Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD W sumie to kryzys

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • Anonim
      Liczba postów: 20551

      Wracam tu jak bumerang. Ostatnio długo było dobrze. Jednak przychodzi taki czas w życiu, że dopadają Cię problemy i diabli biorą osiągnięcia terapii. Jestem bardziej świadoma tego, co robię, tylko siły mi brakuje, żeby się zabrać za moje hmm błędy. Pierwsza sprawa – mam kłopoty w pracy. Pracowałam w takim mały empiku, teraz ten mały empik zlikwidowano i przeniesiono do takiego wielkiego. Nowa pani dyrektor sama wywołała podziały pracowników, dzieląc ich na więcej i mniej lubianych. W nowym salonie zatrudniono o połowę mniej osób niż planowano, a teraz zwolniono kolejnych 8, 2 lub 4 kolejne odeszły same. 30 osób w salonie o powierzchni 3000m2!!! Obsługa kasy, doradztwo, wykładanie towarów, zwroty, zamówienia do innych salonów. podziały, paskudna atmosfera, bardzo nerwowa i kretyńskie pomysły "góry". Zeby wytrzymać w pracy w chwili obecnej potrzebne jest dużo dystansu do siebie i do samej pracy. Jak łatwo się domyślić ja jako DDA nie mam go prawie wcale. Nie wytrzymuję nerwowo i wpadam coś w rodzaj załamania nerwowego: płaczę z przemeczenia i coraz mniej jem. Nie mam poza tym ochoty nigdzie wychodzić z ludźmi z pracy. Jestem za bardzo zmeczona, a po drugie często nie mam jak. Teraz salon mieści się w galerii handlowej i zostaje zamknięty o 21, a ja o 22:10 mam ostatni autobus do domu. Chciałabym rzucić tej pracę, ale kończę studia, wprawdzie idę do studium podyplomowego, ale nie wiem czy przedłużą mi decyzję o przyznaniu renty rodzinnej. Poza tym moja siostra (genialna i samolubna istota) postanowiła rzucić pracę, choć nie ma za co swoich studiów opłacać (ona studiuje prywatnie, ja dziennie). Magisterskie chce zacząć dopiero rok po obronie licenciajtu i też nie wiadomo co z rentą. Mama zaciągała kredyty, by ta się mogła uczyć i miała to spłacać. Spłaca mama. Jak zwykle. :S Modlę się, żeby wytrzymać do urlopu (27.07) ale nie wiem czy dam radę.
      I właśnie z tym, co się dzieje, ja popadam w zalamanie nerwowe czy coś w tym rodzaju. Dużo płaczę, czuję się samotna chociaż mam chłopaka, jestem przemęczona, brak mi siły nawet na pisanie pracy mgr, ostatnio ochota na czułości też gdzieś u mnie uleciała. Skulam się tylko przyklejona do P. i pozwalam łzom toczyć się po twarzy. Nie panuję już nad nimi. A on cicho siedzi, przytula mnie i głaszcze po głowie. Jednak ostatnio zrobiłam coś co nigdy mi się nie zdarzło. Siedzieliśmy na ławce w parku i mieliśmy się rozejść o 18, bo on umówił się z kolegami. Jedyny jego dzień wolny, żeby mógł się z nimi spotkać. A ja się rozbeczałam, bo nie chciałam, żeby szedł. On i tak prawie wszędzie mnie zabiera ze sobą, i ja większość czasu wolnego spędzam z nim. Niestety nie mam właściwie znajomych, żeby z nimi wychodzić. Moja ostatnia dobra koleżanka odsunęła się ode mnie jak znalazła sobie chłopaka. Wszędzie z nim wychodzi, bo on ją wszędzie wozi samochodzem. Zrobiła się wygodna, ale cóż, nic na siłę. Nigdy nie miałam za dużo znajomych. Czas wolny spędzałam czytając książki, gotując, samotnie spacerując i starając się robić różne rzeczy, które lubię samotnie. Bolało i boli nadal. Ale teraz przechodzę kryzys i próba zatrzymania P. na siłę przy sobie i tylko dla siebie przybrała na sile. Zawsze gdzieś we mnie była, ale racjonalnie ją tłumiłam i się wyciszała. Teraz gdy jest ciężko nie potrafiłam nad tym zapanować i zrobiłam mu świństwo. Myślę, że w głębi duszy zazdroszczę mu, że on w przeciwieństwie do mnie ma z kim wyjść, że ma jak spędzac czas poza naszym związkiem. Ja mogę oderwać się jedynie w samotność. Próbuję zaplanować sobie wymarzoną wycieczkę w okolice Wrocławia tyle, że bez niego, ale nie jestem przekonana czy to dobry pomysł. Spędzenie czasu samotnie też mi nie pomoga, bo podświadomie robię się na niego zła. Bez sensu, bo to nie jego wina, że jestem samotna poza związkiem. Nie wiem jak wyjść z tego wszystkiego. Wierzę tylko, że po urlopie znajdę inną pracę i wszystko wróci do normy. Tylko co zrobić teraz, żeby nie skrzywdzić go przez ten trudny czas? :unsure:

