Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD jestem z DDA i sobie nie radzę

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • oksymoronka
    Uczestnik
      Liczba postów: 3

      Witajcie,

      Jestem z chłopakiem, który pochodzi z rodziny alkoholowej (jego ojciec zmaga się z problemem po dziś dzień, chłopak nadal mieszka w domu rodzinnym i wszystko widzi). Chłopak jest po 30, a ja mam 26 lat. Obecnie ojciec znowu zaczął więcej pić. Ja sobie z tym nie radzę, bo wszystko odbija się na mnie, chociaż nie o to tutaj tak naprawdę chodzi, bo potrafię to zrozumieć. Sytuacja jest nerwowa, a w nerwach mówimy różne rzeczy, nie potrafimy prawidłowo ocenić sytuacji.

      Chodzi jednak o to, że czuję się przy nim kompletnie niedowartościowana. Rzadko kiedy mówi mi miłe rzeczy. Prawdę mówiąc, częściej spotykam się z krytyką. Że jestem gruba – a nie jestem; że jestem głupia – też nie jestem; że czegoś nie zrobiłam, o co on niby prosił. Tak naprawdę nie prosił, tylko kazał, bo on jest zapracowany i zmęczony po pracy i ma problemy w domu. Ja też pracuję całe dnie, ale wg niego nie jestem zmęczona. Wszystko ja robię. Sprzątam, gotuję, nawet jak jestem u niego, chociaż to ja jestem „gościem”, ale robię to bo chcę mu pomóc. Zaczęło mnie wkurzać bardzo wiele rzeczy ostatnio. Choćby to, że nie potrafi sam włożyć brudnych naczyń do zmywarki, tylko zostawia na środku, i ja to mam zrobić. Że nie potrafi sobie jedzenia nałożyć na talerz, tylko ja to mam zrobić, nawet u niego. Czuję się jak jakaś służąca. A ciężko mi coś powiedzieć kiedy obok stoi jego matka i ojciec. Ciężko mi się sprzeciwić. Zaobserwowałam też, że jeśli cokolwiek z mechanicznych spraw zepsuje się u niego w domu, to nie on ani ojciec się tym zajmuje, tylko matka. To mnie też przeraża.

      Nie potrafi się zmobilizować do niczego, a jeśli czegoś nie zrobi na czas, to jest to oczywiście moja wina, bo ja go nie zmobilizowałam. Oskarżał mnie o wiele, wręcz absurdalnych rzeczy. Jeśli o coś mu zwrócę uwagę, to automatycznie się obraża. Dlatego często muszę kłamać, żeby coś wskórać. Ogólnie wszystko jest moją winą, co by nie było. Nigdy mnie nie przeprosił, a uważam że było za co. Niestety, jestem osobą bardzo uległą i nie potrafię się komuś sprzeciwić. Boję się odrzucenia, a niestety ostatnio doświadczam tego bardzo często. Kiedy jesteśmy pokłóceni, słyszę takie rzeczy jak „to koniec, nie chce już z tobą być, wy…. z mojego życia, chce normalnego związku”. Wychodzi na to, że ja jestem nienormalna bo to przeze mnie powstało to nieporozumienie.

      Moi rodzice zwrócili uwagę, że on mnie wykorzystuje. Wiem, że tak być nie może i muszę się mu sprzeciwić. Jednak strasznie się boję, że go stracę..

      Nie wiem co robić..

       

       

       

      kaczor54
      Uczestnik
        Liczba postów: 135

        Witaj 🙂

        Przeczytałem tytuł wątku, oraz jego zwartość i moim zdaniem trochę nietrafiony. Błędnie zakładasz, że to Ty sobie nie radzisz, podczas gdy to on sobie nie radzi. Mała zmiana dynamiki, ale myślę, że samo to może dać do myślenia 🙂 Pomyśl nad tym 🙂

