Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD O książce Alice Miller „Zniewolone dzieciństwo”

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • Daniel
    Uczestnik
      Liczba postów: 131

      [color=#FF6600]Pewnego razu przyszła na świat dziewczynka. Nie była dzieckiem chcianym. Ojciec porzucił jej matkę zanim ona pojawiła się na świecie. Matka, cierpiaca na chorobę psychiczna, niezdolna do macierzynstwa oddała coreczkę siostrze. Tam rownież dziewczynka nie zagrzała miejsca. Oddawana kolejno do kilku rodzin zastępczych w koncu trafiła do sierocinca. W wieku pięciu lat była absolutnie pewna, że musi być z nia coś nie tak skoro nikt nie chce jej pokochać. Myślała, że zapewne jest zła, brzydka, do niczego i dlatego nikt jej nie chce. Znienawidziła siebie, bo nie znała ani jednego powodu, dla ktorego mogłaby siebie pokochać. Ta właśnie dziewczynka wyrosła na najpiękniejsza kobietę w swoim kraju. Była obiektem westchnien nieomal wszystkich mężczyzn. Choć była sławna, pożadana przez tłumy, na każdym kroku otaczana adoracja i podziwem, to jednak wewnatrz nigdy nie opuścił ja bol bycia niekochana i niechciana. Spośrod wielu adoratorow zawsze wybierała tych, ktorzy nie potrafili jej kochać i nawet wowczas, gdy zwiazki te okazywały się niedobre nie potrafiła ich przerwać. I znowu myślała, że to z nia coś jest nie tak, że nie zasługuje na miłość. ¯yjac w tak nieznośny, pozbawiony miłości sposob uzależniła się od alkoholu i lekow. Każdego dnia patrzała z nienawiścia w lustro i każdego dnia niszczyła sama siebie. W wieku 36 lat popełniła samobojstwo. Nazywała się Marylin Monroe.

      Smutna historia, do ktorej scenariusz napisało życie – tak zapewne mogłby powiedzieć nie jeden z nas. Ja ujęłabym to jednak inaczej, a mianowicie, że scenariusz do historii życia Marylin napisało jej dziecinstwo. W istocie jest tak, że każdy z nas przychodzi na świat w jakiś szczegolnych okolicznościach, rodzi się w jakiejś rodzinie i doświadcza jakiegoś specyficznego klimatu emocjonalnego. Miłość, nienawiść, zazdrość, złość sa w nas obecne od najwcześniejszego dziecinstwa. Uczucia, ktore przeżywaliśmy w dziecinstwie stanowia pewnego rodzaju matryce, schemat. Ten schemat nosimy już zawsze w sobie i będziemy mieli skłonność by organizować sobie dorosłe życie na podobienstwo tego schematu. Co gorsza nie jesteśmy zazwyczaj tego świadomi, częstokroć nawet nie pamiętamy naszych przeżyć z okresu dziecinstwa. Wszystko to zepchnięte jest do nieświadomości. O nieświadomości można powiedzieć, że to taka psychiczna piwnica czy psychiczny fundament i podobnie jak fundament budynku wpływa na jego stabilność, tak i ten nasz psychiczny fundament kształtuje jakość naszego życia. Jak to się dzieje, że dorosłe życie a szczegolnie uczucia, ktorych doświadczamy sa w niezwykły sposob podobne do tego, co przyszło nam przeżywać w dziecinstwie? Nie pamiętamy tego co nam się przydarzyło w dziecinstwie świadomie, ale tak jak to wyżej ujęłam to, co wtedy przeżywaliśmy nie znikło i jest w nas już na zawsze w postaci scenariusza wg ktorego postępujemy w naszym życiu. Innymi słowy pamięć tego okresu zawarta jest w naszym działaniu, w tzw przymusie odtwarzania. Działajac pamiętamy. To pamiętanie przez działanie dzieje się na kilka sposobow. Po pierwsze mamy skłonność by ciażyć ku środowiskom i ludziom, przy ktorych doświadczamy podobnego klimatu emocjonalnego, jaki panował w naszym dziecinstwie. Dramat zaczyna się wowczas, gdy klimat ten nie był zdrowy. Możemy na moment powrocić, do Marylin, ktora wzrastała w poczuciu bycia niekochana i niechciana a w dorosłym życiu, pomimo, że miała warunki i możliwości wyboru jak żadna inna kobieta, to jednak szczegolnie ciagnęło ja w kierunku mężczyzn niedostępnych, niezdolnych do miłości, przy ktorych ponownie odczuwała ten przykry, ale dla niej taki swojski, znany klimat bycia niechciana. Paradoksalnie całe jej życie i ona sama – niezwykle uwodzaca i kuszaca – wszystko było podporzadkowane jednemu celowi – znale¼ć miłość. Niewatpliwie coś dramatycznego było w jej miłosnych wyborach. Im bardziej ktoś ja odrzucał, im bardziej ktoś podważał jej wartość tym bardziej go pragnęła. Myślę, że wchodziła w takie zwiazki głęboko wierzac, że tym razem jej się uda, że przełamie zły los i tym razem postara się bardzo by ten ktoś ja pokochał. Pragnienie się nie spełniało, bo wybierała mężczyzn niedostępnych, nieosiagalnych a odrzucała mężczyzn wartościowych, ktorzy chcieli obdarzyć ja miłościa. go gory

