Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Void

Otagowane: , ,

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • Ex_umbra_in_solem
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      Witajcie, jestem tutaj pierwszy raz, chciałbym się podzielić moimi myślami z kimś… kimkolwiek.

       

      Mam 30 lat, zmagam się ze sobą od dzieciństwa. Z roku na rok się pogarsza. W dzieciństwie widziałem wiele makabrycznych rzeczy, doświadczyłem śmierci rodzeństwa w wypadku, do dzisiaj mam w głowie zmasakrowane zwłoki moich sióstr. Rodzice po wypadku się zmienili, chyba wszyscy się zmieniliśmy. Ojciec… ehh ojciec znalazł ucieczkę w uzależnieniu. To może brzmieć dziwnie ale uzależnił się od wiary. Uznał, że każda wolna chwila spędzona na modlitwie i jego osobistej krucjacie to najlepsze rozwiązanie. Za sprzeciw w jakiejkolwiek kwestii używał przemocy fizycznej, psychicznej, słownej. Gdzieś głęboko w mojej głowie widnieje scena gdzie wszystko jest w czerwieni, podłogi, ściany, krzesła, stół, ja, ręce, tors i twarz mojego ojca. Więcej nie pamiętam tylko tępy ból. Ponoć spędziłem w szpitalu dwa miesiące. Ponoć byłem w stanie krytycznym. Mój mózg wyparł praktycznie wszystko z tego wydarzenia. Wielokrotnie w szkole musiałem się tłumaczyć z moich blizn i siniaków. Nikt nie reagował. W pewnym momencie już nawet nie byłem w stanie krzyczeć z bólu. Byłem otępiały. Matka… moja matka nie reagowała, czasem mnie przytrzymywała kiedy próbowałem się bronić. Śmiali się ze mnie kiedy chowałem się pod biurkiem. Nigdy nie zapomnę słów matki kiedy płacząc ukrywałem się pod biurkiem bo wiedziałem co nadchodzi po odmowie modlitwy „Popatrz gówniarz wygląda jak zaszczuty pies, a nawet to jest obrazą dla psa to jest zwykłe ścierwo”.
      Zastanawiałem się miliardy razy dlaczego. W głowie próbowałem znaleźć odpowiedź. Nie znalazłem do teraz. Była nas trójka. Ja najstarszy i moje dwie młodsze siostry. Rodzice mieli problem z zajściem w ciążę więc mnie adoptowali. Miałem niecałe pół roku gdy to się stało. Sześć lat później wydarzył się cud. Mama zaszła w ciążę. Ciąża bliźniacza. Dwie moje piękne siostrzyczki. Kiedy miałem 14 lat, wydarzył się wypadek. Pijany kierowca zabił moje siostry.

      Przemoc to nie wszystko niestety. Ojciec odrzucił matkę seksualnie. Oddalił się od niej. Mama zaczęła mnie molestować. Zaczęło się niepozornie od całusów w usta. Potem obcieranie się swoim miejscem intymnym o mnie. Potem… zaczęła mnie dotykać też tam. Doszło wielokrotnie do stosunku. Za każdym razem byłem sparaliżowany. nie byłem w stanie się ruszać. Nie wiem dlaczego. Uczyłem się w technikum. W wieku 18 lat zostałem wyrzucony z domu. Dwa ostatnie lata szkoły mieszkałem u przyjaciela. Jego rodzice dowiedzieli się o sytuacji, byli zamożni wiedzieli o relacji ich syna ze mną. Byliśmy jak bracia. Przygarnęli mnie. Po maturach mój brat.. niech tak będzie brat (przyjaciel) popełnił samobójstwo. Był zabójczo zakochany. Nakrył ją z innym kolegą w jego 20 urodziny. Była to ważne bo świętowaliśmy nie tylko jego urodziny ale i pozytywne zakończenie szkoły i dostanie się na wymarzone studia. Tydzień później jego mama, a dla mnie przybrana ciocia powiesiła się w garażu, nie wytrzymała. Jego ojciec sprzedał wszystko, pomógł mi z mieszkaniem w mieście gdzie była moja uczelnia i wyjechał na drugi koniec świata do rodziny. Zostałem sam. Od dwudziestego roku życia nie miałem żadnego przyjaciela. Wycofałem się. Przed śmiercią mojego brata zawsze byłem osobą, którą wszyscy znali jako najbardziej pozytywną, skorą do żartów. Tylko mój brat wiedział czego doświadczałem przez lata. Jego śmierć mnie…  mnie zniszczyła. Wszyscy wokół mnie umierali albo mnie nienawidzili. Mój mózg zdecydował o tym by wycofać się z jakichkolwiek relacji. Moi rodzice nigdy do mnie się nie odezwali. Nie wiem co się z nimi dzieje. Wiem tylko tyle, że się przeprowadzili bym ich nie mógł znaleźć gdybym próbował wrócić.

