Nie mam się obecnie zupełnie komu wygadać. Myśłicie, że można uzależnić się od faceta? Nie jestem z nim od ponad roku, kłamał, zdradzał, oszukiwał … a ja wciąż kocham. Chyba. Bo sama już nie wiem, czasem nie myślę o nim przez kilka tygodni, a czasem spada na mnie jak grom, że kocham ,że chcę go mieć obok, nawet jeśli będę zdradzana i nie szczęśliwa. Bo tylko on, bo tylko z nim, bo żadnego już tak nie pokocham. A co jeśli to moja wina , że się rozeszliśmy? Bo byłam nerwowa, niespokojna, bo za mało z siebie dawałam? Albo właśnie za dużo? Co jeśli nie umiem być szczęśliwa i każdemu będę wmawiać, że daje mi za mało, że za mało się interesuje, za mało mnie słucha? Może to ze mną jest problem, skoro mam nowego partnera, i przez pierwsze miesiące było słodko, miło i cudownie, a teraz już zaczynam kręcić nosem, już to nie tak, tamto chcę inaczej, a bo już tak często nie dzwoni, a bo nie słucha jak dawniej… może ja chcę za dużo?