Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Potęga Podświadomości ?

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 44)
  • Autor
    Wpisy
  • Red
    Uczestnik
      Liczba postów: 395

      A ja mam właśnie wrażenie, że buduję swoją osobowość od nowa. Owszem to bazuje na poprzednim układzie (bo ze starego układu wiele inspiracji się czerpie, to jest odnośnik), ale jest całkiem nową jakością. Nie jest liftingiem, a raczej tworzeniem od nowa z wykorzystaniem niektórych (niewielu jednak) starych rzeczy. Większość "staroci" idzie do piachu, bo do niczego się nie nadaje.

      Afirmacji nie stosuję, kiedyś próbowałam, ale miałam podobne odczucia co Stokrotka. Więcej nie próbowałam.

      atena77
      Uczestnik
        Liczba postów: 13

        Bronislavusie :),
        tak, przyznaję ci rację.
        Ja nie twierdzę, że pozytywne myślenie polega na wmawianiu sobie, że świetnie się czuję, gdy uczestniczę w pogrzebie 🙂 albo na afirmacjach, kiedy próbuję wmówić sobie coś, w co akurat absolutnie nie wierzę, czyli, np. że mam piękny nos, kiedy, np. mój nos przypomina nos "syna" Geppetto albo, że jest cudownie, kiedy akurat paskudnie się czuję i nie mam pojęcia czemu.
        Nie to miałam na myśli. Chodziło mi raczej o pracę nad sobą na poziomie emocjonalnym właśnie. Kiedy docierasz w końcu do sedna problemu, do swojej przeszłości, przeżywasz to wszystko ponownie, ale już z perspektywy człowieka dorosłego, silniejszego, to pozytywne myślenie jest genialnym lekarstwem. Mi to przynajmniej pomogło.

        mariuszekgarnuszek
        Uczestnik
          Liczba postów: 339

          A no wlasnie

          ten etmacik doskonale obrazoje jakei ejst myslenei anszych kochanych braci poalkow, pozytywne myslenei to bzdora wyobraznia to bzdura nie wrato itp tym zcasem sam na sobie doswiadczylem ze naprade znmaina sposbu myslenia jestwybawieniem dla dda, a wizualizacja jest czyms cudownym co poamga przetrwac w wielu cieszkich chwialch. Czytale prace autora potegi i bardzo duzo mi daly, zapewne dzis nie bym byl kim jestem na drodze osobistego rozwoju gdyb y nie te ksiazki, faktycznie mysli ksztaltuja zycie. Jednak rozumiem osoby ktore nie widza w tym swojej szansy bardzo cieszko wyjsc poza utarte stereotypy myslenai na ten czy inny etmat bardzo cieszko, szczegulnie dda/ddd, oderwac sie od przygnebaijacych mysli. Zazdrosc lek pzreswiadczenia zakodowane w dziecinstiwe, to wszystko utrudnia pozytywne myslenie; niestety czesto ludziska karmia sie madroscia z ekranu, a jaka to madrosc to sami dobrze wiecie 🙂 Osoby z syndromem dda (czyli takze i Ja) to czestokroc osoby z gigantycznymi lekami, i wcale nei o to chodzi ze boja sie wyjsc z domu, osobiscie zanm paru osobnikow kturzy sa bardzo agresywni, ubieraja sie jak dresy, walka i zes to ich drugie imie, na chaslo rozwoj duchowy, Murphy, sila wyzsza pogardliwie wydymaja usteczka nabzrmaile od nadmairu dopalaczy, Tym zcasem owe osoby w srodku sa malutkimi chopczykami ktorzy aby siebei chronic, aby nie pokazac swoich prawdziwych uczuc przybieraja maski urodzonych bandytow.

          kjazdy decvydoje o wlasnym zyciu, wiec drogie dzieciaczki, ci ktorzy uwazacie ze murpchy sila wyzsza rozwoj osobisty, mityngi itp to dla mieczakow, bo pzreciesz pomysleliscie o milionie a tu wam z neiba nie spad, mozecie sobie tak dalej myslemozecie nadal patrzec ze kolega/kolezanka ma a wy nie, mozecie nadal zyc zgodnie z oczekiwaniami tatusia ammusi lub kapletnie odrzucac wyszystko i zamordowac kolege bo posiada wiecej od was, Ja natomaist bede w dalszym ciagu kontynuowal prace nad moim duchowyn rozwojem i przelamywaniem lekow ktore sa duzym problemem dla wielu osob z dda. A autorce tematu odpowiadam: Tak przelamanie lekow jest mozliwe, w moim przypadku bylo atk ze dawno temu doslownie uziemnil mnie gigantyczny lek na srodku ulicy, nie moglem sie ruszyc, potem pogotowie itp i rozpoczeta (jeszcze pod wplywem srodkow przeciwlekowych) terapia, ale ostateczny wynik o0siagnolem poprzez kontakt z ludzmi. duzo mi dala praca (jak anjbardziej anukowa) Seligmana o stulu wyjasniania.