      Studiów nie udało mi się skończyć. Uciekałem od samotności w narkotyki, alkohol, pornografię, seks, gry komputerowe. Ciągle próbowałem uciszyć moją głowę. Te myśli dlaczego tylu dobrych ludzi musiało odejść, dlaczego nie mogłem to być ja? W wieku 21 lat miałem pierwszą próbę samobójczą. Jakimś zrządzeniem losu właściciel wynajmowanego przeze mnie mieszkania przybył z niezapowiedzianą wizytą i mnie znalazł pół żywego wiszącego pod sufitem. Nie pamiętam praktycznie nic poza uczuciem akceptacji śmierci. Nie czułem już strachu przed nią, a ciekawość czy zobaczę moje ukochane siostry, mojego brata, moją ciocię. Wtedy lekarze mnie przebadali i polecili dobrego psychiatrę i psychoterapię. Na psychoterapii dowiedziałem się o tym, że mam dwie osobowości. Jedna z nich to zła, a druga to niby prawdziwy ja.  Tą pierwszą mój mózg stworzył by zakopać wszystkie złe doświadczenia. By sobie poradzić z życiem. Zacząłem przyjmować leki, hipnoza bardzo pomogła początkowo. Z czasem zła osobowość zaczęła zanikać. Coraz częściej byłem chyba sobą. Niestety samotność i brak bliskiej osoby, kontaktu z drugim człowiekiem doprowadził do pogorszenia się choroby. Pojawiły się halucynacje, mocne stany lękowe. Ostatnio pierwszy raz w życiu doświadczyłem ataku paniki wraz z halucynacjami. To było naprawdę dziwne uczucie. Był wieczór i mimo zapalonego światła w sypialni, wszystko pociemniało. Widziałem jak ściany się kurczą. Nie mogłem oddychać, drżałem, byłem przerażony, musiałem uciec. Ubrałem buty i uciekłem z domu. Jak wyszedłem na świeże powietrze poczułem impuls i zacząłem biec przed siebie. Nie wiem ile dokładnie biegłem ale żyję w dużym mieście wojewódzkim, w okolicach centrum. Ocknąłem się na obrzeżach miasta. Usiadłem na krawężniku i zadzwoniłem do brata. Dopiero przy trzeciej próbie zdałem sobie sprawę, że jego już nie ma. Wróciłem do domu. Byłem u lekarza i się okazało, że zła osobowość staje się dominującą czy jakoś tak. Zaczyna wypierać ehh mnie?
      Nie wiem jak ją opisać bo nawet nie wiem czym one się różnią i kiedy się zmieniają. Nie wiem kiedy jestem sobą, a kiedy nie.

