Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD "Między młotem a kowadłem"

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 10)
  • Autor
    Wpisy
  • LTwin55
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      Witajcie
      Wszędzie szukałem tego co mi tak naprawdę jest, mimo wszystko nadal nie jestem pewny czy jest to DDA czy po prostu mój problem nazywa się inaczej.
      Mam 21 lat, jestem studentem 2 roku. Od dziecka pamiętam że ojciec pił. Robił to z pewnymi przerwami potrafił pić cały czas przez 2 tygodnie, by potem życ „normalnie” przez 2 miesiące. Chociaż ciężko to nazwać normalnym życiem, gdyż wtedy często w domu były kłótnie, stresujące sytuacje itd. Gdy był w cugu alkoholowym to zazwyczaj nie było go w domu, albo przychodził wieczorami i dobijał się do drzwi, nie jedną noc matka miała nieprzespaną. Mimo tego że w domu było jak było to ja starałem się być takim dzieckiem jak moi rówieśnicy. Uczyłem się w miarę dobrze, starałem się być wesołym i uśmiechniętym i chyba taki byłem. Mimo tego wszytskiego często w szkole dokuczali mi koledzy. Gdzieś od 2 klasy liceum, nie wiedziałem zbytnio co ze sobą zrobić, zrobiłem się opryskliwy, nieuprzejmy dla mamy, siostry, babci i ojca. Nic nie dawało mi zadowolenia z życia, nie miałem jakiegoś celu, jakiś pragnień. Wtedy też zacząłęm interesować się bardziej dziewczynami. Na początku oczywiście było zazwyczaj bardzo fajnie, byłem szczęśliwy że ktoś się mną zainteresował, ale potem gdy dziewczyna zaczęła się angażować ja czułęm się coraz bardziej nieswojo , każda bliższa znajomość była dla mnie bardzo stresująca, męcząca, wyniszczająca nawet, gdyż moje myśli były zajęte tylko myśleniem o tej sytaucji. Zazwyczaj te zanjomości były szybko kończone przez te dziewczyny, gdyż widziały one że z mojej strony nie ma zaangażowania albo jest za duże. Teraz gdy patrzę wstecz wiem, że je nie kochałem, ale mimo wszytsko nie potrafiłem powiedzieć im nie. Po tych sytuacjach byłem przygnębiony ale nie trwało to długo, zapominałem o tych dziewczynach, stwierdzałem że dobrze że tak się stało bo się z nimi męczyłem, doszukiwałem się w nich wad na siłę. W październiku znowu będąc na dyskotece ponzałem kolejną dziewczynę, jakoś od początku wydawało mi się że nie pasujemy do siebie, była starsza o 2 lata, ale postanowiłem że spróbuję z nią, może lepszej nie znajdę już. Na poczatku dziwiłem się że wgl chciała się z mną spotykać, zawsze myślałem teraz na pewno będzie koniec, da sobie ze mną spokój. Z jednej strony chciałem się z nią spotykać ale z drugiej stresowały mnie spotkania, miałem wrażenie że nie jesteśmy sobie bliscy. Często po spotkaniach piłem alkohol, może żeby załagodzić stres, w obronie przed sytuacją w której mi napisze ze nie bedziemy się już spotykać, ciężko powiedzieć dlaczego piłem, już wyobrażałem sobie że to się skończy jak zawsze, myslałem sobie „pójdę do klubu i znajdę kolejną, będzie dobrze”. Nwm też dlaczego tak mam ale gdy spotykam jakąś dziewczynę i wiem że mogę spróbować z nią to jestem nią oczarowny, idealizuje ją, myślę tylko o niej, męczy mnie to, nie mogę jeść, cięzko się śpi, potem gdy ją spotykam to wszystko jakby mija, nazwałbym to chorym zauroczeniem. Wracając do tej dziewczyny spotykalismy się już 2 miesiące, postanowiałem w końcu że ją pocałuje, to było chore gdyż stwierdziłem że jak nie będzie chciała