Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD EMOCJONALNY DETOKS

Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
  • Autor
    Wpisy
  • nitula
    Uczestnik
      Liczba postów: 12

      Witajcie. Chciałabym w tym temacie poruszyć wątek emocji i uczuć?
      Piszcie proszę jak radzicie sobie ze swoimi emocjami, bo ja akurat bardzo słabiutko.
      Ale od początku. Do 30 roku życia mieszkałam z rodzicami. Ojciec jest alkoholikiem. W całej tej chorej sytuacji radziłam sobie całkiem dobrze jeśli w ogóle mogę tak powiedzieć. Znamy temat więc z panujących w dysfunkcyjnej rodzinie ról mnie przypadła rola bohaterki. Tej która jest grzeczna, dobrze się uczy itd. Swoją wartość zaczęłam udowadniać sobie poprzez naukę. Najpiękniejsze i najbardziej beztroskie lata siedziałam zakuwając bo najważniejsza była średnia ocen. Z perspektywy czasu wydaje mi się to bardzo smutne i takim w rzeczy samej jest. No ale. Skończyłam studia i zostałam panią nauczycielką. Na początku praca dawała mi satysfakcję, jednak szybko mnie zmęczyła i okazało się że jednak to nie jest zawód w którym chcę się realizować. Jednym słowem zapędziłam się w kozi róg. Przez co? Przez nieumiejętne radzenie sobie z emocjami, własnym systemem wartości oraz wygórowanymi ambicjami.W każdym razie w zawodzie przepracowałam 10 lat. Do momentu. Ojciec odpalił na całego. Wyjechał z kraju za granicę. Tam z racji alkoholu nabawił się tylko problemów tak że trafił do więzienia. I zaczął się dramat – mama depresja, brat depresja, a mnie przy względnym pionie trzymała 3-letnia córeczka i mąż, który na domiar złego miał pracę w delegacji więc nie mógł mnie wspierać na co dzień. Ojciec miał wrócić więc co zrobiłam? Postawiłam wszystko na jedną kartę. Poszłam na wychowawczy bo nie potrafiłam mu kompletnie zaufać i zostawić go z córeczką jak niegdyś gdy chodziłam do pracy. I wyprowadziłam się z domu rodzinnego.Obecnie mieszkamy z mężem daleko ale problemy mnie nie opuściły. Od roku mieszkamy na swoim, wychowuję małą a mąż dużo pracuje. Jestem właściwie sama na co dzień i to z czym sobie nie radzę to oczywiście emocje. Dopiero teraz zaczęło się zdrowienie. Jestem po terapii grupowej DDA ale dopiero codzienność weryfikuje DDA. Ona mnie przerasta, często czuję się jak małe, przez nikogo nie rozumiane dziecko. Przeżywam emocjonalny detoks. Moje życie emocjonalne przypomina huśtanie się , raz na dole , raz na górze. Czy ktoś z Was odczuwa podobnie? Często jet dobrze ale czasami uczucia silnego przygnębienia, poczucia bezsensu i niskiego poczucia własnej wartości zdają się mnie nie opuszczać. Podsumowując. Z mojego doświadczenia wynika że funkcjonować normalnie w domu z alkoholikiem nie można. Należy możliwie najszybciej się wyprowadzić. Ponad to nie będzie to koniec naszych osobistych problemów z samymi sobą. Ja akurat zdaję sobie z tego sprawę lecz mimo to żyję mi się często bardzo ciężko. Emocjonalny detoks, odtrucie, zdrowienie.Ile czasu będzie trwać? Możliwe że całe życie…?? Pozdrawiam

      pszyklejony
      Uczestnik
        Liczba postów: 2948

        Całe życie raczej nie, do momentu aż zamienisz nieprawidłowe emocjonalne zapisy.

        „Iść w stronę słońca”
        Uczestnik
          Liczba postów: 203

          Ja uważam, że już całe życie, chociaż z czasem przybiera inne formy. W miarę pracy nad sobą jest lepiej, dobrze, bardzo dobrze, ale na zawsze pozostaniemy dziećmi alkoholików z utraconym dzieciństwem. Nikt nam tego nie zrekompensuje, nie odda, nie da możliwości powrotu i przeżycia dzieciństwa. Myślę, że ciągle trzeba być czujnym. Ja bałabym się chyba oddać wszystkie materiały, książki, zeszyty, całą moją pracę nad sobą. Jest dobrze, ale one są ze mną cały czas, bym w razie co mogła tam sięgnąć.

