Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Poczucie bycia niekochanym w związku

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • atanazy
    Uczestnik
      Liczba postów: 19

      Cześć wszystkim,

      Kiedyś już tutaj pisałem o potrzebie matczynej miłości. Moja matka była alkoholiczką odkąd pamiętam, po rozwodzie zostałem z tatą, a jak miałem 20 lat, to umarła. Teraz jestem z kolejną dziewczyną, z którą mi się nie układa, bo jakże ma mi się ułożyć, skoro szukam podświadomie matczynej miłości, czyli czegoś, czego żadna partnerka mi dać nie może. Nikt mi bowiem nie zastąpi matki. I ja to wiem, ale nie potrafię zakończyć tego związku, ponieważ boję się rozstania i potem samotności. Boję się, że kolejne rozstanie otworzy jeszcze szerzej puszkę Pandory z uczuciami (przed rozstaniem z pierwszą dziewczyną nie sądziłem, że jestem DDA w ogóle). Właściwie to nie wiem, czy się obiektywnie coś wypaliło, tylko boję się to kończyć, czy wciąż coś czuję, ale się instynktownie odsuwam, w ramach jakiegoś mechanizmu obronnego przed nadmierną bliskością. Z pierwszą dziewczyną rozstałem się bowiem, jak mieliśmy razem zamieszkać, z obecną już mieszkamy razem, ale kto wie.
      Ogólnie chyba problem polega na tym, że nie czuję się kochany i mam wrażenie, że partnerce nie zależy na moich potrzebach, tylko na jej. A ja jestem zmęczony zaspokajaniem jej potrzeb, mam czasem wrażenie, że tylko zaspokajam cudze potrzeby, a nikt nie zaspokaja moich. W konsekwencji nawet jak przez chwilę w związku jest dobrze, to potem dziewczyna robi coś ? np. ma o coś pretensje, że coś źle zrobiłem albo nie chce się ze mną kochać ? co powoduje, że mi się już nie chce starać, mam poczucie zawodu i mi się odechciewa. Ja to chyba bowiem odbieram jako odtrącenie i brak miłości.
      Proszę o porady, chodziłem prawie dwa i pół roku na terapię indywidualną (wcześniej pół roku na grupową), ale mam wrażenie, że to nic nie dało. Jestem bardziej samoświadomy, ale wciąż tkwi we mnie jakieś takie uczucie pustki, które mnie blokuje emocjonalnie, towarzysko, zawodowo. Wiem, że muszę ?przepracować temat matki?, ale nie wiem, jak. Rozmawialiśmy o tym z terapeutką wiele razy i bez rezultatów. Proszę o pomoc.

      pszyklejony
      Uczestnik
        Liczba postów: 2948

        „chodziłem prawie dwa i pół roku na terapię indywidualną (wcześniej pół roku na grupową), ale mam wrażenie, że to nic nie dało.”

        Jest to proces długi, żmudny, na który składa się tysiące elementów układanki, jak ułożysz ostatni, dopiero wejdzie. Terapia nic Ci nie „da”, sam na jej podstawie pracujesz.
        Świadomość, to tylko część naszej psychiki, główne rzeczy dzieją się w emocjach, dlatego tak duży nacisk jest na pracę nad nimi. Musisz poczuć te emocje związane z konkretnymi wydarzeniami w dzieciństwie w relacjach z rodzicami i konfrontować z tym, jak powinno być.
        Masz dążyć do poczucia takiego stanu kompletnej akceptacji samego siebie, bez względu na żadne okoliczności, ale to na końcu :). Powodzenia.

