Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD tak bardzo „upośledzona”?

Przeglądasz 4 wpisy - od 1 do 4 (z 4)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Obserwuję od jakiegoś czasu Wasze wypowiedzi i dzięki nim wiem, że nie jestem sama…ale wirtualnie to trochę za mało na moj obecny stan, moje samopoczucie.
      Nie mam siły pisać, samo myślenie o sobie, o moim życiu odbiera mi energie, powoduje skurcze w żoładku i chęć zapadnięcia się pod ziemię.
      Nie czuję się tak codziennie, ale ostatnimi czasy zbyt często. Od lat szukam swojego miejsca na tym łez padole i jeszcze nie znalazłam takiego, gdzie byłoby mi na dłużej dobrze. Miotam się okrutnie, z jednego kranca kraju w drugi i z powrotem. Marzę o chacie w gorach, zwierzakach, jakiejś fajnej działalności…i ta wizja wciaż mnie w ryzach trzyma, ale nawet o krok nie jestem bliżej niej, mimo upływu lat. A to frustruje, oj strasznie.
      4 lata temu zakochałam się w koledze z klasy; 2 miesiace temu rozstaliśmy się, bo on nie był w stanie znosić mnie, a ja nie potrafiłam wybaczyć drobnych kłamstw (kto wie, czy nie sprowokowanych przeze mnie?), zrezygnować z kontrolowania, podejrzliwości itd. Dodatkowo – rzuciłam studia, zabrakło mi sensownego zajęcia, jakiegoś punktu zaczepienia i ta przeciagajaca się wegetacja w koncu musiała odbić się na naszym zwiazku.
      On wyjechał, wrocił do rodzinnego miasta, ja nie wyobrażałam sobie dalszego życia tam bez niego, a nie bardzo miałam do kogo i dokad wracać, więc pojechałam "za nim"…Mam tutaj przyjacioł, znajomych, kawał przeżytej przeszłości, ale okazuje się, że głowę tak samo chora, poczucie samotności jest tak samo fizyczne i nie do zniesienia jak wszędzie indziej. Czekam na spotkanie z terapeuta, na rozpoczęcie grupy…Znowu muszę czekać, znowu muszę być cierpliwa, a nie potrafię, wszystko zawsze chcę mieć natychmiast, każdy swoj emocjonalny głod zaspokojony bez względu na okoliczności…Nie znoszę sprzeciwu, odmowy, zmiany planow…wpadam w histerię, panikę, błakam się wowczas jak dziki, zagubiony zwierz, czegoś chcę, czegoś potrzebuję, ale nie wiem czego. Nie panuję. Nad własnymi instynktami, emocjami. Bardzo poniżajace. Tak właśnie było dzisiaj, kiedy moj były partner odmowił spotkania ze mna. Bo po prostu nie mogł, miał inne plany…A ja nie potafię pogodzić się ze świadomościa, że nie jestem najważniejsza. Choć takie to dziecinne. Tak bardzo zostałam upośledzona? No właśnie! Gdzie sa moi rodzice?!

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        nie jestes uposledzona wyobraz sobie ze ja tez rzucilam studia i tez nie wiem w co rece wlozyc tez cale zycie uciekam przed soba sama wiecznie nie zadowolona .
        pozatym mnie jest tak latwo przestraszyc wysmiejesz mnie a juz wiecej mnie nie zobaczysz taka jestem i tak cale zycie uciekam tez ostatnio jestem zdolowana tylko czekam na noc zeby polozyc sie spac zero radosci na szczescie mam meza choc on tez zaczyna watpic we mnie boje sie co bedzie dalej ciagle mu tylko marudze i marudze.
        pozdrawiam cie

        Anonim
          Liczba postów: 20551

          … a ja sie z siebie czasami glosno smieje ,sa chwile dzieki wam (bo widze ze takie zachowanie to norma) gdy dociera do mnie absurd mojego polozenia i jest w tym jakas nadzieja ze niekoniecznie jest tak zle.
          studia rzucalem rozpoczete 3 razy , 2 razy zaczynalem czyli wplacalem kase i przestawalem chodzic , w sumie piec prob ,3 razy zdawalem na dzienne i jechalem na dragach i alkocholu wiec nie przygotowywalem sie .Normalnie absurd i morze pieniedzy ( nie wlasnych a rodzicow) i wiem jedno SZUKalem zawsze bardzo daleko a to wszystko bylo blisko z perspektywy czasu ale jak ktos pisal na forum (infantka?) nie wyszlo mi to na zle ,wyprowadzilem sie z domu poznalem zone wiem o sobie dzieki niej i przypadkowi ze jestem jaki jestem .

          Trzymajcie sie !!! Nie przejmujcie sie przyszloscia !

          Epsona@
          Uczestnik
            Liczba postów: 15

            tak czytam i czytam….studiow moze nie rzuciłam…ale to marudzenie Iza to nie jest tylko u Ciebie..właśnie wczoraj miałm zcięcie z moim facetem…ma dość mojego marudzenia, czasem to znosi bez słowa, ale jak sam stwierdził chciałby mieć dobry dzien, dzien bez moich problemow i marudzen…a ja za każdym razem wtedy mu wyrzucam, ze mnie nie rozumie, ze jest niesprawiedliwy, ze ja przecież jestem taka bo nie jestem normalna…ale czy to nie jest juz naduzycie?????…pozostaje nadzieja, ze terapia zacznie wydawać plony…byle szybko!!!!!!!!!!!!!!!!

          Przeglądasz 4 wpisy - od 1 do 4 (z 4)
          • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.