Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Problemy na grupie DDA

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • bigdog
    Uczestnik
      Liczba postów: 4

      Cześć Wszystkim,

      Mam prośbę o pomoc, szczególnie do osób, które mają doświadczenie udziału w terapii grupowej.

      Czy możecie napisać, jakie zachowania innych osób są dla Was nieakceptowalne?

      Zaczęłam chodzić na grupę i już pojawił się problem z tym, że mało mówię. Ogólnie życiu mało mówię, tak mam, jestem rasowym introwertykiem i przez wiele lat zbyt wiele w tym temacie nie udało mi się zmienić, chociaż jest lepiej niż było. Na grupie mówię jeszcze mniej, bo wyrażanie swoich uczuć a nawet opinii w grupie osób, które słabo znam jest dla mnie trudne. Dostałam informację zwrotną od terapeutki, że to jest za mało, że za mało daję od siebie. Nie jestem w stanie w tym momencie dać więcej, więc zaczęłam się stresować, że przez to grupa mnie odrzuci i że w ogóle mnie wyrzucą, bo nie potrzebna im na grupie osoba, która mało daje.

      Jak Wy to widzicie? Czy małomówność innych osób jest dla Was odrzucająca? Czy uważacie, że takie osoby, skoro nie są wystarczająco otwarte, powinny rezygnować z tego typu terapii?

       

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Nie spotkałem się na grupie z taką informacją. Dostawaliśmy akceptację na tyle, ile chcieliśmy i byliśmy gotowi mówić. Zresztą mówienie to tylko część, słuchanie i obecność innych ludzi też coś wnoszą i nie ma jakiegoś celu do zaliczenia. Na terapii byłem dla siebie, a nie żeby inni coś konkretnego robili.

        Może warto pogadać z terapeutką o tych swoich obawach i wątpliwościach, bo nie jest dla mnie jasne co miała na myśli. Może po prostu to, że widzi jak się zamykasz i ją to niepokoi?

        bigdog
        Uczestnik
          Liczba postów: 4

          Myślę, że widzi, że się zamykam, że widać czasem po mnie, że przeżywam jakieś emocje, ale nie zawsze dzielę się tym z grupą. I chyba w pewien sposób to grupę, nie wiem jako to ująć – rozprasza?

          Tyle wiem od niej, bo od grupy żadnych tego typu informacji nie dostałam.

           

          rasputnik
          Uczestnik
            Liczba postów: 50

            Nie mam wielu doświadczeń z terapią grupową, dwie sesje póki co, ale wydaje mi sie że żeby to dobrze działało to musi być pewna wzajemność i zaufanie – jeśli uczestnicy mają mówić o swoich problemach otwarcie to oczekują że pozostali też tak będą robić i nie będzie osób tajemniczych o których nic nie wiadomo. Poza tym ta część w której Ty mówisz a inni słuchają jest ważna, tzn wtedy grupa pracuje nad Twoim problemem więc dobrze by było dać im szansę i ten problem opisać jak należy.

            noname
            Uczestnik
              Liczba postów: 23

              Cześć. Tak sobie myślę… może terapeutka chciała Tobie w ten sposób pokazać, że pora „powalczyć” ze sobą i ze swoimi słabościami. Może źle dobrała słowa, może za szybko to powiedziała ale nie wydaje mi się, że chciała Cię urazić, czy zagrozić wyrzuceniem z grupy. Na mojej grupie każdy mówił tyle, ile był w stanie powiedzieć na dany moment i nikomu to nie przeszkadza, bo poniekąd potrafimy zrozumieć siebie nawzajem. Jednak warto, trochę wbrew sobie, spróbować, otworzyć się. Super byłoby, gdybyś na przykład czując jakąś emocję, powiedziała na głos „To, co powiedziałeś, sprawia, że czuję się tak i tak…”, albo „to kojarzy mi się z tym…”. To będzie już danie czegoś od siebie. Dasz innym parę słów, ale sobie dasz więcej pewności i odwagi. Warto przekraczać swoje granice strefy komfortu. Tylko tak możemy coś zmienić w swoich głowach. Spróbuj, małymi krokami. Trzymam za Ciebie kciuki. Wszystkiego dobrego.

              dda93
              Uczestnik
                Liczba postów: 630

                bigdog, może spróbuj zerknąć na tą sytuację przez chwilę z pozycji obserwatora. Przykład:

                Jestes na jakimś spotkaniu (np. mityngu) któryś raz i pojawia się mało znana Ci osoba. Siedzi i nie odzywa się. No i nie wiesz:

                – czy ta osoba jest wystraszona i wstydzi się powiedzieć o swoich problemach?

