Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Strach o małżeństwo

Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
  • Autor
    Wpisy
  • bir
    Uczestnik
      Liczba postów: 6

      Hej. Wychowywałam się w domu, w którym tematem przewodnim było to, że tato był uzależniony od alkoholu. Nigdy nie upijał się, pił „tylko” piwa o stałej porze, dzień w dzień. Był zwykle podchmielony, taki nieobecny w swoim świecie. To był jego rytuał i tak zostało na zawsze. Mama próbowała z tym walczyć, oczywiście nieskutecznie. W wyniku tych walk cierpiałam ja i rodzeństwo. Wszyscy odczuwali problem, jaki jest w domu. Awantury, nerwy, płacz, wyzwiska, poczucie winy, frustracje, wyżywanie się. Jestem osobą wysoce przewrażliwioną i bojaźliwą, niepewną siebie lecz walczącą z tym. Generalnie na  codzień radzę sobie i uważam, że poradziłam sobie z przeszłością. Gdzieś w sercu tylko boli mnie, jak rodzice ciągle żyją tak jak żyli, gdy byłam mała. Tata pije swoje ukochane piwa, mama naprzemian się złości, frustruje, potem rezygnuje i tak w kółko. Wciąż czuję się za nich odpowiedzialna i staram się wlać w nich jakieś życie, entuzjazm. Teraz mam swoją rodzinę – męża, małe dziecko. Mój mąż jest miłością mojego życia, jest bardzo pracowity i kochany. Naprawdę powiedziałabym wyjątkowy facet, wrażliwy, empatyczny, przyjacielski. Jest bardzo towarzyską osobą. W weekendy często ktoś u nas jest

      I tu pojawia się problem. Nie potrafię wytrzymać, że on na tych spotkaniach towarzyskich pije alkohol. Na codzień nie pije, nie ciągnie go ani nic. Ale w weekendy lubi do towarzystwa wypić. Powiedziałabym jak każdy. Nawet i ja okazyjnie piłam na imprezach przed dzieckiem. Nigdy nie pomyślałabym o sobie, że mam problem z alkoholem. Dodam, że zazwyczaj on nie leci pierwsze co po flaszkę na imprezę. Z reguły kupi piwo, a coś mocniejszego to już ktoś kupuje i namawia. Tak bardzo się boję, że moje dziecko będzie miało podobny dom, że nazywam męża alkoholikiem, jestem rozedrgana, wściekła, przerażona. Gdy widzę, że coś pije więcej niż jedno piwo i do tego zaciąga się papierosami, których nie trawię, to widzę w nim wszystkich z naszych rodzin, którzy piją. (U męża też jest przypadek alkoholowy w rodzinie). Dostaję niechęci i strachu. Chcę uciec, by moje dziecko nie płakało tak jak ja. Wszyscy nasi znajomi okazyjnie piją. W Polsce okazyjnie oznacza prawie co weekend. Żadna z koleżanek nie uważa, że to problem, jeśli ich partnerzy piją. Ja niestety widzę w tym problem, bo bardzo się boję. Wiem co przeszłam. Nie pozwolę, by moje dziecko cierpiało. Co zrobić? Jak sobie z tym poradzić? Jak sprawdzić, czy moje obawy są prawdziwe, czy może to demony z przeszłości? Całe dzieciństwo słyszałam taty niechęć do kobiet, a mamy niechęć do mężczyzn. Znienawidzili płeć przeciwną uważając, że jest zła i najgorsza. Zaszufladkowali wszystkich przez swoje doświadczenia udręki w małżeństwie. Bardzo kocham męża  jednak to, że widzę w nim tych wszystkich co co weekend siedzą w dymie papierosowym i piją, przeraża mnie. Mam wrażenie, że „czekam” aż stanie się taki jak tato i inni alkoholicy z naszych rodzin i wtedy odetchnę i powiem „a nie mówiłam, on jest taki sam”. Może ktoś miał podobny problem?

      • Ten temat został zmodyfikowany rok, temu przez bir.
      dda93
      Uczestnik
        Liczba postów: 630

        Hej… Czy Ty masz login „beer”, tyle że fonetycznie?🙂 Czy to jest żart jakiś, czy test czy ktoś odpowiada na forum?🙂

        Jeśli rozmawiamy poważnie, z moich obserwacji większość DDA ma tendencje albo do lekceważenia ewentualnego problemu z piciem alkoholu, albo do jego wyolbrzymiania.

