Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD dziwne dolegliwości (psychosomatyczne?)

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • yucca
    Uczestnik
      Liczba postów: 588

      Mam pewien problem natury fizycznej, choć moze nie do końca fizycznej. Po ostaniej sesji, trudnej i przełomowej dla mnie, gdzie pierwszy raz zezłościłam sie i popłynęły mi łzy, oraz stanowczo się sprzeciwiłam temu do czego zachęcała mnie terapeutka czuję się fatalnie fizycznie.
      Czwarty dzień mam jakies palpitacje serca, arytmię, mam wrażenie, ze wszystko w środku we mnie "pływa" albo sie trzęsie. Skacze mi ciśnienie i ciągle boli głowa, jestem napięta jak struna – zwłaszcza mięsnie szyi, karku i pleców…
      Sesja nie przebiegła w żaden sposób zagrazająco, rozstałyśmy się w atmosferze wsparcia i wyrozumiałości. Niestety od następnego dnia mam to złe samopoczucie. Znam je z przeszłości, pojawiało sie w bardzo trudnych i stresujących sytuacjach, wtedy po prostu uciekałam od tych sytuacji i po kilku dniach te objawy ustępowały, ale teraz ani nie chcę, ani nie mam powodu uciekać, a moje ciało zachowuje się jak w obliczu totalnego zagrożenia. Z drugiej strony nie mam ochoty na trwanie w takim stanie złego samopoczucia.

      W przeszłosci za bunt, złość, sprzeciw okazywanie łez i słabości, w moim domu dochodziło do wściekłości, przymusu i róznych raniących zachowań ze strony rodziny pod moim adresem ,chyba pierwszy raz sprzeciwiłam się autorytetowi jakim jest dla mnie moja terapeutka i nie spotkałam się z wrogością czy choćby niezadowoleniem. Ona wręcz potwierdziła, ze mam całkowite prawo się sprzeciwić i złościć i ja wcale nie żałuję ze to zrobiłam. Niestety moje ciało zachowuje się tak jak w sytuacjach permanentnego zagrożenia, jakby "krzyczało", że grozi mi totalne niebezpieczeństwo i "kazało" uciekać od terapii, relacji, grzebania sie w podświadomosci i nie wiem czego jeszcze.

      Czy ktoś z Was spotkał się z czymś takim i udało mu się to pokonać? Boję się co dalej, czy to się będzie utrzymywać i czy nie będzie gorzej, szczerze mówiąc czasem nachodzą mnie myśli, ze ja nie przeżyję tej terapii… :S
      Pozdrawiam
      yucca

      janusz96
      Uczestnik
        Liczba postów: 572

        Wszystko jest OK 🙂 ….też tak miełem , albo i gorzej :unsure: ….. to przechodzi z czasem ….. Pozdr.

        Katarzynka21
        Uczestnik
          Liczba postów: 808

          Ja tez tak mialam i przeszlo. A wynika to z ta, ze faktycznie jestes w zagrozeniu, a przynajmniej czesc Ciebie czuje sie zagrozona, bo chcesz zniszczyc cos to tak umiejetnie przez lata budowalas. Grzebiesz tam, gdzie czesc Ciebie wcale nie chce grzebac i ta wlasnie czesc, zrobi bardzo duzo, zeby Cie od tego odwiesc. Bole, wymioty, wszelkie dolegliwosci kobiece, nagla utrata odpornosci i ciagle chorowanie przed spotkaniem z terapeuta to dosc typoweobajawy 😉 I to znaczy, ze dobrze szukasz i w dobra strone idziesz, a swiadczy o tym wlasnie fakt, ze ta zaskorupiala czesc Ciebie zaczela sie bronic 😉

          yucca
          Uczestnik
            Liczba postów: 588

            Dziękuję Wam za odpowiedzi.
            Janusz, mam nadzieję, że ten czas będzie krótszy niż dłuższy.

            Katarzynko. Spotkałam się z moją terapeutką i choć ona mi tłumaczy moje objawy nieco inaczej, raczej jako to, ze zblokowane uczucia i emocje nie mogą się wydostać a poziom cielesny jest jedynym poziomem na którym ból może sie ujawnić, dlatego tak się czuję.
            No i chyba nie umrę, a przynajmniej jeszcze nie teraz 😉
            Dzięki jeszcze raz za uspokojenie i nadzieję na poprawę.

            Carola
            Uczestnik
              Liczba postów: 402

              Moje przypadlosci fizyczne objawiaja sie slinymi nerwobolami w okolicy zoladka, klatki piersiowej, atakuje mi lewa strone tz bark i reke. Trzyma mnie przewaznie cala noc i rano czuje sie jak skopany pies…. potrzebuje pare dni zeby zebrac sie na nowo do kupy.

              U mnie podloze "psychosomatyczne" objawia sie w przypadku opisanego przez Twoja terapeutke tz nie mozliwosc wydostania sie emocji. Mam poprostu wyuczony nawyk ktory nie pozwala mi okazywac emocji… okazywanie emocji w moim przypadku konczylo sie zawsze dluzszym cierpieniem, jezeli tych emocji nie pokazywalam tz np strach, cierpienie, bunt, placz itp moje cierpienie bylo krotkie, bo poprostu nie bylo "zabawy" w znecaniu sie nademna.

              I wlasnie te zblokowane naturalne odczucia atakuja moje cialo … musze powiedziec ze jestem tak wytrenowana ze stres mnie w ogole nie rusza. To ze byla stresowa sytuacja sygnalizuje mi moje cialo.