          To pomoglo mi w walce z samym soba, z walsnymi pzrekonaqniami ktore mnie dusily. 15 lat temu mialem 24 lata, ale wygladalem i czulem sie jak starzec, dzis moje zycie odwrucilo sie o 180 stopni, pod wplywem kilkunastu etrapi mitynga indiwidualna praca nad soba kontakta z ludzmi jest zupelnei inaczej. Dzieciaczi wystarczy miec nadzieje i pzred mimo koszmarnych lekow do przodu.dla mn ie anjwarzniejsza zecza obecnie jest wyciszenie jesli potrafie sie wyciszyc wprost czuje ten cudowny spokoj, taki chili-out Klucz jest w tym by wyciszyc rozbuchane myslenei, wiem po sobie ze to czasmi mzoe byc trudne.

          Anonim
            Liczba postów: 12

            ja caly czas poswiecam choc troche czasu dziennie zeby czytac te ksiazki jak najczesciej, zeby wpoic sobie te zasady im czesciej to czytam tym mam wiecej wiary w to ze sie uda. Nawet mam wrazenie, ze udalo mi sie poprzez poztytywne myslenie zmienic kilka rzeczy ( co parwda drobnych ) ale to dopiero poczatek mojej drogi pokonania lęków i strachu.. bo przeciez nawet na teriapiach celem jest to zebys mysl poprawnie, a wiec pokonal leki. Sila wizualna jest przeogromna, ilu jest ludzi na swiecie ktorym zycie zmienilo sie bo uwierzyli ze moga? ile jest ludzi nie swiadomych poteki podswiadsomsci, ale takich ktorzy nie baja sie pozytywnie myslec i wierza w sibie, docieraja do celu i nie maja pojecia jaka sile wykorzystuja. Powinnism,y chociaz postarac sie uwierzyc, bo wydaje mi sie ze do pokonania niepowodzen i lekow poztywyne myslkenie i medytacja sa niezbedne ! Ale to jest indywidualna sprawa, jesli ktos woli mowic sobie:" jestem nikim, nic nie osiagne" to jak moze byc inaczej? bo przeciez ludzie slabi psychicznie nie utrzymaja sie na powierzchni, a silni zdobeda to czego pragna. tak samo z sila fizyczna, kazdy moze cwiczyc i fizycznie byc silniejszym, a wiec psychicznie tez sie da tylko w jednym i drugim przypadku wymaga to parcy i cierpliwosci. Tak jak wspomnial ktos wczesniej o tym pogrzebie, to parawda, jesli umrze nam ktos bliski nie bedziemy szczeslwii w tym momencie, ale pogrozeni w rozpaczy, bo przeciez nie ma ludzkiego zycia pozabawionego momentow cierpienia, zycie byloby wtedy zbyt proste.. jednak sila podswiadomosci pomoze nam podniesc sie psychicznie po smierci bliskiej osoby, nie zalamc sie i isc dalej.. Dzieki tej umiejetnosci pomozemy sobie pokonac leki i strach, dojsc do wytyczonych celow, ograniczymy zle rzeczy dziecjace sie w naszym zyciu, ale jak mowie pogrzeb, klotnia, wszytko sie mzoe zdarzyc, ale uczac sie wplywu na podswiadmosco, bedziemy umieli radzic sobie z tymi nipowodzeniami i poradzimy sobie. tak mysle.

            Bronislavus
            Uczestnik
              Liczba postów: 212

              Mariuszku,

              Ponieważ stwierdziłem, że Twoja wypowiedź w jakiś sposób (chyba) odnosi się do mojej (a może między innymi do mojej), pozwolę sobie dodać, coby wyjaśnić moje stanowisko.

