Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Myśl o rozwodzie w trakcie terapii

Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
  • Autor
    Wpisy
  • Olenka91
    Uczestnik
      Liczba postów: 3

      Dzień dobry,

      Od roku uczęszczam na terapię psychodynamiczna w celu uporania się z syndromem DDA. Widzę u siebie szereg postępów, ostatnio udało mi się dojść do wewnętrznego spokoju. Czuję się zdecydowanie pewniejszą siebie kobietą, potrafię zadbać o samą siebie. W relacji z mężem udało mi wyjść z „symbiozy” jaką tworzyliśmy. Czuję się odrębną jednostką. I tu zaczyna się mój problem. Przychodzą myśli o zakończeniu małżeństwa.. Mąż jest 8 lat ode mnie starszy, gdy się poznaliśmy byłam u schyłku zakończenia studiów 24 lata, on już ze stabilną pracą, mieszkaniem, ułożony i stabilny. (Wszystko to o czym wtedy marzylam)Szybko się do niego wprowadziłam, zaraz po tym rodzice się rozwiedli i mama zajęła mój pokój ( nie miałam możliwości powrotu do domu). Związek na początku był burzliwy ale docieraliśmy się i było coraz lepiej. Po 4 latach stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Po 2 latach małżeństwa zaczęłam się czuć nieszczęśliwie. W końcu odkryłam że mam ze sobą problem i zaczęłam terapie. Teraz zaczynają się dylematy czy to „właśnie ten mężczyzna”. Wiem że go kochałam, teraz nie potrafię określić swoich uczuć do niego. Jesteśmy sobie życzliwi, mamy dograny podział obowiązków w domu, jest to dobre małżeństwo, ale.. Czuję że na początku była to miłość z poczucia bezpieczeństwa jakie mi dawał a którego w tamtym czasie potrzebowałam. Często słyszałam że nie pasujemy do siebie, ale jakoś to wtedy do mnie nie docierało, rzeczywiście jesteśmy bardzo różnymi osobowościami. Czy rozwód w dobrym ale chyba nieszczęśliwym małżeństwem jest rozsądny??Czy ktoś w trakcie /po terapii miał podobne dylematy?

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Nie widzę sensu zadawania pytania czy to „rozsądne”, tylko czy tego chcesz. Na terapii nauczyłem się zajmować swoimi emocjami i potrzebami, a nie ustalaniem co się powinno, co jest rozsądne itp.

        A na dzień dobry pytanie jaki stosunek mąż ma do twojej terapii, rozmawiacie o tym w ogóle?

        Olenka91
        Uczestnik
          Liczba postów: 3

          To racja, ze terapia uczy nazywać swoje emocje i pragnienia, a  na tą chwilę mam ogromną rozterkę czy te myśli o rozwodzie w tym momencie nie są na wyrost, czy terapia pomoże dojść do takiego momentu w którym na 100% będę wiedzieć czego chce?? Mąż wie że chodzę na terapię, znosi moje huśtawki nastrojów, ale  przy ostatniej rozmowie powiedział ” żebym tym naprawianiem siebie, nie zniszczyła tego małżeństwa „

          truskawek
          Uczestnik
            Liczba postów: 581

            I tylko tyle rozmawiacie? To mi zabrzmiało bardzo powierzchownie. Mnie tu brakuje rozmowy właśnie o waszych uczuciach i potrzebach. I niekoniecznie od razu czy nadal go kochasz, czy już nie, ale w ogóle czy terapia to jest okazja do poznawania się, czy tylko oczekuje żebyś ty się „naprawiła” i tyle.

            dda93
            Uczestnik
              Liczba postów: 630

              Moja terapeutka, którą uważałem za mądrą babkę, zwykła niegdyś mawiać, że terapia dobija słabe związki, a tym dobrze dobranym pozwala wejść na wyższy poziom.

              Ja myślę, że decyzja o rozstaniu w trakcie terapii może być lekkomyślna – jeżeli Twój partner nie jest uzależniony od alkoholu lub narkotyków, nie stosuje przemocy, nie jest nałogowym hazardzistą, nie dopuszcza się zdrad itd. pośpiech nie jest konieczny.

              Może warto poczekać, aż wir emocji poruszonych przez terapię opadnie. Jeśli rozstanie to słuszna decyzja, wytrwasz przy niej. Jeśli mylna i pochopna, możesz uniknąć trudnego do odkręcenia błędu.

              W każdym razie rozstawanie się w trakcie terapii chyba nie jest zalecane. Czy Twój mąż daje Ci w tym czasie jakieś oparcie? Na pewno gdy jesteś poruszona emocjami z dzieciństwa, jemu z Tobą też może być trudniej. A mniej „motyli w brzuchu” może być naturalną fazą po kilku latach związku.

              Psychologia „amerykańska” czasem jest oparta na kulcie jednostki. Co jest dobre dla mnie na dziś, a innych mam w nosie. Tymczasem może czasem warto pomyśleć o sobie za lat kilka, o tym czy coś jest dobre dla mnie, ale też dla moich dzieci, dla mojej rodziny, dla mojej relacji – nie tylko na krótką metę. Tak mi się wydaje…

              A terapia psychodynamiczna chyba w ogóle jest trudna.

            Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.