Nauczyłam się wszystko w sobie dusić, tłumić, wyciszać. Nauczyłam się milczeć, kiedy chce mi się wyć. Nauczyłam się udawać przed soba i innymi, że wszystko jest OK. ¯e nic nie potrzebuję. ¯e nie potrzebuję miłości, ciepła, bliskości, przyja¼ni. Umiem te wszystkie rzeczy doskonale.
I nic poza nimi nie umiem…
Nie umiem rozmawiać z lud¼mi, być z nimi, cieszyć się ich radościa – bo jestem zazdrosna jak szatan i nienawidzę siebie za to… Czesem bym chciała, żeby wszyscy mieli takie straszne, ponure życie jak ja. ¯eby nikt, nikt nie był szczęśliwy. Tak, wiem, że to potworne.
Probowałam już tyle razy i nic mi nie wyszło… Nie umiem uwierzyć, że ktoś może mnie naprawdę pokochać lub polubić. Nie wierzę, że zasługuję na miłość lub przyja¼n. Przecież ja nie mam nic, co mogłabym dać drugiemu człowiekowi. Moje życie to cholerna pustynia, to ruiny. Nie mam już nic. I jak ja mogę coś komuś dać? Dlaczego ktoś miałby chcieć żyć z kimś takim jak ja? Nie zasługuję na nic…
I chyba z tego powodu straciłam właśnie cudowna przyja¼n. Ona się chyba nawet jeszcze nie zaczęła, chociaż mogła… tylko że ja znowu wszystko zniszczyłam.
I nie wiem, co mogę zrobić, żeby było inaczej 🙁 Czy mityngi mogłyby mi pomoc? Nie chcę się już dłużej męczyć…
Wiem, że to wszystko jest strasznie nieskładne, ale może ktoś zrozumie…