to może i lepiej, przynajmniej pozbędę się tych stresujących sytaucji i skończymy tę znajomość. Pocałowałem ją w końcu, mimo wszystko byłem szczęśliwy, nie broniła się przed pocałunkiem. Niestety nasze kolejne spotkania były dla mnie dość ciężkie. Na kolejnych czasami ciężko było mi znaleść jakiś temat do rozmów, zabijałem czas tym że ją całowałem, ale to było takie na siłę. Po jednym ze spotkań czułem się fatalnie, coś mnie baaardzo mocno męczyło, męczyła mnie ta cała sytuacja, czułem się obco przy niej, coś we mnie krzyczało musisz stąd uciec, ale z drugiej strony rozsądek mówił przecież drugiej takiej możesz nie znaleść, to najładniesza dziewczyna z jaką się spotykałeś, ma cudowony charakter, nie ma w niej wad. Mimo wszystko to była straszliwa męka te 3 dni, myślałem że nic mi już nie pomoże, że muszę popełnić samobójstwo (pewnie by to zrobił, ale jestem katolikiem, i to mnie powstrzymało) cieżko nazwać co mi było, czułem się jakbym bym był między młotem a kowadłem, nie mogłem znaleść wyjscia z tej sytaucji, myślałem że go nie ma. Napisałem jej w końcu że nie możemy się spotykać, ona chciała mi dać czas na zastanowienie, ale ja wiedziałem że tylko jak z nią urwę kontakt będzie lepiej. Zrobiłem to, myślałem że zaraz mi przejdzie ale tak nie było. Mimo że jestem typem człowieka który rzadko się komuś żali, nie okazuje uczuć i słąbości, nie wiedziałem jak sobie poradzić i poszedłem do siostry po poradę, ona powiedziała że nie mam się czym przejmować, że jeśli nie jestem tego pewien to żeby jej tak napisać, żeby dać sobie czas. Napisałem jej tak, poczułem lekką ulgę, mogłem już jeść ale mimo to dalej coś mnie męczyło. Nie wytrzymałem poszedłem z nią na imprezę parę dni po tym wpisie. Powiedziałem jej że to był błąd itd. że to ostatni raz, uwierzyła mi, wybaczyła, mimo nawet na tej imprezie czułem się nieswojo. To dziwne ale gdy powiedziała mi o swoich byłych to zrobiło mi się lepiej, można powiedzieć że lepiej mi się zrobiło gdy zobaczyłem w niej jakieś wady. Wróciłem do domu, przez chwilę dalej coś nie grało, ale wmówiłem sobie że ona też nie jest idealna, że widocznie tak ma wyglądać związek. Spotykałem się z nią dalej, ale na tych spotkaniach dalej czułem się nieswojo, byłem nieszczęsliwy, ale tłumaczyłem sobie że tak to ma wyglądać. Przed walentynkami byłem w dużym stresie, kupiłem jej kwiaty , na spotkaniu było dobrze przez może 2 godziny, gdy poszliśmy do kina, znowu napadł mnie stres, nie wiedziałem dalej co robic, to był taki sam stres wtedy gdy byłem u siostry, straszny wewnętrzny ból, z którym nie można sobie poradzić, nikomu tego nie życzę 🙁 . Po spotkaniu w domu haftowałem, nie mogłem zasnąć, czułem się tak jakbym był w jakimś amoku, jakoś sobie ztym poradziłem, tłumaczyłem że tak ma być, modliłem się żeby się w niej zakochać, żeby było normalnie, bo jakaś część chciała z nią być, ale organizm tego nie chciał. Po kolejnym spotkaniu znowu było tak samo, znowu wymiotowałem, tragedia… ale znowu dałem sobie czas, znowu błagałem Boga żeby coś się zmieniło, ale nic… Spotkałem się z nią 8 marca, dałem jej znowu kwiaty, na tym spotakniu wgl prawie sie nie całowaliśmy, na tym spotkaniu czułem pustkę, mimo że rozmawialiśmy, ona się przytulała, dobrze się czuła, ja byłem obojętny, po tym spotakniu poczułem niesamowitą ulgę, może dlatego ze jej nie całowałem, nie krzywdziłem ją