Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Jak zrozumiec/wspierac DDA?

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • marla32
    Uczestnik
      Liczba postów: 5

      Witam wszystkich,

      Na początku chce podkreślić ze nie jestem DDA, ale mój mąż niedawno odkrył ze prawdopodobnie zmaga się z syndromem. Dorastał w rodzinie z problemem alkoholowym.
      Przez ostatnie pół roku bardzo się zmienił, jest zdystansowany, mówi ze nie wie co czuje, nic go nie cieszy. Mamy malutka cudowna córeczkę i jesteśmy 5 lat po ślubie. Ja wiem ze nie byłam idealna partnerka, mąż mówi ze przez długie lata czul się zdominowany ze robił zawsze to, czego ja chciałam, czul się niekochany, pewnie ma racje, ale ja nie byłam tego świadoma. Na pytanie, czy tak jest dobrze, czy tutaj chcesz mieszkać, czy tam pojechać zawsze mówił że jest mu to obojętne i żebym sama wybrała.
      Teraz zaczyna to do mnie docierać ze robiłam mu krzywdę nieświadomie. On neguje cale nasze małżeństwo, nie chce, aby tak było już nigdy więcej. Ja z kolei nie chce, aby było jak teraz.
      Ja bardzo chce pracować nad sobą, aby lepiej się czul (tez chodzę do psychologa). W tzw. międzyczasie pojawiła się inna kobieta która mocno się nim zainteresowała, wzmocniło to jego pewność siebie i atrakcyjność, dało cos czego brakowało między nami. Teraz już się z nią nie kontaktuje ? tak mówi, ja chce w to wierzyc. Nie pytam…
      Zaczął terapie chodzi na grupy. W domu jest nieobecny, zdystansowany, smutny. Dwa razy się wyprowadził, raz na tydzień, raz na 3 dni, mówi ze mu lepiej gdy jest sam , ze tęskni za mną i za córka. Ze dużo myśli o nas, ale gdy wraca, znowu jest smutny i nieobecny. Mówi ze juz mnie nie kocha, ze nie czuje nic kiedy jest w domu, ze to nie jego miejsce..czy możliwe ze to wina syndromu DDA?
      Teraz moje pytanie, co ja mam robić? Jak go wspierać? Czy mam go zostawić w spokoju? Pozwolić się wyprowadzić na dłużej, na miesiąc, rok..?
      Moje zycie z nim teraz to istny roller coster, nie wiem co będzie jutro, za godzinę, jaki wróci z pracy..ale kocham i chce walczyć.
      Boje sie pytać, mówić, wyżarzać, czuje ze nie ma mnie w naszym związku że zatracam siebie. Niczego nie oczekuje o nic nie proszę, chce żeby po prostu był obok, on jest, ale nieobecny.
      I jest jeszcze ona, nasz mała dziewczynka która tez czuje. Ja niestety przez ta sytuacje nie potrafię się pozbierać, tracę cierpliwość do niej. Jestem w rozsypce.

      Proszę o pomoc o rade, wskazówkę, cokolwiek..

      • Ten temat został zmodyfikowany , temu przez marla32.
      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Cześć, witaj!

        O syndromie DDA/DDD możesz poczytać więcej na tej stronie w innych działach, ale tak w skrócie – jego uczucia są zawsze jego własne, natomiast syndrom polega na tym, że my – dorosłe dzieci – stosujemy różne strategie wyrażania swoich uczuć i zaspokajania potrzeb nie wprost. Paradoksalnie syndrom DDA obserwowałaś właśnie wtedy, gdy mówił, że mu wszystko jedno i żebyś ty decydowała, czyli wtedy gdy nie okazywał swoich uczuć wprost, natomiast teraz mówi wprost co czuje (lub czego nie czuje), to już jest bez używania strategii, czyli to właśnie nie jest już syndrom DDA, tylko jakiś rzeczywisty problem leżący dotąd w ukryciu.

        Terapia ma pomóc w kryzysie (nie słyszałem jeszcze żeby ktoś poszedł na terapię gdy było mu dobrze), ale jeśli się w nią naprawdę wejdzie, to kryzys może wydawać się jeszcze głębszy. Nie dlatego, że robią tam ludziom krzywdę czy coś w tym rodzaju, tylko dlatego, że w bezpiecznych warunkach mogą wyjść na światło dzienne różne dawne bolesne rzeczy. Chodzi o gruntowne oczyszczenie rany z dzieciństwa. To boli i jest trudne w trakcie, ale będąc już po niej czuję się spokojniejszy niż w trakcie i przed terapią. To, co teraz widzisz u męża, to jak proces nastawiania starego złamania, więc doskonale rozumiem dlaczego tak się może czuć i to okazywać.