              Troszkę się powtórzę: jestem zdania, że dla człowieka, który nie ma kontaktu ze swoimi emocjami, bo je w traumatyzującej rodzinie musiał schować bardzo głęboko, afirmacje itp. działają jak plaster, ale też mogą namieszać, kiedy próbujemy na silę być kimś, kim nie jesteśmy. Pomagają na jakiś czas, ale potem to wszystko znowu wyłazi. Oczywiście jeśli tylko sprawiają, że mniej cierpimy, to nie mam wątpliwości co do ich pozytywnej funkcji.
              Ujmę to tak: każdy używa tego, co lubi i co mu pomaga. Ja wolę inne rozwiązania, np. takie jak to poniżej…

              W kwesti zajmowania się lękiem: nie trafia do mnie opcja pt. przełamywanie lęku, pokonywanie lęku, bo kojarzy mi się to z wywieraniem na siebie samego przemocy, takie przegwałcanie siebie, żeby coś zrobić, bardziej mi się podoba określenie przekraczanie lęku, otaczanie go troską, zaopiekowanie się swoim lękiem, bycie z nim. Przekraczanie lęku to sformułowanie, które bardzo mi się podoba, bowiem zakłada, że najpierw uznajemy, że on jest, nie boimy się go, a potem idziemy dalej, bo nie straszny nam ten demon 🙂

              Anonim
                Liczba postów: 20551

                Witam chciałabym wyrazić swoją opinię na temat lęków, podejściu do lęku,afirmacjach,potędze podświadomości itp.
                Po pierwsze uważam,że pierwszym krokiem do podjecia kojenych jest przyznanie się przed sobą do posiadania tzn.odczuwania poszczególnych emocji tak pozytwnych jak i negatywnych..a przede wszystkim tych negatywnych bo od nich uciekamy…Wg mnie największym problemem DDA są właśnie zakorzenione negatywne emocje,które powstały w dzieciństwie i które nie są do końca zrozumiałe..a przede wszystkim wg mnie DDa boi się odczuwać te negatywne emocje…Czyli po pierwsze trzeba je zaakceptować…a do tego niezbędna jest terapia…widzę to po sobie,ciężko jest wyjść z czegoś co nie do końca jest zrozumiałe,skąd pochodzi,co wpłynęło na to,że takie emocje się odczuwa w konkretnych sytuacjach,dlaczego one się pojawiają…
                Jak to już zostało wspomniane wcześniej pozytywne myslenie na pewno w jakiś sposób wpływa na nasze życie…ale myśli i emocje to dwie rózne kwestie…np.choć jesli chodzi o moją świadomość, moje myśli wiem,że jestem osobą wartościową to jakbym tego nie czuła w sobie…tu właśnie wg mnie chodzi o te negatywne zakorzenione emocje,które nie są adekwatne do moich stwierdzeń o samej sobie…nawet jak staram myśleć pozytywnie to jakbym tego w sobie nie czuła, czuję blokadę tych myśli,odczuwam negatywne emocje…to tak jakby taka walka samemu ze sobą..taki chaos…czyli automatycznie należy stwierdzić,że podstawa do dobrego samego poczucia nie jest tylko zmienienie myslenia,ale zagłębienie się w negatywne emocje,zaakceptowanie i zrozumienie skąd one pochodzą…tak jakby pogłaskać je…nie uciekać bo one nas i tak dogonią..zmierzyć się z bólem..nie wyrzekać się,ze nie istnieje..ponieważ wyrzekając się negatywnej emocji wiążemy się z nią jeszcze bardziej…te negatywne emocje dojrzewały przez praktycznie całe życie..ich się po prostu nie da zamazać pozytywnymi myślami…dlatego uważam,że terapia to jest podstawa,właśnie stawiając czoła negatywnym emocjom, uczymy się je rozróżniać, akceptować…takim dobrym przykładem jak działaja emocje wg mnie jest wysiłek fizyczny..po wysiłku fizycznym często czułam się naprawdę dobrze…czułam się..tzn.odczuwałam emocje pozytywne, czułam sie naprawdę dobrze..czułam,że moje wnętrze wypełnia radośc i spokój ducha..wtedy nawet jak pomyślałam o czymś złym to nie miało to takiej siły,żeby zaczęła się smucić..czułam spokój wewnątrz..to co czułam dawało mi siłę i nie ważne o czym pomyslałam złym czy dobrym…zupełnie inaczej jest na odwrót..jeśli czuję niepokój wewnątrz to nawet jak myślę pozytywnie to jest to ulotne,nie poprawia to mi nastroju,wewnątrz czuję się źle..być może juz nie wpadam w panikę ale czuję dyskomfort…nie jestem jeszcze po terapii ale wydaje mi się,że pracując nad negatywnymi emocjami człowiek jest w stanie wypracować spokój ducha..stan w którym nawet złe wiadomości zostaja odbierane w sposób właściwy,bez paniki,lęku…wydaje mi się,że cięzko jest osiągnąc pogodę ducha mając nie rozwiązanie problemy z negatywnymi emocjami, które są zakorzenione w nas od zawsze…chyba to jest niemożliwe..najpierw musimy zrobić porządek z emocjami..a później robić afirmacje..inaczej to tak jakby człowiek siebie oszukiwał…to tak jakby"jak ma być dobrze,jak ja w cale się dobrze nie czuję"harmonia i zgoda z samym sobą to podstawa..trzeba cierpieć,żeby być szczęśliwym :)uważam,że jak zmienia się podejście do emocji to później wszystko staje się łatwiejsze..podnosi sie wartość człowieka,wiara, siła..wtedy mysli automatycznie zaczynają iść w pozytywnym kierunku..ale niestety trzeba je najpierw poczuć…a to wiąże się z bólem…

