Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Przestrzeń wokół nas

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • luckra
    Uczestnik
      Liczba postów: 299

      Od paru dni zastanawiam się nad następującą sprawą. Od paru miesięcy mieszkam w nowym mieście. Znalazłam sobie kawalerkę, która na tamten czas odpowiadała moim wymaganiom (dziś już wiem, że będę zmieniała lokal, jednak ten wątek nie jest istotny). Niedawno z przerażeniem zauważyłam, że nie przykładam wagi do urządzania się w „swoim” domu. Co prawda nie jest to miejsce, gdzie chcę docelowo zostać, jednak mimo wszystko wiele milej, by się mieszkało, gdyby urządzić odpowiednio otaczającą przestrzeń. Mam wiele pięknych obrazków, które oprawione, cudnie by się prezentowały na ścianach. Na oknach mogłabym małe firanki zawiesić, które z pewnością również zdobiły by pokój. Dziwne jest dla mnie to, że do tej pory nie pomyślałam o tym, aby uczynić to miejsce moim własnym. Przecież jest to ważne do jakiego miejsca się wraca. Przychodzi mi tu namyśl analogia do przestrzeni, którą otaczamy małe dziecko – dbamy, by była ona przyjazna i piękna. W myślach szukam momentu, kiedy to przestałam troszczyć się o zapewnienie sobie komfortu miejsca, w którym żyję. Myślę, że raczej byłam minimalistką – znajdowałam odpowiednie miejsce, jednak rzadko kiedy troszczyłam się o to, aby dobrze się w nim czuć. Teraz szukam powodu dla którego tak się stało. Skutek widzę bowiem bardzo wyraźnie. Pamiętam, że w domu rodzinnym , od czasu gdy alkohol zagościł na dobre, nie dbało się o otaczającą przestrzeń. Nic nie było już ważne – nawet warunki, w jakich się żyło. Oczywiście dbaliśmy o to, by było czystko, jednak nic ponad to. Nikt nie myślał o ponownym wymalowaniu ścian – może teraz na jakiś kolor, aby było „cieplej” trochę , nikt nie myślał o zawieszeniu nowego obrazu – nawet nikt nie wpadł na pomysł, aby zakupić nowy obraz – nic. Pościele nowe nie były zakupywane – przecież są stare itd. Zabolało mnie to, że nie wyniosłam z domu właśnie tej dbałości o otoczenie. Teraz uczę się jej , pytając ciągle siebie : Co mogę jeszcze zrobić?

      Leczymy swoje rany duszy, które wyrządzili nasi rodzice. Staramy się z troską dbać o własne wnętrze. A czy otaczającą nas przestrzeń również dostosowujemy do własnych potrzeb? Czy mamy tyle „siły” w sobie, by wymalować ściany, które poszarzały i zawiesić obraz, który cieszył by nas swoim widokiem?

      zytka
      Uczestnik
        Liczba postów: 156

        Wiesz Luckra u mnie w domu też nie dba się o wygląd pokojów.Sciany już nadają się do malowania ,ale nie ma komu zabrać się do tego.Nikt też nie zwraca uwagi na to ,że np.firanka jest zaciągnięta tylko do połowy okna albo gdzieś podwinięta, a ja chodze i poprawiam ,żeby było równo.Ojciec zawsze wrzeszczy , że chodzę i poprawiam , że jestem nienormalna.Zazwyczaj też sprzątam po innych itd. bo o porządek też się nie dba,a ja nie lubię bałaganu ,na tym punkcie jestem chyba za pedantyczna.Wszystko musi być idealnie…

        Hawana
        Uczestnik
          Liczba postów: 554

          Ja tez mam coś takiego. Własnie dzisiaj moja nowa wspólokatorka przemalowuje sobie swój pokój. Ja ciągle o tym myśle ale nadal nie moge sie zdecydować-może dlatego że nie umiem;) ale jak na nia patrze to ona bardzo dba o to by rzeczy którymi sie otacza były ładne i dobrej jakości, fakt potrzeba na to dużo kasy bo tych rzeczy ma bardzo dużo i wciąz dokupuje a to stolik do pokoju a to żyradnol, nowe firanki. Podczas gdy ja nie moge sie zebrać by założyć stare firanki. U mnie w pokoju farba odpada ale boje sie wydawać na to wszystko pieniądze których zresztą nie bardzo mam, gdyż mieszkanie jest w bardzo niskim standardzie i nie wiem ile tu pomieszkam. Ale zauwazyłam iż na swój samochód jestem w stanie wydac i dbac o niego i sprawia mi to przyjemnośc. Ale nie sprawia mi przyjemności dbania o cudzą własność.:P

