Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD winny się tłumaczy

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 10)
  • Autor
    Wpisy
  • AnnaMaria
    Uczestnik
      Liczba postów: 212

      Jak to pogodzić- rozmowę o swoich uczuciach z zasadą że tyko winny sie tłumaczy.
      ten rok miałam do tej pory wolny od takich rozterek. Jednak nigdy nie było mi łatwo gdy wiedziałam, że oskarża sie mnie o złą wolę, podejrzewa o złośliwość a wszystko to zwykłe nieporozumienie.
      Ludzie dorośli tworzący moją rodzinę jakoś tak dziwnie inaczej niż ludzie obcy zakłądają że to co robię to są złośliwości.
      Sami bawią sie w milczenie kłamstwa i niedomówienia. W ubiegłym roku i wcześniej strasznie to mnie niszczyło. Wydawało mi sie że jestem juz od tego wolna, bo dawno nie doświadczyłam takiego stanu. Dzisiaj jednak moja reakcja jest znów chora. Przejmuję się choć nie powinnam.
      Wiem że osoby którym chciałabym wszystko wyjaśnić wyznają zasadę że tłumaczy się winny i potrafia byc asertywne i bezwzględne.
      Co będzie lepsze dla mnie?
      sama nie wiem
      Tłumaczyć czy zostawić?

      kaktus
      Uczestnik
        Liczba postów: 694

        Zostawić.Sama napisałaś, co te osoby myślą o tłumaczeniu. Jeśli tak chcą żyć, pozwól im.

        yucca
        Uczestnik
          Liczba postów: 588

          Anno Mario, myślę, ze warto zastanowić się przed podjęciam decyzji co zrobić, nad tym co jest przyczyną twojego niezdecydowania. Myślę, ze nie wiesz jak się zachowac, dlatego, ze z jednej strony zalezy CI na opinii tych osób z Twojej rodziny, które w Tobie widzą kogoś złośliwego i wrednego. Ty się z tym nie zgadzasz i chciałabyś, zeby inni (zwłaszcza rodzina) nie doszukiwali się w Tobie złych intencji. Z drugiej strony wiesz, ze oni mają takie a nie inne podejście do tłumaczenia sie.

          Ludziom jest tak wygodnie, bo jeśli założysz, że ktoś jest złosliwy i wredny, wtedy nie musisz się zastanawiac, czy moze samemu czegoś nie robisz nie tak. A gdy jeszcze dołozysz do tego podejście, ze winni się tłumaczą, to już w ogóle pozbywasz sie problemu poczucia winy, poczucia popełnienia błebu. Przy takiej konfiguracji po prostu nawet się nie zastanawiasz. Tak traktowane są kozły ofiarne.

          Pytasz czy sie tłumaczyć czy nie. Ja mówie – zdecydowanie NIE. Dlaczego. Po pierwsze i tak to nic nie da, tylko ugruntuje rodzinę w swojej opinii o Tobie. Bo skoro znów się tłumaczysz, to oni nie muszą się martić spięciem i nieciekawą sytuacją. Bo tłumaczać się jak gdyby bierzesz winę na siebie.

          A po drugie skup się raczej na tym by poradzić sobie z potrzebą bycia docenioną i dobrze postrzeganą przez rodzinę. Gdy bedziesz sie czuła wartościowa sama przed sobą, to bedziesz miałą w nosie co pomyśli o Tobie rodzina. Jest jeszcze jedna przyczyna dla ktorej odradzam tłumaczenie sie. Puki bedziesz sie tłumaczyc puty nie dasz sobie mozliwości poczucia, ze nawet gdy jesteś jakoś skłócona z rodziną, możesz sie uśmiechac i dobrze czuc. Podejrzewam, że do tej pory sie tłumaczyłaś, wyjasnialas, co nic nie dawało, czułas się podle, a oni potrafili jeszcze Ci wyrzucac, ze jesteś "taka" i dawac rady, żebyś się zmieniła (ja tak mialam przynajmniej).
          Zmuś sie, chocby Cie to mialo kosztowac dużo wysiłku (poczatki sa najgorsze) i obserwuj co sie bedzie dziać dalej. Moze w końcu to ktoś przyjdzie do Ciebie i bedzie chciał wyjasnić swoje zachowanie. Weź na przetrzymanie po prostu 😉 , jesli im na Tobie zalezy to predzej czy później zechcą z Toba porozmawiać, a jak nie, to pomyśl, czy warto się liczyć ze zdaniem ludzi którzy mają w nosie wasze stosunki? Podejdz do sprawy obserwacyjnie , zyczę powodzenia i wytrwałości 🙂
          yucca

          mariuszekgarnuszek
          Uczestnik
            Liczba postów: 339

            witam

            Ja tylko w kwestij formalnej

            Otusz wiem dobze ze w naszym spoleczenstwwie upowszechnilo sie pzrekonanie ze tylko winny sie tlumaczy sam mam tendencje do takowegho myslenia, jednakze biorac sam siebei pod uwage smiem twierdzic ze nie zawsze takie pzreswiadczenei jest w zgodzie z prawda, ja chociasz nie bylem winny wielokrotnie sie tlumaczylem, lepiej czulem sie winny, wszystko to spowodowane jest a raczej bylo tym ze w dziecinstwie wpajano mi poczucie winy za wszystko.