        „Iść w stronę słońca”
        Uczestnik
          Liczba postów: 203

          Terapia moja trwała 5 lat z przerwami, natomiast kolejne lata to dalsza praca nad sobą, uczenie się emocji, rozpoznawania, potem  wreszcie decyzja,aby zostawić terapeutów i iść swoją drogą.Dziś nie wyobrażam sobie, żeby wracać na terapie.Umiem sobie radzić.To nie jest tak, że zamknęłam tamten rozdział.To część przeszłości.Wraca czasami w różnym stopniu.Czy to w tęsknocie za czymś utraconym,za kimś,czy w postaci lęków…itp.Dla mnie to jednak dobry znak.To znaczy, że przeżywam każde emocje, te pozytywne i negatywne.Z każdym dniem uczę się czegoś nowego.Bywają dni kiedy czuję niesamowity spokój.Jest to wspaniałe uczucie i wiem,że to lata pracy.Poczucie, że dam sobie radę zawsze…moja zmiana to zmiana relacji moich do ludzi.

          Natomiast,podobnie jak u Ciebie, wraca do mnie tęsknota za ojcowską miłością.Mimo wewnętrznego spokoju i zgody na siebie, ciągle nie umiem stworzyć relacji.Podświadomie szukam ojca, który otoczy mnie opieką.Pogłaszcze, przytuli.Mężczyźni z mojego otoczenia są dla mnie za mało dojrzali emocjonalnie, za mało doświadczeni.Szukam wzoru mojego mitu mężczyzny,którego mam w wyobraźni. Związałam się z 16 lat starszym, bo chciałam takiego wzoru prawdziwego, dojrzałego mężczyzny.Natomiast na dłuższą metę było to nie do przejścia.Skoro chcę być dorosła i do tego była mi potrzebna terapia.Generalnie, ja, pogodziłam się, ze ten „głód” zostanie, skoro ojciec mi nie zapewnił czegoś w dzieciństwie już za późno, bo on nie żyje, a ja mam 40 lat.Natomiast dzięki pracy mam poczucie bezpieczeństwa, wartości, spokój wewnętrzny, radość…to dużo…i tego się trzymam.Są sprawy, które możemy zmieniać, ale i takie, których nie da się już zmienić.Uważam, że trzeba to zaakceptować.Z poziomu dorosłego człowieka.Terapia pomaga nam na tyle ile jesteśmy w stanie z tego wziąć dla siebie, pracować.Czasem latami.I na pewno jesteśmy po niej zawsze o krok dalej, choćby ten malutki.

          AnnaUp
          Uczestnik
            Liczba postów: 43

            No te głody niekochania są takie silne, czasem tajfunowe…

            Ale są i wracają. Ja też tak mam, że czasem jak ktoś mi rzuci ochłap zainteresowania, to rzucam się na niego jak wygłodniały pies.
            A potem cierpię.

            Tak sobie myślę, że niektóre rany są już nie do uleczenia, tylko do zaakceptowania.

            http://enterprisehouse.pl/category/problemy-w-domu/dorosle-dzieci-alkoholikow/

            atanazy
            Uczestnik
              Liczba postów: 19

              Dzięki wszystkim za odpowiedzi.

              Musisz poczuć te emocje związane z konkretnymi wydarzeniami w dzieciństwie w relacjach z rodzicami i konfrontować z tym, jak powinno być.

              No właśnie z tym mam największy problem: z nazywaniem emocji i z przeżyciem tych emocji z dzieciństwa. Jako niewidzialne dziecko nie przeżywałem właściwie emocji, nie pozwalałem sobie na złość czy smutek, bo by mnie to zabiło pewnie wtedy. O ile obecnie smutek mnie czasem napada, to chyba wciąż mam problem z okazywaniem złości. Nie lubię konfliktowych sytuacji i staram się nie złościć. Czasem mam wrażenie, że uciekam ciągle do przodu przed emocjami, jak mnie dopada mój kłąb smutku, to nie pozwalam sobie na jego przeżywanie, bo bym musiał chyba z rok leżeć zwinięty w kłębek i płakać. Dopuszczam go na trochę, a potem wracam do życia, pracy, czytania, filmów. A propos, zauważyłem ostatnio, że największe emocje przeżywam właśnie podczas oglądania filmów… animowanych. Np. ostatnio na „Małym Księciu” czy „W głowie się nie mieści”. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale przeżywam te filmy bardziej niż niejedno dziecko, jakoś się momentalnie wszystko we mnie otwiera, jak widzę jakieś familijne sceny itp.

