Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD marzenia

Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
  • Autor
    Wpisy
  • Rava
    Uczestnik
      Liczba postów: 117

      Pewien mądry pan powiedział kiedyś trzy bardzo mądre zdania, które są tak prawdziwe, sprzeczne a zarazem spójne, dziwne a zarazem nasze, moje, każdego z nas…
      "W życiu mogą cię spotkać dwa rodzaje nieszczęścia. Kiedy twoje największe marzenie się nie spełni. Albo kiedy się spełni."
      George Bernard Shaw

      Pomyślimy sobie na początku – co za idiota! Przecież jak spełni się największe marzenie, to jest wielkie szczęście i radość. Czy jednak zawsze?

      Wychowałam się w dysfunkcyjnej rodzinie. Rodzinie alkoholowej, gdzie stałym mieszkańcem była zaróno przemoc fizyczna jak i przemoc psychiczna. Kiedy byłąm małą czasem marzyłam o lalkach, których i tak nigdy nie miałam, nowych zabawkach… Marzyłam o kolegach, koleżankach, którzy zaakceptowaliby mnie bez wzglęcu na moje stare podarte ubrania i bez względu na pijanego ojca szwędającego się po ulicach, czy puszczalskiej matki… Ale ile można było marzyć, skoro nic się nie spełniało? Więc przestałam. Na bardzo długi, paroletni okres po prostu przestałam marzyć. Zylam z dnia na dzień, istniałam tak, jakby mnie nie było. Po cichu, z boku, nazewnątrz. Wolałąm się przyglądać niż uczestniczyć.

      Wiecie jak trudno po paru latach zastoju marzeniowego znów nauczyć się marzyć? Nauczyć się pragnąć?

      Nadszedł jednak czas, kiedy pojawiła się w moim życiu pewna osoba, która zaakceptowała. Zaakceptowała mnie taką jaka byłam. Szok emocjonalny. Jak to się stało, przecież to niemożliwe, przecież nikt nie może mnie lubić. Nikt nie może mnie kochać, bo i ja nie mogę kochać…

      Pojawił się człowiek, który powoli, małymi kroczkami znów nauczył marzyć. Pojawił się człowiek, który nauczył przyjaźni. Pojawił się człowiek, który nauczył kochać. Pojawił się człowiek, który pokazał, że miłością nie jest to, co otrzymałam od odziców i to, czym oni się wzajemnie darzyli.

      Znó zaczęłąm marzyć. Moim pierwszym marzeniem było dostać "Małego Księcia"… Dostałam, choć… Hmmm… Miałam dostać go na urodziny, ale nie przyjęłam. Nie potrafiłam przyjąć do siebie wiadomości, iż moje marzenie mogłoby się spełnić. Przecież to było nieracjonalne, nierzeczywiste, złe. To było wbrew moim dotychczasowym przyzwyczajeniom.
      Ksiąkę przyjęłma prawie po roku. Kiedy przygotowałąm się psychicznie, duchowo na fakt, że mpoje marzenia też mogą się spełniać…

      Potem zaczęłąm mieć większe marzenia. Marzyłam o tym, aby zamieszkać z tym człowiekiem, nawet w małym ciasnym mieszkanku, ale razem. Marzyłąm o takim prawdziwym naszym domu. Marzyłąm, żeby mieć kota. Sliczną kotkę, naszą…

      Mijał czas, mijał i….
      MARZENIA PO KOLEI ZACZĘLY SIĘ SPELNIAC..

      Spełniły się wszystkie.
      Mieszkamy razem w maleńkiej kawalerce, mamy od niedawna kota, a mi… spełniły się największe marzenia. Cieszyłam się. Niby się cieszyłąm…

      Ale tak naprawdę to dla mnie istna tragedia. Czuję się jak…. Ktoś obcy sobie.
      Dlaczego nie przepełnia mnie radość? Dlaczego stanęłam w miejscu i nie mam pojęcia co dalej? Dlaczego odechciewa mi się żyć, teraz, kiedy mam wszystko, o czym marzyłam?
      Teraz, kiedy kot śpi na moich kolanach, a obok siedzi najukochańsza osoba w moim życiu ja w oczach mam ogromne, zimne łzy. A w sercu niepokój.

      "W życiu mogą cię spotkać dwa rodzaje nieszczęścia. Kiedy twoje największe marzenie się nie spełni. Albo kiedy się spełni."
      George Bernard Shaw

      JaAga
      Uczestnik
        Liczba postów: 218

        Bo nie mozna byc szczesliwym gdy jest sie obcym sobie:(
        Kotek i miłosc to wielkie szczescie i dobrze,ze sie spelnilo.