      Oprocz tego ciażenia, w stronę klimatow podobnych do naszego dziecinstwa – ktore pokazałam na przykładzie Marylin jest jeszcze inny sposob powtarzania. Chodzi o to, że ta matryca, ktora w sobie nosimy powoduje pewne przekłamania rzeczywistości. Innymi słowy nasza wewnętrzna rzeczywistość zbudowana na przeżyciach z dziecinstwa powoduje, że przeżywamy innych ludzi oraz rzeczywistość zewnętrzna zniekształcona tym wewnętrznym pryzmatem. Mamy skłonność by przeżywać innych ludzi zgodnie z tymi pierwszymi uczuciami, ktore żywiliśmy do naszych rodzicow czy rodzenstwa. Innymi słowy w każdym naszym dorosłym zwiazku odnajdziemy pozostałości naszego wczesnego stosunku do rodzicow. Ten proces nazywa się przeniesieniem. Ten termin ludziom obeznanym z psychoterapia może przywodzić na myśl zjawisko, ktore ma miejsce w gabinecie. W istocie jest tak, że pacjent przenosi swoj dziecięcy stosunek do rodzicow na terapeutę a terapeuta dzięki temu może go poznać i zanalizować. Jednakże przeniesienie nie ogranicza się tylko do gabinetu. Przeniesienie spotykamy na każdym kroku w życiu. Może posłużę się kilkoma przykładami, aby jaśniej zilustrować to zjawisko. Wyobra¼my sobie chłopca i jego relacje z matka. Matka oprocz tego, że kocha swojego syna jest rownież osoba, ktora wychowuje. To wychowanie może być oparte o rożne zakazy, kary, ograniczenia. Im bardziej chłopiec przeżywał matkę jako surowa, karzaca i krytyczna tym większa w dorosłym życiu przejawi skłonność to przeżywania innych kobiet w podobny sposob – właśnie jako ograniczajacych i krytycznych. Może to rodzić rożnej natury konsekwencje np. takie, że wiażac się z kobieta od razu będzie przeżywał uczucie zniewolenia i będzie miał potrzebę uciekania od niej, będzie się buntował przeciw czemuś, co nie konieczne jest realnym wyposażeniem żony, co właśnie takim wspomnieniem po matce.

      Inny przykład, wyobra¼my sobie dziewczynkę, ktora wzrastała w poczuciu, że nie może ufać swojej mamie, doświadczyła wielokrotnie, że powierzanie mamie własnych spraw konczy się krytyka, bad¼ nie dochowaniem tajemnicy. Taka dziewczynka może mieć trudność w relacjach z kobietami, może przeżywać koleżanki jako chcace jej tylko zaszkodzić i unikać bliskich relacji w obawie przed rozczarowaniem.

