no na pewno to ważne, że to co się przezywa nie jest "klątwą" jak często czułam i czasem jeszcze czuje, tez chyba pomaga odróżnić to co czuję i myślę ja jako ja, a co jest "dodatkiem" związanym z przeżyciami i co tak naprawdę nie jest moje (co nie umniejsza rangi uczuć gdy się pojawią…) … chociaż ma to i skutek negatywny, bo strasznie wkurza mnie, że mi jest tak ciężko a innym nie- mam na myśli tych, z którym muszę konkurować na uczelni, w pracy, w relacjach międzyludzkich i damsko-męskich. też mam "pecha", że większość moich znajomych pochodzi z miarę przyjaznych rodzin, otoczeni ciepłem, wsparciem (także intelektualnym i finansowym) do wielu rzeczy dochodzą, ja się wciąż potykam, plącze… i w takich sytuacjach chyba lepiej nie wiedzieć jak bardzo jest się poranionym i cóż w pewnych sferach życiowo niepełnosprawnym…