Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Przewodnik po Programie 12 Kroków DDA

Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
  • Autor
    Wpisy
  • Komisja Informacji Publicznej Intergrupy DDA/DDD
    Uczestnik
      Liczba postów: 5

      Podręcznik Dwunastu Kroków Dorosłych Dzieci (Yellow Book Steps Workbook) to pierwsza publikacja z oficjalnej literatury międzynarodowej wspólnoty Adult Children of Alcoholics (Dorosłych Dzieci Alkoholików), która została przetłumaczona na język polski. Podręcznik Dwunastu Kroków Dorosłych Dzieci często nazywany jest Żółtym Zeszytem.

      Podręcznik Dwunastu Kroków Dorosłych to przewodnik do pracy na Programie 12 Kroków DDA. Zawiera on szczegółowy opis Programu 12 Kroków DDA wraz z ćwiczeniami i pytaniami. Prace nad tłumaczeniem Żółtego Zeszytu wykonali woluntariusze z Komisji Tłumaczeń Intergrupy ACA (DDA/DDD).

      Podręcznik Dwunastu Kroków Dorosłych może być używany do pracy własnej na Programie DDA, do pracy z towarzyszem podróży (sponsorem) na Krokach DDA, do pracy na mitingach DDA oraz do pracy z Krokami DDA na warsztatach. W podręczniku można znaleźć świadectwa DDA, ćwiczenia oraz sugestie jak zdrowieć na Programie 12 Kroków DDA.

      Podręcznik Dwunastu Kroków Dorosłych Dzieci  jest dostępny w sklepiku internetowym Fundacji Grup DDA/DDD.

      JulitaZ
      Uczestnik
        Liczba postów: 1

        Hej,

        to moj pierwszy post na forum.

        Wlasnie zaczynam prace 12 krokow z zoltym zeszytem i kompletnie utknelam. Mimo sugestii od mojego sponsora nie moge ruszyc z tematem. Podzielcie sie prosze swoim praktycznym doswiadczeniem jak sie do tego zabrac.

        kurianna
        Uczestnik
          Liczba postów: 103

          Cześć, Julita!

           

          Nie mam pojęcia, czy mój głos Ci się do czegokolwiek przyda, ale nikt bardziej zorientowany nie zabrał głosu.

           

          Nie mam za bardzo doświadczenia z programem, więc wiem jeszcze mniej niż Ty. Ale to, co mogę doradzić, gdzie możesz poszukać pomocy, to np. grupy – mityngi online. Ja sprawdziłam grupę Mandala – bardzo polecam. Tam się pracuje na literaturze 12 krokowej, też wzbogaconej o najnowszą wiedzę z psychologii (czyli głównie złożony zespół stresu pourazowego), co jest dla mnie istotne pod względem merytorycznym. Jeśli bym nie wiedziała gdzie zacząć stawiać pierwsze kroki w krokach – tam bym zaczęła.

          Na takim mityngu powoli poznaje się literaturę 12 kroków i co ważniejsze, widzi się świadectwa ludzi (i daje się samemu). Dzięki temu od razu w praktyce poznajesz te kroki, bez zatrzymywania się wyłącznie na.literze (ta literatura sama.w sobie jest np. dla mnie archaiczna i trochę podniosła w stylu, więc zapoznanie się z nią poprzez mityngi dużo mi dało i osłabiło mój opór).

           

          Też to forum to kopalnia informacji. Są one rozsiane ale jest np. taki jeden blog, który rozwija poszczególne kroki i tematy w nich zawarte. To jakbyś wolała samokształcenie. Ja wolę na żywo, wśród ludzi tę wiedzę poznawać, stąd moja rada co do mityngów.

           

          W ogóle fajnie że pracujesz nad sobą. Może w ogóle uczęszczasz na mityngi? A co to w praktyce znaczy miec sponsora? Moje doświadczenie – amerykańskie filmy w.ktorych trzeźwiejący alkoholik ma „starszego brata”, mentora, wolontaryjnie wspomagającego go na ścieżce powrotu do trzeźwości. A dla dda? Jak to wygląda w praktyce? Bardzo jestem ciekawa.

          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 630

            Hej Julita,

            A powiedz, proszę, czy pracę na Krokach i pracę ze sponsorem rozpoczęłaś z potrzeby serca, czy dlatego, że ktoś Ci zasugerował, że tak trzeba i że (uchowaj Boże) jest to jedyny sposób?

            Dla mnie w Krokach jest zawarta uniwersalna mądrość (jak chociażby o tym, że nie na wszystko mamy wpływ i o tym, że sami będąc skrzywdzeni nieraz ranimy i czynimy w swoim i cudzym życiu chaos). Będąc 30 lat od pierwszego mityngu nigdy jednak nie zdecydowałem się ani sięgnąć po pomoc sponsora, ani sam nim być.

            Dlaczego? Wydaje mi się, że podporządkowanie się woli sponsora, który zawsze „wie lepiej” przy pracy nad DDA nie leczy, a może pogłębiać traumy doznane w kontakcie z rodzicami i dlatego musi być to ktoś, kogo darzymy ogromnym zaufaniem. Dla mnie kimś takim był terapeuta, a nie sponsor – który zbyt często wchodzi w buty wszystkowiedzącego i nadmiernie kontrolującego „rodzica”.

            Niestety, praca części osób w charakterze sponsorów jak i „ślepe” trzymanie się Programu dla mnie zalatują nieco „praniem mózgu” i „sekciarstwem”. A przecież dla nas DDA wolność w myśleniu i działaniu jest jedną z najcenniejszych rzeczy – i notorycznie była nam zabierana w dzieciństwie – dlatego tym bardziej trzeba ją chronić. Tymczasem, niestety, cześć sponsorów może przejawiać skłonność do „gwiazdorstwa” czy zakłamania i łamie podstawowe zasady. Znam, niestety, przypadek sponsorki (nie z DDA – z innego ruchu), która pije alkohol zarówno w okresie pełnienia tej funkcji, jak i bywa „pod wpływem” w trakcie rozmowy ze sponsorowaną.

