Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jak zormalnie żyć w związku z DDA

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 24)
  • Autor
    Wpisy
  • Wii
    Uczestnik
      Liczba postów: 4

      Cześć , jestem tu nowy i szukam odpowiedzi na pytanie jak w temacie tego wątku, czy to jest możliwe, jak ? i jakim kosztem, po jakim czasie.  Poruszam ten temat na kolejnym formu bo szukam pomocy wszędzie.

      Jestem w związku z DDA juz około 14 lat.
      Zakochałem się w niej i do tej pory ją kocham.
      Na początku nie wiedziałem dlaczego się tak zachowuję, ale im byliśmy dłużej bliżej ze spoba tym więcej mi mówiła o swojej rodzinie i problemach.
      Ja też pochodzę z rodziny w której ojciec pije ale matak pogoniła go szybko i tak naprawdze wychowywałem się z ojcem na odległość , niż z alkoholikiem.
      Tak więc mieliśmy wspólne tematy , ale jej problemy było o wiele gorsze i poważniejsze w skutakch jak sie okazało niż moje.
      Ale to nie o mnie chciałem pisać.
      Po lilku latach jak już jej „kat” znikną myślałem że teraz może być tylko lepiej.
      Była chwila spokoju kilka miesięcy , może rok, ale to była tak zwana cisza przed burzą.

      Było coraz gorzej , tłumaczyłem sobie że to przez to co przezyła w dzieciństwie. Nie miałem pojęcia że jest coś takiego jak syndrom DDA i czym to się objawia.

      Kłóciliśmy się często, ale nadal ją kochałem.

      Rozstaliśmy się nawet ale potem wróciliśmy do siebie. Kłótnie nadal były.
      Były też okresy dobre ale zazwyczaj coś było na rzeczy.
      Nie było jej ojca już , wieć wydawało mi się ze zapomnieliśmy o problemie i jest cos innego.
      Zaczeliśmy sobie układać życie , przezwyczaiłem się do kłótni o drobiazgi.

      Ale dalej sądziłem że coś jest na rzeczy bo to nie może być „normale” wszczynac awanturę o miseczkę czy łyżeczkę do kawy.

      Zaczołem sie tym interesować i jakieś 4-5 lata temu trafiłłem na określenie DDA.
      Czytałem i wszystko to co ludzie, terapełci , opisują zgadzało się.
      Awantury o drobne rzeczy
      wybuchy agresji o naprawde małe , nie istotne rzeczy przynajmniej z mojego punktu widzenia.
      Nie zdecydowanie, niecheć na wszystko, brak zadowolenia z zycia
      chęć robienia wszystkiego i niczego.
      robienie rzeczy niedokładnie na odwal, brak cierpliwości
      Brak sensu w robienu czego kolwiek.
      Czasem odbieram jej zachowania jako zazdrość z tego co osiagnolem, z tego co mnie cieszy z tego co mi sprawia szczęsci i radość.
      Radość chwilowa z cudzej krzywdy.
      Wywyższanie swojego problemu, który jest usprawiedliwieniem na wszystko, ale nic nie robienie w tym kierunku bo w szumie wszystko jest ok.
      Agresja słowna i fizyczna, w pewnych momentach tak jak tu nie któzy opisywali, bałem się swoich działań, myśli zachowań, aby nie wyzwolić u niej wybuchu agresji.

      Ale dalej jakos ze spobą zylismy, były lepsze okresy , zaczeliśmy o tym rozmawiać, poszla na pierwsze spotkanie DDA, terapelta ocenil ze poptrzebuje indywidualnej terapii ale nie ma teraz miejsc ,a ona zresygnowala z czekania na miejsce bo nie bedzie po pracy jedzic na terapie nie chce sie jej nie ma sensu i nie bedziemy z niej robic wariatki.

      I tak temt terapi sie urwal, ale było znowu okresy lepsze, zaczelo się nam powoodzić. Zaczeliśmy mysleć o dziecku, sam byłem bardzo podekscytowany bo chcialem miec dziecko, a jednoczesnie myslalem ze dziecko zmieni jej podejscie i zacznie cos robic w kierunku aby bylo lepiej.

      O jak bardzo się myliłem.

      Czasem sobie mysle gdyby nie dziecko to nie był bym z nią.

      Po nardzinach dziacka było jeszcze gorzej.
      Nie chce chodzi do swojej glupiej pracy ale siedziec z dzieckiem tez nie chce, nie chce nic robic, ale ma ochote coś zrobic tylko nie wie co.

