Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Krok w tył w terapii – depresja

Przeglądasz 7 wpisów - od 11 do 17 (z 17)
  • Autor
    Wpisy
  • Czereśnia
    Uczestnik
      Liczba postów: 27

      Dobrze wiem, że każdy człowiek czasem potrzebuję pomocy. Jednak ja mam dosłownie wbite do głowy przez moich rodziców, że ja nie mogę być słaba, nie mogę mieć żadnych potrzeb, problemów, a tym bardziej zawracać im tym głowę. Dlatego też tak ciężko jest mi się otworzyć na ludzi. Pracuję nad tym na terapii. Niestety potrzeba kontroli wszystkiego, w tym również uczuć nadal daje mi poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że złudne bo przecież to ja sama powinnam czuć w sobie tą siłę i sama sobie zapewnić to uczucie. Ostatnie moje dni to już dosłownie ciągła panika. Oby do środy i wizyty u psychiatry mam nadzieję, że trochę mnie sprowadzi na ziemię. Bo nie wiem czemu potrzebuje potwierdzenia, że będzie dobrze.

      Nieomylna01
      Uczestnik
        Liczba postów: 398

        Czereśnia , może spróbujesz mityngów dda ? A może próbowałaś ??

        truskawek
        Uczestnik
          Liczba postów: 581

          Fenix: Jak już mam z grubsza poukładane po terapii, to faktycznie powoli zaczynam widzieć w tych trudnych emocjach nie pułapkę, tylko szansę na przerobienie czegoś ważnego. Nadal jest mi ciężko, ale już widzę, że dotykam bardzo ważnych potrzeb, na które wcześniej nie było miejsca, bo przerabiałem inne, bardziej wyraźne problemy. Właśnie dlatego teraz mam kryzys, że moje wewnętrzne dziecko poczuło się na tyle bezpiecznie, że może się otworzyć i pokazać jak mu brakuje czułości.

          E.: Trochę właśnie tak jest i u mnie, ciśnienie opadło i teraz wychodzą inne problemy. Czuję też potrzebę odpoczynku, na szczęście od piątku mam urlop, który planuję przeznaczyć głównie na leżenie i rozrywki.

          Czereśnia
          Uczestnik
            Liczba postów: 27

            Nie próbowałam mittingów DDA. Niedługo czeka mnie terapia grupowa i to mnie przeraża bo całe życie noszę maskę uśmiechniętej dzielnej dziewczyny i boję się co zostanie bez tej maski. Byłam u psychiatry dostałam leki antydepresyjne i znowu się boję teraz leków. Chociaż poczułam się dużo lepiej po tej rozmowie, bo wiem że nie wariuję, a tak już czułam że powoli odchodzę od zmysłów i skończę w szpitalu.

            Ja też w ten weekend zamierzam odpocząć i odpuścić sobie wszystkie „muszę.” Jejku ja naprawdę nigdy nie myślałam, że może być tak ciężko.

            E.
            Uczestnik
              Liczba postów: 32

              Pozwolę sobie skopiować swój własny wpis z innego topiku.

              ?Człowiekowi, któremu nie wolno było uświadomić sobie krzywdy, jaka go spotkała, pozostaje tylko jeden sposób opowiedzenia o niej ? powtórzenie?. (Alice Miller)

              Innymi słowy, albo wysłuchasz dziecko w sobie, to co ma Ci do powiedzenia, albo pokaże Ci to Twoim życiem.

              Wiem, że to brzmi bardzo kategorycznie. Gdy byłam dzieckiem miałam wiele powodów do smutku i strachu, jednak nie dano mi tych uczuć przeżywać. One zostały w moim ciele. Zaakceptowałam tylko silną mnie, odważną, pewną siebie. Resztę pochowałam, bo się wstydziłam. Nauczono mnie wstydzić się emocji. Czułam się gorsza, bo jestem smutna, wkurzona, przestraszona. Jednak dopóki nie zaczęłam integrować tych uczuć, dawać im przestrzeni, przeżywać ich, moja podświadomość kazała mi wybierać takie sytuacje, takich partnerów, przy których odczuwałam to wszystko. Mój ostatni związek cofnął mnie brutalnie do dzieciństwa, do strachu i smutku. Próbowałam to ominąć, przechytrzyć, stłumić. Wyskoczyły mi zaburzenia autoimmunologiczne, brak energii. Stany depresyjne to w istocie konsekwencja pożegnania się z własnym ?ja?.