            Pozdrawiam

            AnnaMaria
            Uczestnik
              Liczba postów: 212

              yucca napisał:
              „, a jak nie, to pomyśl, czy warto się liczyć ze zdaniem ludzi którzy mają w nosie wasze stosunki? yucca”

              No właśnie w tym rzecz. Oni mają w nosie a ja się staram i staram. Na szczęście mam w rodzinie starszy przypadek mego pokroju posunięty w swoich zachowaniach i to mnie zatrważa. Ze to jest odwotnie proporcjonalne. Im bardziej taki "kozioł ofiarny" się stara tym gorzej na tym wychodzi. Przestałam się tak bardzo starać w ubiegłym roku. Co nie znaczy że nie staram się już wcale ;)). Jeśli ktoś nie wie, to powiem że to nie jest takie łatwe. Ta chęć aby wszyscy byli szczęśliwi za moim wstawiennictwem. To jak jakaś cholerna misja.

              Ale tak jak piszesz Yucca obserwuję, obserwuję, obserwuję i to co widzę wcale mi się nie podoba.
              Nadal walą mnie po łbie dowody tego że ktoś dla kogo nieba chciałam uchylić ma mnie w…. i na dodatek posądza o złą wolę.
              Cieszę się że jak nie daję rady ze swoimi myślami mogę się tutaj wygadać. Schodzą wówczas trochę emocje, a już szczęściem jest prawie gdy to co przeczytam jest potwierdzeniem dla moich pokręconych przemyśleń. Gdy przeczytam, że to co myślę to nie jest samo zło chodzące. Chciałabym kiedyś samej wiedzieć czy wolno mi myśleć tak jak myślę.

              Pozdrawiam upalnie i deszczowo :)))

              Tarja
              Uczestnik
                Liczba postów: 307

                AnnaMaria. Ja bym nie tlumaczyla. Oni i tak nie zrozumieja. I to przypuszczalnie dlatego ze tak im jest wygodniej… oczywiscie moge sie mylic..jestem ostatnio bardzo zagubiona. Pozdrawiam serdecznie.

                annaanna
                Uczestnik
                  Liczba postów: 448

                  Ja tez mam problemy z moją rodziną i to od dawna.Od tak dawna,że naprawdę nie moge sobie przypomnieć o co mają do mnie żal, ale na pewno o nic konkretnego,ale też mam taki dylemat jak Ty.Chciałabym im wytłumaczyc i żeby wszystko było dobrze.To jest takie myślenie magiczne i zyczeniowe.Nie ma co się tłumaczyć, po prostu trzeba się pogodzic z tym,że nie wszyscy nas rozumieją, lubią, akceptują itd. i nie starać się żeby tak było , bo to jest niemożliwe.Nie można też byc zależnym od zdania innych.Czytałam teraz ksiązkę,ktorą dostałam od swojej dużej córki.Jej tytul to chyba-Tancząca z wilkami.Jest to pochwala kobiecej intuicji, którą większosc z nas pochowała głęboko między innymi po to,żeby jakoś dostosować sie do otoczenia,Anno zamknij oczy , wycisz się i zapytaj swojego wewnetrznego ja, co czujesz naprawdę,I dbaj o swoje wewnętrzne ja o swoją intuicję, bo to najważniejsze co masz,Pozdrawiam ciepło.

                  Anonim
                    Liczba postów: 20551

                    AnnaMaria napisał:
                    „. Ta chęć aby wszyscy byli szczęśliwi za moim wstawiennictwem. To jak jakaś cholerna misja. ”