      Agresja słowna była tak ze przy dziecku, zdażyło sie raz czy dwa że nawet w stosunku do dziecka.
      Zaczołem znowu z nia rozmawiać na temat terapii DDA , przyciskałem ją kilkukrotnie ale opadam z sil.
      Zaczyna się tak samo , kłótnia o błachostkę , o ściereczke , która nie wisi tam gdzie trzeba, czy o kubek który stoi nie tu gdzie trzeba, albo że nie zrobiłem czegoś w tym czasie w taki sposób jaki ona sobie myślała.
      Nie powie czego chce , ale ma pretensje że nie robie tego jak ona chce, ale ona sama nie wie czego chce.

      Potem agresywna rozmowa, widze w niej jak by zrozumienie problemu, zaczynam rozmawiać na temat terapii, potem widze w jej oczach pustek, nie slucha mnie. i na koniec tem san tekst nie jestem wariatka zeby codzi na terapie.

      Proszę o radę co ma zrobić od czego zacząć, czy od siebie czy od czegoś innego , jakie podejscie zastosować aby nakłonić ją na terapie, po to aby pomoc jej i nam , naszej rodzinie. Nie chcem jej uszczęśliwać na siłeł, ale wybuchy agresji nie są czymś dobry szczególnie z błachych powodów, wtedy człowiek zaczyna się gubić co jest dobre a co złe , szczególnie dziecko na etapie rozwoju.
      Nie chce aby dziecko patrzyło na matkę jak na kogoś złego, nie chce zeby dzieco patrzyło na mnie jak na kogoś złego bo matka na mnie krzyczy.

      Nie potrafie od niej odejsc , nie teraz kiedy mamy dziecko , ktore bardzo mocno kocham.

      Paczek88
      Uczestnik
        Liczba postów: 53

        Już pisałam kilka razy tutaj że na siłę to nic się nie zrobi jeżeli ktoś nie widzi problemu u siebie to nikt nie jest w stanie pomóc ja też jestem dda też moje pierwsze związki były katastrofa przez podobne zachowania ale teraz kiedy wiem co mi jest to staram się uczyć związku cały czas i wyciągam wnioski z błędów

        Wii
        Uczestnik
          Liczba postów: 4

          Dzięki za odpowidze. Rozumiem, ale jak zacząć pomagac uświadomić takiej osobie. Chcem pomóc wiem że nic na siłę. Juz sie o tym przekonałem.

          Co najlepiej zrobić na początku aby sama osoba była tym zainteresowana.  Jak pomóc dostrzec problem, nie zniechęcając.

          Jak tobie udało sie dostrzec problem ?

           

          jolanta3210
          Uczestnik
            Liczba postów: 48

            Jesli chodzi o mnie ,to sama odkryłam ze mam syndrom DDA.(pózniej potwierdził psychiatra)W tym odkryciu pomogła mi książka i internet .Ale od początku ;jakieś 5 lat temu zachowywałam  sie podobnie jak Twoja partnerka ;prowokowałam awantury ,byłam agresywna w stosunku do męża ,byłam chorobliwie zazdrosna,kłóciłam sie z Nim non stop.Wykonczylo nas to kompletnie .Az któregoś dnia weszłam na jakieś forum dot. zazdrości .Zaczelam wertować wszystkie artykuły .I tam ktoś napisał ze warto przeczytać książkę „Kobiety które kochają za bardzo” Weszłam do Empiku i kupiła ja .W tej książce napisane jest wiele przykładów kobiet które kochają za bardzo .I co sie okazało ;okazało sie ze większość tych kobiet była z rodzin alkoholowych.To mi pozwoliło dalej doszukiwać sie prawdy o sobie .Mysle ze Twoja partnerka teraz ma nerwice .Pozniej przyjdzie tez czas na przewlekla depresje.To oczywiście nie musi sie tak stać ,jak sobie nie pomoże .Sprobuj ja uświadomić .Wiem ze tj trudne ,ale jesli bedzie żyła w tym zaprzeczeniu ,to złe nastroje bedą sie pogłębiać .Jesli chodzi o mnie to poszłam do Ośrodka od uzależnień i tam mi pomogli i to całkiem za darmo na NFZ .Mam terapie u psychologa.Nie jest to łatwe ,ale lepsze od dotychczasowego życia .

            Wii
            Uczestnik
              Liczba postów: 4

              Dzięki za podpowiedz. Wiem że każdy jest inny , moja partnerka ma wszystkie typy zachowań na przemian i to od bardzo długiego czasu, w sumie zauważam to od czasu kiedy jesteśmy razem.