        Co do wniosków przez Ciebie wysuniętych – trudno się nie zgodzić. On Cię wykorzystuje i to bardzo. Też jestem DDA i nigdy tak nie wysługiwałem się moją eks. Generalnie jak była u mnie to zawsze ja wolałem wszystko robić. Ona była gościem u mnie jakby nie było. Ciężko jest mi oprzeć się wrażeniu, że on po prostu został tak wychowany. A z wychowaniem naprawdę ciężko jest walczyć. Widzisz jego mama jest uległa w stosunku do męża. On przez całe życie był świadkiem tego rodzaju stosunków w małżeństwie. Islam byłby z tych stosunków w rodzinie zachwycony! Zmierzam do tego, że tak jak oni nie rozumieją naszej kultury, tak Twój chłopak myśli, że to czego on wymaga jest normalne. Bo w takich warunkach i w takim środowisku się wychował. By to zmienić, musiałabyś mieć u niego autorytet, on musiałby mieć świadomość sytuacji w domu, być świadomym tego co to znaczy kochać kogoś, ufać. A to bardzo dużo jak na kogoś z syndromem DDA, który głównie opiera się na czynnikach psychicznych oraz socjologicznych w obrębie rodziny.

        Są takie przysłowia jak: ” Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” oraz ” Czym skorupka za młodu nasiąknie …”. Generalnie zmierzam do tego, że nie możesz się na wszystko godzić. A tym bardziej na bycie gospodynią w jego domu. Rozumiem u siebie, ale nie u niego. Dla niego będzie szokiem, że nie chcesz być jak jego matka. Ale Ty nie możesz tak funkcjonować i dla Ciebie też byłoby szokiem, gdybyś taka miała być. Prawda? Pamiętaj natomiast, by nie być agresywna oraz zbytnio roszczeniowa, gdy będziesz z nim o tym rozmawiać. Jego może to wystraszyć i się wycofa. Przesadnym zdecydowaniem i pewnością siebie raczej niczego nie osiągniesz. Moim zdaniem długie tłumaczenie, cierpliwość oraz wyrozumiałość to zdecydowanie bardziej odpowiednia droga do sukcesu – jeżeli już taki ma się pojawić.

        Poza tym, odczułem w tym poście, że możesz być trochę uzależniona od niego. Co jest dość powszechne, gdy jest się z kimś z DDA. Człowiek emocjonalnie uzależnia się od problemów i wiecznego życia w napięciu.

        Ponad to, dość łatwo przychodzi mu zwalanie winy na innych. Brakuje przyjęcia odpowiedzialności na siebie. Jest to bardzo niesprawiedliwe z jego strony. No i dyskredytowanie Ciebie, w ważnych dla Ciebie kwestiach (jako kobiety). Powiedziałbym, że w ten sposób chce w swoich oczach zrównać sobie Was do tego samego poziomu poczucia wartości – ponieważ, według niego on czuje się gorszy, tylko albo nie potrafi tego odpowiednio zinterpretować, albo nie potrafi się przyznać, że czuje się gorszy. I o ile wszystko co napisałem powyżej mogę zamknąć w ramach taki wyrażeń jak „przypuszczalnie, być może, bardzo możliwe”, to akurat tego jestem pewien. On czuje się gorszy. Problem jest taki, czy on potrafi tą swoją postawę właśnie tak nazwać i czy potrafi się do niej przyznać, jeżeli ma jej świadomość.

         

        Pozdrawiam 🙂

        oksymoronka
        Uczestnik
          Liczba postów: 3

          Dziękuję za odpowiedź.

          Faktycznie, być może tytuł postu nie do końca trafiony.

          Bardzo chcę żeby on zaczął mnie inaczej traktować, jednak nie wiem czy nie jest już za późno. Jesteśmy ze sobą od 3 lat, ale dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak i po prostu nie daję rady. Przed jednym z wakacyjnych wyjazdów, kiedy wszystko było na mojej głowie, on nie kiwnął palcem, tylko wiecznie korzystał z przyjemności. Nawet mi nie podziękował. Teraz szykuje się kolejny wyjazd i nie wiem jak mu zakomunikować, że tym razem ma mi pomóc. Mówi, że po pracy jest zmęczony, ale ja też pracuję.

