Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Ratowanie przez ubezwłasnowolnienie???

Przeglądasz 4 wpisy - od 1 do 4 (z 4)
  • Autor
    Wpisy
  • sztywny
    Uczestnik
      Liczba postów: 409

      Chciałbym poznać Wasze zdanie na temat ubezwłasnowolnienia alkoholika w oddania go na przymusowe leczenie zamknięte.

      Moj tata pije od ok. 30 lat, od kilku lat ma niesamowite problemy zdrowotne, delirium, schismy, napady padaczki, urazy fizyczne. Dyskutowaliśmy nad możliwościa ubezwłasnowolnienia ojca, czy nie lepiej byłoby go odwie¼ć na leczenie zamknięte, ale ojciec sam nigdy się nie zdecycuje więc w grę wchodziłoby albo ubezwłasnowolnienie albo skierowanie przez sad. Tak więc nie zdecydowaliśmy się, bo ojciec by nam nigdy tego nie wybaczył. Z jednej strony chcemy go ratować, a z drugiej nie chcemy postępować wbrew jego woli.

      Ciekaw jestem co myślicie o reakcjach alkoholika w przypadku, gdy jego dzieci zamykaja go w zakładzie na leczenie wbrew niemu.

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        Witaj …
        Trudne jest Twoje pytanie Sztywny a przynajmniej dla mnie. Z decyzja o zamknięciu na leczeniu zamkniętym zetknęłam się dawno temu jeszcze w dziecinstwie. Moj ojciec po spożyciu alkoholu był niezwykle agresywny, wychodziła z niego potworna bestia. I też właśnie z tego powodu pewnie mama myślała o jego zamknięciu, wydawało się jej, że to załatwi sprawę. Wiele razy była wzywana policja do domu z powodu tej agresji ojca. Mama składała skargę jedna za druga, jego zamykali na 48 a potem wracał bo wszystkie skargi były wycofywane przez mamę. Jaki tego powod – jak sadzicie ? Jaki może być powod takiego postępowania kobiety, ktora w ten sposob nie chroniła ani siebie ani swoich dzieći – licznej gromadki. Zapewne się ogromnie bała, bała się zostać sama mimo wszystko, bała się swej nieporadności, bała się jego – bo terroryzował nas wszystkich słowami, że jeśli wezwię sie policje albo odda go na leczenie to nas wszystkich pozabija. Co było tu silniejsze ? Cze ten strach przed meżem czy też czy też lęk przed rozpoczęciem innego życia, życia, ktorego nie znała zapewne i nie wiedziała jakim będzie.
        Nie doszło nigdy do zamknięcia ojca na przymusowym leczeniu, choć wiele razy słyszałam ten temat i my jako dzieci prosiliśmy mamę o to. Nigdy się nie zdecydowała. Aż ojciec zapił się na śmierć (wypił coś trujacego) a miał zaledwie 42 lata. Trudny temat, trudna decyzja, życzę powodzenia choć czytałam tu na forum że trzeba pozwolić alkoholikowi sięgnac dna aby coś zrozumiał, myślę, że nie zawsze sie sprawdza fakt, że po tym sięgnięciu dna alkoholicy podejmuja walkę o wyjście z nałogu.
        Pozdrawiam.

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          Witaj …
          Trudne jest Twoje pytanie Sztywny a przynajmniej dla mnie. Z decyzja o zamknięciu na leczeniu zamkniętym zetknęłam się dawno temu jeszcze w dziecinstwie. Moj ojciec po spożyciu alkoholu był niezwykle agresywny, wychodziła z niego potworna bestia. I też właśnie z tego powodu pewnie mama myślała o jego zamknięciu, wydawało się jej, że to załatwi sprawę. Wiele razy była wzywana policja do domu z powodu tej agresji ojca. Mama składała skargę jedna za druga, jego zamykali na 48 a potem wracał bo wszystkie skargi były wycofywane przez mamę. Jaki tego powod – jak sadzicie ? Jaki może być powod takiego postępowania kobiety, ktora w ten sposob nie chroniła ani siebie ani swoich dzieći – licznej gromadki. Zapewne się ogromnie bała, bała się zostać sama mimo wszystko, bała się swej nieporadności, bała się jego – bo terroryzował nas wszystkich słowami, że jeśli wezwię sie policje albo odda go na leczenie to nas wszystkich pozabija. Co było tu silniejsze ? Cze ten strach przed meżem czy też czy też lęk przed rozpoczęciem innego życia, życia, ktorego nie znała zapewne i nie wiedziała jakim będzie.
          Nie doszło nigdy do zamknięcia ojca na przymusowym leczeniu, choć wiele razy słyszałam ten temat i my jako dzieci prosiliśmy mamę o to. Nigdy się nie zdecydowała. Aż ojciec zapił się na śmierć (wypił coś trujacego) a miał zaledwie 42 lata. Trudny temat, trudna decyzja, życzę powodzenia choć czytałam tu na forum że trzeba pozwolić alkoholikowi sięgnac dna aby coś zrozumiał, myślę, że nie zawsze sie sprawdza fakt, że po tym sięgnięciu dna alkoholicy podejmuja walkę o wyjście z nałogu.
          Pozdrawiam.

