Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Poczucie bycia niekochanym w związku
-
AutorWpisy
-
Cześć wszystkim,
Kiedyś już tutaj pisałem o potrzebie matczynej miłości. Moja matka była alkoholiczką odkąd pamiętam, po rozwodzie zostałem z tatą, a jak miałem 20 lat, to umarła. Teraz jestem z kolejną dziewczyną, z którą mi się nie układa, bo jakże ma mi się ułożyć, skoro szukam podświadomie matczynej miłości, czyli czegoś, czego żadna partnerka mi dać nie może. Nikt mi bowiem nie zastąpi matki. I ja to wiem, ale nie potrafię zakończyć tego związku, ponieważ boję się rozstania i potem samotności. Boję się, że kolejne rozstanie otworzy jeszcze szerzej puszkę Pandory z uczuciami (przed rozstaniem z pierwszą dziewczyną nie sądziłem, że jestem DDA w ogóle). Właściwie to nie wiem, czy się obiektywnie coś wypaliło, tylko boję się to kończyć, czy wciąż coś czuję, ale się instynktownie odsuwam, w ramach jakiegoś mechanizmu obronnego przed nadmierną bliskością. Z pierwszą dziewczyną rozstałem się bowiem, jak mieliśmy razem zamieszkać, z obecną już mieszkamy razem, ale kto wie.
Ogólnie chyba problem polega na tym, że nie czuję się kochany i mam wrażenie, że partnerce nie zależy na moich potrzebach, tylko na jej. A ja jestem zmęczony zaspokajaniem jej potrzeb, mam czasem wrażenie, że tylko zaspokajam cudze potrzeby, a nikt nie zaspokaja moich. W konsekwencji nawet jak przez chwilę w związku jest dobrze, to potem dziewczyna robi coś ? np. ma o coś pretensje, że coś źle zrobiłem albo nie chce się ze mną kochać ? co powoduje, że mi się już nie chce starać, mam poczucie zawodu i mi się odechciewa. Ja to chyba bowiem odbieram jako odtrącenie i brak miłości.
Proszę o porady, chodziłem prawie dwa i pół roku na terapię indywidualną (wcześniej pół roku na grupową), ale mam wrażenie, że to nic nie dało. Jestem bardziej samoświadomy, ale wciąż tkwi we mnie jakieś takie uczucie pustki, które mnie blokuje emocjonalnie, towarzysko, zawodowo. Wiem, że muszę ?przepracować temat matki?, ale nie wiem, jak. Rozmawialiśmy o tym z terapeutką wiele razy i bez rezultatów. Proszę o pomoc.„chodziłem prawie dwa i pół roku na terapię indywidualną (wcześniej pół roku na grupową), ale mam wrażenie, że to nic nie dało.”
Jest to proces długi, żmudny, na który składa się tysiące elementów układanki, jak ułożysz ostatni, dopiero wejdzie. Terapia nic Ci nie „da”, sam na jej podstawie pracujesz.
Świadomość, to tylko część naszej psychiki, główne rzeczy dzieją się w emocjach, dlatego tak duży nacisk jest na pracę nad nimi. Musisz poczuć te emocje związane z konkretnymi wydarzeniami w dzieciństwie w relacjach z rodzicami i konfrontować z tym, jak powinno być.
Masz dążyć do poczucia takiego stanu kompletnej akceptacji samego siebie, bez względu na żadne okoliczności, ale to na końcu :). Powodzenia.Terapia moja trwała 5 lat z przerwami, natomiast kolejne lata to dalsza praca nad sobą, uczenie się emocji, rozpoznawania, potem wreszcie decyzja,aby zostawić terapeutów i iść swoją drogą.Dziś nie wyobrażam sobie, żeby wracać na terapie.Umiem sobie radzić.To nie jest tak, że zamknęłam tamten rozdział.To część przeszłości.Wraca czasami w różnym stopniu.Czy to w tęsknocie za czymś utraconym,za kimś,czy w postaci lęków…itp.Dla mnie to jednak dobry znak.To znaczy, że przeżywam każde emocje, te pozytywne i negatywne.Z każdym dniem uczę się czegoś nowego.Bywają dni kiedy czuję niesamowity spokój.Jest to wspaniałe uczucie i wiem,że to lata pracy.Poczucie, że dam sobie radę zawsze…moja zmiana to zmiana relacji moich do ludzi.
Natomiast,podobnie jak u Ciebie, wraca do mnie tęsknota za ojcowską miłością.Mimo wewnętrznego spokoju i zgody na siebie, ciągle nie umiem stworzyć relacji.Podświadomie szukam ojca, który otoczy mnie opieką.Pogłaszcze, przytuli.Mężczyźni z mojego otoczenia są dla mnie za mało dojrzali emocjonalnie, za mało doświadczeni.Szukam wzoru mojego mitu mężczyzny,którego mam w wyobraźni. Związałam się z 16 lat starszym, bo chciałam takiego wzoru prawdziwego, dojrzałego mężczyzny.Natomiast na dłuższą metę było to nie do przejścia.Skoro chcę być dorosła i do tego była mi potrzebna terapia.Generalnie, ja, pogodziłam się, ze ten „głód” zostanie, skoro ojciec mi nie zapewnił czegoś w dzieciństwie już za późno, bo on nie żyje, a ja mam 40 lat.Natomiast dzięki pracy mam poczucie bezpieczeństwa, wartości, spokój wewnętrzny, radość…to dużo…i tego się trzymam.Są sprawy, które możemy zmieniać, ale i takie, których nie da się już zmienić.Uważam, że trzeba to zaakceptować.Z poziomu dorosłego człowieka.Terapia pomaga nam na tyle ile jesteśmy w stanie z tego wziąć dla siebie, pracować.Czasem latami.I na pewno jesteśmy po niej zawsze o krok dalej, choćby ten malutki.