        Rozumiem też dlaczego on nie chce wracać do starego układu – bo to nie chodzi o to, czy ty go krzywdziłaś i żebyś w ogóle brała na siebie odpowiedzialność za jego uczucia, tylko o to, że to on sam (również nieświadomie i odruchowo) się ustawił wobec ciebie w takiej roli, którą zna, ale w której nie dbał o siebie. Rozumiem też twój niepokój i to, że nie chcesz tkwić w kryzysie. Ale terapia się kiedyś kończy, a związek wcale nie musi przez to się skończyć. Nie wierzę jednak w przeczekiwanie, bo to by znaczyło, że on się wyszaleje, a potem wrócicie do tego, co już było – on tego przecież nie chce. Jeśli jednak jesteś gotowa do zmian, żeby obojgu wam było lepiej, to wydaje mi się ważne, żeby właśnie zacząć rozmawiać o tym, co go boli, czego potrzebuje, co czuje, skoro to wreszcie wyszło na jaw. To trudny moment, ale też okazja, której wcześniej pewnie nie miałaś. Ale też jak rozumiem nie chodzi ci o zamianę ról, że teraz to ty będziesz się na wszystko milcząco zgadzać, żeby tylko nie odszedł – tak słyszę  z tego co piszesz, że to jest ze strachu i niepewności, a nie że ci to pasuje. Ty także możesz mówić wprost czego ty potrzebujesz, co czujesz, czego się obawiasz – i słuchać go, pytać gdy nie wiesz albo nie rozumiesz, wspierać tak, jak on tego potrzebuje, a zarazem ty chcesz i potrafisz (a nie po twojemu nie licząc się z nim ani swoim kosztem). Ten kryzys to nie tylko zagrożenie, ale też okazja, żeby nie było jak kiedyś ani tak jak teraz.

        Cieszę się, że wspomniałaś o córce. Najgorsze co może się dziecku przytrafić to nie różne nieszczęścia i problemy, bo te się zdarzają w każdej rodzinie, tylko brak wsparcia od rodziców, w tym także wysłuchania jak ono się czuje i brak powiedzenia wprost co się dzieje. Nie chodzi jednak o wrzucenie kilkulatki w sprawy dorosłych (np. opowiadanie jak wygląda wasz związek i co między wami zmieniła ta inna kobieta…), tylko o potwierdzenie, że ma prawo czuć to co czuje, powiedzenie, że problem istnieje, ale na jej poziomie rozumienia swiata (np. „tatusiowi i mnie jest teraz ciężko, dlatego łatwo tracę cierpliwość”), wysłuchanie jak się czuje i pomoc w nazywaniu uczuć (np. „pewnie się boisz?”), zdjęcie z niej poczucia, że jest czemuś winna lub że powinna coś zrobić (np. „to są nasze problemy i się nimi zajmiemy, ale wolno ci to przeżywać po swojemu”), wreszcie zapewnienie o miłości i wsparciu – ale w żadnym wypadku bez oszukiwania, jeśli tak nie jest (np. „kocham cię, a tatuś za tobą tęskni, i nie umiem sprawić, żeby było już wszystko dobrze, ale możesz do mnie przyjść porozmawiać albo się przytulić gdy będziesz potrzebować, a ja mogę zrobić dla ciebie to i to”). Nie mam dzieci i nie znam się na psychologii rozwojowej, ani tym bardziej nie znam waszej córki, więc potraktuj proszę te przykłady tylko jako ilustrację tych ogólników ludzkim językiem, żeby było ci łatwiej to sobie wyobrazić…

        Co ważne – dorosłe dzieci to nie tylko dzieci alkoholików. Nie wszystkie dzieci alkoholików i alkoholiczek mają ten syndrom, ale też alkohol nie jest jedyną przyczyną dysfunkcji w rodzinie. Jak usłyszałem, że się próbujesz dopasować do męża, gdy on przechodzi kryzys, to poczułem niepokój, czy ty sama też nie zmagasz się z syndromem DDD. Na przykład u mnie w domu nie było alkoholu i właściwie nawet niewiele przemocy fizycznej, ale rodzina była dysfunkcyjna, bo rodzice zadbali tylko o moje potrzeby fizyczne, a psychicznie były w niej manipulacje i brak pewności, więc wyrosłem w lęku, pozornie bez powodu, bo to była tzw. „normalna rodzina”. Skoro chodzisz do psychologa, to możesz go o to zapytać – a w ogóle ciekaw jestem co ci mówi i jak możesz zadbać przede wszystkim o siebie, a nie tylko o męża i dziecko.

        Daj znać czy to odpowiada na twoje pytania i czego jeszcze potrzebujesz.