        Pewną pułapką, w którą moim zdaniem wpadasz, jest przekonanie, że „wszyscy piją, a zwłaszcza w weekendy”. To tak jak stwierdzić, że „w sobotę wszyscy siedzą w centrach handlowych”, ale kiedy pójdziesz np. do parku to też tam wtedy całkiem niemało ludzi zobaczysz.

        Wiele osób potrafi spotykać i bawić się bez alkoholu, i wcale nie muszą być AA czy religijnymi ortodoksami. Picie w Polsce to moim zdaniem raczej bezrefleksyjnie podtrzymywany archaiczny zwyczaj niż rzeczywisty wymóg okazji. Podzielam też Twoje uczucia co do palenia, jako nałogu prymitywnego i wyrwanego żywcem z innej epoki (i mocno nieekologicznego).

        Radziłbym Ci nie wpadać w panikę z powodu okazjonalnego picia Twojego męża, a raczej skupiłbym się na obserwacji, czy są rzeczywiste powody do obaw, np.:

        Czy Twój mąż często na drugi dzień „leczy kaca” kolejnym piciem?

        Czy kiedykolwiek na skutek picia „urwał mu się film” i nie pamiętał, co było?

        Czy kiedykolwiek z powodu picia zaniedbał ważne obowiązki rodzinne lub zawodowe?

        Czy zdarza się, że prowadzi pojazd pod wpływem alkoholu?

        Czy potrzebuje pić coraz więcej, a gdy alkoholu nie ma, robi się nerwowy?

        Czy gdy zaczyna pić, pije minimum trzy dni pod rząd?

        Czy pod wpływem alkoholu staje się inną osobą niż zwykle, na przykład robi się agresywny, albo robi rzeczy, których nie zrobiłby po trzeźwemu?

        Czy gdy macie alkohol w domu, może on postać czekając na okazję – tydzień, dwa lub miesiąc – czy gdy tylko jest, to znika?

        Oby odpowiedź na te wszystkie pytania u Ciebie brzmiała „nie”.

        Nie każdy, kto pije, staje się alkoholikiem. W piciu można zachowywać kulturę i umiar. Natomiast jeśli ktoś romansuje z alkoholem zbyt często, intensywnie i długo, może to bardzo zwiększać ryzyko uzależnienia.

         

         

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez dda93.
        bir
        Uczestnik
          Liczba postów: 6

          Bardzo dziękuję za odpowiedź. Login, to nie żart. Całe dzieciństwo słyszałam awantury o piwo taty i stąd taki nick. Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi nie. Co do spacerów w parku i aktywnego spędzania czasu – jak najbardziej tak jest. Być może wyolbrzymiam rzeczywiście. Mam taką skłonność niestety. Muszę przestać to robić, bo przez moje wyzwiska i kłótnie  które prowokuję na tym tle małżeństwo cierpi. Mam dziwne przekonanie, że ludzie palący są słabsi niż ci bez uzależnień i stąd też obawa, że skoro pali, to czemu miałby siłę by się nie uzależnić od alkoholu…

          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 630

            Może warto, żebyś porozmawiała o tym z psychologiem zajmującym się problemami DDA lub współuzależnieniem. Albo odwiedziła najbliższy mityng DDA lub Al-Anon, ewentualnie AA otwarty dla osób z zewnątrz, zależy o co najłatwiej w Twojej okolicy.

            Być może podświadomie przenosisz do swojej rodziny emocje i konflikty z domu rodzinnego. Które Twojej własnej rodziny być może wcale nie dotyczą. Być może Twoje zachowanie wobec męża jest kopią zachowania matki wobec ojca. Tylko, czy rzeczywiście okoliczności te same i takie zachowanie ma jakiś sens?

            Tak przyglądając się z boku opisowi relacji w domu Twoich rodziców… Wydaje się, że Twoja mama, choć angażuje w tę sprawę dużo negatywnych i intensywnych emocji, i wokół picia ojca zbudowała atmosferę całego domu, tak naprawdę nie zrobiła chyba NIC, żeby tą sytuację zmienić.