No te głody niekochania są takie silne, czasem tajfunowe…
Ale są i wracają. Ja też tak mam, że czasem jak ktoś mi rzuci ochłap zainteresowania, to rzucam się na niego jak wygłodniały pies.
A potem cierpię.Tak sobie myślę, że niektóre rany są już nie do uleczenia, tylko do zaakceptowania.
http://enterprisehouse.pl/category/problemy-w-domu/dorosle-dzieci-alkoholikow/
Dzięki wszystkim za odpowiedzi.
Musisz poczuć te emocje związane z konkretnymi wydarzeniami w dzieciństwie w relacjach z rodzicami i konfrontować z tym, jak powinno być.
No właśnie z tym mam największy problem: z nazywaniem emocji i z przeżyciem tych emocji z dzieciństwa. Jako niewidzialne dziecko nie przeżywałem właściwie emocji, nie pozwalałem sobie na złość czy smutek, bo by mnie to zabiło pewnie wtedy. O ile obecnie smutek mnie czasem napada, to chyba wciąż mam problem z okazywaniem złości. Nie lubię konfliktowych sytuacji i staram się nie złościć. Czasem mam wrażenie, że uciekam ciągle do przodu przed emocjami, jak mnie dopada mój kłąb smutku, to nie pozwalam sobie na jego przeżywanie, bo bym musiał chyba z rok leżeć zwinięty w kłębek i płakać. Dopuszczam go na trochę, a potem wracam do życia, pracy, czytania, filmów. A propos, zauważyłem ostatnio, że największe emocje przeżywam właśnie podczas oglądania filmów… animowanych. Np. ostatnio na „Małym Księciu” czy „W głowie się nie mieści”. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale przeżywam te filmy bardziej niż niejedno dziecko, jakoś się momentalnie wszystko we mnie otwiera, jak widzę jakieś familijne sceny itp.
Czy macie jakiś sposób na kontakt z emocjami z dzieciństwa i ich przeżycie?
Znacie jakichś dobrych psychoterapeutów w Warszawie?Pozdrawiam!
Ech, znów jestem w sytuacji, w której nie wiem, co czuję, i nie wiem, czy kocham. Nie wiem, czy coś się wypaliło po prostu, czy jako dda jestem niezdolny do bycia w związku i znowu włączył się jakiś mechanizm obronny odsuwający mnie od partnerki. By może przeżyć podświadomie rozstanie, tak jak przeżywałem kiedyś rozwód rodziców, zostanie z tatą i rozstanie z mamą…
Cześć,
Mam podobnie jak Wy wszyscy.Szcególnie tak jak AnnaUp napisała głód niekochania jest ogromny.!Im bardziej ktos sie mną zainteresuje tam lecę ,mimo że np .jestem w związku.Podobnie jak Edyta, ciągnie mnie do facetów starszych o 10-20 lat.Podswiadomie szukam takiej czułości ojcowskiej…Do mnie też ciągna starsi Panowie ,którymi ja nie jestem zinteresowana i to mnie czasem przeraża co oni odemnie chcą?
Atanazy ja tez ie znam swoich emocji ,uczuc ,nie wiem jak wygląda miłośc i kochanie kogoś.Nie umiem okazywac złości i nie lubie chyba jej okazywać ,bo sie boje ,co inni pomyślą i też nie umiem sie kłócić…
Jeśli chodzi o przeżywanie emocji ,to tez najbardziej wyzwalają je filmy i bajki z wątkiem gdzie pojawiają sie relacje rodzinne i moja tęsknota do takiego sielankowego życia pełnego miłości,radości,szczęscia.Takim filmem, który wywołał u mnie ogrom emocji,płaczu i to wśród obcych osób był „Charlie i fabryka czekolady” Tam tez były ukazane relacje rodzinne i ich wpływ na naszą osobowośc zarówno w dzieciństwie ,jak i w dorosłym zyciu.Ten film to był rodzaj takiej terapii ,po którym obcy mężczyzna wziął mnie, dorosłą kobietę na kolana i przytulił jako „mój ojciec”.To było trudne, zawstydzające doswiadczenie ,ze względu na to ,że wszyscy uczestnicy widzieli taką „upłakaną sierotke”.Jednocześnie podziwiam tego mężczyzne, za akt odwagi wejścia w role „mojego ojca” ,bo to doświadczenie było niesamowite ,nie umiem tego opisać słowami.Na pewno mnie oczyściło w jakimś stopniu.
Mimo,że mam 30 lat, uczę sie dopiero nazywać swoje uczucia i emocje ,choc z terapia zetknęłam się 10 lat temu,ale dopiero w tym roku trafiłam na zajmująca się stricte dda.Widzę ,ze efekty mojej wcześniejszej „małej” pracy pojawiły się po latach , a ja tak intensywnie to zaczęłam prace w tym roku,więc wiem,że na większe efekty trzeba poczekac:)Niektórzy twierdzą ,ze chodzę na różne terapie itd, a zmian nie widac ,kręce sie dalej w tym samym miejscu,dalej mam niską samoocenę ,a ja dostrzegam te małe zmiany i z nich się cieszę:)
Pozdrawiam serdecznie:)
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.