        SmutnaPrawda
        Uczestnik
          Liczba postów: 24

          witaj.. jestem DDA  i powiem CI po sobie.. my DDA potrzebujemy miłości bezgranicznej szczerej.. ale bez względu na to ile jej dostajemy -czesto niestety jest nam wiecznie mało. Ciągle czujemy się pominięci wykluczeni odrzuceni lub gorsi (nawet bez wiekszego powodu). Twoj mąż dopasował się-Ty decyduj, bedzie tak jak chcesz (bo ma łagodne usposobienie)..wycofał się ze swego życia.. myślę ze to jest do uratowania.Czeka was duzo pracy i Ciebie moze wiele wyrzeczeń -by on poczuł się lepiej,by zrobić coś dla niego i tylko dla niego nawet jesli Tobie nie do konca to pasuje. Moze zmiana otoczenia przeprowadzka,jakies szalone wakacje.Cokolwiek. Nic jednak nie zastąpi szczerych rozmów.Jeśli kochasz-mów o tym zawsze nawet sto razy dziennie. Jeśli czujesz smutek mów o tym. Jeśli chcesz walczyć i widzisz sens mów o tym. Zaproś go do rozmowy powiedz jakim jest dla Ciebie człowiekiem,co w nim widzisz dlaczego chcesz walczyć.Upewnij że wierzysz i ze jestescie w stanie przetrwać to.Ja was nie znam ale wiem ze jestescie w stanie.Swego partnera znam 16 lat i gdyby nie szczere rozmowy gdyby nie moja szczerosc  pewnie by tygodnia nie wytrzymał.Dzieki temu ze rozumie moje wahania moj strach i zaborczosc,moje watpliwosci sto razy dziennie i moje zmiany-potrafi ze mna byc i kochac.Pracowalam ciezko zeby mnie rozumial i wiem ze mozliwe jest osiagniecie takiego stanu.Pracowalam nad tym by mnie rozumial-ale w tym czasie zaszły też zmiany pozytywne  we mnie bo mi zależało. Transakcja wiązana i to jest możliwe.Twój mąż potrzebuje czuć sie kochany potrzebny niezastąpiony,potrzebuje skrzydeł do życia-niestety my DDA czasem potrzebujemy ich nazbyt często-na nowo. Byc moze dlatego zainteresowal sie i pobudzil do zycia gdy pojawila sie inna kobieta. Twoja glowa w tym by pokazac mu ze dla Ciebie jest wciaz tym samym atrakcyjnym jedynym mezczyzną. Nigdy nie jest za późno by uwieźć własnego męża :)… Jesli bedziesz chciala porozmawiac szczegółowiej o DDA zapraszam na email esterarosenstein@wp.pl pozdrawiam

          marla32
          Uczestnik
            Liczba postów: 5

            Truskawek, SmutnaPrawda, dziękuje za wasze posty i wskazówki.
            Sytuacja między nami jest bardzo trudna, on wysyła mi sprzeczne sygnały, przytula, całuje, ale mówi ze nie kocha. Jestem strasznie pogubiona, obawiam się tez, z tamta kobieta wciąż jest między nami. Nie wiem, czy mam przytulać, całować mówić że kocham wspierac, kiedy słyszę takie słowa.
            Truskawek, napisałeś ze to, co on teraz czuje i wyraża lub nie, nie jest związane z DDA, wiec chyba nie ma się co łudzić skoro mówi z nie kocha to poprostu tego nie czuje. On w ogóle ma wątpliwość czy potrafi kochać, twierdzi z tylko odbijał moje uczucie jak lustro przez cały czas trwania związku.
            I tak masz racje Truskawek, moje dzieciństwo tez było dalekie od normalnego, co na pewno odbiło się na tym, jaka jestem teraz. Czytając książki i publikacje na temat DDA/DDD odnajduje wiele podobieństw.
            Co mówi mój psycholog? Mówi ze muszę zadbać o siebie i zająć się własnymi problemami, skupić na dziecku. Mówi ze mąż jest w rozsypce i sam musi sie dowiedziec czeg chce, i muszę dać mu przestrzeń i spokój, ale ze nie moge zapominać o sobie i jasno komunikować potrzeby. Jest to dla mnie trudne, bo mówiąc o swoich uczuciach i potrzebach nie znajduje zrozumienia. Jego wyprowadzka jest tylko kwestia czasu, pytanie, czy po to, aby mieć czas na przemyślenia i zajęcie się sobą, czy też aby być z kimś innym. Czas pokaże.

             

            marla32
            Uczestnik
              Liczba postów: 5

              Najgorsze jest to, ze trzeba cos zrobić.