      Wiem że ludzie z pewnymi doświadczeniami się przyciągają. W pracy nigdy z nikim żadnych kontaktów nie utrzymywałem. Nie wiem dlaczego. Nigdy nie miałem problemu z nawiązywanie nowych znajomości. Zawsze ludzie z pracy wydawali mi się obcy tacy dalecy jakkolwiek to nie brzmi, nie wiem jak lepiej to ubrać w słowa. Poza zwykłym cześć nigdy z nikim nie rozmawiałem. Jak ktoś chciał ze mną porozmawiać było to jednostronne, on/ona mówił ja słuchałem. Czułem zawsze pustkę w sobie. Jakiś czas temu jeden współpracownik podszedł do mnie gdy paliłem papierosa. Powiedział, że wyglądam jakbym tam nie był. Jakby było tylko tam moje ciało. Mówił, że mnie obserwował od jakiegoś czasu. Że czasami mam smutne oczy, ale najczęściej są one po prostu puste. Że wyglądam jak robot. Przychodzę, pracuję wychodzę. Żadnych emocji na mojej twarze i ciele nie widać. Mówił, że studiuje behawioryzm kryminalistyczny, że u wszystkich zachowanie ciała współgra z mimiką twarzy i mową, u mnie jest to nienaturalne. Jakbym nie był człowiekiem. Nawet nic mu nie odpowiedziałem. Nie wiem dlaczego. Słuchałem co mówił, dokończyłem papierosa, podziękowałem i wróciłem do pracy. Często czuję się samotny. Chciałbym kogoś przytulić. Często myślę o czasach kiedy miałem dziewczynę, jak razem się śmialiśmy, jak bardzo byliśmy razem szczęśliwi z najgłupszych drobiazgów. Brakuje mi brata, sióstr już prawie nie pamiętam, gdyby nie zdjęcia nie pamiętałbym ich twarzy. Często mam dziury w pamięci. Nie pamiętam tygodni. Co się wtedy działo. Co robiłem.
      Nie wiem nie szukam chyba pomocy bo się leczę, lekami, psychoterapią i hipnozą.
      Chciałem się po prostu podzielić z kimś tym wszystkim.

      Chciałem chyba po prostu zostać wysłuchany. Dostrzeżony. Czuję, gdzieś głęboko w sobie, że w pewnym momencie moje życie dobiegnie końca. Że mój mózg się przegrzeje i zrobię to znowu. Znowu spróbuję sobie odebrać życie. Nie wiem kiedy to będzie, nie ma dla mnie to szczerze znaczeni bo moje życie nie ma żadnej wartości. Żadnego celu. Życie samo dla życia jest bez sensu. Brakuje mi go i nie znalazłem go jeszcze.

      Kolejna próba samobójcza też została przerwana. Okazało się, że tym razem też nie pomyślałem o wszystkim i sąsiadka z naprzeciwka zobaczyła mnie przez okno wiszącego i powiadomiła służby. Czasami mówię do siebie na głos w domu. Zapomniałem już jak to jest prowadzić gorącą dyskusję z drugim człowiekiem.  A kiedy mam szansę po prostu odchodzę. Nie jestem brzydki, bo widzę zainteresowanie płci przeciwnej. Wiele kobiet próbowało kontaktu ze mną. Skończyło się jak zawsze. Pustym wyrazem twarzy i obojętnością, odejściem w drugą stronę. Nie jestem w stanie nad tym panować, jakbym był w głowie w swoim świecie i nic innego by się nie liczyło dokoła.
      Nie lubię miejsc gdzie jest dużo ludzi. Pamiętam jak wiele razy sąsiedzi się dziwnie na mnie patrzyli jak śmieci wyrzucałem w środku nocy bo nie chciałem mieć z nikim kontaktu nawet wzrokowego.
      Chyba kontakt mnie przeraża. Chociaż nie wiem. Wiem, że nie czuję nic. Nie pamiętam jak to jest być radosny, wkurzony, nawet nie wiem jak to jest się stresować. Smutek pamiętam. Ból też. Niestety nic pozytywnego.

      Nie chciałbym bym samotnie żyć, a jednocześnie mi wszystko jedno. Gubię się w myślach. Wszystko analizuję wiele razy w różnych konfiguracjach.