              Zazdrosna w ogóle nie jest, i to jest jedyny plus.

              Nigdy nie była i nigdy nie wykazywała takich zachowań.

              Ale depresja , tak owszem i to cyklicznie co miesiąc co kwartał jak ma dobry okres. Agresja słowna minimum raz w tygodniu, czasem jak nie ma argumentów idzie agresja fizyczna.

               

              Najtrudniej jest ją przekonać do uświadomienia sobie tego problemu i jakie problemy on rodzi jej i naszej rodzinie.

              Kupiła jakieś 4 lata temu książkę , nie pamiętam tytułu i nie mogę jej znaleźć w domu (taka mała z czarną okładką , kolorowymi paskami) przeczytała kilkanaście stron, stwierdziła że wulgarna i nie czytała dalej, bo to nie ma sensu.

              W sumie to mnie nie zdziwiło bo zawsze miała słomiany zapał. Ciężko jest ją zmotywować, bardzo się irytuje jak ktoś inny ma zajęcie , czy czymś się interesuje  a ona nie. Ogólnie to nie wiem co chce robić, nie wie co ją interesuje, co ją cieszy, co jej się podoba.

               

              Będę próbował delikatnie ale już brak mi pomysłów. Mówię o tym że to jej pomoże być szczęśliwą, pomoże się jej tak nie denerwować, bo widzę że ona też tego nie lubi ale nie potrafi się przyznać że ma problem. Wie że jest DDA , ale nie potrzebuje pomocy czy to w postaci terapii czy w inny sposób.

               

              Nawet jak widzi że ja się interesuje tematem DDA, to mówi żebym już skończył i dał spokój a nie w koło DDA,terapia ,dda , terapia …..

              Partnerka nie chce mnie i nikogo słuchać w żadnej sprawie, nie lubi jak się jej coś mówi, każe, ona twierdzi „rozkazuje” , ” mówi co ma robić”.

              Są sytuacje jak cała jej rodzina przyznaje mi racje (i tu nie chodzi o to że mam racje) tylko o to że jest inaczej niż ona zakładała , niż ona sobie myślała, to wtedy nie ma agresji bo wszyscy patrzą. Ale jak jesteśmy sami w domu , nawet przy dziecku to jest wtedy agresja i przemoc słowna.

              Będę czegoś szukał na temat nerwicy i będę wdzięczny na jakieś informacje, linki do stron, książki, artykuły, czasopisma , itp

              Proszę pomóżcie, wypróbuje każdy sposób , alby tylko było z nią lepiej.

               

               

               

              kaczor54
              Uczestnik
                Liczba postów: 135

                Witaj Wii 🙂

                Przeczytałem Twoje wiadomości i nasunęła mi się pewna obserwacja z autopsji. Nie kogoś, jakżeby inaczej – własnej :]

                Generalnie też byłem związku i też dowiedziałem się o DDA. Najlepsze jest to, że przez większość związku ja będąc DDA (czego nie wiedziałem) wspierałem moją eks. Miała swoje, hhhmmm, naprawdę ciężkie przeżycia. I obrywało się mi na różne sposoby. Wiele z tych opisów DDA pasowałoby do niej. I walczyłem znosiłem, aż za bardzo. naginałem swoje twarde zasady. Zapytasz się czy żałuję? Nie 🙂 Myślę, że była tego warta. Choć nie było nam łatwo.

                Ale

                Zerwała. Zacząłem to analizować z każdej strony i znalazłem DDA. Nagle uświadomiłem sobie dlaczego czasem byłem wycofany, zamykałem się w sobie przez depresje itp. Odkryłem trochę prawdy o swojej przeszłości, co skłoniło mnie do refleksji. Nie chodzi o to, że byłem fatalnym chłopakiem. Po prostu zdarza mi się wpadać w depresje, wraz z jej pochodnymi. Co potrafi mnie wyłączyć z życia. Niszczę wtedy siebie, ale staram się by druga osoba była zawsze wolna i w jak najmniejszym stopniu przechodziło to na nią.

                Przechodząc do sedna. Gdyby nie to zerwanie … być może nigdy bym do DDA nie doszedł. Chodzi o to, że czasem jedynym wyjściem z sytuacji jest przeżycie wstrząsu emocjonalnego. Chyba wiesz jaki to wstrząs.

                Myślę, że DDA nie do końca wiedzą, co to znaczy zaufać. Bo nigdy nie mogli. Jak Twoja miłość. Mówi pewne rzeczy, czasem zwraca uwagę. Z czegoś się zwierza. Ale uważam, że wiele trzyma w sobie. Bo … uważa, że to nie ważne, lub nie wie co to właściwie jest, co w niej siedzi. Nie potrafiąc tego nazwać, ignoruje to, bo nie potrafi zidentyfikować natury uczuć.