              Podjąć jakaś decyzje, czuje ze jesteśmy w zawieszeniu. Kilka razy było tak ze on wrócił i powiedział zacznijmy od początku, potem dzień było naprawdę cudownie, ale przy najmniejszej mojej „wpadce” np wyrażeniu niezadowolenia ze wrócił do domu 2 godziny później niż deklarował, on się znowu dystansuje i mówi ze nie wierzy ze to sie uda. Nie wiem na ile to DDA a na ile po prostu brak wiary w nas i chęci walki o związek. A ja nie mogę po prostu być i niczego nie wymagać o nic nie prosić, nie na tym polega związek, mamy dziecko, obowiązki…zycie.

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , temu przez marla32.
              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Rozumiem twoją niepewność, to bardzo trudna sytuacja.

                To, co twój mąż czuje lub nie czuje jest jego, ale DDA mają problem z nazywaniem swoich uczuć i z kontaktem z nimi. Słyszę, że on się tego właśnie uczy i sam wiem jakie to trudne. Nie mam na myśli, że cię nie kocha, bo tak mówi, tylko że sam może tego nie wiedzieć i nie ma co zrzucać na syndrom DDA. Sam tego nie doświadczyłem od drugiej strony, ale słyszałem że człowiek w czasie terapii może być bardziej uciążliwy niż zwykle – pamiętam też jaki byłem bardziej wyczulony na różne rzeczy. I można zamiast na syndrom zwalać na terapię z kolei, ale wierzę, że tu nie ma co szukać wyjaśnień (że „coś” go zmienia), tylko rozmawiać z nim bezpośrednio.

                Na przykład moja siostra zasugerowała, że jest mi gorzej, bo na terapii „mówimy o smutnych rzeczach” – i mnie to zezłościło, że tłumaczyła sobie moje emocje czymś poza mną. Poczułem się odrzucony, jakby moje emocje były dla niej nieważne, jakbym to nie ja sam je przeżywał. Wolałbym, żeby zaakceptowała że to ja je czuję i rozmawiała o nich ze mną zamiast szukać wytłumaczenia skąd się biorą (i kto mi je wcisnął), jakbym był bezwolny. Dlatego budzi moją nieufność twoje doszukiwanie dlaczego twój mąż tak ma jak ma. Bo ostatecznie i tak rozmawiać możesz z nim tylko takim, jakim teraz jest, obojętnie jak doszedł do tego miejsca i czy jest to dla ciebie (i dla niego samego) czytelne czy nie. I to on decyduje o swoim życiu, tak jak decydował wcześniej.

                Czuję się bezpiecznie, że nie zgadzasz się na bierność w stosunku do niego, na „dopasowywanie”. Rozumiem, że jest ci ciężko wyrażać swoje potrzeby, gdy nie jesteś pewna co on czuje w stosunku do ciebie i się zamyka. Ale twoje uczucia i potrzeby to nie jest jego problem, tylko twój. Słyszę, że swoje wyrażenie niezadowolenia nazywasz „wpadką” i odbieram w tym twoje poczucie winy. Możesz o tym z nim rozmawiać – może np. chodziło o sposób w jaki je wyrażasz? Tu jest ważne jaki sama masz kontakt ze swoimi emocjami i nauka wyrażania ich wprost, bez „delikatnego” sugerowania, domyślania się, wzmacniania ich agresją (np. jak mam poczucie winy to potrafię okazywać złość na kogoś, jeśli się nie wsłucham w siebie) albo argumentami, zwłaszcza oskarżającymi partnera („czuję się niezadowolony/a, bo ty jesteś/robisz…”). Możesz też go pytać jak on to odbiera, co czuje gdy ty coś robisz, np. gdy o coś go prosisz, stawiasz granice, wyrażasz swoje uczucia itp.

                Nie mam wrażenia, że jesteście w zawieszeniu – słyszę z tego co piszesz, że to bardzo aktywny moment, dużo się dzieje. I jeśli on nie podejmuje decyzji, to zawsze ty możesz podejmować swoje. To jest coś, czego się nauczyłem w ostatnim związku, ze nie wszystko musi być wspólnie ustalone. Jestem dorosły, mam swoje uczucia i potrzeby, to ja sam decyduję czy chcę przytulać, całować, gdy druga osoba tego nie odwzajemnia akurat, jak jestem ją gotowy wspierać i do jakiego stopnia, a także ile chcę czekać na decyzję drugiej osoby, gdy ona tego nie robi. Nikt mi tego tak naprawdę nie powie, bo nie jest mną.

                Polecam też taki filmik, który nagrało małżeństwo z dziećmi po wielkim kryzysie – może to ci coś wyjaśni albo pomoże:

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.