      Prześladuje mnie sen. Od wielu lat. Jest taki realny. Budzę się w nim na łóżku. Jest ono zimne chyba metalowe. Jestem nagi. Jest ciemność nic nie widzę nawet końcówki nosa. Łóżko jest w pozycji pionowej. Czuję stopami zimną posadzę. Zapala się czerwone światło. Widzę postaci. Nigdy nie mogę doliczyć ile ich jest. Wizja mi się rozmazuje. Czuję strach, przerażenie. Osoby zaczynają nożami obdzierać mnie ze skóry. Czuję wszędzie ból. Ból straszny, niekończący się. czuję zapach, i smak krwi. Budzę się. Nie chcę spać. Często nie sypiam przez kilka dób z rzędu. Czekam aż zmęczenie organizmy będzie tak duże, że sam zasnę.
      Każdego ranka czuję lęk, przed kolejnym dniem. Przed kontaktem z drugim człowiekiem.

      Może jeszcze coś dodam, to póki co tyle. Mogą być luki tu i tam. Mój umysł lubi zmieniać myśli z sekundy na sekundę i ciężko mi je zbierać za dużo ich więc pewnie sporo przeskoków czasowych i sytuacyjnych.

      Możecie komentować bądź nie. Dla mnie najważniejsze, że z siebie to wyrzuciłem.

      dda93
      Uczestnik
        Liczba postów: 630

        Nie mogę powiedzieć po prostu „przykro mi z powodu tego, co Cię spotkało”, gdyż zabrzmi to jak wyświechtany banał.

        Rozumiem, że jesteś pod stałą opieką psychiatry (ze względu na halucynacje, rozdwojenie i próby samobójcze) oraz psychologa?

        Jeśli mieszkasz w dużym mieście, masz większe szanse na kontakt z terapeutą, który specjalizuje się w tak trudnych sprawach.

        Myślę, że Twoja walka toczy się o zachowanie Twojej ludzkiej godności. I że masz w tym poważnego Sojusznika, skoro już dwa razy zadbał o odcięcie Ci stryczka.

        Co się mocno przebija w Twojej historii, to fakt, że jednak spotykasz na swojej drodze życzliwych ludzi. Tylko pewnie zbyt często milczysz, uciekasz, nie pozwalasz im się poznać. A szkoda, bo bardzo pomogłaby Ci pewnie obecność kogoś w jakikolwiek sposób bliskiego, kto zrozumie złożoność Twojej sytuacji, a jednocześnie dla kogo będziesz człowiekiem, a nie tylko „przypadkiem”.

        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 931

          Naprawdę dużo traum przeszedłeś. Zastanawia mnie to, że nie posiadasz jakiejś konkretnej diagnozy od psychiatry – konkretnego F.. coś tam. Te dwie osobowości dobra i zła wydają mi się bardzo ogólnym opisem. W każdym razie halucynacje mogą sugerować jakieś zaburzenia schizoafektywne. Dlatego chciałbym polecić Ci forum schizofrenia.evot.org, które mi bardzo pomogło, kiedy miałem stany depresyjne(sic!). Mimo że forum ma w nazwie schizofrenię, to wg mnie nawet osoby nie „schizo”, ale spod innego F…. coś tam, mogą tam szukać informacji, wymiany myśli i ukierunkować dalszą pracę nad swoim zdrowiem. Tak przynajmniej było ponad 10 lat temu, ale chyba forum nadal nieźle działa. Założył je bardzo mądry facet, sam chory na schizofrenię. Poznałem tam fajnych, życzliwych i konkretnych ludzi. A nawet super dziewczynę. Gdybym miał coś polecić, to… zajrzyj tam.

           

          Poza tym polecam poszukanie jakichś mityngów 12 krokowych, jako sposób na bezpieczne wyjście do ludzi. Piszesz o problemach z nadużywaniem wielu substancji i zachowań, więc może warto zajrzeć na mityngi NA, SLAA, SA, AA, DDA, itd. Można pójść tylko z ciekawości lub zrobić sobie taki „test odwagi społecznej”. Jeśli Ci się nie spodoba, możesz wejść – po chwili wyjść i już więcej nie wrócić. Nikt nie będzie z tego robił problemów.

