Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Poczucie winy – blokada do działania.

Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
  • Autor
    Wpisy
  • Andrew15553
    Uczestnik
      Liczba postów: 25

      Witam wszystkich!
      Mam pewne przemyślenia i chciałbym sie nimi podzielić.
      Zrobiłem pierwszy krok. Skontaktowałem sie z terapeutą. Niestety nie ma możliwości terapii dla osób za granicą.
      Nie w moim przypadku.

      Musze na razie próbować sam coś działać.
      Próbuję eliminować pewne swoje zachowania , które utrudniają mi normalne funkcjonowanie.
      Brak stanowczości. Z tym idzie całkiem dobrze. Po lekturze książki o asertywności całkiem przyzwoicie sobie z tym radzę. Potrafię odmawiać i stawiać na swoim. Jest tylko jeden problem cholerne poczucie winy, które mnie prześladuje po takiej akcji. Moja podświadomość cały czas podsuwa mi wizje osób skrzywdzonych moją odmową czy decyzją. Ja wiem , że jest ona wyważona , jest jakimś tam kompromisem dla obu stron ale nie opuszcza mnie poczucie winy.
      Cały czas coś mi mówi , że to ja powinienem się podporządkować a nie stawiać warunki.
      Jednak nie łamię się i trzymam się swojego zdania.
      Tylko niech ktoś mi podpowie jak z tym walczyć i skąd się to bierze?!

      Moja teoria jest taka.
      Mój ojciec pił a po wódce stawał się agresywny. Stawałem w obronie matki.
      Po latach i po śmierci ojca usłyszałem od matki , że to była moja wina bo go prowokowałem. Rozumiecie, nadstawiałem własnej głowy w jej obronie i była to moja wina.
      Bardzo ograniczyłem kontakty z moim bratem ze względu na jego nielojalność rodzinną wobec mnie i mojej żony. Mogę powiedzieć ,że nasz wspólny interes przyczynił się do moich problemów finansowych z czego mój brat wyszedł obronną ręką. Ja z żoną poświęciliśmy się inwestycji całkowicie zaniedbując swoją pracę i dom co dało nam niewesołe skutki.
      Mój brat na pierwszym miejscu postawił swój interes a później wspólny.
      On wyszedł na swoje a my zostaliśmy z ręką w nocniku.
      No i czyja to była wina? Oczywiście moja.
      Czuję się sponiewierany i oszukany ale wina jest oczywiście moja.
      Mogę śmiało powiedzieć, że moja najbliższa rodzina uważa mnie za przyczynę wszystkich nieszczęść ich i moich własnych.
      To bardzo wygodne mieć winnego.
      Janusz kiedyś napisał , że mam postawę życiową ofiary.
      Tak chyba jest, tylko że ja się nie pchałem na tą fuchę i wcale jej nie chcę.
      I tu cały problem.
      Boję się teraz podejmować decyzje , które rzutują na innych .
      Boję się , że później znowu będę winny jak coś pójdzie nie tak nawet jeśli to nie będzie moja wina.
      Niestety przy mojej pracy podejmowanie decyzji jest nieodzowne.
      Robię to, tylko powiedzcie jak pozbyć się tego poczucia winy i strachu przed następną porażką?!
      Staram się teraz robić wszystko co dobre dla mnie i mojej rodziny. Wymaga to jednak stawiania na swoim. Będę robił jak najlepiej dla siebie.
      Nie chcę tylko ciągle słyszeć w mojej głowie – krzywdzisz innych , to wszystko i tak twoja wina!
      Coś takiego powoduje czasami ucieczkę od działania a to nie jest dobre.
      Pozdrawiam.:whistle:

      biedronka
      Uczestnik
        Liczba postów: 127

        Andrew15553 zapisz:
        ” Mogę śmiało powiedzieć, że moja najbliższa rodzina uważa mnie za przyczynę wszystkich nieszczęść ich i moich własnych.”
        Bo niezdrowe rodziny czasem potrzebują kogoś, kto będzie dźwigał winę za wszystkich, którzy do rodziny należą. To nie ma nic wspólnego z Tobą, tego potrzebuje system rodzinny :angry: Ktoś tam nie radzi sobie ze swoimi problemami, to wtedy znajduje kogoś, na kogo zrzuca wszystkie zbrodnie tego świata, i wtedy – zamiast zajmowac się sobą – zajmuje się (czyli kopie) kogoś trzeciego.
        I ten trzeci ugina się pod ciężarem winy i wstydu.