            Dlatego dla mnie rozwiązaniem był terapeuta – nie sponsor – dlatego, że psycholog jedynie podsuwa mi pewne rozwiązania, z których z ponad 80-90% korzystam bez zastrzeżeń. Ale też czasem, kiedy mi coś nie odpowiada mogę po prostu powiedzieć, że z czymś się nie zgadzam, czegoś nie chcę, albo potrzebuję dodatkowej rozmowy – gdy tymczasem Program zbyt często moim zdaniem zakłada, że „wszyscy mamy jednakowe mundurki” i wymaga bezkrytycznego podporządkowania.

            Niech Cię ta moja krytyka nie zniechęci do wartościowej lektury, jaką niewątpliwie jest dla mnie „żółty zeszyt”. Ani do pracy nad sobą. Bo warto. I może być tak, że „to stare”, pełne krzywd i ran, ale zarazem „bezpieczne”, bo wygodne i znane, zniechęca Cię do zrobienia kroku w przód, który zawsze wiąże się z ryzykiem.

            Poza tym zdrowiejąc nie warto jest swojego losu powierzać w ręce jednej osoby lub ideologii. Myślę, że fajne są terapie grupowe lub uczestnictwo w mityngach (właśnie pod kątem słuchania „świadectw” lub swobodnych rozmów z innymi przed, po, albo w przerwie) – mi one bardzo dużo dają.

            Wydaje mi się, że bardzo ważnym etapem w zdrowieniu dla mnie jako DDA był powrót do pokładania zaufania w samym sobie. Nie oznacza to, że nigdy się nie mylę. Ale moje życie jest MOJE, i nigdy więc już nie będę żył zgodnie z cudzą wizją ani jakąkolwiek ideologią narzuconą mi z góry (niezależnie od tego, czy będą to religie, „programy” czy „niepodważalne” prawdy psychologii, które zmieniają się co parę lat).

            Osobiście uważam, że praca nad DDA pod kierunkiem doświadczonego terapeuty jest bezpieczniejsza niż przerabianie kroków pod kierunkiem sponsora – któremu może brakować elementarnej wiedzy psychologicznej, a bardziej doświadczony „przyjaciel w programie” to nie zawsze prawdziwy przyjaciel. Wśród sponsorów znajdą sie zawsze i fantastyczne, zdrowe i mądre osoby, i tacy, którzy wzięli tę funkcję dla podreperowania własnego ego czy poczucia władzy. Natomiast z mądrości Programu DDA warto korzystać, zarazem pamiętając, że jest on jedną z dróg zdrowienia, ale nie jedyną.

            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Myślę, że trafienie na dobrego i dopasowanego do nas sponsora lub terapeutę, to wielkie szczęście. Przy czym jednak wsród terapeutów szansa wydaje się większa z uwagi na ich profesjonalne przygotowanie.

              To jednak tylko teoria. Znam sporo osób rozczarowanych zarówno kolejnymi sponsorami, jak i terapeutami. Sam mam ambiwalentne spojrzenie na terapeutów, których spotykałem. Obecnie, po raz pierwszy, rozważam czy poprosić pewną osobę o bycie moim sponsorem. Trochę tę osobę poznałem, czuję do niej sympatię i widzę, że mamy podobne zainteresowania. Wiem też, że przerabiała Program już wiele lat temu i zmieniła swoje życie na lepsze. Spotykałem ją na mityngach. Liczę na to, że będzie „chemia”. Uważam, że „chemia” jest ważna zarówno w terapii jak i wobec sponsora. Rozumiem pod tym słowem: poczucie bezpieczeństwa i bycia rozumianym oraz zaufanie i bycie ważnym dla tej osoby. A nie np. tylko doręczycielem kasy za każdą sesję terapeutyczną lub uciążliwym niedochodowym obowiązkiem sponsorskim wynikającym z Programu 12 kroków. Chcę czuć, że tej osobie na mnie zależy.

              Biorę jednak poprawkę na to, że moja ddaowska tożsamość może oczekiwać od drugiego człowieka nadmiarowych i wypaczonych przejawów atencji i oddania. Dlatego trzeba uważnie i krytycznie (w pozytywnym znaczeniu) obserwować siebie i wyłapywać momenty i sytuacje, w których uruchamiają się moje wady i dysfunkcyjne skrypty zachowań. Przy uważnej samoobserwacji relacja sponsorska lub terapeutyczna może być świetną „szkołą relacji„, która zaprocentuje w naszych związkach i kontaktach z innymi osobami.

              Co do żółtej książki, to myślę, że jest potrzebna swoista wewnętrzna gotowość na pracę z nią. Można oczywiście bezrefleksyjnie wykonywać zadania i odpowiadać na pytania. Może to jednak upodobnić się do przerabiania nielubianego przedmiotu w szkole. „Nie czuję tego, ale robię, bo muszę.”. W sytuacji takiej „blokady” rzeczywiście relacja z terapeutą mogłaby nam pomóc nawiązać kontakt ze źródłem wewnętrznego problemu i emocjami. Moim zdaniem terapia bez równoczesnego  przerabiania Programu 12 kroków – ma sens. Jednak przerabianie samego Programu, bez wsparcia terapeutycznego, może zaprowadzić na manowce.

               

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 tygodni temu przez Jakubek.
              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 tygodni temu przez Jakubek.
            Przeglądasz 5 wpisów - od 1 do 5 (z 5)
            • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.