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 1 tydzień temu przez Jakubek.
          abcd
          Uczestnik
            Liczba postów: 218

            Ex_umbra_in_solem Napisałeś na wstępie „Witajcie, jestem tutaj pierwszy raz, chciałbym się podzielić moimi myślami z kimś… kimkolwiek.” a na zakończenie „Możecie komentować bądź nie. Dla mnie najważniejsze, że z siebie to wyrzuciłem.” Rozumiem to tak, że w pierwszym zdaniu jesteś otwarty na drugiego człowieka, a w ostatnim masz wyjebongo na innych i skupiasz się tylko na sobie. Czy źle coś zrozumiałem?

            Ex_umbra_in_solem
            Uczestnik
              Liczba postów: 2

              dda93

              Tak, od wielu lat jestem pod obserwacją psychiatry i uczęszczam na psychoterapię.
              Nie rozumiem o jakiego sojusznika ci chodzi.
              Tak spotykam wielu ludzi, nie wiem czy dobrych czy złych. Jednak jest to tylko powierzchowne. Blokada w mojej głowie nie pozwala mi dopuścić nikogo do siebie bliżej. Wszyscy w moim otoczeniu czyli tylko osoby z mojej pracy nic o mnie nie wiedzą poza drobnymi szczegółami jak np. że palę nałogowo, jestem wycofany itd. To bardzo mało informacji. Widzą, że chyba wolę żeby mnie zostawili w spokoju.

              Jakubek

              Tak posiadam diagnozę, osobowość wieloraka. Schizofrenia została wykluczona. halucynacje ponoć są spowodowane zmianami osobowości, stresem, lękiem, strachem. Nie rozumiem tego. W większości przypadków przy zmianie osobowości z jednej na drugą nie czuję nawet tego, nie kontroluję tego i nie wiem kiedy się to dzieje. Nie umiem opisać uczucia stresu poza tym co usłyszałem od specjalistów bądź przeczytałem jak pocenie się rąk, suchość w gardle itd, nie odczuwam tego. Nie rozumiem swoich emocji bo nie odczuwam zbyt wiele. Głównie jest pustka, wiem że wiele się dzieje dokoła ale to obok gdzieś daleko mimo, że to mnie dotyczy mój mózg mi mówi, że jestem ehh… nie rozumiem tego wiem, że wszystko wokół mnie jest tak daleko, jakbyś jechał pociągiem i w oddali widział swoje życie tak ja widzę wszystko co się dzieje w moim życiu. To wszystko jest gdzieś ale daleko ode mnie.

              abcd

              Przepraszam jeżeli tak to odebrałeś, nie jestem dobry w komunikacji. Werbalna jest jeszcze gorsza, rzadko wiem co powiedzieć w danych sytuacjach.  Dlatego nie mówię nic, tak jest lepiej. Nie jest moją intencją nikogo urazić. Więc milczenie jest najlepszym wyborem. Z komentarzami miałem na myśli, że może każdy dodać komentarz ale nie wiem czy odpowiem. Po przeanalizowaniu staram się odpowiadać na komentarze. Chciałbym być normalny. Każda opinia może coś wnieść.

              dda93
              Uczestnik
                Liczba postów: 630

                Pisząc o „Sojuszniku” miałem na myśli Coś, czy raczej Kogoś, kto kieruje Twoim życiem. Twoją Siłę Wyższą. Przecież mimo wszystkich tych złych doświadczeń nadal jeszcze żyjesz, więc coś Ci jeszcze jest tu pisane. Masz coś tutaj jeszcze do zrobienia.

                Z Twojego opisu osobowości wielorakiej wygląda na to, że możesz mieć objawy dysocjacyjne, typowe dla osób, które znalazły się w sytuacjach, w których każdy wolałby się nigdy nie znaleźć (przemoc, wykorzystanie – w sytuacji, gdy młody człowiek jest jeszcze zależny od rodziców, a przez to kompletnie bezbronny).

                Też mnie to mogło spotkać, gdyby nie nadmierna religijność i oziębłość mojej matki… A tak, zostałem przez nią „tylko” osiodłany emocjonalnie, jako dziecko na siłę i wbrew woli postawione w roli osoby dorosłej (którą mój ojciec wtedy też niezbyt chciał być).