                Kłos
                Uczestnik
                  Liczba postów: 106

                  Paradoksalnie cały ten nurt podręczników o pozytywnym myśleniu służy rozwojowi osób zdrowych i silnych emocjonalnie. Dla nas jest raczej kuszącą droga pójścia na skróty i nadzieją na proste rozwiązanie problemów. Która niestety nie skutkuje, lub na krótka metę, bo działa raczej na zasadzie zakładania kolejnych masek. Krótko mówiąc jest mydleniem oczu i należy do sfery myślenia magicznego, że coś samo się zrobi. Jest nawet książką o szkodliwości takich działań w przypadku osób z problemami.
                  Polecam raczej myślenie racjonalne. Tak doraźnie polecam książkę "Racjonalna terapia zachowań." Z pewnością przysłuży Ci się bardziej niż fantasmagorie Murphiego i jemu podobnych.

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    Była mowa w tym wątku o wymianie swojego wnętrza. No i tak stwierdziłam, że właściwie to ja nie wiem, na czym polegają zmiany, których mam dokonać na terapii. Czy tak naprawdę to rozchodzi się o zmianę złych przekonań, które to są zakodowane w jakiejś tam części osobowości? A te zmiany dokonują się poprzez to magiczne nawiązanie kontaktu ze swoim "ja", cokolwiek by to oznaczało? Pewnie nieźle to wszystko pomyliłam:P No bo nie ogarniam, co ja właściwie mam zrobić. Ktoś mógłby mnie oświecić i mi to wytłumaczyć?:P

                    pszyklejony
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2948

                      Patrycja, to jest proces wieloletni, bezpośrednio niezależny od naszego chcenia. To jest pewna droga, rozwój, poprzez poznawanie siebie, swoich odczuć. Ponieważ nie ma bezpośredniego dostępu do tej ukrytej części osobowości poprzez myślenie, nazwałem to – poprzez emocje. Do tego doszedłem sam i nie wiem czy jest taka szkoła w psychoterapii. Oczywiście myśleć trzeba, bo myśli "wywołują" emocje. Do tego dojdziesz w określonym czasie, jak będziesz gotowa.

                      Stokrotka1000
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 310

                        Pszyklejony, a czy nie jest tak, że właśnie zadaniem wszystkich, czy prawie wszystkich nurtów w psychologii, jest dotarcie do tych emocjonalnych pokładów (podświadomych) i ich przemianę, co przekłada się na zmianę myślenia? I na odwrót – zmianę myślenia, która wywołuje zmianę emocji? A tylko metody tych szkół się różnią?
                        I jeszcze jedno pytanie – co Ci najbardziej pomogło w tym procesie? Ja bym to nazwała uzdrowieniem emocji i przemiany postrzegania siebie i świata oraz siebie w świecie?
                        Ja od kilku mies jestem na terapii (to moja 2, wcześniejsza była dużo mniej skuteczna), ale mam wrażenie, że dotarłam do jakiejś ściany… Zmieniam sposób myślenia, ale wciąż się odzywają te uwarunkowane, emocjonalne sposoby odczytywania świata… Znów często odczuwam smutek, odrzucenie, pogłębione tym, że jestem sama… Wciąć łatam jakieś dziury emocjonalne, a one wciąż są… Powtarzam małej dziewczynce w sobie, że bardzo mocno ją kocham, płaczę przy tym i czuję wciąż jakiś opór… Jakby jakaś część we mnie nie chciała w to uwierzyć i próbowała mu udowodnić, że jestem gorsza i nie zasługuję na miłość:( I nie wiem, jak sobie z tym poradzić:( Jakbym odczuwała jakiś regres, jakby ostatnich mies terapii nie było… Smuci mnie to bardzo:(

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 44)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.