Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD efekty terapii

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
  • Autor
    Wpisy
  • Kitka
    Uczestnik
      Liczba postów: 43

      <span style=”line-height: 1.5;”>Dziś czuję się kompletnie do dupy.</span>

      Mam 24 lata, właśnie ostatnią resztką sił obroniłam się na studiach i nie wiem co dalej ze swoim życiem zrobić.

      Jestem w trakcie terapii i czuję się kompletnie rozłożona na łopatki, tak jak wcześniej tkwiłam w różnych schematach i żyłam intensywnie na studiach, łudząc się że mam cudowną rodzinę, kierunek studiów o którym zawsze marzyłam, znajomych itp. tak teraz, kiedy uświadomiłam sobie co się działo w dzieciństwie, nie mam siły na nic.

      Siedzę przed tv, życie ucieka mi z dnia na dzień, nie wiem za się zabrać, co chcę robić, wszystko jest dla mnie za trudne, gdy pojawia się gdzieś mały problem ja się poddaje.

      Jak tak dalej pójdzie to chyba popadnę w depresję albo zacznę sama pić lub trafię na ulicę.

      Jest mi smutno, że nie mam rodziców, którzy daliby mi przykład jak żyć.

      Czuję się jak mała dziewczynka już 2 lata i nie wiem kiedy to minie.

       

      Jest może ktoś, kto ma już ten etap za sobą?

      misunderstood
      Uczestnik
        Liczba postów: 8

        Ja jestem w trakcie, ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że terapia przynosi efekty. Nie jest to efekt natychmiastowy, ale z pewnością proporcjonalny do włożonego w nią wysiłku. Zazwyczaj starałem się deprecjonować osiągnięte na terapii zmiany. Wynikało to przede wszystkim z mojej rywalizacji z terapeutką i niszczeniu zależności z nią. Jednak, kiedy teraz patrzę wstecz, byłem zupełnie innym człowiekiem. Wszystkiego się bałem, nie wiedziałem co chcę robić w życiu, obawiałem się samotności, ciężko było mi nawiązywać kontakty z innymi ludźmi, ciężko było mi doprowadzić cokolwiek do końca. Większość  z tych rzeczy albo już nie ma albo mają marginalny wpływ na moje życie. Aha no i ofc przestałem żyć przeszłością. Przekonałem się, że mimo że rodzice i dom rodzinny miały duży wpływ na moje życie, to charakter, czy też psychika są stosunkowo elastyczne i nic nie jest przesądzone. Zawsze chciałem mieć fajnego ojca, myślałem że wszystko się kiedyś zmieni, jeśli będę dobrym dzieckiem. Bullshit. Ojciec miał mnie całe życie w dupie, po prostu potrzebowałem odwagi, żeby w końcu przyznać przed sobą, że nie będzie inaczej. Inna sprawa, że ojciec jest potrzebny, ale nie niezbędny. Zamiast ciągle tęsknić za rodzicami i żałować że nie są tacy, jak bym chciał, zacząłem sam się nad tym zastanawiać. Zacząłem obserwować ludzi obok siebie – jak sobie radzą z codziennością. Jest mnóstwo ludzi dookoła, na których można się wzorować. Jest mnóstwo ludzi w internecie, którzy mogą być dla nas inspiracją. Nie jesteśmy skazani na fatalne wzorce. Nie jest to łatwe, ale według mnie to jedyna droga dla nas – DDA.

        Kitka
        Uczestnik
          Liczba postów: 43

          Dziś czuję się już lepiej, jest motywacja do dalszych zmian i dalszej walki ze sobą i swoimi słabościami.

          Czasami trudno mi się żyję ze świadomością, że rodzice mnie nie wspierają, manipulują mną, obarczają poczuciem winy albo lepiej- mówią że dramatyzuje! A gdzie miłość rodzicielska- BRAK!

          Czasami nie mam siły powiedzieć im, żeby się odpier…… ode mnie i mojego życia, ciężko mi żyć ze świadomością że muszę walczyć z własnymi rodzicami, że sama muszę otoczyć się miłością i opieką bo nikt tego już nie zrobi. Jest mi bardzo smutno czasami jak siedzę sama w domu i nie ma przy mnie nikogo, albo mam łzy w oczach jak patrzę na niektórych rodziców kochających, dorosłych i odpowiedzialnych za swoje dzieci.

          Nie potrafię być dorosła, podczas gdy nigdy nie zostały zaspokojone moje potrzeby dziecka. Co można zrobić żeby spełniać te potrzeby opieki, miłości bezwarunkowej, wsparcia??? Póki co śpię z misiami, seplenię się jak dziecko, tańczę i zachowuję się jak dziecko. Wydaje mi się to co najmniej dziwne…

          pszyklejony
          Uczestnik
            Liczba postów: 2948

            Bezwarunkowo zaakceptować :). Na początek to, że śpisz z misiamy. To process odnalezienia w sobie tych negatywnych emocji, które zapisały brak akceptacji.

