Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Tęsknota za czymś czego się nigdy nie miało…

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Znacie to uczucie, kiedy się tęskni za czymś czego się nigdy nie miało, czego się nigdy nie doświadczyło??? Ja je znam doskonale…Kiedyś gdy byłam nastolatką wmawiałam sobie, że tęsknię za miłością, marzyłam, że spotkam w końcu kogoś kto mnie pokocha i będę wreszcie szczęsliwa, że mój Książe z bajki mnie od tego poczucia samotności uwolni. Dziś kiedy jestem z kimś (kogo bardzo kocham z resztą) wiem, że się myliłam. Mam miłość Tomka, ale ta ciągła tęsknota nie zginęła, a ja jakby nie przestałam szukać. Ciągle łudzę się, że spotkam kogoś podobnego do mnie, kogoś kto w 100% mnie zrozumie i będzie wiedział jak się czuję, kogoś kto mnie doceni tak jakbym tego chciała i będzie gotowy zrobić dla mnie tyle ile ja byłabym gotowa zrobić dla niego. Nie chcę oczywiście powiedzieć, że Tomek mnie nie docenia i nie kocha, bo robi to całym sercem, ale mnie jest ciągle mało i mało. Tak jakby to nie do końca było to…A najdziwniejsze jest to, że szukam tego "uznania" u osób płci przeciwnej. Może szukam tak na prawdę czegoś czego nikt nie może mi dać. Może szukam ojcowskiej miłości, której nie dane mi było czuć??? Nie wiem, ale to mnie strasznie męczy. Chyba muszę zaprzesztać takiej praktyki i tłumaczyć sobie dzień w dzień, że nigdy tego nie znajdę i szkoda mojej energii….Smutno mi.

      Czarna
      Uczestnik
        Liczba postów: 318

        Piszesz, ze chcesz spotkać kogoś kto Cię w 100% zrozumie, doceni, pokocha i będzie taki jak Ty, czyli zrobi dla Ciebie tyle ile Ty dla niego. Myślę, że to tęsknota dziecka w Tobie, które Ty musisz kochać i pokazać mu jakie jest ważne. Ja też mam takie podejście do partnera "wszystko albo nic","ja Ci daję całą siebie więc i Ty daj mi to samo". I fakt to męczy, bo nie wiemy tak naprawdę czy on rzeczywiście robi tak jakbyśmy tego chciały. I wciąż się boimy, że dając tak wiele nie dostajemy tego samego w zamian. Ale myślę, że to jest właśnie dziecko w nas, które ma w sobie tak wielką pustkę uczuciową, że chciałoby nadrobić, napełnić ją. I tak naprawdę boję się, że nie ma takiej osoby, która odpowiadałaby naszym oczekiwaniom. Mimo, że mój chłopak jest bardzo bliski takiego ideału, bo poświęca mi każdą swoją wolną chwilę i mogę powiedzieć, że jesteśmy niemal nierozłączni to i tak nie daje mi do końca tego czego moje wewnętrzne dziecko potrzebuje. To ja sama muszę dać temu dziecku moją miłość, poczucie bezpieczeństwa i zapewnić je, że jest dla mnie najważniejsze na świecie. Myślę, że być może dlatego Ty czujesz się taka niespełniona-bo również Twoje wewnętrzne dziecko jest nieutulone.

        patra
        Uczestnik
          Liczba postów: 39

          Masz rację nendili77. To chyba jest tęsknota mojego wewnętrznego dziecka, które czuje sie zaniedbane, niekochane, pomijane. Noszę w sobie małą smutną dziewczynkę, którą muszę się nauczyć kochać. Bo to co aktualnie myślę o sobie mi chyba nie pomaga. Wiem, że musze się za siebie zabrać, tylko jak?? Jak mam to zrobić?? Jak nuczyć sie miłości do samego siebie?? Przecież w moim związku nie zawsze będzie tak idealnie jak teraz: "papużki nierozłączki". W końcu, któregoś dania pojawi się jakiś kryzys i co ja wtedy pocznę?? Jak będę się czuła?? To nie może być tak, że moje poczucie wartości jest uzależnoine od komplementów i czasu jaki mi poświęca mój ukochany. Muszę umieć się czuć dobrze i pewnie w soim towarzystwie, ze swoimi myślami, opiniani itd. Tylko jak jak to zrobić?? Czy istenieje jakas recepta?? Teraz zupełnie nie wiem jak się do tego zabrać. Z resztą ciężko mi się zabrać do czegokolwiek, a najbardziej do szukania pracy, bo nie wiem kim jestem i co chciałabym zrobić dalej ze swoim życiem…. Jakiej pracy mam szukać?? Jak przeżyć rozmowę kwalifikacyjną?? Tyle mam dylematów. Umiem kochac innych a dlaczego nie potrrafię pokochac siebie?? Jestem totalnie pogubiona…
          Jednakże bardzo dziękuję ci za odpowiedz 🙂

          Czarna
          Uczestnik
            Liczba postów: 318

            To proste, nie umiesz kochać siebie bo nikt Cie tego nie nauczył. Byłaś niekochanym dzieckiem więc to przyjęłaś za normę, którą teraz musisz zmienić bo to wcale nie jest norma. Ja wiem, że sama w sobie tego nie zmienię i że potrzebuję terapii, pewnie Ty tez jej potrzebujesz, kogoś, kto pokaże Ci jak zajrzeć wgłąb siebie i jak zmierzyć się z tym całym bałaganem, który nosisz.
            Jedyne postępy, którymi ja mogę się pochwalić to takie, że z pracami nie mam problemu, z odwagą już tez nie i umiem walczyć o swoje oraz to, że zaczynam mówić o swoich uczuciach gdy mnie coś zaboli (tyczy się mojego chłopaka-bo też zawsze przerażał mnie fakt pokłócenia się, i wtedy to dla mnie był koniec świata-a to jest nienormalne!). Cała reszta, czyli moje poczucie wartości, mój lęk o to czy on nie znajdzie sobie lepszej ode mnie (!), czy w ogóle jutro będzie dla mnie dobre czy raczej złe jest cały czas we mnie do przerobienia. Dlatego polecam Ci rozpoczęcie terapii ( o ile już na jakąś nie chodzisz) i życzę wiele sił i wytrwania (bo ciężko jest jak nie wiem).