              Utyskiwałam, że ?trafiam? wyłącznie na słabych mężczyzn. Jednak ja swoją delikatność, kobiecość wyparłam. Pokazywałam tylko siłę. Miałam pretensje, że ludzie kupują moją kreację. Zdarzyło mi się odwiedzić psychologa, który był pod wyraźnym wrażeniem tego, jak sobie radzę, jaka jestem silna. Podczas gdy całą sesję mówiłam o bólu, smutku. Tak ten pancerzyk do mnie przylgnął, że specjalista wszedł w relacje nie ze mną, a z moją kreacją, z moim fałszywym JA. Ile to samotności generuje?

              Tak jak pisze Truskawek, zawsze świetnie sobie radziłam i to niestety odsuwało mnie od spotkania ze sobą na terapii. Z tym tylko, że moje ?życie? kosztowało mnóstwo energii. Gaz do dechy, przy zaciągniętym ręcznym. Należy wyparte uczynić świadomym, żeby nie kierowało naszym życiem. Dopuścić smutek, złość, strach, żeby nie przejawiały się w kolejnym związku, aby mogły dokończyć swój bieg, być przeżyte, ukochane, zrozumiane. Te małe dzieci bały się i one nie spoczną dopóki my nie pozwolimy im na te uczucia.

              PS. Mechanizm depresji polega często na takim zapętleniu. Wylewa smutek, strach. Wpadamy w panikę, dotąd nie wolno nam było czuć. Zawstydzamy te emocje (jak kiedyś nasi rodzice), tłumimy. Leżymy w łóżku, ale nie regenerujemy się, bo w głowie gra wewnętrzny krytyk „wstawaj, rusz się, gdzie ta silna dziewczyna, nie bądź słaba, jesteś żałosna”. Leżymy, bo nie mamy sił, ale nie czerpiemy z tego odpoczynku, bo sobie nań nie pozwalamy. Stan depresyjny się przedłuża.

              Czereśnia
              Uczestnik
                Liczba postów: 27

                Jak widać od ostatniego mojego postu minęło trochę czasu. Odpuściłam sobie, zwolniłam, skupiłam się wyłącznie na swoich uczuciach i potrzebach. Znacznie ograniczyłam kontakty z rodziną.

                Jest dobrze. Powoli odnalazłam się w nowej pracy, urządzam mieszkanie. Oczywiście dalej uczeszczam na terapię i biorę leki antydepresyjne. Pomimo wszystkich trudnych uczuć, masy lęku i dosłownie panicznego strachu, dochodzę do wniosku, że decyzja o wyprowadzce z rodzinnego domu i ojca alkoholika to była najlepsza decyzja w moim życiu.

                Po raz pierwszy czuję, że mam realny wpływ na moje życie. Co jednocześnie jest ekscytujące i przerażające bo doskonale wiem, że podejmowanie decyzji wiąże się z konsekwencjami. Jednak z upływem czasu oswajam się i utwierdzam w przekonaniu, że co kolwiek by się działo zawsze jest jakieś rozwiązanie i poradzę sobie.

                W dalszym ciągu nie mam tu praktycznie żadnych znajomych, czasem czuje się samotna, szczególnie w weekendy. Jednak nic na siłę, desperacja nie jest najlepszym doradcą.

                Czuję, że potrzebuję jeszcze trochę czasu i będzie jeszcze lepiej. Wiem, że życie jest słodko gorzkie i nie muszę być zawsze silna i idealna. I co najważniejsze wiem, że przyznanie się do problemu i sięgniecie po pomoc to oznaka dużej siły nie słabości.

                Piszę to bo wiem jak może być naprawdę ciężko, kiedy lęk i strach dosłownie pożerają. I wiem jak ciężko jest budować siebie i swoje życie od nowa. Jak trudno jest powracać do uczuć z dzieciństwa i zaopiekować się sobą. Jak trudno jest przyznać się przed sobą, że moi rodzice tak naprawdę nigdy mnie nie kochali, nie dbali o mnie i nigdy nie otrzymam tego o co tak bardzo zabiegałam całe moje życie. I co najważniejsze wiem, że tylko ode mnie zależy co dalej. Warto walczyć o siebie.

                Pierwszy raz w życiu nie spędzę świąt z rodziną, co jednocześnie mnie cieszy i smuci. Jednak zaczynam powoli ufać sobie.

                Fenix
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2551

                  Super. Wykonałaś już kawał dobrej roboty i masz bardzo dobre podejście.
                  Jesteś z siebie dumna?

                Przeglądasz 7 wpisów - od 11 do 17 (z 17)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.