            Nie zagroziła ojcu, że go porzuci, gdy nie przestanie być wiecznie podchmielony. Nie zażądała, żeby się ze swoim ukochanym piwem wyprowadził. Nie postawiła w sytuacji, w której zamiast piwkować musiałby sam zacząć prać swoje brudne gacie. To takie jing i jang – wzajemny układ pijącego alkoholika, który „ma wywalone” i ścierającej się z nim „wiecznie wściekłej męczennicy” – osoby współuzależnionej.

            Nie próbuj iść taką drogą, proszę, bo to coś, z czego wiele kobiet potem leczy się latami…

            Co do palenia zaś… Proponowałbym postawić mężowi zdrowe granice: nie pal w domu – wychodź na zewnątrz lub na balkon, nie pal przy dzieciach, możesz palić tylko w swoim warsztacie lub pokoju – ale nie w przestrzeni wspólnej, odejdź dalej, bo dym na nas leci i takie tam.

            Czasy trochę się zmieniły i osoba paląca nie ma prawa zasmradzać i zatruwać życia reszcie domowników toksycznymi substancjami z papierosa. Palącego partnera lub partnerkę zwykle warto zdyskwalifikować zanim będziecie razem, ale czasem jest już po ptokach i też trzeba sobie z tym jakoś radzić.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez dda93.
            bir
            Uczestnik
              Liczba postów: 6

              Mąż nie palił, gdy go poznałam. To był ważny czynnik przy wyborze partnera. Wiadomo nie zostawię go, przez nałóg. Nie na tym polega przyjaźń. Próbuję go zachęcić do przemyślenia i rzucenia. On wie, że to syf. Nie pali przy nas, chowa się gdzieś na podwórku z tym. Niestety wszyscy wkoło niego palą. Próbował wiele razy rzucić, ale cała jego rodzina kocha papierosy i sama mu proponuje.

              Co do powielania zachowań. To prawda. Zauażyłam, że gdy jest dobrze w moim związku, to czekam aż coś się stanie po czym mogę męża obwinić i chodzić zła i przekonana, że znów zawalił (choćby w drobnej sprawie życia codziennego). Zupełnie jakbym źle się czuła w dobrej atmosferze i czekała na burzę… bo skoro jest miły, to pewnie udaje albo coś chce. Jest to całkiem dziwne, bo naprawdę mamy niewiele powodów by się kłócić. Jesteśmy bardzo dobraną parą. Mąż jest z tych, co się nie czepiają, nie dokuczają i nie pamiętają złego. Mam wrażenie, że jak jest jakiś mały problem na horyzoncie, to to ja go znajdę i urośnie do rangi awantury na cały dom. U mnie w domu też co by nie było, to mama była zawsze niezadowolona. Zawsze coś było krzywo, źle, nie do końca tak.

              abcd
              Uczestnik
                Liczba postów: 218

                Jeżeli przy każdej nadarzającej się okazji jest pity alkohol, to już pijaństwo. A po pijaństwie następuje alkoholizm.
                Jeżeli mąż nie palił przed związkiem, a teraz już pali, to już znak, że podatny na uzależnienie i że jest coś nie teges. Człowiek bez problemów na gruncie emocjonalnym albo psychicznym nie sięga po papierosy. Po prostu musicie o tym problemie rozmawiać jak dojrzali i odpowiedzialni za jeden drugiego los ludzie. A później wspólnie działać i wypracować wyjście z problemu. Proste.

                Brynia28
                Uczestnik
                  Liczba postów: 1

                  Mam podobnie jak Ty.

                  Całą młodość modliłam się o mężczyznę, który by nie pił. Znalazłam, wyszłam za niego za mąż. Teraz czasami kiedy on chce się napić nawet bezalkoholowego piwa, mam w głowie myśl „teraz bezalkoholowe a niedługo zwykłe…” Ale on wie, że ja się tego bardzo boje i dużo o tym rozmawiamy. Doszliśmy nawet do pewnej tezy.. Że jeśli człowiek nie ma celu w życiu, nie ma hobby, a do tego ma jakieś problemy może wpaść w alkoholizm. A może właśnie warto z nim pogadać, powiedzieć co Ci nie pasuje, czego się obawiasz? Może warto częściej zamiast na imprezy ze znajomymi jeździć na np. wycieczki jednodniowe? Może jakiś sport, hobby?

                  Trzymam kciuki 🙂

                   

                   

                Przeglądasz 7 wpisów - od 1 do 7 (z 7)
                • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.