        Ja tez mam duzo marzen. Czasami marze…jak mam dobry dzien i nie wpadam w swoje paranoje. Marze gdy czuje sie normalnie, gdy nie dopada mnie zwtpienie w sens, gdy czuje sie sobą, gdy mam dobry kontakt ze sobą i nie dopada mnie przeszłosc i obojetnosc, gdy nie zamrazam uczuc.Gdy nie czuję w sobie nienawisci, gdy nie reaguje na głosy publicznosci.Gdy czuję sie soba.
        Gdy wykrzesam z siebie sile.
        Marze i te marzenia czasami sie spełniają. I niekiedy w ogole nie umiem sie nimi cieszyc.
        Czasami jestem Mona Lisa ze smutnym usmiechem. Posągiem z marmuru. Obojętnym na wszystko. Czasami watpie we wszystko.
        Nie ze wszystkich spełnionych marzen sie ciesze.
        Czesciej sie ciesze z niespodzianek wzruszajacych mnie do łez, w chwili gdy jestem szczesliwa, gdy jestem z bliskimi mi ludzmi, ktorzy mnie akceptują.Gdy zapominam o swoich demonach.
        I moze nie cieszysz sie domem, miloscia, kotem. Moze w chwili gdy nie masz konaktu ze soba nie cieszysz sie. Ale kiedys wstaniesz i usmiechniesz sie do kota. Zachwycisz oczami swojego ukochanego, wrocisz szczesliwa do domu. Tylko musisz walczyc o siebie, nauczyc sie do siebie usmiechac, a wtedy i z marzen zaczniesz sie cieszyc.
        Trzeba byc wewnetrznie szczesliwym, by moc docenic marzenie.
        Gdy jest sie w zgodzie ze soba, to nawet małe rzeczy potrafią ogromnie cieszyc.Szczescie rodzi sie w nas.

        pszyklejony
        Uczestnik
          Liczba postów: 2948

          Sposób odbierania świata jest w nas. To cała tajemnica.

          niania306
          Uczestnik
            Liczba postów: 2

            Witam:) A może tak po prostu-poszukaj w sobie kolejnych marzeń do spełnienia? Skoro te,które "żyły" w Tobie przez wiele wiele lat,udało się zrealizować,może pora na następne? Może wtedy uda Ci się przywrócić uśmiech na twarzy?

            biedronka
            Uczestnik
              Liczba postów: 127

              Rava, mnie też spełniły się "wszystkie marzenia", w dodatku na 150% :), i też nie umiałam się z tego cieszyć. I musiałam bardzo głęboko w siebie zajrzeć, żeby zrozumieć dlaczego. Ale nie potrafiłam zrobić tego sama, musiałam poprosić o pomoc, dopiero terapia dała mi odpowiedź.
              Teraz mam nowe marzenia, całe mnóstwo, tylko jeszcze muszę nauczyć się je realizować :blush:
              I bardzo głęboko wierzę, że marzenia się spełniają, spełniają się wszystkie, dlatego marzyć trzeba ostrożnie, no może nie ostrożnie, ale z głową B)

              Edytowany przez: biedronka, w: 2008/09/25 15:58

              Rava
              Uczestnik
                Liczba postów: 117

                uśmiecham sie do kota i zachwycam oczami ukochanego, ale ciągle przeplatają sie w mej głowie myśli, że nie zasługuje na to wszystko. Mam zbyt wiele.
                Potrafię cieszyć się z małych, maleńkich rzeczy, ale nie pitrafię cieszyć się z tych większych.
                Kot wygląda przez okno, patrzy na cały zły świat.

                Nie lubię niespodzianek, bo nawet, kiedy to drobne niespodzianki nie potrafię się z nich cieszyć.
                Do "cieszenia się" z czegokolwiek zawsze muszę się przygotowywać…

                Jestem jeszcze młoda, mam dopiero 18 lat, jeszcze nauczę się pięknie żyć…

                esmeralda
                Uczestnik
                  Liczba postów: 150

                  A moje zycie jest poczekalnia na lepsze czasy, na dzien, gdy ktos wyciagnie mnie ze mojego marazmu. Jestem duchem. Nie umiem zyc obecna chwila. I wszystko co mam nie pomaga mi tego zmienic. Cos musi sie wydarzyc. Cos musi sie wydarzyc.

                  biedronka
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 127

                    esmeralda zapisz:
                    „A moje zycie jest poczekalnia na lepsze czasy, na dzien, gdy ktos wyciagnie mnie ze mojego marazmu. Jestem duchem. Nie umiem zyc obecna chwila. I wszystko co mam nie pomaga mi tego zmienic. Cos musi sie wydarzyc. Cos musi sie wydarzyc.”
                    Ty musisz się wydarzyć 😉
                    Zbawca nie przyjdzie, zbawca nie istnieje. Jesteś tylko Ty.

                    esmeralda
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 150

                      Dziekuje Ci, biedronko. Niby o tym wiem, ale problem w tym, ze czuje sie, jak dziecko we mgle: ktos mi kaze isc dziarsko do przodu, ale gdzie jest przod, a gdzie tyl? Albo jak ktos kto stoi w ruchomych piaskach – kazdy moj nastepny krok mnie pograza. Moze powinnam po prostu sie poddac, zaufac w naturalny bieg rzeczy, plynac z pradem rzeki, a nie pod prad. To jest tak cholernie trudne.

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
                    • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.