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            to rzeczywiście bardzo trudna decyzja. moja mam zwlekała z nia 20 lat. ale w koncu się odważyła, bo to wymagało dużej odwagi. małe środowisko, wszyscy znaja problem (nie trudno skoro krzyki schlanego ojca słychac było w całej okolicy i nie chował się jak sobie zapił). mnie nie obchodziło w ogole zdanie sasiadow, ale niektorych moich członkow rodziny tak. niektorzy byli wręcz przeciwni, a konkretnie rodzice mojego ojca. ale nie mogę się im dziwic bo każdy rodzic kocha swoje dzieci (a przynajmniej tak powinno byc).

            jak już napisałam mama wreszcie się zdecydowała. najpierw przesłuchania, potem rozprawa sadowa. dla mnie to było bardzo trudne. ojciec siedzacy na ławie oskarżonych i my po kolei wzywani na świadkow by opowiadac te wszystkie bolesne sprawy. nigdy z nikim na ten temat nie rozmawiałam, nikomu się nie zwierzałam…a wtedy musiałam stanac tam i zwię¼le, konkretnie, bez emocji powiedziec wszystko od poczatku do konca widzac mojego ojca siedzacego na ławie oskarżonych z mina człowieka zdradzonego. to było dla mnie bardzo trudne, ale nie żałowałam, że przez to przeszłam (przynajmniej przez pierwszych kilka miesięcy).

            dokładnie nie wiem jak wygladała sytuacja w domu w tym okresie, bo juz wtedy studia zmusiły mnie do wyprowadzki. wiem że ojciec nie odzywał się do nikogo. dostał nakaz leczenia. i rozpoczał leczenie. kiedy pzryjechał na pierwsza przepustkę, to był już inny człowiek, tak się przynajmnie wydawało. pomocny (wcześniej częściej można było go zobaczyc na kanapie przed telewizorem), z innym nastawieniem i przede wszystkim przyznał, że jest chory. po zakonczeniu leczenia sielanka trwała jakieś kilka miesięcy. aż znowu zaczał pic. po leczeniu naiwnie narodziła się we mnie wiara, że tak już będzie zawsze. że od teraz będziemy normalna rodzina, szczęśliwa, pełna miłości. bo moj ojciec jeżeli nie pije potrafi byc dobrym człowiekiem. kiedy dotarła do mnie wieśc o tym, że ojciec "zakonczył" sielankę to w jednej chwili zniknęła nadzieję na to iż kiedykolwiek będzie lepiej, a przede wszystkim bezpowrotnie odeszła wiara w niego. teraz rzadko bywam w domu. ale ostatnio za każdym razem zastaję go pijanego. jedynie ostatnio szanownie raczył byc trze¼wy. ale to oczywiście nic nie miało wspolnego z moim przyjazdem. na dzien dzisiejszy nie odzywam się do niego. z czasem może zrozumiem, że on nie panuje nad ta choroba. teraz nie potrafię zrozumiec, dlaczego nie chce walczyc. będac na leczeniu na pewno został uświadomiony jak bardzo nas krzywdzi i jakie sa tego skutki (przecież cechy dda nie wzięły się u mnie z powietrza), widocznie nas nie kocha i jest mu wszystko jedno.

            tak wygladała sprawa przymusowego leczenia w mojej rodzinie. wierzę, że w innych przypadkach przynosiło ono pozytywne efekty.
            życzę powodzenia, niezależnie jaka decyzję podejmiecie

          Przeglądasz 4 wpisy - od 1 do 4 (z 4)
          • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.