                Takie sytuacje jak piszesz lubię porównywać do bycia zamkniętym w skorupce jajka. Czasem ktoś z zewnątrz do Ciebie zastuka. Ale to Ty musisz też powoli rozbijać tę skorupkę od wewnątrz. A rolą przyjaciół i terapeutów jest pomóc Ci uwierzyć, że warto.

                Ingrata88
                Uczestnik
                  Liczba postów: 6

                  Nie ma słów, którymi mogłabym Cię pocieszyć albo wyrazić wstręt do tego co musiałeś przeżyć. Nie wierzę, że czujesz się lepiej po wyrzuceniu z siebie tego co opisałeś. Poczujesz się lepiej kiedy znajdziesz sposób na życie, sens dla siebie i twojej egzystencji. Staraj się spojrzeć na siebie z perspektywy osoby dorosłej, która daje odpowiedzi małemu dziecku. Szukaj takiej pracy, w której będziesz się pełni realizować, która da Ci przyjemność. Wiem, że teraz jej nie ma dlatego musisz szukać. Jeśli chodzi o kontakty z ludźmi to jedno co wiem to: aby otrzymać coś od innych trzeba najpierw dać. Aby kochać innych musić najpierw kochać samego siebie. Dbaj o siebie! Trzymam za Ciebie kciuki!

                  abcd
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 218

                    Ex_umbra_in_solem
                    „Przepraszam jeżeli tak to odebrałeś, nie jestem dobry w komunikacji. Werbalna jest jeszcze gorsza, rzadko wiem co powiedzieć w danych sytuacjach. Dlatego nie mówię nic, tak jest lepiej. Nie jest moją intencją nikogo urazić. Więc milczenie jest najlepszym wyborem. Z komentarzami miałem na myśli, że może każdy dodać komentarz ale nie wiem czy odpowiem. Po przeanalizowaniu staram się odpowiadać na komentarze. Chciałbym być normalny. Każda opinia może coś wnieść.”
                    Dziękuję za wyjaśnienie. Po prostu sam ostatnio przechodzę kryzys i każde tego typu nieścisłości  mnie dobijają, ale i odpowiedź, którą napisałeś powoduje ulgę. Po prostu powątpiewam, czy w obecnej rzeczywistości jest możliwa prawdziwa przyjaźń, albo miłość i coraz trudniej mi obronić, że są możliwe. I sam nad sobą się zastanawiam czy jestem w stanie tak prawdziwie kochać i tak na 100% zawiązać przyjaźń. No i niestety coraz silniej powątpiewam. W głowie mam natrętne myśli, że nie ma sensu, że i tak  wszystko się rozpada przy poważniejszym kryzysie i że już nie warto próbować, bo ból stanie się nie do zniesienia. I tego typu rozkminy.Co do Twojej sytuacji,  jeżeli wierzysz w prawdziwą przyjaźń, w prawdziwą miłość, to najpierw bierzesz się za siebie ( rzucasz fajki, i wszelkie używki, które rozregulowują organizm człowieka, czyli kawę też, bo to neurotoksyna.) Wzmacniasz ciało, by było dobrym narzędziem wyzewnętrzniania się duszy. Nakierowujesz swój rozum na Prawdę (w tym prawdę o człowieku), a swoją wolę na Miłość (poznajesz czym jest miłość i starasz się dojrzewać w tej wiedzy). To jeżeli chcesz drogą naturalną, ale by w pełni być człowiekiem, to trzeba też otworzyć się na Boga i Jego łaski, które uskrzydlają  do rzeczy wielkich (czyli do takich, do jakich zostaliśmy stworzeni a nie na jakieś pitu pitu) i na  życie w prawdzie, że każdy jest przede wszystkim z woli Boga ( a nie że jesteśmy jakimś gwiezdnym pyłem na drodze ewolucji kosmosu).
                    Taki bym Ci Ex_umbra_in_solem dał komentarz.

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.