na szyi mowiac, że kocha mnie niesamowicie, a ja powiedziałem do żartów, że ee tam pewnie tylko dlatego, że robię głupie miny, na co Marta, że nie, że kocha mnie jakiego jestem , wkurzonego, miłego, po prostu, że jestem. Fakt, że mieliśmy kłotnię, nie chciałem zeby podjeła pracę z której musiała wracac poznymi godzinami, była kłotnia fakt, przytłoczyłem ją? Jeszcze wczoraj udało mi się mimo jej lakonicznych odpowiedzi nawiazac delikatna wymiane smsów, i spytalem czy przytłoczyłe ją ja i nasz zwiazek, czy inne problemy. Odpisała, że inne problemy, mama i wszystkie inne (przez co rozumiem kiepską babcię, nieudane podejscie do matury, nieakceptowanie siebie).. wiem, że stukam w tę klawiaturę jak głupi, ale tracę sens życia. Idę jutro do psychologa w nadziei, że pokażę, że coś robię ze soba, ale gdybym stracił ukochana, nie ma znaczenia już nic. Na pewno nie leczenie się, uczenie, praca, życie. Naprawdę nic.

          pleaserewind92
          Uczestnik
            Liczba postów: 38

            MarekDz zapisz:
            „Jutro pędzę do psychologa, moje fobie i lęki chwilowo przestały mieć znaczenie, boję się bardzo straty najważniejszej osoby w moim życiu. Próbówałem wczorja pisać smsy i czegoś się dowiedzieć, ale było one lakoniczne, Marta zawsze była ciepła i kochana, naturalna, jak można sobie tylko wyobrazić, teraz pierwszy raz w życiu pisze lakonicznie, nawet nie podejrzewałbym, że potrafi, naprawdę. To boli i straszy.. A co pisze, pisze ciągle w kółko, ,,potrzebuje czasu uszanuj to" ,,niczego nie ułatwiasz daj mi czas" jeśli naprawdę czas jest potrzebny chwilowo by odzyskać równowagę ja to rozumiem w 100 % , ale boję się, że to może trwać miesiącami.. skoro od 2006 roku Marta nie poradziła sobie z czego od 2009 jesteśmy razem, czyli dłużej jest ze mną niż w samotni po stracie mamy, i nie dała rady..to nie wiem co sądzić :(”
            Witaj. Bardzo dobrze że idziesz do psychologa. Właściwie to z twojej wypowiedzi wynika, że twoje lęki są duże i że dobrze byłoby się nimi zająć. Nie mówię o lęku przed wychodzeniem z domu, tylko o tym przed stratą ukochanej. Tzn wiadomo że nikt nie chce stracić ukochanej osoby, ale hm. Po tym co piszesz widać że boisz się naprawdę bardzo.
            MarekDz zapisz:
            „gdybym stracił ukochana, nie ma znaczenia już nic. Na pewno nie leczenie się, uczenie, praca, życie. Naprawdę nic.”
            Jeśli mogę coś jeszcze dodać – ona nie powiedziała – z tego co piszesz – ze myśli o rozstaniu, tylko że potrzebuje czasu. To, że potrzebuje czasu i pobyć sama nie znaczy że będzie chciała być zawsze sama. Przeżywa pewnie trudny okres, ale to nie musi znaczyć, że w waszym związku jest źle lub że będzie chciała go zakończyć. Daj jej czas, którego potrzebuje i…nie martw się tak.

            MarekDz
            Uczestnik
              Liczba postów: 5

              Dziekuję za odpowiedź, zabrzmiała bardzo optymistycznie. Faktycznie, w każdym związku, są trudne chwile, i te dobre, życie, a u nas mieliśmy problemy ze swoimi mózgownicami, ale my jako my… czuliśmy się wspaniale ze sobą i trudno uwierzyć, by z dnia na dzień uczucia zgasły, oczywiście gdybym zobaczył odsuwanie, to można tak to odbierać, ale w momencie, gdy tydzień temu z radością w oczach oznajmia mi, że mnie kocha niemożliwie, nieważne jaki jestem, sprawia, że tak.. dociera do mnie to, że największem probleme jest jej stan psychiczny, a nie my. I w sumie nie wiem, ale osoby z depresją, chyba nie pogrążają się w swoim bólu tak, by nie chcieć mieć oparcia drugiej osoby? Czytałem wypowiedzi w stylu ,,nikt nie chce być z chorym człowiekiem" co świadczy, jeśli dobrze rozumiem, że ludzie z depresją pragną tym bardziej być z kims i mieć oparcie. Pozostaje mi cierpliwość , strasznie trudna sprawa z tą cierpliwością 🙁