            Pozdrawiam serdecznie 🙂

            pszyklejony
            Uczestnik
              Liczba postów: 2948

              Nie istnieje recepta, to długa, złożona i trudna droga. Trzeba się poznać, sama tego nie zrobisz, bo nie masz odniesienia, cały czas odwołujesz się do swojej wiedzy o rzeczywistości. Pierwszy krok zrobiłaś, określiłaś problem, reszta na terapii.

              Malakh
              Uczestnik
                Liczba postów: 1123

                Patra, ja też całe życie za czymś gnam, czegoś szukam. Tylko że osiąganie kolejnych celów ani trochę nie wypełnia tej beznadziejnej pustki. Może daje chwilową satysfakcję, ale nie nadaje życiu większego sensu. Całe życie desperacko szukałam u innych miłości, lecz nie umiałam jej przyjąć.

                I kiedy już byłam skrajnie wyczerpana beznadziejnością sytuacji, przyszło olśnienie. Nagle do mnie dotarło, że dopóki nie odkryję, co się kiedyś wydarzyło, przez co tak beznadziejnie gnam, to dalej będę się tak motać w życiu. Zatrzymałam się i szukam w sobie tych zaległych, niespełnionych uczuć, tego "skrzywdzonego dziecka".

                Myślę, że to jest tak, że dopóki sama nie poczujesz, że to doświadczenia z dzieciństwa Cię blokują i że trzeba je zidentyfikować i rozwiązać, to żadne tłumaczenie nie pomoże. Bo to nie Ty jesteś wadliwa, tylko ktoś kiedyś skrzywił Twój światopogląd, a to się da naprawić, tylko sama musisz to poczuć, nie przyjąć na wiarę. Tak ja to widzę 🙂

                szarotka3
                Uczestnik
                  Liczba postów: 65

                  Cześć, ja również mam taki sam problem Patra tyle ze zdefiniowanie go zajęło mi nieco czasu. Nie wiedziałam od razu, chodzę na terapie i tam w tym tygodniu odkryłam w sobie że ja cały czas tęsknię za miłością, której nie dostałam od ojca. Szczególnie całkowity brak uwagi z jego strony na moje potrzeby już w dzieciństwie jest teraz przeze mnie zauważany. Zyłam w wielkim zaprzeczeniu, że alkoholizm ojca może mieć jakiś wpływ negatywny na mnie. Mam męża z którym wiodę spokojne, szczęśliwe życie ale też zawierałam znajomości z mężczyznami, jakbym podświadomie oczekiwała od nich uwagi i ciągłego prawienia komplementów a kiedy opuszczali mnie, wpadałam w histerię.Oczywiście że męża nigdy nie zdradziłam ale nie rozumiałam po co mi potrzebna ta uwaga od innych mężczyzn, czułam się potwornie, jakbym oszukiwała najukochańszą osobę jednak miło mi było słyszeć te wszystkie komplementy na mój temat. Teraz rozumiem już dlaczego…Wiem też ze lepiej dla mnie jest nie oczekiwać zainteresowania moją osobą przez ojca ani też miłego słowa na mój temat. Czuje ogromny ból ale też rozumiem, ze to kolejny etap żeby oderwać się od niego emocjonalnie. Zakończyłam tez te wszystkie "fałszywe znajomości". Czuję że coś drgnęło, prawda, którą wypowiedziałam a którą bardzo bałam się usłyszeć nie przygniotła mnie a wręcz przeciwnie pozwoliła mi zrozumieć siebie. Pozdrawiam:)

                  Maciek7262
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 3

                    Hej. Chciałbym odświeżyć temat, ale nie wiem czy uzyskam jakąś pomoc…

                    Chłopiec Papuśny
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 3706

                      Ja zdałem sobie sprawę, że brakuje mi przytulenia. To wyznacznik miłości dla mnie, przez mamę nie byłem przytulamy. Jak tulilem to wiedziałem że jej zależy, jak nietulila to znaczyło że będzie kłótnia. Od swojej obecnej partnerki wymagam dotyku, tulenia.

                      Maciek7262
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 3

                        Mi nie do końca brakuje przytulenia… Mam partnera ,który bardzi mnie kocha, ja jego tak samo. Mimo przytulania i bycia blisko siebie nadal tęsknię za czymś nie do końca określonym czymś lepszym?? To jest na takiej zasadzie że gdy jesteśmy od siebie daleko (bo jesteśmy ze sobą na odległość) to mega za nim tęsknię, ale jak już do niego przyjeżdżam to zaczynają się dziwne myśli, spoglądam na innych facetów w nadziei że akurat oni dali by mi to za czym tęsknię, czego (nie wiem nawet czego) poniekąd szukam… W sumie z jego strony mam wszystko, mega czułość itd. Jest między nami 10 lat różnicy, ja mam 18, ale nie robi to dla mnie żadnego problemu, byłem już w związku ze starszymi, ale zdaje sobie też sprawę że mamy inne problemy, nastawienie do życia… Pierwszy raz jestem w sytuacji w której nie umiem panować nad emocjami, ani jak znaleźć wyjście z marazmu 😞😞😞

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 12)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.