          Czasem mam chwile, jak dziś, że idę sobie wolno przez miasto, które lubię, mijam ludzi, mówię dzień dobry, czuję wewnętrzny spokój, mam dwie prace, wracam do domu, mam wreszcie swój kąt. Wita mnie syn, z którym mam dobre relacje, kot i pies. Za chwilę pies tarza się po trawniku, taki szczęśliwy. I ja czuje szczęście, chcę je zatrzymać, delektuję się tym, uczę się, że ta chwila może być najlepsza z możliwych. Czuję taki spokój, że aż nie potrafię tego ogarnąć. Nauczona z domu rodzinnego, potem związku toksycznego gdzie wiecznie były zamęt, chaos, brak poczucia bezpieczeństwa, nieprzewidywalność, teraz zastanawiam się czy to co jest teraz, to własnie jest to za czym dążyłam, goniłam? to takie proste, zwyczajne, bez fajerwerków, a ja muszę się tego uczyć, tak jakbym czekała na jakieś bum, żeby coś się działo, żeby jeszcze gonić za czymś, bo jak tam można sobie iść beztrosko? To są lata mojej pracy, nad emocjami, przywróceniem ich do przeżywania adekwatnie do sytuacji, do poznania tych pozytywnych i negatywnych i zrozumienia, że złość, lęk też trzeba przeżywać, a nie tłumić. Byłam emocjonalnie zamrożona. Pamiętam jak zaczęłam odczuwać lęk, to nawet tęskniłam do okresu kiedy go nie czułam i jak cyborg szłam do przodu. Trzeba być wesołym, smutnym, złym, bojaźliwym. Jeśli przezywamy te emocje jesteśmy na dobrej drodze.

          Na etapie zdrowienia lepiej jest nie mieszkać z alkoholikiem, ale nigdy od tego nie uciekniesz. Mój ojciec nie żyje, a ciągle coś tam pozostało we mnie za czym tęsknię, czasami mam chwile, że głośno wyję, bo nic już nie mogę zmienić w relacji z nim, a nawet gdyby żył zapewne też bym nie zmieniła. To ,że zmieniłam siebie, zmieniły się i uspokoiły moje relacje z nim przed śmiercią, to mi daje ulgę. Czuję się wolna, bo wybaczyłam i mam nadzieję ,że on mi też. Teraz wiele bym zmieniła w zachowaniu do niego, nie walczyłabym z alkoholem, który mi go zabrał. Myślę, że nie do końca wszystko przepracowałam, jeśli chodzi o relacje z tatą, ale już tak to zostawiam. Wypłynęłam na szerokie wody i płynę sobie powoli. Jest dobrze. DDa zgadują co jest normalne, ale myślę, że tak ma być jak teraz i z tego trzeba się cieszyć. Bo ta chwila może być najlepsza z możliwych.

          erei
          Uczestnik
            Liczba postów: 8

            Witam! zapoczątkowałam tu wczoraj wątek o emocjach:

            ”Dzień dobry!

            Czy ktoś z Was przeszedł już proces odmrożenia uczuć?

            dwa lata temu przeszłam terapię DDA, pół roku temu zaczęła się we mnie duża zmiana. Zaczęłam czuć, zamiast być zdystansowana w stosunku do mężczyzn, teraz chcę związku, za bardzo, pojawia się we mnie dużo obaw,lęków. Na wieczorze panieńskim koleżanki było mi smutno, czułam się samotnie, bo teraz jestem sama.Ostatnio nawet czułam tęsknotę za kimś. Sama z siebie się śmieję jak to piszę, ale rzeczywiście nigdy nie byłam świadoma swojej tęsknoty za drugim człowiekiem, a teraz to CZUJĘ:)

            Z jednej strony oczywiście się cieszę,że staję się człowiekiem, że nie siedzę już w swojej wysokiej wieży, gdzie nikt mnie nie skrzywdzi,że wychodzę do świata emocji,uczuć, bo na tym polega życie. Mam jednak wrażenie,że te wszystkie zamrożone przez lata uczucia wylewają się teraz ze mnie. Mam taką ogromną potrzebę kochania i bycia kochaną,że muszę być bardzo świadoma, by znów nie wejść w toksyczną relację.

            Czy ktoś z Was miał podobne doświadczenia? Służy radą?

            Powrót do terapeuty nie wchodzi w grę, dostałam informację,że powinnam już radzić sobie sama. Wiem o tym, jednak może śmiesznie to brzmi, ale życie w świecie uczuć jest dla mnie czymś tak nowym,że muszę się go nauczyć.

            Pozdrawiam!”

            widzisz, też mam takie huśtawki nastrojów, to rzeczywiście codzienność wszystko weryfikuje, długo nie miałam tak spokojnego życia, to pewnie jest dla mnie nie łatwe doświadczenie wbrew pozorom. Normalność,przewidywalność.Trzymam kciuki za to,żeby było Ci lepiej

            nitula
            Uczestnik
              Liczba postów: 12

              Dziękuje za Wasze wpisy Kochani.Tak dobrze wiedzieć że jesteśmy do siebie podobni w doświadczaniu uczuć.Nie czuję się dzięki temu wyobcowans a przeciwnie akceptowana i rozumiana. normalnego i spokojnego życia z całego serducha życzę ja -DDA-sobie i Wam

            Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.