Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Pustka w święta

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • Gosia1236
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      Witam, trafiłam tu, bo zwyczajnie sobie nie radzę i nie wiem czy moje zachowanie jest.. normalne? Przynajmniej jak na osobę z takimi przeżyciami.

      Przejdę do sedna. 

      Czy tylko ja, gdy przychodzi czas świąt,  dni kiedy normalne rodziny spędzają zazwyczaj razem, zachowuje się jak opętana? Odrzucam swojego faceta, wszystkich dookoła,  za wszelką cenę dążę do bycia samą kiedy tak naprawdę najbardziej chce, żeby ktoś mnie przytulił. Nie panuje nad tym, to się samo dzieje… to są tak mocne stany emocjonalne, że po wszystkim nie ma co zbierać…

      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Nie lubię czasu ogólnie przyjętych świąt. Wtedy najchętniej odcięłabym się od ludzi.
        Nie kojarzą mi się z niczym dobrym, a wręcz odwrotnie. Kojarzą mi się z eskalacją awantur w domu, awantur między rodzicami i wrzaskami matki na mnie.

         

         

        Gosia1236
        Uczestnik
          Liczba postów: 2

          Chodzi mi o konkretne zachowanie… czy można sobie z tym jakoś inaczej poradzić..

          Czas jakichkolwiek świat u mnie w domu przebiegał bardzo podobnie.

          PannaNikt37
          Uczestnik
            Liczba postów: 201

            Też nie lubię świąt. Na świeta nigdy nie było tej rodzinnej atmosfery, matka robiła wszystko jakby za karę i dyrygowała wszystkimi, i oczywiście zawsze alkohol. Zero przyjemnych rozmów, śmiechów, żartów. Tylko cisza…dopóki była trzeźwa

            milka37
            Uczestnik
              Liczba postów: 18

              Ja akurat święta lubię i z resztą dość dobrze wspominam z dzieciństwa, ale okres przedświąteczny też jest dla mnie trudny.

              Tylko, że ja go nie utożsamiam z nadchodzącymi świętami, tylko z tym, że robi się zimno, często pada, zmienia się czas na ten, który jest dla mnie dużo mniej naturalny, robi się ciemno o 16… jestem wtedy nadwrażliwa, czuję, że potrzebuję bliskości, ale jednocześnie ją trochę sabotuje, doszukuję się w zachowaniach swoich bliskich złych intencji. Uciekam w samotność, albo wręcz przeciwnie tak bardzo lgnę do ludzi, że ich przytłaczam.

              Od kilku lat już zdaję sobie sprawę z tego, że ten okres jest dla mnie po prostu ciężki, i że muszę być na siebie bardziej uważna. Wie też o tym mój chłopak, ponieważ mu o tym opowiedziałam 🙂 jak zdarza mi się mieć taki moment, że uciekam, mimo, że w głębi serca czuję, że najchętniej bym się przytuliła i nawet może trochę upłakała w tych objęciach to najpierw rozmawiam sama ze sobą – czasem w myślach, czasem na piśmie, ten drugi sposób jest o tyle fajny, że można sobie potem wrócić do tego co się czuło, jeśli się powtórzy – pytam się sama siebie czemu uciekam i czemu się odsuwam,

              jeśli nasuwa się odpowiedź, która jest w jakikolwiek sposób dla mnie krzywdząca (np. bo nie jestem warta tego, żeby mi poświęcać czas i energię, bo tylko zdenerwuję swojego ukochanego) to najpierw tłumaczę sama sobie, że to nie jest prawda (bo nie jest :P) i że to nie jest już ta sama osoba, która kiedyś mnie odrzucała w takich momentach. A potem po prostu idę i mówię: wiesz, jest mi ciężko, mam dziś gorszy dzień i potrzebuję bliskości. I proponuje jakieś rozwiązanie np przytul mnie, albo chodźmy na spacer, albo może obejrzymy razem coś zabawnego, ugotujemy razem coś dobrego, wyjdziemy na herbatkę…

              natomiast jeśli nasuwa mi się odpowiedź inna, bardziej racjonalna, np. bo jestem teraz roztrzęsiona i potrzebuję sama się uspokoić to zostaje na kroku rozmowy sama ze sobą. Czasem rozmowy z kimś kto czuje lub ma podobny problem 😉

              U mnie to jest tak, że jak przychodzą takie stany, kiedy „zachowuje się jak opętana” i kiedy emocje są tak silne, że „po wszystkim nie am co zbierać” to najczęściej chodzi o jakąś formę utraty kontroli nad tym co się dzieje dookoła (np. robi się ciemno o 16) i wtedy nic nie pomaga mi tak bardzo jak oderwanie się na chwileczkę od samych emocji i zrozumienie dlaczego w ogóle je przeżywam.

              To, że święta kojarzą się Wam z awanturami i brakiem ciepła i rodzinnej atmosfery to nie znaczy, że święta będą zawsze tak wyglądać. Można zrobić wiele, żeby były z roku na rok chociaż odrobinę lepsze. Tak mi się przynajmniej wydaje 😉 moje listopady od kiedy wiem czemu są ciężkie i od kiedy się na nie przygotowuje są zdecydowanie lepsze z roku na rok.

              KiiiXa
              Uczestnik
                Liczba postów: 25

                Miałam podobnie jakieś 2 lata temu, kiedy za wszelką cenę chciałam spędzić święta sama. To trochę zgrywanie „koziołka ofiarnego” tzn spędzam święta sama, nie jestem szczęśliwa  jak 80 % ludzi wokół mnie. To ukryte wołanie o pomoc, zaprzeczanie samej sobie.Pamiętam, że bardzo cierpiałam przez to. Moje uczucia były wtedy skupione tylko na tym co czuję, jak mi źle. Można śmiało powiedzieć, że to „użalanie się nad sobą”

                Wciąż zmagam się z tym bardzo często, np jeśli chodzi o krytykowanie swojego wyglądu czy zachowania i zaprzeczanie „wszystko gra” gdy w środku tak naprawdę jest burza,złość i smutek (czasem bez powodu/czasem to błahy powód)

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.