Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD niesienie pomocy

Przeglądasz 2 wpisy - od 1 do 2 (z 2)
  • Autor
    Wpisy
  • gola
    Uczestnik
      Liczba postów: 92

      zastanawiam sie, bo zaczyna powoli sie we mnie wzbierac poczucie winy w zwiazku wlasnie z niesienie pomocy. ogolnie sytuacja jest taka przypadkowa, cos sie zdarzylo i moja reakcja na to. po czym zaczelam myslec czy to jest moj obowiazek jako czlowieka, ze musze pomagac? cale zycie pomagalam innym, nie przechodzilam obojetnie, poswiecalam swoje dobro aby komus pomoc, wszystko rzucalam jak ktos chcial porozmawiac i do niczego mnie to nie doprowadzilo. potrzebowalam ja pomocy i znalazly sie dwie osoby, z jedna mam kontakt do dzis, jest ona w pdoobnej sytuacji co ja, a z druga juz urwalam ten kontakt bo: i wlasnie tu sie pojawia pytanie – zerwalam bo zaczelam slyszec nakazy i rady co jak i gdzie mam robic, co mowic, jak sie zachowywac. i gdy zerwalam kontakt okazalo sie, ze ten ktos ma do mnie pretensje o to, tak jakby wlasnie poswiecala sie ta osoba aby mi pomoc a ja to olalam. tyle, ze w trakcie trwania znajomosci wielokrotnie pytalam dlaczego jest obok i rozmawia ze mna i slyszalam, ze chce i to tyle i ze nic to nie kosztuje, a okazalo sie zupelnie inaczej. to tak pokrotce, bo zrywajac kontakt nie zrobilam tego ot tak, mialam powody ale nie o nich. chodzi mi o to czy wlasnie jesli ja mam swoje problemy, z ktorymi sobie ciagle musze radzic, teraz doszla nowa zyciowa sytuacja, ze powinnam bardziej dbac o siebie – czy w takim wypadku mam obowiazek, czy w ogole czlowiek ma obowiazek pomagac innym? mam dosc robienia za matke terese. w sumie nic sie ani nie stal, ani ja nic nie powoiedzialam, po prostu nie zareagowalam, a wracaja stare nawyk czyli wyrzuty sumienia i poczucie winy, jakby cale zlo swiata bylo moja zasluga. druga kwestia, ze ja nie wiem nawet czy potrafie pomoc innym, ja chce od problemow najdalej byc, bo przesiakam niby tak, ze tej soobie przechodzi a mi zostaje na miesiace

      jackie
      Uczestnik
        Liczba postów: 48

        Nigdzie nie jest napisane, że musimy pomagać. Zresztą -słowo "musimy" jest tu kluczowe. Jeśli nie odczuwasz chęci a jedynie jakiś rodzaj wewnętrznego przymusu, żeby się poczuć ok we własnych oczach i zasłużyć na czyjąś sympatię to zaczyna się problem.Nikomu nic dobrego nie przyjdzie z takiej pomocy. Wiem, co mówię, bo sama mam podobnie, zawsze jak ktoś poprosi (czy nie poprosi) biegnę z pomocą, a jak raz na sto razy pomyślę bardziej o sobie i odmówię to zżera mnie poczucie winy. No a potem oczywiście pojawia się uczucie rozczarowania, kiedy ja potrzebuję pomocy a nikogo nie ma. Ludzie, których my często "ratujemy" to w dużej mierze emocjonalne kaleki, które, kiedy wyczują naszą gotowość pomagania, wykorzystują to przeistaczając się w biorców. Skutek jest taki, że na wzajemność nie ma szans.
        Jednym ze skutków terapii jest odcięcie od siebie takich emocjonalnych wampirów, no i ja w ciągu roku odcięłam już 4 osoby, które niszczyły mnie emocjonalnie, nie dając nic w zamian.
        Mam teraz jedną przyjaciółkę, na której mogę polegać. Zanim zobowiążę się do pomocy, zastanawiam się czy na pewno mam na to siły i ochotę, jeśli nie – odmawiam, a ona się nie obraża, bo ta zasada działa w dwie strony.
        Myślę, że jeśli uda nam się nauczyć zdrowego egoizmu, będziemy na dobrej drodze do normalności.
        Pozdrawiam:)

      Przeglądasz 2 wpisy - od 1 do 2 (z 2)
      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.