Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD mój dom

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • ddedzia
    Uczestnik
      Liczba postów: 3

      Witajcie forumowicze, od dłuższego czasu zaglądam na to forum, jednak jeszcze nigdy nie odważyłam się nic napisać.
      Chciałabym przywitać się z Wami i podzielić się moją historią – to niby nic takiego, powiedzieć coś o swoim domu, a jednak dla mnie jako dla DDA jest to strasznie trudne. Opowiedzieć to szczerze, chociaż przez tyle lat żyło się w zakłamaniu i czasem wydaje się, że ta prawda nie może być prawdziwa.
      Moi rodzice są alkoholikami. Ojciec od zawsze pił, bił, wyzywał, poniżał. Nigdy nie zamieniłam z nich normalnego słowa. Kiedyś przed nim uciekałam, teraz go ignoruję. Pije coraz więcej, już nie pracuje. Zaczyna od piwka przed południem, kończy na wódce koło północy, i tak w kółko.
      Mama była dla mnie zawsze agresywna, darła się, o wszystko miała pretensje, zrobiła ze mnie klasycznego kozła ofiarnego. Nie mogłam niczego chcieć, miałam siedzieć cicho i pomagać jej – w pracy, w domu, w kłopotach małżeńskich. Buntowałam się imprezując, pijąc, chodząc z chłopakiem, którego nie trawiła, ubierając się na czarno, malując się, farbując włosy. Były to tylko kolejne powody, żeby się na mnie wydrzeć, ale nie obchodziło jej to jakoś specjalnie. W okresie dojrzewania przez kilka lat sytuacja w domu wyglądała tak, że balansowałam między chęcią ucieczki a popełnienia samobójstwa. Zrobili ze mnie "czarną owcę" – każdy problem był moją winą, od braku obiadu po zepsuty komputer. W domu praktycznie nie wychodziłam ze swojego pokoju. Potem wyprowadziłam się. Trochę się to zmieniło, kiedy wyjechałam na studia i zaczęłam się od nich oddalać, wtedy stała się dla mnie milsza, jednocześnie coraz bardziej mnie kontrolując, o wszystko wypytując, ciągle wydzwaniając. Nie wiem, kiedy zaczęła pić tak "na poważnie", ale teraz pije codziennie, zawsze wieczorem po pracy, tyle, ile tylko alkoholu kupiła, tyle wypije.
      Wyprowadziłam się z domu ponad 5 lat temu, to na studia, to do pracy za granicą.
      Jednak pomimo, że już mnie tam nie ma, problemy związane z domem ciągną się za mną jak ogon.
      Boję się ludzi, boję się agresji, boję się nawiązywania kontaktów, boję się sprzeciwić innym, boję się wyrażać własne zdanie. Boję się przeciwstawić matce.
      Staję się coraz smutniejsza, zapadam się w sobie, chociaż sama nie wiem tak do końca dlaczego. Mam tendencję do kontrolowania wszystkiego, co mnie męczy, ale jest automatyczne niemalże, z trudem to powstrzymuję.
      Wpadłam w jakiś kompletny marazm.
      Nie chcę być taka, kiedyś umiałam się śmiać i uśmiechać. Zamiast być coraz lepiej, kiedy się od nich uwolniłam, to mam wrażenie, że jest coraz gorzej.
      Chodzę na mitingi DDA, na terapię na razie nie mam możliwości, bo jestem w trakcie przeprowadzania się za granicę.

      ewelka1982
      Uczestnik
        Liczba postów: 4746

        Witaj wśród swoich :)długo chodzisz na mitingi?

        wiola161
        Uczestnik
          Liczba postów: 104

          Witamy Cię:) Dobrze, że opisałaś swoją historię… co by nie mówić – jest naprawdę przejmująca.. Ale teraz to Ty decydujesz o swoim życiu i możesz je wziąc w swoje ręce. Pewnie wydaje Ci się to niemożliwe, ale uwierz, że nastąpi jeśli tylko będziesz pracować nad sobą. Postaraj się chodzić na mitingi , udzielać na forum, myśleć dużo o tym jak się czujesz i czego na daną chwilę potrzebujesz. Taka przemiana DDA trwa, nic nie dzieję się od razu, schematy często się powtarzają, ale nie ma rzeczy niemożliwych !
          Zyczę Ci byś odnalazła SIEBIE i poznała SIEBIE oraz dobrze się ze sobą czuła 😉

          popo14
          Uczestnik
            Liczba postów: 314

            witaj ddedzia 🙂
            mityngi są dobre i pomagają, życzę Ci tego co wiola :
            "Zyczę Ci byś odnalazła SIEBIE i poznała SIEBIE oraz dobrze się ze sobą czuła"
            podpisuję się pod tym.

            ddedzia
            Uczestnik
              Liczba postów: 3

              na mitingi chodzę dopiero od kilku miesięcy.
              Czytam książki, słucham audycji, staram się pracować nad sobą, widzę pewne zmiany. Ciągle staram się wyzbyć wstydu za mój dom i rodzinę. Tylko jakoś wcale nie czuję się z tym lepiej, chodzę smutna i poddenerwowana cały czas, ostatnio dużo też choruję. W sumie mam takie wrażenie, że moje samopoczucie spadło drastycznie, gdy wzięłam się za temat rodziny i alkoholu.

              ewelka1982
              Uczestnik
                Liczba postów: 4746

                To normalne uczucia.Sama to przechodziłam na początku,nic mnie nie cieszyło…z czasem będzie lepiej.Bo teraz masz szansę na zmianę pozytywną

                wiola161
                Uczestnik
                  Liczba postów: 104

                  ddedzia to normalne.. ja tez miałam okropne doły psychiczne, miałam wrażenie , że ten problem mnie przerasta, wolałam schować głowę w piasek, ale to nie pomagało… na zdrowiu też się odbiło, ciągle byłam przeziębiona, co jakiś czas zapalenie zatok, oskrzeli… Ale teraz jest już dużo lepiej i co najważniejsze – jako taki spokój wewnętrzny osiągnięty, nieraz tylko lęki wracają. Nie poddawaj się !

                  mrutek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 857

                    ddedzia – ja też tak mam. Tylko nie choruję, z tym to zawsze jak cyborg byłam, nic się mnie nie imało…i oby tak dalej. Ale jeśli chodzi o nastroje i samopoczucie ogólnie to do dupy. Tak jak napisała wiola161 też mam ochotę chować głowę w piasek (bardzo często). Czekam na ten wewnętrzny spokój z niecierpliwością.

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.