      Jest jeszcze jedna forma pamiętania czy powtarzania schematu. Wyczerpujaco podjęła ten temat psycholog Alice Miller, ktora w swojej ksiażce "Zniewolone dziecinstwo" analizuje między innymi dziecinstwo Adolfa Hitlera. Ten sposob pamiętania ujęty jest następujaco:

      " Dziecko, ktore maltretowano od samego zarania życia, musi znale¼ć sposob, by opowiedzieć o doznanej krzywdzie. Jeśli nie znajdzie nikogo, komu mogłoby opowiedzieć o tym słowami to musi opowiedzieć o tym, co mu wyrzadzono tylko czynami". Oczywiście jest to proces nieświadomy, będacy pewna forma odwrocenia rol – a mianowicie dziecko bite będzie biło, upokarzane będzie upokarzało, dziecko, ktore żyło w poczuciu zagrożenia, innym zafunduje taki zagrażajacy klimat. Jeśli nie można opowiedzieć o doznanym okrucienstwie, czy to psychicznym czy fizycznym, trzeba je zademonstrować. Całym swoim życiem "opowiemy", co się nam przydarzyło, czego doświadczyliśmy. Czasem niszczymy samych siebie – traktujac siebie samych tak jak odczuwaliśmy, że rodzice traktowali nas w dziecinstwie. Czasem ofiarami padaja własne dzieci, ktore sa w zasięgu ręki i niejako pod płaszczykiem metod wychowawczych będa doznawały przemocy.

      Zniewolone dziecinstwo. Ukryte ¼rodła tyranii – opis ksiażki:
      Autorka demaskuje mechanizm przemocy obecny w metodach wychowawczych stosowanych wobec naszych rodzicow i dziadkow (tzw. czarna pedagogika), ktory rownież dziś nie budzi watpliwości w wielu krajach świata. Analizujac dziecinstwo pewnej narkomanki (Christiany F.), pewnego przywodcy politycznego (Adolfa Hitlera) i pewnego dzieciobojcy (Jurgena Bartscha), ktorzy jako dzieci padli ofiara niegodziwości i licznych upokorzen, autorka kreśli sugestywny obraz zniszczen, jakich dokonuje w człowieku przemoc, i wynikajacych stad zagrożen społecznych.

      Adolf Hitler nie miał dzieci, nagromadzona w nim nienawiść przelał na miliony ludzi. Na moment zatrzymam się na tym przykładzie, choć nie watpię, że zapewne trudno jest empatyzować z dzieckiem, ktore po¼niej wymordowało miliony ludzi. go gory

      Hitler będac już u władzy wprowadził tzw. ustawę rasowa, ktora nakładała na każdego obywatela nakaz udokumentowania swojego pochodzenia od trzech pokolen. Złe albo niejasne pochodzenie oznaczało dla obywatela hanbę i poniżenie a potem śmierć. Hitler wzrastał właśnie w takiej atmosferze niepewności, co do własnego pochodzenia. Ta niepewność dotyczyła właściwie jego ojca – Aloisa, ktory był dzieckiem nieślubnym a pewien ¯yd z Grazu wypłacał jego matce przez 14 lat alimenty. Była to niewatpliwie kłopotliwa tajemnica ciażaca na rodzinie małego Adolfa, tajemnica objęta nakazem milczenia. Pomimo, że ojciec Adolfa dokonał aktu zmiany nazwiska to jednak nie wystarczyło to, by pozbył się konfliktu wewnętrznego w sprawie własnego pochodzenia. Ojciec wyładowywał na małym Adolfie ślepa złość za poniżenia swojego dziecinstwa – rownież za owo nieślubne pochodzenie, ale i za biedę i przemoc, ktorych sam wcześniej doświadczał. Czy przypadkiem jest, że Hitler po¼niej zechciał dokładnie wiedzieć o każdym obywatelu aż do trzeciego pokolenia wstecz, czy nie kryje się gdzieś tam żydowski przodek? Czy przypadkiem jest los, ktory Hitler zgotował żydom, gdy we¼miemy pod uwagę, że jego dziecinstwo upływało w podobnym klimacie jak sytuacja ¯yda w nazistowskich Niemczech? Mam tu na myśli niepewność i ciagłe zagrożenie, ktorego doświadczał Adolf od najwcześniejszego dziecinstwa. Ojciec bił go od jego najmłodszych lat, a gdy miał on 11 lat i sprobował ucieczki by uratować się od ojcowskiej przemocy, to został za to nieomal skatowany na śmierć. Zastanawiamy się po dziś dzien skad mogła wywodzić się tak nienasycona nienawiść, ktora owładnęła Hitlerem. Alice Miller uważa, że Hitlerowi udało się pod naciskiem nieświadomego powtorzenia przenieść swoje rodzinne urazy na cały narod niemiecki.