                    No tak, skąd ja to znam… 😐 Misja czynienia wszystkich szczesliwymi i przejmujący strach gdy ktoś ma zły humor, czy nawet jest chory, tak jakbym była tego sprawczynią. Ktoś kiedyś na tym forum napisał coś w stylu : Czy czujemy że wszystko co się dzieje wokół nas, dzieje się za naszą przyczyną, jakbyśmy byli pępkami swiata? Ale to nie tak, tu nei chodzi o bycie w centrum zainteresowania, o poczucie, ale o poczucie, że powinniśmy naprawiać, kontrolować i dbać o rzeczy na które tak naprawdę nie mamy wpływu. Moim zdaniem bierze się to ze zrzucania winy na rzeczy i osoby które nie mają na to wpływu. To tak jakby oskażyc nóż za skaleczoną rękę, zamiast pomyśleć, ze to przez naszą nieostrożność.
                    Takie skutki ma wychowanie wśród ludzi niedojrzałych i nieodpowiedzialnych. Pal sześć gdy ktoś wścieka się na nóż, gorzej gdy za wszystko oskarża innych ludzi. Pamiętam moją matkę, gdy wkurzona wracała z pracy, kipiało w niej jak w kociołku i tylko czekała aż stanie się cokolwiek co spowoduje wybuch i wylanie złości na mnie, oskarżanie ze to przezemnie sie zdenerwowała, ze jestem złym dzieckiem, bo własnie zrobiłam czy powiedziałam coś mało znaczącego, czemu ona nadała niemal miano zbrodni… I co sie dziwić, że dzieci takich rodziców czują na sobie ciężar misji… Skoro złość i zdenerwowanie jest zawsze przez nie, skoro to one są powodem całego zła, nierzadko łez, gorzkich słów wyrzucanych z miażdzącą siłą. Pamietam, kiedyś powiedziałam matce, żeby poszła się wydzierać na tych którzy ja zdenerwowali… Wtedy się dopiero piekło rozpetało, klęła, płakała, rzucała się jak wariatka, dlaczego? hmm

                    Masz racje AnnoMario, strasznie trudno się z tym walczy, bo trzeba zacisnąć zęby i przeciwstawić się temu co w nas krzyczy, że mamy zrobić inaczej, przepraszać, tłumaczyć, czasem się upokarzać, byle tylko ujrzeć uśmiech na czyjejś twarzy i poczuć, że już wszystko dobrze, a tym samym poczuć ulgę, że znów udało mi się zadbać o samopoczucie innych… Tym bardziej cieżko jesli do tego stanu nie tylko my przywykliśmy, ale i druga strona, która tak samo uwierzyła już i przywykła do tego, ze ktoś jest powodem jej złości, zdenerwowania, nieszcześcia czy smutku. Anno Mario, obawiam się, ze Twoja rodzina naprawdę w to wierzy, nieświadomie, siłą przyzwyczajenia i nie wiem czy masz aż taką moc sprawczą by to zmienić. Czsem trzeba się pogodzić, że ktoś widzi w nas zło, złóśliwość, wredotę. To i tak tylko ich zdanie, a że nie chcą znać prawdy z powodu własnego egoizmu i wygody… Coż Ty mozesz na to poradzić? nie masz na to wpływu, nie jesteś za to odpowiedzialna.

                    Pozdrawiam
                    yucca

                    annaanna
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 448

                      Zadziwia mnie zawsze,kiedy okazuje się,że ma takie same wspomnienia jak inni,Moja mama też zawsze wracała nabuzowana z pracy i szukała pretekstu do awantury,Dokładnie pamiętam jak wchodziła do kuchni i z grożną miną mówila:znowu na tym stole porozstawiane.Kiedyś tak powiedziała, mimo że z bratem zdjeliśmy nawet obrus.Wyobrażcie sobie-pusty stół moja wściękła matka stoi nad nim mówiąc to co zawsze i nie widzi, że jest całkiem pusty.Mówiłam jej też ,żeby miała odwage krzyczeć na tych na których jest naprawdę zła, wtedy była bardzo obrażona.

                      AnnaMaria
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 212

                        Urastanie drobnostek do rangi wielkiego problemu.
                        Symbolem tego u mnie w domu jest belka. Utkwiło mi powiedzenie co tutaj robi ta belka. Z krzykiem oczywiście. Chodziło o jakieś prusze na podłodze, które urastało do miana belki. Moje rzeczy jeśli znalazły sie w pokoju rodziców to za wstawiennictwem ojca lądowały na podłodze. Tam wg niego było ich miejsce.
                        No ale dosyć wspomnień z dzieciństwa. Dzisiaj rodzinka faktycznie jest przyzwyczajona do czegoś innego, ale jestem świadoma że tylko ja znów ponoszę winę bo ich tego nauczyłam. Ja nigdy nie byłam ważna bo sama tak chciałam. Ponieważ dla mnie inni ludzie są ważni to wydawało mi się naiwnie, że dla innych ja też jestem ważna nawet jeśli nie będę o to zabiegać. A tutaj okazało się że nie. Za póżno to zrozumiałam, no ale lepiej póżno niż wcale.

                        Nie tłumaczyłam sie. Sukcesem i tak było że od razu zapytałam czy coś sie stało i na zarzuty powiedziałam że nic mi na ten temat nie wiadomo i że mi przykro że tak myślą. Cud że to powiedziałam bo wcześniej tylko chodziłam załamana, że znów prze ze mnie jest nie specjalna atmosfera.

                        Samo rozejdzie się po kościach. Może jakoś na stare lata dojrzeję i będę zachowywała się jak dorosły człowiek. Zobaczymy.
                        Jeszcze raz wszystkim Wam dziękuję za wsparcie bo z nim łatwiej.

                        Pozdrawiam

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 10)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.