                – czy zastanawia się, czy w dobre miejsce trafiła?

                – czy źle myśli o innych uczestnikach lub uważa ich za niewartych rozmowy?

                – czy jest tak zagłębiona w swoich myślach, że nie dostrzega niczego wokół?

                – czy jest studentką psychologii lub dziennikarzem i zbiera materiał na pracę zaliczeniową lub artykuł?

                Pytasz, co by nam przeszkadzało w terapii… Mi na pewno obecność osób nietrzeźwych lub pod wpływem narkotyków, zachowania agresywne fizycznie i słownie. To jest ten zewnętrzny pierścień poczucia bezpieczeństwa na grupie.

                Żeby ludzie czuli się bezpiecznie w grupie czasem potrzebują też czuć, że każda osoba ma w niej swój własny udział – słucha o delikatnych problemach innych, ale mówi też o swoich. Bo jak się odsłaniamy, to wszyscy (choć nic na siłę, każdy w swoim tempie i nikt nikogo do niczego nie zmusza).

                Myślę, że terapeutce może chodzi o to, żebyś nadwątlił odgradzający Cię od innych mur od wewnątrz – przekonał się, że ludzie mogą być skłonni Cię lubić i że wcale nie są tacy źli.

                Choć nikt nie ma prawa oczekiwania od Ciebie, żebyś udawał kogoś innego niż jesteś.

                Może po prostu na większe otwarcie się potrzeba Ci jeszcze trochę czasu. Albo jakiegoś przypadkowego impulsu.

                Myślę, że gdybyś zapytał grupę co sądzą w tej sprawie, mogłoby to być dla Ciebie (w pozytywnym sensie🙂) ciekawe.

                Jakubek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 931

                  Moim zdaniem to trochę zbyt surowo zabrzmiało. Terapeuta nie powinien tak mówić.

                  Trzeba samemu zadbać o siebie. Kiedyś wchodząc na pierwsze spotkanie w grupie wsparcia od razu przedstawiłem się jako osoba nieśmiała i introwertyczna, dodałem, że przyjście tutaj wymagało ode mnie przełamania ogromnego lęku i nie wiem nawet, czy będę umiał coś powiedzieć, więc proszę o wyrozumiałość dla mojego milczenia. Dzięki takiemu ODSŁONIĘCIU się zbudowałem sobie jako takie wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa. Nie czułem, tak wielkiej presji, że MUSZĘ coś, a zwłaszcza coś mądrego lub interesującego,  powiedzieć. I tak byłem potem zestresowany, ale mimo wszystko było łatwiej. I w końcu poczułem się na tyle bezpiecznie, że zacząłem coś mówić. Zwykle zresztą chyba są w takich grupach dyżurne „gaduły”, które wręcz cieszą się, że inni milczą, bo wtedy mają więcej czasu na opowiadanie o sobie. Możesz swoje milczenie potraktować jako dobry uczynek dla nich:))

                   

                  aktywny187
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 87

                    Nikt nas nie odrzuci, chyba że sami odrzucimy siebie…..

                    Ja postawiłbym sprawe jasno…..

                    Nie chodzi co wolno, nie wolno, powinno, nie powinno….

                    Nie mam ochoty rozmawiac, mówię o tym….. Być może robię źle…. Ale robię…., bo chce by moje uczucia i emocje zostały wzięte pod uwagę….

                    Wyznaczam granice, okresam siebie, uczę się ASERTYWNOŚCI…..

                    Na tym etapie rozwoju robię wszystko co mogę…. Terapia wyznacza kierunek, ale to od nas powinno zależeć, jakim tempem chce działać……

                    To tak jak chodzenie po górach, mogę jednego dnia iść powoli, drugiego biec, trzeciego przesiedzieć cały dzień pod drzewem…., a kolejnego przeleżeć cały dzień w domu….., potem tydzień przerwy, i z powrotem w drogę….

                    Co to za terapia która nie szanuje uczuć i emocji pacjenta….? 😁

                    Trzeba zagrać w otwarte karty i powiedzieć o wszystkim….. przestać udawać, że wszystko jest w porządku(okłamywać ich)…..

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.