      Czy jest możliwość uwolnienia się od schematu własnego dziecinstwa – to pytanie niewatpliwie nasuwa się każdemu z nas zwłaszcza po przykładach wcześniej przytoczonych, w ktorych ow determinizm rysuje się wyra¼nie. Sprobuje na to pytanie odpowiedzieć odwołujac się do jeszcze jednego przykładu.

      Najpierw jednak chce zaznaczyć, że żadne dziecinstwo nie jest wolne od frustracji. Czasem spotykaja nas realne krzywdy w postaci przemocy ze strony dorosłych bad¼ realnych okoliczności, ktore zaburzaja spokoj jak wojny czy bieda. A czasem jest tak, że ze względu na wyjatkowa wrażliwość i pewne wrodzone komponenty dziecko przeżywa rzeczywistość jako wyjatkowo frustrujaca. Jednak to nie samo cierpienie prowadzi do schorzen psychicznych, tylko zakaz przeżywania i wyrażania bolu z powodu przeżywanej frustracji. Zauważmy pewna prawidłowość. Dorośli na rożne sposoby moga wyrażać swoje niezadowolenie, nawet jeśli nie wprost, to przecież moga walczyć symbolicznie – wadza się z władza, systemem, szefem itd. Dziecko natomiast, nie może walczyć, ani z rodzicami, ani nauczycielami. Nie wolno mu wyrazić swojego sfrustrowania. Z większościa trudnych emocji pozostaje sam na sam. go gory

      Sylwia Plath była bardzo wrażliwym dzieckiem i prawdopodobnie przez tę wrażliwość cierpiała bardziej niż inne dzieci. Jednakże powodem jej największej rozpaczy nie było to cierpienie tylko niemożność podzielenia się tym wewnętrznym bolem z bliskimi. Po jej samobojczej śmierci jej matka, Aurelia Plath opublikowała listy corki. Listy, ktore jak rozumiem, miały służyć jako dowod, że nie jest ona winna śmierci corki. We wszystkich listach do matki Sylwia zapewnia ja, że dobrze się jej wiedzie. I właśnie na tym polegał dramat Sylwi i powod jej samobojczej śmierci. Sylwia nie mogła pisać innych listow do matki, bo czuła, że mama może przyjać tylko pomyślne wieści a ze swoim cierpieniem musi pozostać sama. Sylwia nie zwracała się ze swoim cierpieniem wewnętrznym do matki. Być może myślała, że matka nie życzyłaby sobie wiedzieć o jej cierpieniu a może bo bała się, że matka zezłościłaby się na nia. Matka zawsze chciała widzieć Sylwię uśmiechnięta i zadowolona, w innym przypadku gdyby musiała ogladać Sylwię nieszczęśliwa czułaby się ¼le jako matka. Sylwia wiedziała o tym dlatego bol, złość, smutek tłumiła w sobie. Lecz pewnego dnia te uczucia stały się nie do wytrzymania.

      Konkluzja jest taka, że nie tyle doznane frustracje w dziecinstwie, co właśnie beznadziejna rozpacz, że nie wolno ich ujawnić i poczuć w zwiazku z nimi złości, gniewu, bezsiły czy smutku właśnie to jest największa przyczyna tragedii. Często dopiero w gabinecie terapeuty przychodzi taki moment na przypomnienie, przeżycie tych trudnych emocji. Z emocjami jest tak, że tłumione nie gina nigdy, zostaja w nas na zawsze i zmuszaja do odgrywania ich w działaniu – wyżywamy złość zamiast się z nia spotkać i ja przeżyć. Przeżywanie uczuć jest istota naszej ludzkiej natury i podstawa dobrej kondycji psychicznej. Nie rzadko dzieje się tak, że kiedy odczujemy to, co tłumiliśmy to przychodzi pogodzenie, żałoba a my uwalniamy się od ciężaru, ktory determinował jakość naszego dorosłego życia.