              Czy macie jakiś sposób na kontakt z emocjami z dzieciństwa i ich przeżycie?
              Znacie jakichś dobrych psychoterapeutów w Warszawie?

              Pozdrawiam!

              atanazy
              Uczestnik
                Liczba postów: 19

                Ech, znów jestem w sytuacji, w której nie wiem, co czuję, i nie wiem, czy kocham. Nie wiem, czy coś się wypaliło po prostu, czy jako dda jestem niezdolny do bycia w związku i znowu włączył się jakiś mechanizm obronny odsuwający mnie od partnerki. By może przeżyć podświadomie rozstanie, tak jak przeżywałem kiedyś rozwód rodziców, zostanie z tatą i rozstanie z mamą…

                zytka
                Uczestnik
                  Liczba postów: 156

                  Cześć,

                  Mam podobnie  jak Wy wszyscy.Szcególnie tak jak AnnaUp napisała głód  niekochania jest ogromny.!Im  bardziej ktos sie mną zainteresuje tam lecę  ,mimo że np  .jestem w  związku.Podobnie jak Edyta, ciągnie mnie do  facetów  starszych o 10-20  lat.Podswiadomie szukam takiej  czułości ojcowskiej…Do mnie też ciągna starsi Panowie  ,którymi ja nie jestem zinteresowana  i to mnie czasem przeraża  co oni odemnie chcą?

                  Atanazy ja tez ie znam swoich emocji  ,uczuc  ,nie wiem jak wygląda  miłośc i kochanie kogoś.Nie  umiem okazywac złości i nie  lubie chyba jej okazywać ,bo sie boje  ,co inni pomyślą i też  nie  umiem  sie kłócić…

                  Jeśli  chodzi o przeżywanie  emocji ,to tez najbardziej  wyzwalają je  filmy i bajki z  wątkiem  gdzie pojawiają sie  relacje  rodzinne i moja tęsknota do takiego sielankowego życia pełnego  miłości,radości,szczęscia.Takim filmem, który  wywołał u mnie  ogrom emocji,płaczu  i to wśród obcych osób był  „Charlie  i fabryka czekolady”  Tam tez były ukazane relacje  rodzinne i ich wpływ na naszą osobowośc zarówno w dzieciństwie ,jak i w dorosłym zyciu.Ten film to był rodzaj takiej terapii ,po którym  obcy mężczyzna wziął mnie,  dorosłą  kobietę na kolana  i przytulił jako  „mój  ojciec”.To  było  trudne, zawstydzające  doswiadczenie  ,ze  względu  na  to ,że wszyscy uczestnicy    widzieli taką  „upłakaną sierotke”.Jednocześnie podziwiam tego  mężczyzne, za akt odwagi  wejścia  w role „mojego  ojca”  ,bo  to  doświadczenie  było niesamowite ,nie umiem tego opisać słowami.Na pewno mnie  oczyściło  w  jakimś stopniu.

                  Mimo,że mam   30 lat, uczę sie   dopiero nazywać swoje uczucia i emocje ,choc  z terapia  zetknęłam się 10 lat  temu,ale dopiero w tym roku trafiłam na zajmująca się stricte dda.Widzę ,ze efekty mojej wcześniejszej „małej”  pracy pojawiły się po latach , a ja  tak intensywnie to zaczęłam prace  w tym roku,więc wiem,że  na większe  efekty  trzeba poczekac:)Niektórzy twierdzą ,ze  chodzę na różne terapie itd,  a zmian nie widac ,kręce sie  dalej w tym samym miejscu,dalej mam niską samoocenę ,a ja  dostrzegam te  małe  zmiany i z nich się cieszę:)

                  Pozdrawiam  serdecznie:)

                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.