          W pewien sposób przez te 3 lata nauczyłam go, że to ja wszystko robię, choć na początku nie wiedziałam jaką ma sytuację w domu. Bardzo chciałam mu się przypodobać, nie chciałam żeby mnie odrzucił. Sama mam niską samoocenę, nie lubię siebie i nie widzę w sobie żadnych pozytywnych cech, więc uznałam, że nie zasługuję na dobre traktowanie, bo jestem nic nie warta.  Moje myślenie jest ciągle potwierdzane przez jego nieustanną krytykę. Tak naprawdę, bardzo muszę uważać na to co robię i mówię, bo obraża się o wszystko. Gdy czasami sprzeciwiłam się czemuś, że czegoś nie zrobię, to obrażał się, że nie chce mu pomóc. Mimo, że tak naprawdę to nie byłaby pomoc, tylko zrobienie tej rzeczy za niego. Nie zamierzam go już w niczym wyręczać.

           

          kaczor54
          Uczestnik
            Liczba postów: 135

            Hej 🙂

            To o tytule było trochę w ramach żartu 🙂 Wiem jakiego skrótu myślowego użyłaś 🙂

            Jeżeli masz takie poczucie własnej wartości ( sama z siebie), a on nie wspiera Cię w tym byś zaczęła myśleć inaczej, to jest to prosta droga do tego, byś żyła w wiecznej depresji. Generalnie ludzie mówią, że człowiek sam powinien w siebie wierzyć. Cóż, trudno mi się z tym nie zgodzić. Tak jest najlepiej dla związku, dla pojedynczej osoby i w ogóle najlepiej dla wszystkich. Nawet gdy ktoś żyje sam. Wiem natomiast, że nie zawsze jest to możliwe. A budowa takiej struktury w swojej duszy może trwać zatrważająco długo. Gdy ktoś jest w związku a druga połówka wręcz pogłębia to poczucie bezwartościowości swojej osoby – to wierz mi, jest naprawdę źle. Już nawet nie chodzi o Wasz związek, miłość itp. Ale – o Ciebie. Generalnie można w takim układzie żyć ileś lat. Załóżmy, że przeżyjecie w nim 5-6 lat. Często takie związki w końcu się rozpadają. Co wtedy? Ty w wieku po 30, on blisko 40, do tego np. dziecko, lub kredyt ( to w sumie jest w obecnych czasach bardziej popularne od dziecka :]).

            Złym związkiem można sobie życie zniszczyć. A to dlatego, że wtedy rodzą się poważne zobowiązania. Wychowanie dziecko i inne.

            Ciężko mi określić jacy jesteście. Ważne jest jednak by umieć z sobą rozmawiać. Wiedzieć czego boi się ta druga osoba. Znać się dobrze. Mieć zaufanie jak do przyjaciela. Wielu uważa, że małżonek nie powinien być przyjacielem. Cóż, ja myślę, że inaczej zaufania i szczerości nie da się zbudować. Jeżeli sobie ufacie, szanujecie swoje zdania i potraficie tak komunikować swoje myśli, by nie urazić tej drugiej osoby, to myślę, że wszystko jest do uratowania.

            Z DDA jest tak, że wiele siedzi wewnątrz, a niewiele wychodzi na światło dzienne. Ciężko jest zaufać komuś tak naprawdę. Myślę, że to bardzo poważny problem. Drugi to taki, że ludzie często nie rozumieją samych siebie. Ciężko wtedy zacząć jakikolwiek proces autorefleksji.

            Ponadto: jeżeli on cały czas żyje w takim stanie, depresji, braku poczucia wartości, wiary w siebie, to nie dziw mu się, że jest taki wyprany z uczuć. Ciężko jest być pozytywnie nastawionym człowiekiem w takim stanie. Idealnie byłoby, gdyby miał świadomość DDA i tego, że jego sytuacja nie jest normalna. Ale … to brzmi jak z bajki dla dzieci.

