Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Powody by życ..

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • bluszcz
    Uczestnik
      Liczba postów: 65

      Wydaje się że jestem świadomą siebie osobą,dorosłą,odpowiedzialną,przejmującą się życiem codziennym,pracą ,sprawami swoimi i bliskich…ale..no właśnie.Już jakiś czas temu zrobiłam bilans swojego życia,kim jestem,gdzie jestem,co mam,co zrobiłam…nie wyszedł on dobrze.Może to ten życiowy zakręt na którym się znalazłam pare miesięcy temu i do tej pory z niego nie wyszłam..nie wiem..ale coraz częściej myśl o zakończeniu tego wszystkiego wydaje mi się kusząca..koniec problemów,martwienia się o przyszłośc.,zaczynam kalkulowac…wiem że to głupie,wiem że niczego głupiego nie zrobie,bo za chwile znajde powody by się cieszyc życiem…Mój kolega,lat 33,dowiedział się że ma raka,złośliwego,ma 2 dzieci,dom,kredyt..straszne,pomyślałam,tyle ma do zrobienia..a gdyby to mnie spotkało…czy miałabym wole walki o zdrowie? w imie czego? dla kogo?Rozmawiałam z przyjaciólką ,jego żoną,dla nich miałam słowa wsparcia,argumenty do walki z chorobą,przecież jego życie jest cenne…
      Nikomu nie mówie o swoich myslach,prawde mówiąc nie miałabym komu..czy też macie takie destrukcyjne myśli? Jak sobie z tym radzicie..i nie myślę tu o prochach,terapii

      ubot
      Uczestnik
        Liczba postów: 40

        ja bym hcial bym być dobrym tatom i hcial bym być dobrom mamom dla siebie bo wtedy nie hcilbym rzeby dziecku stalo siem cos zlego mojemu czyli rzeby mnie siem nie stalo.

        Red
        Uczestnik
          Liczba postów: 395

          Ja mam wrażenie jakby cienia, który podąża za mną. Gdziekolwiek bym nie była i cokolwiek nie robiła, on jest obecny. Ten cień to ukryty lecz wyczuwalny lęk, niezadowolenie, szukanie we wszystkim bezsensu, winy, coś co ściąga w dół.

          Kiedyś z nim walczyłam, ale to nic nie dawało. Codziennie niezmiennie jest. Czasem się złoszczę, wściekam, czuje się zmęczona, owładnięta, chcę się odseparować od tego cienia, pozbyć się go, zrobić z nim coś by zniknął. Gdy budzę się rano, to pierwsze czego mam świadomość to cień. Sama się zastanawiam co jeszcze mogę z tym zrobić. Zaakceptować? Ze jest coś takiego i już. Zaakceptować tak jak kaleka akceptuje brak nogi czy ręki i fakt, że już nie cofnie czasu, nie odzyska pełnej sprawności, ale to jak potoczy się jego zycie, zalezy od niego, a nie od jego kalectwa? Już nic z tym nie robić, nie próbować cofać czasu, nie rozmyślać co by było gdyby, albo co zrobić by cień zniknął? Zyć z cieniem, obok cienia… Nie słuchac tego co mówi, czym straszy, jakie czarne wizje rozsiewa. Ale uznać, że jest. Może to jest rozwiązanie?

          agataD
          Uczestnik
            Liczba postów: 105

            A może, gdzieś w głębi nie chcemy by zniknął? moża nasza podświadomość potrzebuje napięcia, niepewności, czujności?

            malenka
            Uczestnik
              Liczba postów: 382

              Mnie ten cień opanował i trzyma w swoich kleszczach, nie wiem czy naucze sie go akceptować kiedykolwiek…..Już nie walcze.Trwam

              bluszcz
              Uczestnik
                Liczba postów: 65

                Ja codziennie musze szukac powodów,dla których to wszystko ma sens..sama siebie przekonywac,są dni że jest dobrze,nawet pięknie,są dni beznadziejne,kiedy wszystko staje pod znakiem zapytania,mam nadzieje że to minie,musi,nie chce takich myśli,nie chce z nimi życ obok,jeszcze niedawno ich nie było

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.