pocałunkami. Niestety dzień po znowu naszły czarne myśli, znowu jeść nie mogłem. Natrafiłem na jedną stronę. Po jej przeczytaniu stwierdziłem że nie mogę dalej jej krzywdzić. Napisałem jej wszytsko szczerze, ona chyba zrozumiała, ale bardzo źle się czułem gdyż skrzywdziłem ją, ona się we mnie zakochała, było mi bardzo źle, bardzo. Ale mimo wszystko wiedziałem że tak musi być, organizm się tego domagał. Jakaś część we mnie chciała z nią być ale serce mówiło to nie to… Boli mnie to że ją skrzywdziłem, że okłamałem mówiąć że się zakochałem. Prawda jest taka że nie wiem co to znaczy kochać, nigdy w żadnej dziewczynie się nie zakochałem ( tak mi się wydaje), byłem może choro zauroczony. Mówiłem jej kocham żeby była przy mnie, myślałem że ją kocham, albo wmawiałem to sobie, żałuję że ją skrzywdziłem 🙁 . Mimo wszytsko zrozumiała to i napisała abym się nie przejmował. Najgorsze jest to ze minął już miesiąc ale dalej jest tak samo, dalej cierpię. Powiedziałbym że jest w kratkę, czasami jest już ok, wmawiam sobie że tak miało być, widzę że jej nie kocham, że nie pasowaliśmy do siebie itd. Ale czasami myślę dalej o niej, wiem że jak wrócę to dalej będę się czuł nieswojo, dalej będą męki, już raz odszedłem, i jak wróciłem to było tak samo. Nie mogę o niej zapomnieć to jest mój ból, czasami gdy już jest dobrze, śmieje się, myślę że poznam inną dziewczyne, że będzie dobrze, to po jakimś czasie dalej zatruwa mi ona myśli. Może dlatego że ta ja zerwałem z nią i dlatego tak jest, może dlatego że była najładniejszą dziewczyną z jaką się spotykałem, miała świetny chrakter, była miła i b spokojna, wyrozumiała, mozna powiedzieć do rany przyłóż, była przeciwieństwem mojego ojca, może dlatego tak mi cięzko…nwm…Wiem że nie mogę do niej wrócić gdyż nie mogę jej dalej krzywdzić, gdyż jej nie kocham ( mimo że nwm co to znaczy). Jest jeszcze jedna ważna rzecz, ja zawsze od dziecka byłem bardzo wrażliwy, potrafiłem się właśnie zamartwiać głupotami, a to tęskniłem bardzo za czymś, oglądałem jakiś film, czytałem jakąś książkę i zawsze po tym czułem się podobnie źle jak wtedy gdy pierwszy raz z tą dziewczyną zerwałem. Może to nie chodzi o DDA tylko o mnie, nwm. Widzę też że siostra nie ma takich problemów, jest ze swoim chłopakiem szczęśliwa (przynajmniej tak to widać). Takie życie jest naprawdę męczące, przecież w swoim środowisku jestem postrzegany jako dusza towarzystwa, człowiek- optymista, tylko że w środku rozrywa mnie na części. Nie mogę znaleść czegoś co pozwoli na zapomnienie o niej, wyleczenie się z tej choroby. I teraz pyatnie czy faktycznie jestem DDA czy może coś innego mi jest, przecież to normalne że ludzie się rozchodzą, gdy nie czują czegoś w zwiazku, dlaczego więc ja męczę się z tymi dziewczynami, nie potrafię odejść gdy wiem że ich nie kocham?? Męczę siebie i te dziewczyny. Czasami myślę że lepiej być samemu i się tak nie męczyć, bo to dla mnie nie jest przyjemność a męka, z drugiej strony chyba jak każdy marzę o tej miłości, która mogła by mnie z tego wszystkiego wyleczyć. Ojciec zmarł ponad rok temu, zapił się, mam trochę żal do matki że wcześniej z tym nie skończyła ale widocznie tak miało być. Najgorsze jest to że i ojciec i dziadek pił, ja też jestem napiętnowany. Człowiek męczył się większość dziecinstwa, myślałem że jak będę dorosły to będzie lepiej, ale niestety tak nie jest, smutne to bardzo 🙁 .