            AnnaUp
            Uczestnik
              Liczba postów: 43

              Nasza przeszłość składa się z wielu wydarzeń, zarówno zbiorowych jak i indywidualnych, których sens najlepiej odkrywać etapami. Uporządkujmy je, a odnajdziemy szczęście. Posegregujmy je tak, jak segregujemy rozsypane perły, z których jedne wyrzucamy, bo są bezwartościowe, a inne zostawiamy, bo są cenne. W ten sposób powstaje nowy, piękny sznur pereł. Takie działanie zakłada pewne ryzyko, porządkowanie wspomnień nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Tylko nieliczni mogą wytrzymać życie pozbawione sensu. Utrata sensu istnienia popycha wielu współczesnych ludzi do rozpaczy i do śmierci, bo zawiera śmiercionośny przekaz: ?Radź sobie tak długo, jak potrafisz. Kiedy nie będziesz już miał siły, zatrzymasz się i wtedy twoje życie już się skończy?. W konsekwencji wrodzony dynamizm człowieka zostaje podminowany, teraźniejszość przytłacza a przyszłość zagraża. Jakiekolwiek planowanie staje się niepotrzebne, a życie napawa lękiem. Życie nie jest przypadkiem. Szczęśliwy człowiek, który rozumie sens wydarzeń. Porównuje koleje swego losu do pereł w naszyjniku. Nie chowa ich do szuflady, lecz z dumą nosi na szyi.
              http://enterprisehouse.pl/szczesliwy-czlowiek-ktory-rozumie-sens-wydarzen/

              Jedrek
              Uczestnik
                Liczba postów: 140

                Czołem Kitka,

                Z tego co czytam – szukasz siebie i swojej drogi w życiu – jak każdy, w bardziej lub mniej brutalny sposób. W jakiś sposób nie możesz wziąć odpowiedzialności za swoje życie, co jest mi bardzo bliskie.

                Spędziłem dużo czasu wychodząc z bardzo mrocznych miejsc – problemy szeroko pojętego „dojrzewania” są mi bardzo dobrze znane, bo przyszły bardzo późno, a jeszcze bardziej rozumiem Twoje zagubienie jakie mi również towarzyszyło mniej więcej na tym etapie, w którym jesteś.

                Szukam czegokolwiek z moich doświadczeń co mogłoby Ci pomóc i nie doczytałem, że jesteś w trakcie terapii. Może napisz coś więcej jak ten proces wygląda?

                Obecnie czytam „Twój umysł na detoksie” Rafaela Santandreu – nic specjalnie szczególnego, ale pozwala złapać dystans i rozluźnić zwoje mózgowe – poczytaj zamiast siedzieć przed TV w kontekście rozrywki – pozwoli Ci nabrać dystansu do pewnych rzeczy 😉

                pozdrawiam,

                Joannka
                Uczestnik
                  Liczba postów: 5

                  Faktycznie, terapia to ciężki kawałek chleba… Te 50 minut potrafi całkowicie rozsypać nasze życie… Szczęśliwie podobno liczy się efekt końcowy… więc wszystko co dzieje się w trakcie terapii…. to właśnie ta wyboista droga do celu.

                  Mnie osobiście najbardziej irytują moje wypracowane latami mechanizmy obronne, które nie pozwalają iść dalej. Zaczynam się też bać… co moja podświadomość chce ukryć przede mną i moim psychoterapeutą… skoro tak bardzo chroni dostępu…

                   

                  Kitka, powodzenia 🙂

                  Kitka
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 43

                    Dziekuję za wszystkie odpowiedzi 🙂

                    Jędrek- właśnie zaczynam czytać <span style=”color: #747474; font-family: 'PT Sans’, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; text-align: justify;”>Twój umysł na detoksie? Rafaela Santandreu</span>

                    Pozdrawiam 🙂

                    jacek_el
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1

                      Cześć Wam,

                      pod koniec marca mam pierwsze spotkanie diagnostyczne w poradni. Z doświadczenia mogę powiedzieć, iż jeżeli już jest źle, to będzie jeszcze gorzej w życiu. Bez terapii się nie obędzie. Nawet, jeśli miałaby trwać 5 lat. Uczęszczałem już wcześniej po 3 miesiące, ale widocznie nie byłem gotowy. Teraz z pełnym zaangażowaniem będę chciał zaufać jednak terapeucie i niestety trzeba będzie mówiąc w przenośni cofnąć się do małego i zabrać stamtąd siebie do okresu dorosłości. Trzymajcie za mnie kciuki. Są 3 wyjścia z obecnej sytuacji: terapia, wegetacja, albo… [*].

                      Chłopiec Papuśny
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 3706

                        Po pierwsze musisz zaufać sobie. To co usłyszysz od terapeutki, to co sam wypowiesz, musisz wcielić w życie. Samo słuchanie i gadanie, gówno przyniesie. Taka jest prawda. Fajnie się mówi, ciężej zrobić. Warto korzystać z doświadczeń innych osób, wyciągnąć jakieś wnioski dla siebie, to co niepotrzebne odrzucić, chcieć i wprowadzać w życie mimo bólu i niechęci i postępować, postępować, postępować czasem wbrew własnej woli, właśnie tak jak byśmy to zrobili kiedyś, a zrobić to inaczej. Przełamać swój komfort.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.