      martinka85
      Uczestnik
        Liczba postów: 25

        a mogę wiedzieć skąd jesteś? ja mam do Wrocławia jakieś 100 km…

        Estera Milewska
        Uczestnik
          Liczba postów: 542

          Ja do Wrocławia mam bardzo blisko, ale nie chcę mówić jak się dokładanie nazywa miejscowość. Na pewno nie na forum.

          eddi
          Uczestnik
            Liczba postów: 225

            mnie w ciężkich chwilach pomaga sport
            poza tym w fitness klubach itp można poznać ciekawych ludzi, a nawet się zaprzyjaźnić

            kaktus
            Uczestnik
              Liczba postów: 694

              Estera, posłuchaj sobie tej audycji: http://polskieradioeuro.pl/Audycja.aspx?id=15460. Ok. 40 minuty czytają ciekawy mail…

              malymikroczkami
              Uczestnik
                Liczba postów: 38

                Estera trzymaj sie kobitko…mam nadzieje ze masz sie lepiej bo juz kilka dni minelo od Twojej wizyty. Ja jestem tu nowa ale mam podobny problem co Ty. Jestem za granica z chlopakiem i nie mam tu nikogo z kim moglabym pogadac od serducha . Mam slaby kontakt z naszymi wspollokatorami ( jego znajomi ) i ostatnio duzo sie na nich zloszcze i przelewam to na mojego chlopaka. Jak potrzebujesz pogadac to wal jak w dym wiem ze moze tak dziwnie ze Ci to proponuje bo ani Ty mnie nie znasz a ni ja Ciebie. Ale kura wodna ja chce walczyc o siebie …aby jak Ty to ladnie ujelas " nie byc samotna poza zwiazkiem "
                pozdrawiam
                A.

                Estera Milewska
                Uczestnik
                  Liczba postów: 542

                  Trudno powiedzieć czy mam się lepiej. Z tego wszystkiego się rozchorowałam, mam anginę. Często mi się zdarza, że mój organizm reaguje chorobą na przedłużające się problemy.
                  To, że mnie nie ma kilka dni to jeszcze nic nie znaczy. Czasem znikam nawet na pół roku. Kiedyś przed terapią bywałam tu codziennie, a teraz wracam jak muszę się wygadać, jak przychodzi kryzys.
                  Samotność wraca do mnie jak ja na to forum. Jak nie radzę sobie z problemami to się pojawia, bo poza spotkaniami z moim chłopakiem nie mam innego sposobu na oderwanie się od nich.
                  Jakbyś chciała pogadać to zapraszam na gg 4191217.

                  malymikroczkami
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 38

                    Hej Estera,
                    mam nadziję że angina szybko minie….
                    …tak to jest z tą samotnością, nie wiem czy to cecha DDA czy nie takie głebokie poczucie samotności które się nasila lub słabnie czasami ? taka samotność w tłumie …ale to chyba jeszcze nie problem to że można czuć się samotnym w tłumie, dla mnie najgorszy jest strach że zostanę sama i że sobie nie poradzę ….ten rodzaj samotności jest dla mnie trudny i destrukcyjny …wydaje mi się że "zdrowa samotność" jest człowiekowi czasem potrzebna aby móc trochę się otrząsnąć i zadbać o siebie

                    dziękuje za gg i trzymaj sie ciepło
                    A.

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.