      jacek2002
      Uczestnik
        Liczba postów: 85

        Witam LTwin55..no cóż..opisałeś kawał mojego życia..noo… może różnica jest tylko taka że jestem jedynakiem. Nie będę strugał specjalisty ale dla mnie bez profesjonalnej pomocy się nie obejdzie . Im wcześniej = tym lepiej. Pozostając sam sobie w takim stanie świadomości można tylko zjechać po równi pochyłej. Tak czy inaczej diagnozę pozostawiam specjalistom ale przesyłam link w którym zawarty jest miedzy innymi opis jak wygląda „Szafowanie „”DOBREM”” dziecka..to będzie jeden z problemów z którym się mierzę do dziś..może też będzie Ci to bliskie..Czas na zmiany..zdrowo-egoistyczny stosunek do samego siebie może wiele zmienić bo i tak wcześniej czy później przychodzi czas że jedyny ratunek pozostanie w świadomości że Ty będziesz musiał stać się dla siebie najważniejszy..bez tego nikt ani nic nie przetrwa..Ale jest w nas świadomość miłosierdzia więc myślę że będzie z tym wszystkim o wiele prościej.. Bardzo pozdrawiam..Jacek.

        http://dzielnicarodzica.pl/42097/40/artykuly/mama_i_tata/aktywna_mama/Najwieksza_zmora_dziecka_toksyczna_matka

        LTwin55
        Uczestnik
          Liczba postów: 2

          Witaj jacku2002, jak sobie poradziłeś z podobną sytuacją? ile to Ci zajęło?, ile miałeś wtedy lat i czy jesteś w jakimś normalnym związku?

          sid33
          Uczestnik
            Liczba postów: 62

            Jak chcesz to napisze co mysle o twoich problemach?

            Ale ty musisz napisac co myslisz o mnie ?

            Czy jestem asertywny ?
            A może agresywny ?
            W swoich wypowiedziach ?..
            Czy mój styl pisania jest rygorystyczny?

            Po prostu jestem ciekaw jak jestem odbierany?
            A tu masz link do moich postow?..

            http://www.dda.pl/forum/uzytkownicy/sid33/odpowiedzi/

            begin25
            Uczestnik
              Liczba postów: 10

              Sid33 –  proponuje Ci założyc osobny wątek,w którym prosisz o wyrażenie opini ludzi z tego forum na Twój temat,ja z chęcią się wypowiem,serio serio 🙂

              sid33
              Uczestnik
                Liczba postów: 62

                mnie interesuje opinia ,konkretnego czlowieka ,a nie calego forum…

                moja propozycja byla skierowana do konkretnej osoby…

                 

                cos za cos….

                tak wiec sam widzisz Ltwin55 ,ktos inny dal sobie prawo do wypowiadania sie w twoim imieniu…..

                 

                pozdrawiam Cie cieplo

                sid33

                begin25
                Uczestnik
                  Liczba postów: 10

                  Sorry sid33 – bez urazy Proszę,chciałam dobrze,a że wyszło jak wyszło,cóż w wielkim świecie zdarzają się małe błędy :p

                  jolanta3210
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 48

                    Teraz ja 🙂 W tym co opisałeś ,jestem przekonana ,ze bez specjalisty sie nie obędzie .Zajac sie Toba powinien dobry psycholog i terapeuta d/s uzależnień i współuzależnionych. Dotykałam i dotykam tego dna co Ty ,wiec wiem co mowię .Jacek ma racje ,tylko zdrowy egoizm jest w stanie Cie uratowac .Bez specjalisty i bez pełnego zaangażowania bedzie cieżko odbić sie od tego dna (wręcz raczej niemożliwe )Nie sugeruj sie siostra ,każdy jest inny .Moze Ja to dopaść za 10 lat (czego nie życzę ),moze wcale.W każdym razie Ty bądź odważny i zacznij od siebie.A jesli chodzi o wewnętrzne rozdarcie ,to wszyscy z nas ( tutaj zgromadzeni)znają ten stan najlepiej.

                    Przerażona
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 17

                      Witam … odpowiedz nie byka skierowana do mnie, ale link z odpowiedzi poruszyl mnie… Przeryczalam noc… Nie umiem sobie poradzić, a tu gdzie mieszkam nie dam rady pojsc do psychologa. Tam jest opisane 90% cech mojej mamy 🙁 ktora zawladnela wszystkim w moim zyciu. Do czasu az nie po jej mysli przerwalam.studia (które mi wybrala) i wyprowadzilam sie. Ma do mnie zal, ale musiałam wziac swoje zycie w swoje rece, ciezko kiedy zyc nie mizna bo ktos robi to za mnie, ubezwłasnowolnia… Dziekuje za ten link….

                       

                      Kwiaciarkaa
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 24

                        Jak dla mnie masz w sobie dwie różne osobowości to Raczej nir jest normalne,trzeba iść do specjalisty i zobaczyć co dlaczego.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 10)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.