        Andrew15553 zapisz:
        Janusz kiedyś napisał , że mam postawę życiową ofiary.
        Tak chyba jest, tylko że ja się nie pchałem na tą fuchę i wcale jej nie chcę.”
        Ja też tej fuchy nie chciałam.
        Mnie bardzo pomogła świadomość, że moja rodzina potrzebowała kozła ofiarnego, więc odliczyli do trzech i padło na mnie. I mimo że byłam ładna, zdolna i inteligentna :laugh: to wcale nie przeszkadzało im widzieć we mnie szkaradę z mózgiem pasikonika.
        I jak zrozumiałam wreszcie, że to nie ma nic wspólnego ze mną, tylko z nimi, to zrobiłam się lżejsza 😉

        Edytowany przez: biedronka, w: 2008/09/28 22:13

        yucca
        Uczestnik
          Liczba postów: 588

          Andrew15553 zapisz:

          Może nieco od końca zacznę…
          ” Nie chcę tylko ciągle słyszeć w mojej głowie – krzywdzisz innych , to wszystko i tak twoja wina!
          Coś takiego powoduje czasami ucieczkę od działania a to nie jest dobre”

          No niestety Andrew, na razie, cokolwiek nie zrobisz, głos bedziesz słyszal, aby glos zniknął (jesli to w ogole jest możliwe, bo nawet to nie zawsze się dzieje), lub jego siła się zmniejszyła do rozmiarów takich, że można z tym zyć, potrzeba czasu i przepracowania tego problemu. To rzecz dotyczaca pewnie wielu z nas. Ja też to mam, tylko że u mnie to już tak nie "rzadzi", ale wciąż jest i wymaga uważnego śledzenia myśli.


          Tylko niech ktoś mi podpowie jak z tym walczyć i skąd się to bierze?!”
          Jak się z tym walczy… no nie wiem czy to odpowiednie słowo, ale niech bedzie. Cały bajer polega na:
          a- nie braniu tej czesci "na wiarę", a zadawaniu sobie pytań, czy naprawdę krzywdze? chodzi o podejście racjonalne, na zmianę toru myślenia i stworzenie nowych połączeń obrazowo-myslowych, takiego nowego toru w umyśle, alternatywnego do tego co kierowało Toba przez lata (jak sie domyślam).
          b- jesli juz wiesz, że nie krzywdzisz i robisz coś racjonalnie, spokojnie, dobrze, a mimo to słyszysz głos, to go nie słuchaj, tak jak nie sluchasz drugiego człowieka który gada bzdury. Nie uciszysz go, ale możesz "robić swoje". Na początku jest najtrudniej, ale z czasem to sie wszystko "wypłyca". Taka rada, moja całkiem prywatna – dużo lepiej idzie gdy się nie przejmujesz tą częścią ale i nie WALCZYSZ jakoś zaciekle z nią, nie robisz jej na złość, ani tez nie żyjesz w poczuciu, że krzywdzisz tę część. Im bedziesz pewniejszy swego, będziesz mocniej stal na nogach, tym łatwiej.
          c- postaraj się nie reagowac emocjonalnie, jak takich zraniony chłopiec który cierpi gdy ktoś mu mówi, że rani – choc to staranie to w sumie z czasem przychodzi i na początku można się starac i nic nie wychodzi, bo jest za dużo nieprzepracowanych emocji, ale ogólnie Ci mówie, bo za jakiś czas na to przyjdzie pora.
          Taki moim zdaniem jest podstawowy "schemat działania", choć kolejne punkty mają swój czas i swoje miejsce.

          A takim pomocnym podejściem jest uświadomienie sobie, że kazdy kto podnosi rękawicę i zaczyna odpowiedzialnie za siebie decydować, popełnia błędy, czasem postąpi tak, że inni uznają go z krzywdziciela. Ale jeśli wiesz że nie postępujesz złośliwie, czy okrutnie, to nie oszukujmy się, że nim jesteś. A poza tym nawet jeśli czasem pobłądzisz, to trudno, nie musisz wracać do podejścia, że krzywdzisz siebie.

