Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD gdzie moja nieśmialość sie podziala?:)

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • doris
    Uczestnik
      Liczba postów: 396

      Moze zacznę od tego, że przez cale dzieciństwo byłam bardzo nieśmiala i zakompleksiona. Na przerwach w szkole nie wiedzialam co ze soba poczać, podpierałam ściany albo teoretycznie uczestniczyłam w zyciu towarzyskim ale pełniłam rolę statyst. Bałam sie odezwać w większej grupie i miałam wrazenie, że nikt mnie nie chce słuchać. Dlatego nie zżylam się z klasą ani w podstawowce ani w liceum. Miałam koleżanki podobne do mnie, też wykluczone z życia klasowego.

      I teraz po latach zdecydowałam sie pójsć na spotkanie klasowe, z osobami, przy których ta moja nieśmiałosć pogłębiala się. Była to dość zgrana paczka, do której nigdy nie weszłam.

      I wiecie co, było fajnie. Mówiłam! Zartowałam a oni się śmieli! Byłam naturalna, nie kombinowałam co by tu powiedzieć, nie strofowalam się w myślach. Bardzo mi to zmierzenie się z demonami dzieciństwa pomogło. Te wspomnienia niestety powracały w późniejszych kontaktach z ludźmi (przypominalam sobie jak bardzo jestem do niczego skoro bylam odrzucona przez klasę, czułam się małą skrzywdzoną dziewczynką). I tego już nie ma. Stanęłam oko w oko z tymi ludźmi i zobaczyłam, że jesteśmy podobni, ani gorsi ani lepsi. I nie muszę nikomu niczego udowadniać:)

      śpioch
      Uczestnik
        Liczba postów: 215

        udało Ci się.. ja na swoim spotkaniu klasowym z podstawówki czułam się tak samo jak wtedy.. :unsure: kiicha..

        Anonim
          Liczba postów: 564

          Witaj Doris ja byłam dokładnie taka sama jak ty w dziecinstwie.
          Tez nie mioałam kolezanek a teraz rozmawiam własnie z tymi kolezankami z ktorymi kiedys nie mialam zbyt dobrego kontaktu.Poprostu jestesmy teraz dorosli i dojrzali i na pewne sprawy patrzymy inaczej.Ja nie dawno rozmawialam z kolezanka ze szkolnej ławy….
          Pozdrawiam serdecznie

          Super Pchła
          Uczestnik
            Liczba postów: 24

            A ja jestem nie śmiały i chce to jakoś zwalczyć ale nie mogę i jak kogoś poznam i się rozkręcę to trochę czasu mija…Próbuje być normalny i przełamywać się ale nie zawsze mi to wychodzi i mam na tyle odwagi…

            doris
            Uczestnik
              Liczba postów: 396

              Wiesz Pchło, ja zastosowałam całkiem prostą strategię, nie wymagającą ode mnie żadnego wysiłku. Otóż, ja nie walczę ze swoją nieśmiałością. Czasem o niej mówię, żartuję – złapałam chyba ten zdrowy dystans.

              Duszą towarzystwa nie byłam i nie bedę ale moją zaletą jest umiejętność słuchania. Ludzie lubią o sobie mówić i lubią tych, którzy ich słuchają:) Potrafię się rozkręcić, jesli złapię z kimś kontakt, a zaczynam od słuchania. Później samo jakoś leci.

              Jeśli bardzo się starasz "przełamać" to trudno być równocześnie "normalnym" czyli po prostu sobą:)

              Edytowany przez: doris, w: 2007/12/31 10:40

              doris
              Uczestnik
                Liczba postów: 396

                gandi71 zapisz:
                „Witaj Doris ja byłam dokładnie taka sama jak ty w dziecinstwie.
                Tez nie mioałam kolezanek a teraz rozmawiam własnie z tymi kolezankami z ktorymi kiedys nie mialam zbyt dobrego kontaktu.Poprostu jestesmy teraz dorosli i dojrzali i na pewne sprawy patrzymy inaczej.Ja nie dawno rozmawialam z kolezanka ze szkolnej ławy….
                Pozdrawiam serdecznie”

                Gandi, uważam, że to jest bardzo dobra terapia: zrobić coś z czym się miało problem za młodu. Przecież może się okazać, że tego problemu już nie mamy, natomiast została w nas obawa i strach przed porażką. A tu proszę, okazuje się, że nie taki diabeł straszny.

                Carola
                Uczestnik
                  Liczba postów: 402

                  doris jestes miszcz 🙂 😉

                  wiecie moze to gloopie co napisze ale ja moj strach, chyba jedyny ktory tak mocno przesladowal mnie latami , stracilam kiedy wypilam ze smakiem moja pierwsza lampke wina … siedzac na tarasie i moczac nogi w misce z zimna woda – no goraco strasznie bylo 😉
                  Alkohol jako taki byl dla mnie czyms demonicznym :blink: byl potworem, byl calym zlem… z czasem przybral postac tak realnego zagrozenia, jakby sam byl w stanie wlac mi sie do gardla…. jakby potrafil wziasc mnie za reke i zmusic do wypicia wiecej.

                  Przez dlugie lata nie umoczylam dzioba w kieliszku, no moze na sylwka maczalam usta i reszte wylewalam do zlewu… nie jadlam czekoladek z alkoholem, na odleglosc wyczuwalam sklepy monopolowe bo jechalo stamtad woda.

                  Carola
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 402

                    dubel, za dlugo pisze te posty… ciagle gdzies laze i nie moge dokonczyc a pozniej mnie wylogowuje i jak loguje spowrotem to wysyla mi sie automatycznie nastepny, bo nie wiem czy pierwszy sie wyslal hihi

                    Edytowany przez: Carola, w: 2007/12/31 13:37

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.