              PS. Dzisiaj napisałem niestety… boję się, że Marta pisze na odczep, nie wiem… ale pisze, że tak jesteśmy razem, ale daj mi czas, tak chce Cie, ale daj mi czas, w końcu za dużo pisałem i napisala, czy nie potrafie zrozumiec, ze potrzebuje czasu i że powiedziałem, że ma na pisać gdy się ogarnie, a na razie w ogóle się nie ogarneła <- jej słowa. Może cierpliwość wystarczy z mojej strony… ?

              Dziękuję za zainteresowanie.

              Wdrodze
              Uczestnik
                Liczba postów: 90

                Ja wiem… piszę bardzo ostrożnie, bo przyjęłam jakiś czas temu zasadę mówienia o sobie, a nie o tym, jak według mnie funkcjonuje świat… że ktoś mi mówił, że potrzebuje czasu. A ja potrafiłam to uszanować przez trzy dni, potem się odzywałam, czasem z lekkim zapytaniem, czasem wkurzona, że tyle to trwa, czasem prosząc o określenie przybliżonego czasu, jaki jest potrzebny na ogarnięcie. Taka byłam, teraz patrzę inaczej, ale taka byłam. Nie potrafiłam skupić się na sobie i puścić drugiej osoby wolno, bo bałam się. Bałam się samotności, nie potrafiłam być sama. Bałam się odrzucenia, a takie długie przerwy w odzywaniu się odbierałam jako odrzucenie i bardzo mnie bolały.

                Nie potrafiłam zrozumieć, jak można się ogarniać tak długo, bo sama wtedy odcinałam uczucia, byłam konkretna, szybka w podejmowaniu decyzji, w analizie faktów, więc mierzyłam moją miarą: jak można ogarniać się tydzień, dwa, miesiąc? To jakiś bajer, potrzebuję konkretnej informacji, czy rozstajemy się i mogę iść dalej, czy jesteśmy razem, a jak jesteśmy, no to to chyba polega na widywaniu się? Potrzebowałam informacji od drugiej osoby, była mi niezbędna, zamiast podjąć decyzję sama w sobie i zobaczyć wraz z mijającym czasem, czy jest zbieżna z decyzją drugiej osoby.

                Dziś wiem, znając fakty, że gdyby ktoś poprosił mnie teraz o czas na ogarnięcie się nie odezwałabym się do niego pierwsza za nic w życiu – zostawiłabym mu przestrzeń, jakiej potrzebuje, a sama zajęła się swoim bólem, bo to jest moja główna odpowiedzialność – umieć zaopiekować się sobą samą. Jak inaczej, jeśli nie na własnym przykładzie miałabym wiedzieć, jak mądrze i nieprzytłaczająco wspierać innych?

                Jeśli ten ktoś nie odezwałby się już nigdy – to jego wybór, ma do niego prawo. I tak wyszłabym z tego bardziej dojrzała, bo czas przerwy wykorzystałabym na własny rozwój, nie na bezgraniczne koncentrowanie się na drugiej osobie.

                Jeśli ten ktoś odezwałby się po czasie, również ja byłabym inna, dojrzalsza, bogatsza o wiedzę i przeżycia, jakie zdobyłam. Wtedy ten ktoś również byłby inny, skoro skupiłby się w tym czasie na poradzeniu sobie ze sobą. I tylko od nas by zależało, czy oboje chcemy kontynuować to, co przerwaliśmy.

                Przestrzeń i szacunek dla czyichś decyzji, zamiast ładowania mu w głowę swoich sposobów rozwiązania jego problemów na zasadzie "ja wiem, co jest dla Ciebie najlepsze (chociaż totalnie nie wiem, co jest najlepsze dla mnie)" to według mojego obecnego podejścia podstawy zdrowego, szczęśliwego i mam nadzieję trwałego związku.

                Z perspektywy czasu patrzę na siebie jak na niedojrzałą, namolną i wiecznie wkurzoną dziewczynkę, a nie kobietę. A to było niespełna rok temu. Cieszę się, że w końcu podjęłam decyzję sama z siebie – taką, jaka dla mnie była najlepsza i poświęciłam ostatnie miesiące na poradzenie sobie ze sobą. Teraz z pewną dozą ostrożności mogę powiedzieć, że czuję się dojrzałą kobietą, a nie dziewczynką wymagającą opieki.
                Tyle o mnie.