      Psychoterapia psychoanalityczna daje możliwość odkrycia tego, co nieświadome, pozwala odkryć scenariusz, według ktorego nieświadomie organizujemy swoje życie. Często pomimo dobrej woli i staran nie udaje nam się zmienić naszego życia. Zmieniamy partnera a wciaż czujemy się niespełnieni i nieszczęśliwi. Zmieniamy pracę i znowu czujemy się niedoceniani i nie ważni. Często nasze starania nie przynosza oczekiwanych efektow. Powodem takiej sytuacji jest brak dostępu do nieświadomych sił, ktore determinuja nasze życie. To, że większość ludzi nie zmienia tych wzorcow, wynika z faktu, iż w naszej kulturze rzadko zwracamy uwagę na ow determinizm, ktory polega na tym, że wzorce naszego postępowania powstaja w dziecinstwie i nie ulegaja zmianom ot tak sobie. Zostawiamy przeszłość za soba w nadziei, że to jedyny sposob by uwolnić się od przykrych wspomnien. Czasem dzieje się tak, że idealizujemy nasze dziecinstwo, nie chcemy pamiętać uczuć, ktore nam wowczas towarzyszyły i dlatego nie możemy połaczyć ich z obecnymi niepowodzeniami. Rzadko posiadamy taka wiedzę, że zajmowanie się problemami wczesnego rozwoju może zwiększyć nasze możliwości bycia szczęśliwym i uwolnić nas od powtarzajacych się niepowodzen. Psychoterapia psychoanalityczna jest zaproszeniem do rozpoznania swojej wewnętrznej rzeczywistości, ktora powstała w dziecinstwie i do rozpoznania wzorow kontaktowania się z lud¼mi, ktore powstały w toku relacji z rodzicami. Psychoterapia psychoanalityczna pozwala wyrosnać z tej starej matrycy, przez ktora mylimy czas tera¼niejszy z przeszłościa. Ten sposob leczenia pomaga nie tylko usunać uciażliwe dla nas objawy, ale też, a może przede wszystkim dotrzeć do przyczyny naszych problemow a tym samym uwolnić się od wzorow dysfunkcji we własnym życiu.

      Dziecko wychowywane w atmosferze terroru fizycznego i psychicznego zostaje bardziej okaleczone i należy mu się większe wpołczucie niż wię¼niowi obozu koncentracyjnego. Tak twierdzi Alice Miller. Dlaczego? Bo jeniec wie, że cierpi, wie, że wyrzadza mu się zło i ma prawo nienawidzić swoich oprawcow. Dziecko ma natomiast wierzyć, że zło, ktore je spotyka, dzieje się dla jego dobra, po to, by "wyrosło na ludzi", a okazywanie buntu i złości jest zakazane. Za wychowanie należy się przecież wdzięczność (w tym momencie przypomina się scena z filmu "Pręgi", gdzie ojciec tłumaczy synowi, że za sprawiedliwa karę należy się takie samo podziękowanie jak za sprawiedliwa nagrodę). Dzieci obowiazuje miłość do swoich oprawcow, ktorymi sa rodzice, nauczyciele bad¼ inni opiekunowie.

      Alice Miller skupiła się na analizowaniu wpływu traumatycznych przeżyć dziecinstwa na dalsze życie człowieka. Z jej badan jasno wynika, że przemoc rodzi przemoc i tak długo, jak długo będziemy bić swoje dzieci, będziemy rownież zabijali i nienawidzili siebie nawzajem. Musimy zatem przerwać łancuch agresji ciagnacy się przez pokolenia, aby wychować bardziej empatyczne i życzliwe społeczenstwo. Dopoki – jako społeczenstwo i poszczegolne jednostki – nie zrozumiemy zła, jakie nam wyrzadzono w dziecinstwie, nie przeżyjemy tamtego zaległego gniewu i żalu, a w konsekwencji przebaczenia, nie będziemy mogli wychować życzliwie nastawionych do świata i stroniacych od przemocy jednostek.

      Ludzie byli kiedyś niezmordowani w wymyślaniu wychowawczych tortur dla swojego potomstwa. ¦wiadcza o tym zamieszczone w "Zniewolonym dziecinstwie" wypisy z poradnikow wychowawczych nurtu znanego dziś jako "czarna pedagogika". W trakcie czytania ich włos się jeży na głowie i oczywistym się staje, że takie metody wychowawcze mogły przyczynić się do "hodowli" takich zbrodniarzy jak Adolf Hitler. Bowiem w tej pozycji zanalizowane jest jego dziecinstwo i konsekwencje, jakie miało ono dla całego świata. Oprocz Hitlera polem badawczym autorki staje się życie Christiany F. ("My, dzieci z dworca ZOO") i Jürgena Bartscha (dzieciobojca). Abyśmy nie popadli w dobry humor sadzac, że okrucienstwo pedagogiczne jest cecha charakterystyczna dla minionych wiekow, ksiażka zakonczona jest wypisem tortur z jak najbardziej wspołczesnej dokumentacji szwajcarskich telefonow zaufania. Pomysłowość wychowawcow jest doprawdy zdumiewajaca.