          W całym tym problemie winy trzeba w ogóle dość porzadnie zanurkować – mi temat w ogóle się podoba, choć też był i niestety dalej jest moją zmorą, zwłaszcza w nowych okolicznościach. Pewnie dobrze podejrzewasz co do przyczyn. Może oprócz wymienionych są też inne. Po prostu są rodziny w których zawsze musi się znależć winny, czesto jest nim ktoś najbardziej bezbronny, rodziny bazujące na winie i wstydzie są bardzo wewnętrznie chore i tymi uczuciami przeżarte. Więc z czasem możesz odkrywac nowe przyczyny i "siedliska" poczucia winy w sobie – cokolwiek by nie było powodem i cokolwiek by Ci ten głos nie mówił (z czasem zobaczysz, ze mówią to rózne części), sposob postępowania jest podobny. Czasem też działa mówienie sobie "ja tak nie uważam" i utwierdzanie się w swoim przekonaniu.

          Ogólnie im jesteś wszystkiego bardziej pewien i mniej dajesz się "szarpać" w różne strony, mniej słuchasz tego glosu i się nim przejmujesz tym lepiej. Większa czesc terapii polega na tworzeniu dorosłej czesci, nowego zdania, podejścia, a jak inaczej je stworzyć, skoro innego podejścia nie ma, trzeba wszystko robić od podstaw.

          anita139
          Uczestnik
            Liczba postów: 29

            Napisałes o swojej mamie i …. jakbym o swojej czytała. Odkad pamietam jako małe szczyle razem z bratem staralismy się stawac w jej obronie. Zawsze na pozycji przegranych. Nie zliczę ile razy ladowalismy na pogotowiu lub w szpitalu po akcji obrony mamy. Az do czasu, kiedy mój brat dogonił wzrostem i dorównał siła ojcu. Było nieco spokojniej, ale… Brat się ożenił i wyprowadził z domu. Znowu zostałysmy same z ojcem. I przez ten cały czas słyszałam, że mama ma do nas żal, że nie zrobilismy NIC, żeby stanac w jej obronie. A ja, tak jak ty czułam jak sumienie ścicska mi serce i mysli. Bo moze zrobiłam za mało, bo moze nie dośc sie starałam… Teraz wiem, ze ludzie, którzy nie potrafia panowac nad swoim zyciem lekką reka zrzucaja odpowiedzialnośc za to na innych. Jakie to proste: powiedziec soebie, ze to nie moja wina, że mam męza pijaka, nie mój wybór, tak mi sie trafiło! Jak łatwo obarczyc odpowiedzialnościa kogoś, kto nie potrafi sie bronic… Teraz czuje złośc i wielki zal do mamy, ale już nie czuje sie winna. Zrozumiałam, która z nas jest słabsza i która ponosi odpowiedzialność za to co było. Kazdy jest kowalem swego losu. Nie wiem co ona kuła, ale zdecydowanie jej nie wyszło. Niemniej do tej pory nie przestaje mnie pouczać jak nalezy kuć!!! Juz mnie to tak nie rani, nie szarpie mojego sumienia. Juz nie. Zaczynam powoli, ale z uporem zrywac te warstwy "samobiczowania" z moich oczu. I z kazdym dniem odkrywam cos nowego. Zycze ci wytrwałości, choć ostrzegam, że niektóre rzeczy będa boleć. Tak ma być. Usuwasz zrosty. Trzymam kciuki 🙂

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              To są właśnie nieprawidłowe wzory w osobowości, które sprawiają tyle problemu DDA. Duży sukces, że masz to uświadomione. Jednak to nie wystarczy, bo jak widzisz stary sobie siedzi dalej. Trudno coś radzić, cała ta sfera jest powiązana i wpływa na siebie.Pracę trzeba prowadzić wielowątkowo. Trzeba sobie wytłumaczyć jaka jest prawda, ale tak ze szczegółami. Powtarzaj to wielokrotnie.

            Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.