          smoczusik
          Uczestnik
            Liczba postów: 6

            U nsiebie również to zauważylam,a właściwie u rodziców w domu ,bo jeszcze z nimi mieszkam.Denerwuje mnie to,ze nikt wlasnie nie chce wymalowac scian zniszczonych przez psa (mam bernardyna).Takie nie dbanie o mniejsce,gdzie masz czuc sie komfortowo.Teraz w mieszkaniu mojego narzeczonego staram się dbać o to i zmienić pogląd,który mają moi rodzice.Jednak nie wiem,jak będzie gdy będę miała własne mieszkanie,czy cos tak prozaicznego,sprawiajacego radosc urzadzania domu nie stanie sie problemem

            luckra
            Uczestnik
              Liczba postów: 299

              Rzeczywiście w naszych domach nie było dbałości o porządek. Pamiętam, gdy byłam małym dzieckiem, to bałam się, jak tylko coś wylałam, bo przyjdzie mama i mnie skrzyczy – wszędzie musiało być idealnie czysto.A przecież w domu, w którym są dzieci, zawsze jest coś wlepione w dywan, pokruszone etc. Potem w wieku dojrzewania dom stopniowo zaczął niszczeć. Im bardziej mama zatapiała się w alkoholizm, tym bardziej dom przestawał przedstawiać "dom" ( zarówno z sensie relacji w nim panujących, jak i zewnętrznego porządku).
              Zastanawiam się na ile my wynieśliśmy z domu brak dbałości o porządek. (Choć są domy, w którym rodzic współuzależniony utrzymuje dom w nieskazitelnej czystości – lecz nie wynika to z prawdziwej dbałości, a właśnie z patologicznej sytuacji domowej). Niestety, nie zastanawiałam się dotąd, żeby miejsce w którym mieszkam uczynić piękniejszym. Myślałam, że "wystarczy", aby było czysto i na tym kończyła się dla mnie owa dbałość. Gdy myślę o tym wszystkim, to najgorsze jest dla mnie to, że takie drobnostki nie są oczywiste, a dla mnie są "odkryciem". Uświadamiam sobie nagle, że mogę zadbać o te wszystkie drobnostki, które przyczynią się do tego, że będzie mi się żyło trochę milej. Fizyczne otoczenie, w którym żyjemy, przecież jest również bardzo ważne. Wiem, że wymalowanie ścian, dla kobiet wcale nie jest łatwym zajęciem, lecz przecież nie muszą być one idealnie wymalowane. Jeśli wymalujemy je tak, jak potrafimy i przyłożymy się do wykonywanej pracy, top na pewno będzie pięknie. Satysfakcja i radość w wykonanej pracy wynagrodzi nam ten trud. A może warto zaprosić do pracy współlokatorów bądź poprosić przyjaciół. W domu wystarczająco musieliśmy się naoglądać "szarzyzny". Teraz jest już inaczej. Sami kształtujemy miejsce, w którym żyjemy. Wszystkiego można się nauczyć.
              Będąc w temacie przyziemnych spraw, to zauważyłam również, że moje oko cieszy widok suszonej "zieleniny"w kuchni. Moja mama nigdy nie dbała o takie drobnostki. A ja wczoraj zawiesiłam sobie natkę pietruszki, która sobie teraz "wesoło" wisi w mojej małej kuchence. I …cieszę się z tego.

              Gonzo
              Uczestnik
                Liczba postów: 512

                Luckra 🙂

                Kiedyś miałem tak że coś i mi się bardzo kojarzyło z tą czy inną osoba i naśladowałem lub uciekałem od tego.

                Teraz robię to co mi służy. Biorę to co przeżyłem i używam wtedy kiedy jest dobry na to czas.

                Ja żeby dookoła mnie było sympatycznie hoduje kwiaty 🙂

                Gonzo

                _teresa_
                Uczestnik
                  Liczba postów: 264

                  :laugh: miłe hobby gonzo:) ciesze sie czytajac że odnajdujesz siebie…. serdecznie pozdrawiam :):)

                  _teresa_
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 264

                    :laugh: miłe hobby gonzo:) ciesze sie czytajac że odnajdujesz siebie…. serdecznie pozdrawiam :):)

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.