            Chłopak przelewa złość i frustrację na Ciebie. To nie powinno mieć miejsca. Nie powinno być tak, że on dręczy Cię cały czas uwagami o Twoim wyglądzie, inteligencji itp. To też pewna forma znęcania się psychicznego. O tym zdecydowanie warto z nim pogadać.

            oksymoronka
            Uczestnik
              Liczba postów: 3

              Jemu akurat nie brakuje pewności siebie. Chyba, że to tak dobrze ukrywa. Jest przebojowy i wie czego chce. Jeżeli mu coś nie wychodzi, coś go boli, coś jest nie tak w domu, to ja obrywam. Jak zwierzyłam mu się kilka dni temu, że źle się ze sobą czuję, to najpierw musiałam wymusić od niego jakiś komentarz, po czym usłyszałam, że on nic nie poradzi na to jak ja się czuję, że on ma swoje problemy. Jest mi go szkoda jak on się źle czuje, chociaż momentami jest nie do wytrzymania, ale on mnie jakoś zrozumieć nie potrafi. Nawet odrobinę.

              dnmucha@gmail.com
              Uczestnik
                Liczba postów: 7

                Hej rozumiem co czujesz , ja też pochcodze z rodziny alkoholowej . Czy możesz ze mną porozmawiać na ten temat ? np przez maila : dominika.muchaa@gmail.com

                kaczor54
                Uczestnik
                  Liczba postów: 135

                  Bardzo samolubny i zapatrzony w siebie ten Twój chłopak. Łatwo mu obwiniać za wszystko innych i dbać o to, by problemy trzymać daleko od swojej osoby – słaby psychicznie jest mimo wszystko. Dobrze mu się żyje, gdy on nie widzi problemów z którymi musi sobie poradzić, wtedy jest „mocny psychicznie”, bo w sumie dlaczego nie? Kto nie mając problemów nie byłby silny psychicznie? Ciężko mu wziąć odpowiedzialność za kogoś, dlatego mówi, że Tobie pomóc nie może. Za to oczekuje pomocy od Ciebie. Co on Ci daje od siebie tak naprawdę? Bo samo bycie obok, może dać Ci i figura woskowa Brada Pitta – dodatkowo pewnie lepiej się będzie prezentować. Daje Ci cokolwiek? Wspiera Cię? Stara się być dla Ciebie lustrem, gdy Ty widzisz w sobie tylko wady i zamienia widok Twojej osoby w zalety? Jest romantyczny? Potrafi rozśmieszyć? Przejmuje się, gdy jesteś smutna? Potrafi czasem przeprosić, bo wie, że niepotrzebnie się uniósł, lub przemyślał to co się stało i doszedł do wniosku, że kłótnia wyszła z jego inicjatywy? Potrafi się zreflektować? Czy jest zapatrzonym w siebie facetem, który bardzo dobrze maskuje to jak wielu rzeczy się boi?

                   

                  P.S. Zdajesz sobie sprawę, że jedną z podstaw związku jest WZAJEMNE WSPIERANIE SIĘ w trudnych dla siebie sytuacjach? Wypisałem to Caps Lockiem, bo to jest sedno tego, co na pierwszy rzut oka u Was nie działa. Tzn. działa w połowie. Ty wspierasz, od pasożytuje na Tobie. Może nie jest taki zły, ale z pewnymi ważnymi rzeczami ma problemy. I wierz mi, parę historii związków znam, jak tak dalej będzie, w końcu go zostawisz.

                  Delta
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 100

                    Oksymoronka

                    pisałaś ” Jednak strasznie się boję, że go stracę..” a tak na prawdę to co stracisz ? Z tego co piszesz to wy wcale nie jesteście „razem”. Macie tylko jakiś układ oparty na uzależnieniu twoim od niego. Czy to ma sens, a co będzie jak zajdziesz z nim w ciążę, co taki mężczyzna jest w stanie zaoferować dziecku? Chcesz stworzyć kolejnego koszmarka rodzinnego dla takiego dziecka ? Po co ? dla jakiś twoich wyobrażeń o niby związku , niby facecie.  Jedyną wartość jaką możesz wyciągnąć z tej dziwnej relacji to materiał do pracy ze sobą samą , z twoją niską samooceną jako kobiety, z tendencją do uzależniania się od mężczyzny, z nadmierną uległością. Zapomnij o zmienianiu jego , zmień sama siebie zanim będzie za późno i życie cię dobije.

                    P.S. Tym wpisem witam się z Wszystkimi na forum.  Pozdrawiam ciepło,  życzę: Miłości, Spokoju i Przytomności wszystkim i sobie również 🙂

                     

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.