              Ostatnio wjechala mi w tylek taka mloda dziewuszka. Oczywiscie poduszki powietrzne sie pootwieraly – nie jest przyjemne uczucie… u tej dziewuszki tez. Wysiadlam z auta zobaczyc czy Jej sie nic nie stalo, byla w szoku ale wszystko ok. Wezwalam policje, zwiazlam auta na pobocze, wezwalam karetke bo cos mi sie dziewczyna nie podobala, wezwalam pogotowie drogowe… zadzwonilam do M. zeby przyjechal po mnie, spisalismy wszystko z policja, pomoc drogowa zapakowala auta, my dziewuszke do auta i zawiezlismy Ja do domu…. w domu zjadlam obiad i jak siadlam na kanapie i przyszlo odprezenie to zaczelam czuc ze "idzie". Myslalam ze mnie sparalizuje, myslalam ze bol mnie zabije, zlamalo mnie w pol. M. zaniosl mnie do lozka – trzy dni mialam z glowy :unsure:

              yucca
              Uczestnik
                Liczba postów: 588

                Carola tak sobie myśle, ja też mam dziwne bóle przedramion, ktore zawsze uważałam za jakieś reumatyczne albo co, ale ja nie mam reumatyzmu… Może to też jakieś nerwobóle. Co dziwne i troche śmieszne, to mnie łapie często jak np obiecam komuś pomóc coś zrobić, łapie tak silnie, ze muszę odmówić. Jakby ciało reagowało sprzeciwem na takie "poświęcenie" wobec innej osoby. Jak sie głębiej nad tym zastanowić, to często miewałam takie zapędy by komuś pomagać, robić coś za kogoś, bo tak trzeba itd. Teraz w terapii już się tego w dużej mierze oduczyłam i umiem takie zapędy odfiltrować i choć dalej są to je umiem zignorować i oddzielić faktyczną chęć pomocy komuś od poświęcania się i wyręczania, pracowałam nad tym i chyba się udaje coraz częściej… i nie pamiętam kiedy miałam ostatnio te bóle.

                A co do takich wlaśnie sytuacji jak twój wypadek to ja mam identycznie. Jakbym w chwili takiego wypadku, albo gdy cos sie komuś stanie całkowicie nie czuła emocji. I gdy inni przerazeni lub zszokowani nie potrafia się zebrać, otrząsnąć, ja przechodzę błyskawicznie do działania, wszystkie zmysły mi się wyostrzają, umysł pracuje idealnie, nic nie umyka mojej uwadze. Nie wiem na ile jest to normalna sytuacja życia chwilą a na ile wynik blokad i w ogóle skąd sie to wzięło, ale tak jest.

                A co do dolegliwości, po takich "akcjach" raczej mnie nie bierze, u mnie to nieodmiennie wiaże się ze spięciami i trudnymi relacjami z ludźmi. Ale to jest moja odwieczna pięta achillesowa. Z wszystkimi problemami które nie wiązą sie z kontaktem z ludzmi radzę sobie świetnie.

                Pozdrawiam
                yucca

                Carola
                Uczestnik
                  Liczba postów: 402

                  yucca, nie jestem lekarzem ale wszystko mozliwe, bo te nerwobole odczuwa sie wlasnie jak bole reumatyczne. Wywodzi sie to z tego ze w sytuacjach dla nas nieprzyjemnych, stresowych, nasze serce zaczyna pompowac wiecej krwi zeby dotlenic mozg i w tym momencie zaczyna sie ciezka praca dla przepony ktora jest miesniem pracujacym na wytworzenia i utrzymanie okreslonego cisnienia albo w klatce piersiowej albo w jamie brzusznej … a ze jest polaczona splotami nerwowymi z kregami szyjnymi, to przy ciezkiej pracy "chorobowo uwarunkowanej" "promieniuje" przewaznie na bark, albo zebra.

                  Katarzynka21
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 808

                    A u mnie to migreny, bole brzucha, zaladka, nudnosci i bole w krzyzach, plecow i bioder. Z reszta jak jeden bol staram sie ignorowac to pokolei wszytko zaczyna mi dolegac, zeby mnie zniechecic do brniecia dalej 😉 No, ale jakos nigdy, oczywiscie, nie wiazalam tego z niczym. Po prostu ciagle mnie cos boli i koniec. Od tego sie nie umiera i zylam tak sobie. I w ogole nie chcialam przyjac, ze to wynika ze mnie. No i raz mialam prace na terapii. Byla to terapia wyjazdowa, na ktorej rozpracowywalismy scenki, z krzywdzicielami. Mozna bylo ich pobic, wrzeszczec na nich, wyladowac cala swoja zlosc i agresje. Za krzywdziciela robil pewien rekwizyt stworzony do bicia 😉 No i jak zaczelam wchodzic w klimat i uderzylam pierwszy raz to nagle migrena sie pojawila, potem zaczelo mnie tak targac na wymioty, i krecic sie w glowie, ze prawie nie zemdlalam, dusilam sie, ale terapeuci mi nie dali spokoju i nie pozwolili przestac. No i tak dotrwalam do konca i….nagle wszytko przestalo bolec 😉 Nic, zero bolu 😉 U mnie jest tak, ze nagle jak mam cos waznego zrobic, co narusza interesy moich krzywdzicieli we mnie to nagle moj organizm robi wszytko, zebym tego nie robila. Echh, ciezko mi czasem sie z moim cialem dogadac 😉 Ja dla niego chce dobrze, a ono na odwrot!

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.