      Tezy postawione w tej ksiażce moga wydawać się trochę uproszczone, trochę naciagane. Nie można przecież całego zła na świecie tłumaczyć przy pomocy jednej teorii. A jednak nie sposob tej pozycji nie znać. Czyta się ja wspaniale, z wypiekami na twarzy i ołowkiem w ręku, zakreślajac to pojedyncze zdania, to całe akapity. Najlepiej w czasie lektury mieć kogoś pod ręka, bo aż korci, by natychmiast dzielić się co bardziej trafnymi myślami. Czytajac tę ksiażkę cieszyłam się, że mieliśmy Korczaka i jego "Jak kochać dziecko", ktore było żywym zaprzeczeniem zasad czarnej pedagogiki, a wyrazem prawdziwej miłości do dziecka – czyli ofiarowaniem mu wsparcia i prowadzenia za rękę w obliczu tego, co dobre i tego, co przeraża. To dobrze, że był ktoś, kto kochał i nie traktował dzieci jak opornej gliny, z ktorej w trudzie i znoju trzeba dopiero mozolnie lepić człowieka.

      ¦wiat jest coraz bardziej świadom zła, jakie wyrzadza samemu sobie, pozwalajac na przemoc wobec najmłodszych. I dobrze. Miejmy nadzieję, że wiedza ta będzie się rozszerzać, zapewniajac nam lepsza pogodę na jutro! [/color]

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        We mnie tez jest nienawisc. Doswiadczam jej swiadomie nieczesto…ale jest, ukryta i przyczajona…az sie sama jej boje. . . Boje sie… co kiedys moze sie stac ze mna….przez ta nienawisc…
        Niezly tekst Daniel. W pelni sie utozsamiam. Moze ja zamieszkam na tym forum;)…a juz to przyciaganie facetow ktorzy odrzucaja to ja po prostu umiem na "szostke"…a tak zwani porzadni chlopcy niestety mnie z lekka nudzili zawsze…hmmmmmm….
        Pozdrawiam
        T.

        Yeti
        Keymaster
          Liczba postów: 221

          Daniel napisał:
          ” (…) żadne dziecinstwo nie jest wolne od frustracji. Czasem spotykaja nas realne krzywdy w postaci przemocy ze strony dorosłych bad¼ realnych okoliczności, ktore zaburzaja spokoj jak wojny czy bieda. A czasem jest tak, że ze względu na wyjatkowa wrażliwość i pewne wrodzone komponenty dziecko przeżywa rzeczywistość jako wyjatkowo frustrujaca. Jednak to nie samo cierpienie prowadzi do schorzen psychicznych, tylko zakaz przeżywania i wyrażania bolu z powodu przeżywanej frustracji. (…)”

          Kiedyś właśnie wpadłem na to zdanie (cytowane przez J.Bradshaw w Toksycznym Wstydzie zdaje się) i wydaje mi się ono b. ważne!

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            Bardzo Ci dziekuję Daniel za podesłanie tego tekstu. Cieszę się, że sa osoby na tym świecie ktore coś wyjaśniaja, a nie tylko pisza ksiażki z ktorych potem dowiaduję się jak bardzo niedorosły, nieadekwatny, nieumiejacy się dostosować, wybrakowany czy wspołuzależniony (czyt.: zły) jestem.
            Dzieki temu postowi (i tej Pani) domyslam się dlaczego często czuję się tak jak się czuję. I czuję się przez to trochę mniej zły. I jestem na siebie i innych ludzi mniej wściekły.
            Dziekuję i pozdrawiam!

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              Hej Tarja!
              Też się cieszę że tu jesteś i że mogłem Cię znow "zobaczyć" B)

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                Najzabawniejsze jest to ze ja mam ta ksiazke w domu. Ale boje sie ja przeczytac. A ten fragment uswiadomil mi, ze slusznie sie boje. Ja nie chce zeby mi swiat runal na glowe. A obawiam sie ze przy nadmiernym wyjasnianiu moze sie tak zdarzyc. Chyba jeszcze nie jestem gotowa na taka lekture.
                T.

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.