                Pozdrawiam 🙂

                P.S. Tak sobie myślę, czy DDA widząc, że ktoś chce ingerować w ich osobowość nie zaczynają traktować tej osoby jak wroga. Kogoś kto chce nimi manipulować? Paradoksalnie, im więcej chce się pomóc, tym trudniej jest komuś pomóc. Szczególnie jeżeli dotyczy to pary. Czy DDA podświadomie nie rozpoznają tego, jako agresji i próby kontroli osoby z zewnątrz – tak jak to było w czasach młodości? :/

                 

                mrutek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 857

                  Jakby tu powiedzieć….a może byś odpuścił? We mnie samej często się rodzi postawa, którą świetnie opisali w Kubusiu Puchatku „im bardziej Puchatek zaglądał do środka tym bardziej tam Prosiaczka nie było” – im bardziej ktoś na mnie naciska, tym bardziej ja jestem na „nie”, a dlaczego? Często jest „nie bo nie”. Swojego czasu osoba, która uświadomiła mi DDA zrobiła to umiejętnie…nie naciskała, nie drążyła tematu, przy jakiś dziwnych moich zachowaniach czasem skomentowała „dlaczego to sobie robisz?” (np. gdy się złościłam z byle powodu), albo „kto  Cię tak skrzywdził?” i zostawiała temat….aż dnia pewnego sama zaczęłam szukać w internecie.

                  mase
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 9410

                    Jak dla mnie jeżeli ta babka nie chce iść na terapię, a zachowuje się niestabilnie to nic dobrego z tego nie będzie. Odpuścić jak wiadomo nie jest łatwo, zwłaszcza po tylu latach.  Ja na Twoim miejscu poszłabym na terapię dla siebie, żeby nabrać więcej pewności siebie, nauczyć się żyć w takim związku albo nabrać odwagi do odejścia.

                    Sama uczęszczałam na terapię kilka lat. Bardzo mi pomogła. Teraz jestem w poważnym związku i widząc, że znowu się coś ze mną dzieje wróciłam z powrotem na terapię. Trzeba mieć świadomość siebie, żeby było dobrze. Jeżeli się nic nie robi to i nie ma co liczyć na poprawę. Samo nigdy nie przechodzi.

                    anilewe
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1810

                      „<span style=”color: #747474; font-family: 'PT Sans’, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 20px; text-align: justify;”>Sama uczęszczałam na terapię kilka lat. Bardzo mi pomogła. Teraz jestem w poważnym związku i widząc, że znowu się coś ze mną dzieje wróciłam z powrotem na terapię. Trzeba mieć świadomość siebie, żeby było dobrze. Jeżeli się nic nie robi to i nie ma co liczyć na poprawę. Samo nigdy nie przechodzi.”

                      Mase nie masz pojęcia jak wiele dało mi to co napisałaś…uważałam, że jestem przegrańcem wracając 3 raz na terapię. Dziś wiem że postąpiłam słusznie i nie udawałam,że daje radę.
                      Pozdrawiam Cię serdecznie i przepraszam Wii za odbiegnięcie od tematu (chociaż w sumie 2 raz wróciłam na terapię przez chłopaka więc poniekąd ma to związek z wątkiem).</span>

                      kwiatek4
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 45

                        cześc wszystkim

                        przeczytałam opowieść Pana ” Wii” i musze powiedziec ze mam te same objawy co Pana kobieta. Jestem z chlopakiem 9 a zaraz 10 lat i jakos ze mna wytrzymuje ale nie jest mu latwo a mi zle ze nie traktuje go lepiej przez jakas wewnetrzna blokade. nie okazuje uczuc bo nie czuje potrzeby a czasem jest tak ze pomysle by to zrobic bo zrobi mu sie milo ale szybko to mija. latwo mnie wkurza w sumie nic zlego nie robiac. mysle ze przez to ze jest kochany i wyrozumialy to ja sobie to wykorzystuje bo wiem ze to przyjmie jak to sie mowi ” na klate” bo inny juz dawno by mi przylozyl. ale bardzo go kocham i chcialabym z nim wziasc slub i miec dziecko z tym ze za szybko mi sie nie oswiadczy bo mowi ze czasem jest tak fajnie ze mysli o oswiadczynach ale za chwile robie cos dzieki czemu zmienia zdanie

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 24)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.