                Edytowany przez: Wdrodze, w: 2013/09/09 19:54

                MarekDz
                Uczestnik
                  Liczba postów: 5

                  Rozumiem, co mam z tego wyciągnąć. Rozumiem to nawet jeśli w czynach jest to najgorsze, ale właśnie przez czyny muszę pokazać, że zrozumiałem.

                  W każdym razie jestem pełen nadziei, że będzie dobrze. A i… nie chciałem mówić co jest dobre dla ukochanej, chciałem tylko jednego, być obok, nic nie mówić , tylko być i przytulać wtedy kiedy trzeba, bo ukochana często tego potrzebowała, żeby czuć moje ciepło, chyba jej to pomagalo.

                  Wdrodze
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 90

                    Sam decydujesz o tym, co wyciągasz z tego, co mówię, lub co mówią inni 🙂 Ja podchodzę tak, że słucham ludzi, lecz nie bezkrytycznie. Filtruję przez swój światopogląd i swoje doświadczenia to, co jest prawdą dla drugiego człowieka i biorę z tego to, co uznam za moją prawdę.

                    Inaczej pozwoliłabym innym sterować moim życiem.

                    Odniosę się do fragmentu Twojej wypowiedzi:

                    "nie chciałem mówić co jest dobre dla ukochanej, chciałem tylko jednego, być obok, nic nie mówić , tylko być i przytulać wtedy kiedy trzeba, bo ukochana często tego potrzebowała, żeby czuć moje ciepło, chyba jej to pomagalo.".

                    Ja też chciałam tylko porozmawiać, bo mnie zawsze pomagała rozmowa, więc wydawało mi się, że i drugiej stronie pomoże. I to właśnie było określaniem, co jest najlepsze dla drugiej osoby.

                    Ludzie przechodzą różne etapy. Na jednych przytulenie, rozmowa, bycie obok im pomaga, na innych absolutnie nie. Jeśli ktoś potrzebuje czegoś i myśli, że może to być zrealizowane w drugim człowieku, to jego zadaniem jest, by o to poprosić, lub to zaproponować.

                    Jeśli nie proszą i nie proponują, to znaczy, że nie są na to gotowi. Albo dlatego, że tego nie potrzebują w obecnej chwili, albo dlatego, że nie potrafią artykułować wyraźnie swoich potrzeb – a to też ich rola, by się tego nauczyć.

                    Twoja dziewczyna wypowiedziała swoje potrzeby i to, czego powiedziała, że potrzebuje jest przeciwne do tego, co Tobie wydaje się, że potrzebuje.

                    Tak to widzę.

                    I jeszcze jedno – skupienie się na sobie jest dla mnie obecnie bardzo ważne, równie ważne, jak zostawienie wolności innym ludziom i akceptowanie świata takim, jaki jest, a nie takim, jaki chciałabym widzieć. Nie chodzi o to, bym ponosiła koszty czyjegoś nieogarnięcia, czy niedojrzałości, bo tak trzeba – czyli w imię jakichś odgórnych zasad. Jeśli jestem gotowa spokojnie poczekać i uczyć się siebie w tym czasie, wtedy ok. Jeśli bardzo mnie to boli mogę uznać, że ktoś rani mnie zbyt bardzo swoim zachowaniem, nawet jeśli jest dobre dla niego – lub zbyt często, bym mogła rozwijać się przy tej osobie w spokojnej atmosferze pełnej poczucia bezpieczeństwa.

                    To jest Twój wybór, czy poczekasz i co zrobisz z danym Ci mimowolnie czasem.

                    MarekDz
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 5

                      No tak. Muszę wsłuchać się w jej potrzeby teraz, aktualne, no tak…

                      A co do tego, że należałoby widzieć świat takim jakim jest, a nie takim jakim chciałbym, żeby był… to na dłuższe posiedzenie temat. Gdy myślę o świecie takim jakim jest, nie widzę nadziei na przyszłość, ani świata, ani ludzi, choć oczywiście dobro też kwitnie tu i tam, nie powiem, ale ogrom zła, które sączy świat, jest dla mojej osoby przynajmniej, zbyt….ogromny.

                      Anonim
                        Liczba postów: 869

                        Marku, trudno mi cokolwiek odpisać. Przesyłam pozdrowienia 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 11)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.